8.
Blondyn zaczął walić w drzwi domu swojego przyjaciela. Po kilku sekundach w wejściu pojawił się zirytowany młodszy chłopak.
- Czemu tak walisz? – zapytał, wpuszczając jasnowłosego do środka.
Ten tylko odblokował telefon i pokazał zdjęcia zrobione przez niego kilka godzin temu. Młodszy zmarszczył brwi, definitywnie fotografie mu się nie podobały, nie zrozumiał dlaczego przyjaciel pokazuje mu to wszystko. Spoglądając na niego zmarszczył brwi.
- Serio nie rozumiesz? – westchnął starszy, kręcąc głową. – Słuchaj, to może być dobry patent na rozdzielenie ich.
- Rozdzielenie? Niby jak chcesz to zrobić tymi zdjęciami?
- No to lepiej słuchaj uważnie, bo to jest genialny plan – zaczął starszy. – Tylko jeszcze jedno pytanie, bo to może okazać się przydatne. Masz numer do Taehyunga?
- No mam.
- Idealnie!
***
Blondyn bezpiecznie przetransportował Renjuna do jego domu. Pani Ming bardzo zaniepokoiła się widząc swojego chłopca w takim stanie, jednak Yukhei szybko i sprawnie ją uspokoił.
- To nic groźnego, naprawdę – mówił, wciąż podtrzymując przyjaciela. – Po prostu musi odpoczywać i oszczędzać nogę.
Gosposia skinęła głową. Yukhei powiedział, że zaprowadzi Renjuna do jego pokoju, a kobieta w tym czasie poszła przygotować im jakiś ciepły posiłek. Yukhei stwierdził, że po schodach nie ma co trudzić bruneta. Wziął go na ręce, tak samo jak wcześniej zrobił to Jisung i kilkoma szybkimi krokami wniósł go na górę, bez problemu trafiając do jego pokoju, na końcu delikatnie kładąc go na łóżku.
- Yuki, nie musisz się o mnie aż tak martwić – mruknął młodszy. Czuł się niekomfortowo z tym, że Yukhei znów tyle dla niego robi, a on nie ma jak mu się za to odwdzięczyć.
- Ale będę – odrzekł starszy, siadając na brzegu łóżka, wpatrując się w Renjuna cierpliwym i troskliwym wzrokiem.
Renjun nie potrafił oderwać wzroku od jego tęczówek. Były takie głębokie, wyrażały tyle emocji. Z jednej strony mógł z nich czytać jak z otwartej księgi, lecz z drugiej pozostawały dla niego tajemnicą. Cały Yukhei wydawał się być bardzo blisko, ale jednak daleko. Renjun nie wiedział jak sobie z tym poradzić, myślał, że zdoła utrzymać swoje uczucia głęboko w sobie, ale częsta obecność blondyna prowokowała go do rzeczy o których wcześniej nawet nie myślał.
Kochał Yukheia, pragnął go. Nieważne jak egoistycznie by to zabrzmiało, chciał go mieć tylko dla siebie. W tamtym momencie Renjunowi puściły wszystkie hamulce, nie był w stanie się opanować. Tłumione emocje w końcu musiały znaleźć upust. Nie wiedział, czy popełnia ogromny błąd, czy będzie tego potwornie żałował, ale nie potrafił się dłużej powstrzymywać.
Renjun położył jedną dłoń na policzku blondyna, drugą zaś na jego ramieniu. Wciąż wpatrując się w jego oczy powoli zbliżył się do niego. Starszy chłopak nie odsunął się, wręcz przeciwnie. Kiedy ich twarze dzieliły już tylko centymetry to Yukhei wykonał ostateczny ruch, łącząc ich usta w drobnym pocałunku.
Jednak drobny był on tylko z początku. Renjun zapragnął więcej, potrzebował więcej.
Yukhei nie mógł przestać. Nie chciał przestać. Chciał czuć Renjuna jak najbliżej siebie. Oplótł jego drobne ciało swoimi ramionami, zmuszając ich do niesamowitej bliskości.
Brunet czuł, jakby znalazł się w zupełnie nowym świecie. Było mu tak dobrze jak nigdy wcześniej.
W końcu chłopcom zabrakło powietrza. Przerwali pocałunek, odsuwając się odrobinę tak, by móc spojrzeć na swoje twarze. Renjun zaczął pękać, to była dla niego definitywnie zbyt dużo. Jego serce biło jak szalone, w głowie poczęły kołatać się miliony myśli, lecz tylko dwa słowa dało usłyszeć się wyraźnie.
Renjun nie wiedział kiedy po jego policzku zaczęły lecieć pierwsze łzy, nie wiedział, kiedy zaczął płakać jak małe dziecko. Yukhei popatrzył na niego zdezorientowany, jego łzy tak bardzo go bolały.
- Ko-kocham cię – wychlipał Renjun, wycierając mokre policzki.
Na twarzy Yukheia zagościł uśmiech. Przyciągnął do siebie trzęsące się ciało Renjuna, zamykając w szczelnym uścisku. Jakby chciał ochronić go przed całym światem. Chciał sprawić, by Renjun już nigdy w życiu nie uronił ani jednej łzy żalu, smutku.
- Ja ciebie też, Renjunnie – szepnął, lekko kołysząc młodszego w swoich ramionach.
Musiał zrobić wszystko, aby Renjun był bezpieczny.
Tego dnia Yukhei nie wrócił już do domu. Zdecydował się zostać z Renjunem. Nie chciał go zostawiać, czuł, że Renjun go potrzebuje, a on potrzebował Renjuna. Zadzwonił do rodziców, powiadamiając ich, że zostaje u młodszego, a gosposia Ming przygotowała mu ciuchy na przebranie się. W końcu nie mogła mu pozwolić na zniszczenie przez sen mundurka.
Wieczór jak i noc spędzili na oglądaniu filmów, grach, drobnych pocałunkach i czułościach oraz długich rozmowach. Obaj tego potrzebowali. Yukhei starał się robić wszystko, żeby wywołać uśmiech na twarzy Renjuna. Nie było to trudne, ponieważ brunet nie mógł pozbyć się uśmiechu nawet na chwilę. Wszystko zawdzięczał chłopakowi, który był z nim, którego kochał, który był jego całym światem.
Yukhei miał wszystko, czego potrzebował Renjun. Blondyn był kochany, troskliwy, czuły, zabawny a przy tym rozsądny. Brunet w oczach postrzegał Yukheia jako ideał. Zdawał sobie sprawę, że miłością można nazwać dopiero stan, kiedy akceptuje się wady drugiej połówki. Ale według Renjuna Yukhei albo wcale nie miał wad, albo były one równie wspaniałe jak on sam.
Chłopcy tej nocy poszli spać dopiero nad ranem. Cały następny dzień również mieli dla siebie, zważywszy na to, że była nim sobota.
Yukhei nie wiedział, czy odpowiednim będzie spanie w jednym łóżku z Renjunem. Ale Renjun nie wyobrażał sobie, że mogłoby być inaczej. W końcu u dziadków Donghyucka dzielili jedno łóżko. Brunet bardzo chciał to powtórzyć, chciał przez całą noc czuć przy sobie ciało Yukheia, chciał by starszy przytulał go do siebie, chciał czuć jego oddech oraz bicie serca.
- A co z twoim kolanem? – zapytał starszy, przypominając sobie o problemie Renjuna. Bał się, że w nocy mógłby się nieodpowiednio ruszyć, sprawiając tym ból młodszemu.
- Jest w porządku. Nie przejmuj się – odpowiedział brunet, cały czas trzymając dłoń Yukheia. – Śpij ze mną tutaj, proszę.
- Skoro tak, nie mogę ci odmówić – powiedział blondyn, całując młodszego w usta. Na twarzy Renjuna pojawił się ogromny uśmiech.
Yukhei wszedł pod kołdrę od razu przyciągając do siebie ciało młodszego, który momentalnie się w niego wtulił. Obaj zasnęli niezwykle szybko. I nie było to zasługą bardzo późnej pory czy też zmęczenia. Była to zasługa tego, że byli obok siebie.
***
Yukhei spędził niemal cały weekend z Renjunem. Już dawno nie bawił się tak dobrze. Co najważniejsze, przy młodszym chłopaku naprawdę odpoczął. Jego obecność wpływała na niego kojąco. Yukhei miał wrażenie, że przy nim sam Renjun jest bardzo rozluźniony. To było dla blondyna niesamowicie miłym widokiem, spokojny i beztroski brunet to zdecydowanie coś, co pragnął widzieć częściej.
Niedzielny wieczór wydawał się niczym nie wyróżniającym się dniem. Lekcje do szkoły były przygotowane, kolacja z rodziną zjedzona. Typowe zakończenie tygodnia.
Jednak tym razem Yukhei dostał wiadomość i to nie od byle jakiej osoby.
Jungwoo: Cześć Yukhei. Mam nadzieję, że dobrze spędziłeś weekend i takie tam. Ale do rzeczy, mam dla ciebie interesującą propozycję, chcesz posłuchać?
Blondyn natychmiast zmarszczył brwi. Wiadomość od Jungwoo nie mogła zwiastować nic dobrego.
Yukhei: Czego ode mnie chcesz?
Jungwoo: Mówiłem, że nie odpuszczę, pamiętasz? I popatrz, sam pięknie mi się podłożyłeś, skarbie.
Jungwoo: [przesyła 2 zdjęcia]
Yukhei niemal zachłysnął się powietrzem widząc zdjęcia przesłane przez Jungwoo. Była to sytuacja z piątku, kiedy Renjuna potknął się na schodach i wpadł na Yukheia. Ich twarze znajdowały się zdecydowanie zbyt blisko siebie.
Jungwoo: Ładne? To się nazywa znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie.
Yukhei: Usuń to, Jungwoo.
Jungwoo: Jasne, ale jest też opcja pokazania tego Johnny'emu. Jak myślisz, która wydaje się ciekawsza?
Yukhei: Jesteś potworem. Czego ty chcesz?
Jungwoo: Dobrze wiesz.
Yukhei: Możesz używać sobie swoich gierek na mnie, ale Renjuna zostaw w spokoju. Wystarczająco dużo krzywdy już mu zrobiliście...
Jungwoo: Właśnie do tego zmierzam.
Jungwoo: Czy naprawdę potrzebujesz tego dzieciaka? Bez niego było prościej dla ciebie i dla mnie. Po prostu go zostaw, a Johnny nigdy się o niczym nie dowie.
Blondyn nie wierzył własnym oczom. Nie sądził, że Jungwoo posunie się tak daleko w swoich intrygach. To była zdecydowanie najniebezpieczniejsza osobą jaką poznał. Z tym niepozornie wyglądającym chłopakiem nie było żartów, zawsze dążył do uzyskania swoich celów.
Miedzy innymi dlatego Yukhei nie chciał się do niego zbliżać.
Yukhei: Jesteś nienormalny. Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz? Mam zostawić Renjuna bez słowa wyjaśnienia i nagle zacząć zadawać się z tobą? Przecież to go złamie...
Jungwoo: Zastanów się co go złamie bardziej: to czy Johnny?
Yukhei: Jungwoo, jak możesz być takim potworem?
Jungwoo: Nie jestem potworem, tylko osiągam swoje cele.
Yukhei: Kosztem innych, niewinnych osób!
Yukhei: Wiesz, był moment, że myślałem, że jesteś w porządku. Że moglibyśmy się zaprzyjaźnić...
Jungwoo: Będziesz miał do tego mnóstwo czasu. Decyduj, wysyłać to Johnny'emu?
Yukhei przygryzł wargę. Ten piękny weekend zmienił się w jeden z gorszych w jego życiu. Z jednej strony nie chciał dać się zastraszyć komuś takiemu jak Jungwoo, ale z drugiej strony igrać z nim to jak igrać z ogniem. Jeden fałszywy ruch, a Johnny dostanie kolejny pretekst do niszczenia nie tylko Renjuna, ale i Yukheia.
Najgorsze było to, że nie był w stanie obronić Renjuna ani siebie przed znacznie silniejszym i wyższym chłopakiem. Żaden nauczyciel nie stanąłby po ich stronie. To była niemalże sytuacja bez wyjścia, pułapka. Yukhei nie wiedział, jakie rozwiązanie byłoby dobre.
- Może powinienem pogadać o tym z rodzicami? – zastanawiał się głośno. – Ale co oni mogą zrobić? Jeszcze po tym wszystkim każdy z nas oberwie...
Ukrył twarz w dłoniach. Miał ochotę płakać z bezsilność, był też wściekły, że dał doprowadzić się do takiej sytuacji. Po długim namyśle, zdecydował się odpowiedzieć Jungwoo. Wiedział, że decyzja jaką podjął była beznadziejna, ale dawała cień szansy, że Renjun już w spokoju przeżyje swoje lata szkolne.
Yukhei: Jeśli się zgodzę, to zapewnisz mi, że już nigdy nie tkniecie Renjuna?
Jungwoo: Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby Johnny zajął się kimś innym.
Choć Jungwoo z reguły nie był wiarygodną osobą, to w tamtym momencie Yukhei nie miał innego wyjścia, jak tylko mu zaufać. Wiedział, że to dla dobra Renjuna. Jednak w jego głowie zaczął kreować się plan, jak zapobiec tak drastycznej rozłące z Renjunem. Ale póki co musiał się zgodzić na warunki Jungwoo.
Yukhei: Zgoda. Zrobię co chcesz, byle tylko Renjun był bezpieczny.
Jungwoo: Idealny wybór.
Yukhei wiedział, że nie może w zupełności ulec szantażyście. Ale chciał sprawiać wrażenie załamanego. Był pewien, że nie da się tak łatwo, nie zostawi chłopca, który skradł mu serce.
Potrzeba mu było czasu, ale obawiał się tego, że może nie zdążyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top