5
Pov Olivia
Moje serce przestaje bić, cholernie boję się tego co Louis powie Harry'emu. Mój chłopak nie ma pojęcia o tym co Tomlinson sobie ubzdurał. A Louis nie miał pojęcia o moim związku z Harrym.
- Czemu tak wpadasz do pokoju Olivii? - pyta zielonooki. Niepotrzebnie wykazuje się głupią odwagą lepiej pozostać tchórzem, a całym.
- Lepiej mi powiedź co ty tu robisz! Nie chcę cię widzieć w pobliżu Liv! - złość w Louis'ie narasta. Widzę to po jego wyrazie twarzy. Harry gwałtownie podnosi się do pozycji stojącej i cały się napina.
Musze jak najszybciej coś zrobić, bo to się może źle skończyć. Powoli wchodzę między nich.
- Louis wyjdź stąd! - podnoszę głos na szatyna. W tej chwili nie obchodzi mnie to, że on się zdenerwuje. Chociaż jakby tak dobrze się temu przyjrzeć to on już był mocno wkurzony.
Tomlinson zmarszczył brwi, wyraźnie zaskoczony tym co powiedziałam. Nie spodziewał się tego. Sądzę iż był pewien, że wezmę jego stronę.
- Co ty mówisz? - prawie, że na mnie warczy. Po tym co ostatnio się dowiedziałam to przeszedł mnie przez to dreszcz strachu. Jednak bardziej mi zależało na Harrym.
- Nigdy nie dawałam ci żadnej nadziei. Sam sobie to ubzdurałeś, nie odpowiadam za to co obiecał ci mój brat - no po tym co powiedziałam to Louis wkurwia się i to nie na żarty. Widać, że ledwo się powstrzymuje żeby do końca nie wybuchnąć.
- Wynoś się stąd! - wreszcie odzywa się Harry. Robi kilka kroków do przodu i obejmuje mnie w pasie. Chcę mi tym dodać otuchy.
- Nie będziesz mi rozkazał nieudaczniku! - Harry kolejny raz robi błąd, bo odpycha mnie na bok i stoi na przeciwko Louisa.
Ten od razu wykorzystuje okazję i uderza Stylesa tak mocno, że Harry upada na podłogę. Następnie kopie go jeszcze w brzuch. Nie mogę na to patrzeć, więc szybko się do niech zbliżam i próbuje odciągnąć Louisa od mojego chłopaka.
- Zostaw go - rozkazuje mu.
On jednak na nic ma moje słowa, bo nie zaprzestaje swojej czynności. Na jego ustach dostrzegam też lekki uśmiech. Sprawia mu radość doręczenie Harry'ego.
Nagle za paska spodni wyciąga pistolet. Wcześniej go nie zauważyłam przez to, że ma na sobie czarną bluzę, która doskonale maskuje broń.
Gdy widzę wymierzoną broń w stronę Harry'ego sztywneje. Ciężko nawet jest mi oddychać. Wiem, że powinnam coś zrobić, ale strach pozbawia mnie władzy nad swoim ciałem. Tak bardzo boje się o mojego chłopaka, że nie potrafię się nawet ruszyć.
- Nie rób tego - wykrztuszam z siebie. Harry zamiast na Louisa spogląda na mnie. Tak jakby chciał się ze mną pożegnać.
Louis nie nadal mierząc do Stylesa spogląda na mnie.
- A co jesteś w stanie mi dać bym go nie zastrzelił? - pyta pewnie. Wie, że ma teraz nade mną całkowitą władze.
- Co tylko będziesz chciał - w obecnej chwili jestem gotowa dać mu wszystko.
- Zostań, więc moją dziewczyną.
Liczę na wasze komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top