1 • ♦
P L A Y L I S T
❌ Black Math - Flesh and bone
❌ Bring me The horizon - Can you feel my heart
" Później wpadłam w tłum ludzi i chyba się zgubiłam...w każdym razie, zupełnie nagle znalazłam się tutaj...W świecie, którego bezsens jest taki sam jak za tamtego życia..."
♠♦♣♥
Wyrwał mi z rąk torbę i wykorzystał paski do związania mi rąk. Krzyczałam głośno, ale zatkał moje usta brudną dłonią. Żwir obklejał moją twarz a piach zatykał mi gardło. Moje ruchy instynktownie przybierają na agresji. Kaszlę. Odpycham się nogami.
Robił to już kiedyś. Przewidywał moje ruchy. Wiedział, jak mnie unieruchomić. Pusta pieprzona rządza...
Zdziera kawałek skóry z mojego uda i przedramienia. Ściskam z bólu powieki mokrych oczu a gdy je otwieram, obraz jest zamglony od łez.
On chce się dostać dalej. Jest blisko.
Mam wybór. W tej enigmatycznej krainie każda decyzja kosztuje cię niepewność. Albo go zabiję, albo mu pozwolę.
Do końca ostatniej rundy pozostały 3 minuty, a ja nie byłam już zdolna do odbicia swoich członków drużyny. Stałam się ofiarą, a jeśli dam mu wygrac, wiem, że on zrobi to ponownie. Innym kobietom lub mężczyznom.
Rozglądam się więc z uporem i kalkuluję, czy dosiegnę przedmiot leżący za moją głową. Czy mam w ogóle jakiekolwiek szanse? Naprawdę nikt nie może tu wejść i mnie uwolnić? Ale szybko uświadamiam sobie, że w tym świecie tego typu pomoc nie istnieje. Muszę sama go zabić, jeśli nie chcę być dotykana.
Kiedy zniżył się i pozbył z siebie ubrania, biorę głośny wdech. Waham się, ale tylko ułamek sekundy. Napinam mięśnie brzucha, wyginam ręce, czujac ostre zaciskanie na nadgarstkach, ale wreszcie trzymam torbę i nim on się postrzega, wykonuję ruch i rzucam nią w jego stronę.
Niech to szlag! Uchylił się, a mój wybryk jeszcze mocniej go zezłościł.
Wyzywa mnie od suk. Pluje mi w twarz. Jego oddech capi tanim alkoholem. Tłumię w sobie odruch wymiotny. Ponownie dopada do mnie, przydusza wielkim ciałem, a ja szamotam się z resztkami nadziei.
Jeśli zdołam odwrócić się na bok...
Fuck, znowu odgaduje moje myśli.
— O nie — sapie kilkanaście centymetrów od mojej twarzy. — Już jesteś moja.
— Wal się — dyszę. Ledwo widzę. Ale nadal się bronię.
— Dziwka — warczy. — Chcę posłuchać twoich jęków, ale chyba inaczej się zabawię...
Wzmacnia uścisk. Pot spływa mu po skroni.
W ciasnej przyczepie rozlega się głośny dźwięk. Uderza mnie w policzek. Tracę dech. On uderza drugi raz. I trzeci.
Słyszę słabiej. Tracę zdolność widzenia.
Nie wytrzymam dłużej. To koniec. Suguru...Niragi... gdzie jesteś, durniu, kiedy cię potrzebuję?!
— Uwaga, drużyny. Do zakończenia gry pozostała 1 minuta. Drużyna Graczy zyskała dodatkowe punkty, co daje im przewagę. Różnica to 500 punktów.
Moja drużyna?
Psychol przestaje mnie bić i na tę wiadomość syczy, a z jego obleśnych ust skapuje ślina.
Rozumie, że podczas gdy on w zamkniętej przyczepie próbuje mnie brutalnie zgwałcic, jego ludzie przegrywają. Za chwilę będzie po wszystkim.
Prawie chce mi się śmiać.
— Mówiłem, że będziesz moja i zdania nie zmieni nawet ta pieprzona gra! — ryczy mi do ucha a ja jedyne co zdążam zarejestrować, to wściekłość i furia. Potem ból w czaszce i nagła ciemność...
Po chwili... Czy może po wielu godzinach? Ile mogło minąć czasu? Do moich oczu dociera rozmazany obraz szczuplej sylwetki. Tuż przy mojej twarzy widzę zarys młodego mężczyzny. Mrugam. Próbuję zmusić mięśnie do ruchu. Z ust wydobywa się tylko jęk.
Wokół jest cisza.
Gra dobiegła końca. Żyję. Choć czy na pewno? Docierają do mnie ciemne barwy, plamy, bez kształtu i konkretnych faktur.
Nie umiem rozpoznać kto koło mnie klęka. Bierze moją głowę w oburącz a potem robi cos co sprawia, że omal nie tracę tchu. Gdy dociera co trzymam w swoim gardle, mam odruch wymiotny. Płaczę, czując poprzednie zaschnięte łzy i posklejane powieki.
Chłopak odsuwa się, ślina kąpię na ziemię.
— Jesteś przytomna. Szkoda.
Już wiem do kogo należy głos.
Suguru Niragi...
♠♦♣♥
Kiedy myślę o ostatnich sekundach spędzonych w prawdziwym życiu, mam pustkę w głowie.
Pamiętam tylko ostatnie godziny.
Czułam wtedy frustrację, gniew, i chyba chciałam się rzucić z pięściami na lekarzy z kliniki. Białe ściany i jasny sufit pokryty jarzeniowymi lampami wywoływał we mnie skrajne emocje. Zmuszono mnie do badania. Maya wysłała mnie na odwyk, który ostatecznie skończył się fiaskiem...
Pamiętam też pośpiech i fruwające dokumenty, gdy opuszczałam szpital.
Później wpadłam w tłum ludzi i chyba się zgubiłam...w każdym razie, zupełnie nagle znalazłam się tutaj...W świecie, którego bezsens jest taki sam jak za tamtego życia... Może zapadłam w śpiączkę?
Budzenie się każdego dnia na kacu, z bólami, próby przetrwania i te brutalne gry, które rządzą tą krainą. Borderlands...
Odliczam dni, od kiedy po raz kolejny zawiodłam się na kimś, kto mnie wykorzystał. Postanowiłam nie szukać sojuszników. Nie rozmawiać z nikim. Wczoraj minął dwudziesty pierwszy dzień od tego postanowienia, dzisiaj dwudziesty drugi. Tak samo beznadziejny. Tak samo niczym mnie nie zaskakuje. Po prostu trwam.
Dbam tylko o siebie. Idę najprostszą drogą. Na początku patrzenie w martwe oczy wszystkim tym osobom, które dotyka śmierć, wywoływało we mnie żal i płacz. Teraz przypatruję się dokładnie, w którym momencie ich serce staje, jak ich oczy nieruchomieją a krew z ciepłej tętnicy naznacza chodnik. Tych śmierci było nie do zliczenia. Każda do siebie podobna.
Dawniej zastanawiałam się, kim są gracze.
Kim jesteśmy i w jakim cholernym celu mamy to robić?
Każdy, pomimo różnego wieku i narodowości ma nadzieję, że będzie miał szczęście i wygra. Z tego co zaobserwowałam, to chyba tylko ja rozumiem, na czym polegają gry... Wcale nie na desperacji. Liczy się strategia i spokój. Z tym drugim bywa trudno, kiedy na arenie przestraszeni gracze, jak stado owieczek biega tam i z powrotem, nie potrafi przystanąć i pomyśleć. Tłum pogania tłum.
Gry odpowiadają kolorom kart do gry: pik to zawody fizyczne, a trefle wymagają pracy zespołowej. Diamenty to gry logiczne, które faworyzują inteligentnych graczy. Serca wykorzystują emocje, aby pogrążyć ich w rozpaczy lub zdradzić się nawzajem.
Wielu tu samobójców. Z kilkoma rozmawiałam.
Z niektórymi to planowałam...
Ta, nie ukrywam, że moja pusta egzystencja nie może doczekać się zakończenia.
Pytanie tylko, czy to zadziała tak, jak w tamtym życiu?
Może samochód potrącił mnie na ulicy i tkwię w jakimś cholernym Matrixie, zawieszeniu?
Wystarczy przegrać w grze, albo doczekać końca wizy, aby umrzeć na serio?
Chyba nie może to być aż tak proste... Gdzieś na pewno ukryty jest haczyk. A w sumie czy to ważne? I tak umrę za kilka miesięcy...
Niragi, ten dupek, wolał z kolei życie w Borderlands. Po tym, co mi zrobił, jak tylko go spotkam sprawię, że jego życie stanie się koszmarem...
Ten ff miał swoje początki już rok temu, ale przez sytuację braku czasu i inne takie, publikuję dopiero teraz. W kolejnych rozdziałach będzie więcej akcji no i pojawią się wreszcie nasi ulubieńcy czyli Suguru i Chishiya.
Zostaw ślad po sobie a tymczasem żegnam się i do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top