20

Pov Olivia

Budzi mnie nagłe trzaśnięcie drzwiami. Powoli wstaje łóżka, jestem ubrana, bo nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Schodzę na dół i oniemieją. Widzę przed sobą mojego brata i Louisa, a tego drugiego na pewno nie powinnam tu widzieć.

- Miałeś jeszcze zostać w szpitala - mówię do niego. Głupota to najłagodniejsze nazwanie tego co zrobił. Dopiero dziś odzyskał przytomność po operacji z komplikacjami. I

- Lepiej się poczułem - oznajmia z uśmiechem na ustach.

- To ja już lecę - komunikuje mój brata i szybko opuszcza pomieszczenie. Robi dobrze, bo jestem na niego tak zła, że to pewnie na nim wyładowałabym swoją złość. Powinien czasem używać tego swojego mózgu oczywiście pod warunkiem, że na pewno go posiada.

- Nie jesteś na mnie chyba zła? - pyta.

- Jasne, że nie. Ja jestem na ciebie wściekła. Masz dwadzieścia trzy lata, a zachowujesz się jak małe dziecko - idę do kuchni, a tam na miejscu wlewam sobie soku jabłkowego do szklanki.

- Nie jest ze mną aż tak najgorzej, trochę sobie poleżę, a ty się mną zaopiekujesz i wszystko będzie w porządku. Idę, a na górę, a ty zaraz do mnie przyjdź - cholera. Teraz już pewnie nie wymigam się od spania z nim w jednym pokoju. Przynajmniej i tak do niczego nie dojdzie, bo on jest zbyt słaby.

Biorę ze sobą jedną puszkę coli, Louis'owi pewnie nie wolno jeszcze tego pić. Dla niego więc wyjmuje małą butelkę wody. Oby tylko nie narzekał.

Wchodzę na górę, a następnie do pokoju, w którym spałam. Widzę jak Louis leży na łóżku i wpatruje się w telewizor.

- Zbliż się do mnie kochanie - mówi na mój widok. Robię to o co mnie prosi jednak i tak staram się zachować pewną odległość. - Przytul się do mnie. Boli mnie jeszcze trochę gardło i brzuch.

No i właśnie tego się spodziewałam. Teraz będzie ciągle jęczał, że go boli, bo nie mógł trochę dłużej posiedzieć w tym szpitalu. Miałabym dzięki temu kilka dni spokoju.

- To weź sobie tabletkę przeciwbólową i idź spać - radzę mu. Jeżeli sądził, że ja będę ciągle nad nim skakać to bardzo się pomylił. Ja nie nadaje się do tego.

- Spać to mogłem sobie w szpitalu tu wróciłem żeby mieć cię przy sobie i móc czuć bliskość ciebie. Przytul się, więc do mnie bym poczuł się lepiej - tym razem ma bardziej stanowczy głos. Dla świętego spokoju spełniam jego prośbę, siadam na łóżku bardzo blisko niego, dla Louisa jest to jednak za mało, bo przyciąga mnie jeszcze swoim ramieniem. - Mam nadzieję, że Styles w tym czasie co byłem chory nie próbował się do ciebie zbliżyć.

- Nie - odpowiadam kłamliwie, z dwóch powodów nie mówię mu prawdy po pierwsze nie chcę by przez nerwy coś mu się stało i nie mam zamiaru wysłuchiwać jego pretensji.

- To bardzo dobrze, najwyraźniej zrozumiał co dla niego dobre - komunikuje i jeszcze bardziej mnie do siebie przyciąga.

Liczę na waszą opinie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top