#2. Dama czysta jak popiół / KagamiNee
Non omnis moriar.
Nie wszystek umrę z pieśni Horacego, wyrażające przekonanie, że śmierć fizyczna nie jest końcem artysty. To właśnie te słowa widzimy jako pierwsze przy zetknięciu się z Damą czystą jak popiół autorstwa azrii_ . I muszę przyznać, że odnalazły odzwierciedlenie w samym tekście. Ale po kolei.
N o n o m n i s m o r i a r .
Czerwień to był Jej kolor. A wiatr był Jej nieśmiertelnością.
~~
Okładka jest ładna i estetyczna — w gruncie rzeczy niczego jej nie brakuje. Ma w sobie to coś i uważam, że pasuje, jak również nawiązuje do samej historii. Pozbyłabym się jedynie górnych ornamentów, ale to już czysty subiektywizm. Opis natomiast jest szczątkowy, nie ma co ukrywać, że nie każdy potencjalny czytelnik da się nim zainteresować, ponieważ nie zdradza on kompletnie nic. Ciężko dać się porwać czemuś, co niczego nam nie zarysowuje. W moim przypadku sytuacja wygladała nieco inaczej, może za sprawą Non omnis moriar, nastawiłam się na coś... dziwnego, innego, tak, to dobre słowo. Mój mózg sam wytworzył wokół tej pozycji otoczkę tajemniczości i choć nie jestem pewna, czy kliknęłabym czytaj sama z siebie, to podeszłam do zapoznania się z treścią historii stosunkowo entuzjastycznie.
Tak naprawdę ciężko jest mi choćby zacząć recenzować tego shota, ponieważ... Od czego miałabym zacząć? Nie do końca wiem. Czytelnik zostaje wrzucony w środek akcji — postawiony pomiędzy dwojgiem kochanków w momencie, w którym mężczyzna decyduje się oddać strzał w stronę swojej miłości. I jakkolwiek cliché wydaje się ten motyw, został poprowadzony na tyle dobrze, że nie czułam zażenowania podczas czytania. Tylko... no właśnie. Pochłonięcie całości to na oko pięć do dziesięciu minut czytania, w zależności od tempa, podczas których dowiadujemy się niemal wszystkiego o scenerii: o tym, że piasek był drobny, wiatr porywisty, a poranek chłodny. Że rzęsy kobiety były długie niczym odnóża pająka, a zapalniczka, której użyła, srebrna. I to wszystko wkomponowałoby się w całokształt bardzo ładnie, gdyby nie przysłoniło wydarzeń, odbierając im impet, jakiego oczekiwałabym zważywszy na tematykę jednostrzałowca. Mamy tu dramatyczną scenę, którą powinny przepełniać uczucia, nikną one jednak na rzecz bogatych opisów wszystkiego poza nimi. Dysproporcja jest wbrew pozorom dość spora, a ja nie do końca byłam w stanie ją zaakceptować.
Doszła do tego kwestia, iż — nawet pomimo retrospekcji — nie dowiedziałam się, co zmusiło mężczyznę do wystrzału. Chęć ochrony kobiety, był jakimś gangsterem, mordercą, a może księdzem w sutannie? Z tym ostatnim oczywiście ironizuję, ale chcę tym podkreślić, że czytelnik nie do końca wie, z czym się mierzy, jaka była sytuacja, w której znalazły się postacie, a przez to ciężej zrozumieć ich zachowania i — po prostu — wczuć się. Bo tak naprawdę wśród tej lekkiej patetyczności brakło mi najzwyczajniej człowieczeństwa w bohaterce i nie kwestionuję w tym momencie otaczającego i wręcz bijącego z niej spokoju. Po prostu nie zostałam tu kupiona i nie uwierzyłam w to, że naprawdę była zakochana.
Możliwe, że to przez fakt, iż podczas zapoznawania się z tekstem dopadło mnie wszechogarniające uczucie letargu, a może nawet otępienia? Napisano go w taki sposób, że osobiście mimowolnie odcinałam się od jakichkolwiek emocji. Nie mówię jednak, że to coś złego, a poniekąd wręcz przeciwnie. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułam się w podobny sposób, samo to świadczy również o specyficznym stylu autorki, który — jestem przekonana — przypadnie do gustu wszystkim osobom lubującym się w bardziej wyszukanym i obrazowym doborze słów. Tu zatem chylę czoła.
Bardzo ładnie zostały wplecione zarówno tytuł, jak i non omnis moriar. W kwestii pierwszego muszę przyznać, że zdanie z nim posiadało w sobie pewien impet, który wyrywał czytelnika z zadumy i sprawiało, że shot przestawał być rybką na raz, która później poszłaby w zapomnienie. Natomiast sam motyw śmierci artysty, co tu dużo mówić, został świetnie wykorzystany. Bohaterka ukazana właśnie jako artystka własnego losu, w ostatnim momencie podejmująca kluczową dla tych słów decyzję — to wszystko również miało moc.
Jak już jesteśmy przy dziewczynie, to tu natknęłam się na dość dziwną sytuację. Nie jestem w stanie praktycznie niczego o niej powiedzieć. Z jednej strony, biorąc pod uwagę klimat tej pozycji, nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że to coś złego, a z drugiej... kurczę, coś tu chyba nie gra? Jakim cudem nie zżyłam się w nią w minimalnym nawet stopniu, jakim cudem nie mogę określić jej żadnym innym przymiotnikiem poza opanowana? Ona była, cierpiała i na potrzebę shota odeszła. I tu poniekąd wraca to, o czym wspomniałam już wyżej: piękne opisy otoczenia, wyglądu oraz sytuacji przyćmiły bohaterkę, nie wydobywając z niej tego, co przecież najważniejsze — jej samej.
Wspomnę pokrótce jeszcze o stylu autorki, który już tak wymęczyłam. Jest on po prostu ładny. Można przez niego płynąć, czerpiąc pełną przyjemność i zamknąć oczy, by być w stanie wyobrazić sobie scenerię opisywanej sceny nad wyraz dokładnie. To coś, co nie każdy potrafi i osobiście byłam pod wrażeniem, że azrii_ udało się tego dokonać w, tak krótkim przecież, shocie.
Czy więc poleciłabym, by dodać Damę czystą jak popiół do biblioteki? Zdecydowanie tak, choćby po to, by zapoznać się z tym, jak autorka pisze, by poczuć to dziwne, niespotykane podczas czytania otępienie i móc odciąć się od wszelkich bodźców zewnętrznych na tych kilka minut. Myślę, że będzie to dla części osób miła odmiana od tego, po co zazwyczaj sięgają.
Tym samym życzę dużo weny i pozdrawiam!
Kagamin
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top