|5|
Alison usiadła na łóżku. Przetarła oczy, rozejrzała się i serce jej zamarło. Odruchowo pomacała prześcieradło koło siebie, ale jej ręka na nikogo nie natrafiła.
-Bucky?-
W tym samym momencie wyczuła pod palcami jakiś papier. Była to złożona na pół kartka.
Nie szukaj mnie.
Bucky
Alison westchnęła. Minęło już jakieś pięć miesięcy, powinna się, więc spodziewać, że Bucky prędzej czy później ją opuści, ale nie zaprzątała sobie głowy liczeniem dni. Nie mogła od niego oczekiwać, że wszystko będzie jak dawniej. To nie byłoby w porządku, dlatego szanowała jego decyzję. W końcu zmieniały one twoje całe życie. Musiało minąć kilka minut, zanim Alison się poruszyła i wstała, z łóżka zostawiając, liścik na pościeli. W tym samym momencie zadzwonił jej telefon. Pochyliła się nad stoliczkiem nocnym i rozpoznała wyświetlający się na ekranie numer - nie trudno było, zgadnąć kto się do niej dobija.
-Cześć, Steve.-
Głos Alison nie brzmiał najlepiej. Musiała odchrząknąć.
-Wszystko w porządku? - spytał zaniepokojony. Usłyszała, jak kogoś woła, ale zaraz znowu zwrócił się do słuchawki. - Alison, co się stało?
Nie odpowiedziała od razu. Przypomniało jej się, że zadał jej to samo pytanie, kiedy odwiedzili wystawę poświęconą Kapitanowi Ameryce i jego oddziałowi. Zacisnęła usta i spojrzała na ścianę, wpatrując się w nią tępo. Chciała skłamać, choć i tak nikt prócz niej nie był w stanie tego zauważyć.
-Zapytałem, czy wszystko w porządku?-
Nie. Ale nie miała jednak wyboru, więc zmusiła się, żeby powiedzieć ''tak''.
-O co chodzi?- Alison zaczęła, wędrować bez celu po pokoju odsłaniając, po drodze zasłony.
-Możemy odebrać cię jak najszybciej? Mamy do wykonania misję.-
-Tak, tak. Zaraz będę gotowa.-
Wcisnęła przycisk kończący rozmowę i swój spacer zakończyła w łazience, gdzie umyła zęby. Po pewnym czasie zjechała windą w dół do Pomieszczenia ze swoim strojem. Kiedy znalazła się w pokoju, światła zaczęły się powoli zapalać, a jej oczom ukazał się kostium.
Szybkim krokiem podeszła do niego i wyciągnęła rękę. Po chwili, przy pomocy magii, jej obecne ubranie zamieniło się w czarny kombinezon.
Przed domem kobiety wylądował Quinjet Avengersów, którym pilotowali Clint i Natasha. Kiedy Alison weszła na stopień, przywitał ją Steve.
-Dokąd to dzisiaj lecimy? - zapytała.
-Do bazy Hydry! - powiedział Tony - I zanim zapytasz dlaczego, dostaliśmy wiadomość, że Hydra ma w swoim posiadaniu berło Lokiego, dlatego musimy im je odebrać - Rzekł, zanim zdążyła się odezwać i machnął ręką.
Zszokowana Alison spojrzała na brata, a Steve położył dłoń na jej plecach i zaprowadził w głąb Quinjeta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top