8
Pov Olivia
Siedzę w swoim pokoju, nie dlatego, że Niall mi kazał, a po prostu nie mam ochoty go oglądać. Mam w dupie jego, Louis i wszystkich poza Harrym, z którym nadal nie mam kontaktu. Moje życie jest tak pochrzanione, że mam ochotę głośno wyć. Nie robię tylko po to, żeby nikomu nie robić satysfakcji, że udało mnie się zgnębić.
Pierwszy raz naprawdę życzę komuś śmierci i tą osobą właśnie jest Louis. Z całego serca pragnę byś spotkało go coś strasznego i na zawsze znikł z mojego życia.
Nagle słyszę wyraźne kroki. Ktoś zbliża się do mojego pokoju. I jeśli to Niall że śniadaniem to przysięgam, że rzucę nim mu w twarz. Lecz gdy drzwi się otowrają jestem zawiedziona, że to nie mój brat. Dużo bardziej wolałabym zobaczyć Nialla niż Louisa.
- Twój brat twierdzi, że lepiej do ciebie dziś nie przychodzić, bo źle się czujesz i masz straszny humor - niezłą sobie wymowkę wymyślił Niall. - Co takiego ci dolega?
- Boli mnie głowa - wymyślam tą wymowkę na poczekaniu. Liczę, że się zniechęci i sobie pójdzie.
On jednak mnie zaskakuje, bo szybko pokonuje dzielącą nas odległość i chwyta moja dłoń. Gdyby to zrobił ktoś inny niż on to mogłabym to uznać nawet za słodkie.
- Dojdźmy do porozumienia. Chcę dla ciebie dobrze.
Wolną ręką chce dotknąć mojego policzka, ale robię krok w tył.
- Naprawdę nie najlepiej się czuję - teraz już nawet nie muszę kłamać, bo wszystko zaczyna mi wirować w głowie. Mam wrażenie, że zaraz zemdleje. Louis źle na mnie działa.
- No to się połóż śliczna. Wczoraj twojemu organizmowi zostało dostarczone wiele emocji. Nie do końca pozytywnych - chyba wreszcie uświadomił sobie, że związek z nim nie jest dla mnie ogromną radością.
Prowadzi mnie do łóżka, a ja na nim siadam. Jestem odrobinę zdezorientowana. Wolę by zachowywał się trochę w swoim stylu. A tak to muszę się zastanowić w co on gra.
- Zaraz przyniosę ci jakąś tabletkę - oznajmia i wychodzi.
***
Mocno żałuję tego, że w porę nie ugryzłam się w język i powiedziałam Louis'owi o moim złym samopoczuciu. Ten teraz ciągle koło mnie siedzi twierdząc, że nie może mnie zostawić samej. Jest to cholernie wkurzające.
- Jak głową cię przestanie boleć to może chodźmy do mnie - proponuję. Szukam w głowie jakieś dobrej wymówki, którą by łyknął. Tu czuje się bezpieczniejsza niż miałabym być u niego.
- Dziś na pewno nie.
- A jutro? - nie daje za wygraną.
- Pomyślę nad tym - już dawno nauczyłam się tego, że w życiu wynikające odpowiedzi są najlepsze.
- Od razu mówię, że nie przyjmuję żadnej odmowy. Czy będziesz chciała czy nie i tak cię tam zabiorę.
Obejmuje mnie ramieniem jeszcze bardziej przyciągając do siebie. Jakby ta bliskość która mnie dołuje mu nie wystrczała.
Dotka mojego policzka i kieruje moją twarz tak, że patrzę mu prosto w oczy. I gdy już zamierzam odwrócić od niego wzrok to on atakuje moje usta swoimi.
Liczę na waszą opinie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top