7

Pov Olivia

Następnego dnia decyduję że muszę iść do Harry'ego i sprawdzić jak on się ma. Przez całą noc nie dałam rady zmróżyć oka tak bardzo się o niego martwię. Najgorsze jest jednak to poczucie winy, które ciągle czuje. Wiem, że to wszystko stało się z mojej winy.

Ubieram się i z chodzę na dół. Nie mam ochoty nawet na śniadanie, pragnę jak najszybciej znaleźć się w domu Harry'ego i wytłumaczyć mu, że mimo wszystko nie będę z Louis'em.

Podobno to co się mówi pod przymusem się nie liczy, a Tomlinson takiego czegoś użył. Jak się tak teraz zastanawiam to, to podchodzi nawet pod zastraszenie. Możliwe iż będę musiała pójść na policję. Jestem gotowa na wszystko byle by tylko uwolnić się od Louisa.

Schodzę ze schodów i kieruje się w stronę drzwi wyjściowych i właśnie w tym samym momencie ktoś łapie mnie za ramię. Odwracam się i widzę mojego brata.

- A ty gdzie się wybierasz? - pyta. Czyżbym była pod całodobową kontrolą?

- Nie twoja sprawa - odpyskowuje mu. Przez to co wczoraj mi powiedział straciłam do niego resztki szacunku i uczucia.

- Owszem moja. Jeśli sama się pogrążysz to mnie pociągniesz za sobą. Nie chcę oglądać twojej zmasakrowaniej twarzy.

Gdy to mówi przez moje ciało przebiega dreszcz..

- Muszę sprawdzić co z Harrym, bo ma wyłączony telefon. A jeśli chodzi o Louisa to między nami nic się nie zmieni. Nie zamierzam mu okazywać jakiejkolwiek czułość - przyznaje, że się go obawiam, ale i tak nie zamierzam oddać mu swojego ciała.

Niall puszcza moje ramię i wzdycha.

- On nigdy na takie coś nie wyrazi zgody. Zacznij się starać, bo on znajdzie sobie inną - głośno śmieje się na jego słowa. To właśnie jest to czego najbardziej teraz pragnę.

- Każdej, która by go ode mnie odciągnęła dziekowałabym na kolanach.

- Nie da się z tobą normalnie porozmawiać, wracaj na górę i tak nigdzie nie wyjdziesz - oznajmia i idzie do kuchni. A ja nie, że nie zamierzam dać mu się zniewolić dalej kieruje się do drzwi.

Tam jednak gdy naciskam na klamkę to ona nie ustępuje. Drzwi są wyraźnie zamknięte na klucz. Niall przekroczył już ostatnią granice.

Szybkim krokiem kieruje się do kuchni tam gdzie mój brat spożywa kanapki zrobione przez siebie. Przeważnie to ja robię posiłki.

- Dawaj mi klucz do drzwi! - rozkazuje mu. Nie zamierzam mu iść na żadne ustępstwa. Chcę jak najszybciej opuścić dom.

- Nigdzie dziś nie wyjdziesz. Możesz się na mnie wkurzać, ale ja robię to dla twojego dobra - mówi dość spokojnie.

- Ciebie chyba popierdoliło! Nie jestem twoim więźniem! Chcę wyjść! - Ja za to wrzeszczę jak najgłośniej tylko mogę. Może dzięki coś zrozumie.

- Przestań krzyczeć i wracaj do siebie. Najlepiej też się przebierz w coś seksowniejszego. Louisa to na pewno by ucieszył - komunikuje z uśmiechem i opuszcza pomieszczeniem.

Ja chyba mieszkam między samymi wariatami.

Nadal się zastanawiam jaki Louis powinien być dla Olivii. A wy jak sądzicie?
Ma starać się przytęperować hej charakter czy nie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top