1

Pov Olivia

- Dziś przyjdzie do mnie Louis, byłoby dobrze gdybyś w tym czasie była w domu - komunikuje mi mój brat Niall. Jest wpatrzony w tego niebieskookiego idiotę jak w jakiś piękny obraz. Robi też wszystko co on mu każe.

- Zapomnij - oznajmiam mu i podchodzę do lodówki. Z tamtą wyciągam mój ulubiony truskawkowy jogurt i go otwieram. Biorę także łyżkę z szafki i zaczyna jeść.

- Dlaczego ty chociaż raz nie możesz zrobić tego o co cię proszę? - pyta oskarżycielskim tonem. Jego poirytowanie tak naprawdę to mnie bawi.

Mój kochany braciszek tak samo jak ja wie, że Louis pragnie zrobić sobie ze mnie swoją nową dziewczynę. Ja jednak posiadam przynajmniej tyle oleju w głowie że nie zamierzam mu na to pozwalać.

Nie jestem jedną z tych dziewczyn, która tylko czeka na swojego złego chłopca, który będzie ją traktował jak księżniczkę. Posiadam realne podejście do świata i zdaje sobie sprawę z tego, że takie przypadki nie zdarzają się w realnym życiu.

- Bo umówiłam się z Harrym do kina, nie mogę teraz tego odwołać - wyjaśniam mu.

W błyskawicznym tempie kończę jogurt i puste opakowanie wyrzucam do śmietnika.

- Nadal nie mam pojęcia jak możesz być z tym nieudacznikiem. Ciągle musisz go przed kimś bronić - wypomina mi.

- Myślisz się, ale dla mnie lepiej, że taki jest.

Szczerze to nigdy nie przeszkadzało mi to, że Harry był normalnym dobrze uczącym się chłopakiem. Moim wcześniejsi byli podobni do mojego brata. Takie same bezmózgie debile, którzy uważali, że wszystko się da załatwić pięścią. Tak jednak nie było.

- Nie przeszkadza mi to - mówię i zbliżam się do niego. - Ale jak jeszcze raz naślesz na niego Zayna to przysięgam, że tobie także złamie nos - grozę i opuszczam kuchnie.

Tydzień temu natrafiłam na scenę jak kolega mojego brata Zayn próbował w swój ulubiony sposób wytłumaczyć Harry'emu, żeby sobie mnie odpuścił.

Mój chłopak może i nie jest silny i nie potrafi się bić, ale nie można powiedzieć o nim, że jest tchórzem. Postawił się bardziej umięśnionemu od siebie Zayn'owi. Z dumą to obserwowałam. A następnie sama wkroczyła i jednym uderzeniem przestawiłam temu idiocie nos.

Harry czeka  na mnie w parku oddalonym od mojego domu od jakieś pół kilometra. Sama kazałam się mu trzymać daleko od mojego miejsca zamieszkania. Louis zbyt często przychodził do mojego brata.

Widzę go siedzącego na ławce i czytającego książkę. To była jedna z naszych wspólnych cech i to ona właśnie nas połączyła. Nasze wspólne spotkania w  bibliotece sprawiły, że postanowiliśmy dać naszemu związkowi szansę.

Po cichu do niego podchodzę od tyłu i zasłoniam mu oczy.

- Kochanie wiem, że to ty - mówię rozbawionym głosem. Zabieram dłonie z jego oczu i obchodzę ławkę, a następnie siadam obok niego.

- A skąd miałeś pewność, że to ja, a nie inna dziewczyna? - lubię się z nim dorczyć.

- Bo żadna inna nawet na mnie nie spojrzy - to nie jest prawda. Harry jest cholernie przystojny, a to nie jego winą było to, że inni nim pomiatali.

- Myślisz się, ale dla mnie to lepiej, że żadna inna się koło ciebie nie kręci. Jestem cholernie zazdrosna - komunikuje i łączę nasze usta w namiętnym pocałunku.

Dajcie mi znać co sądzicie o tym opowiadaniu, bo nadal nie wiem czy powinnam jej pisać

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top