XXXVI

Zaśmiałam się lekko widząc jak Chiaro rozstawia po kątach dwóch dorosłych facetów. Moja córka zdecydowanie urodziła się przywódcą. I już w tak młodym wieku to było zauważalne. Lubiła się rządzić. Rzadko o coś prosiła, raczej żądała. Kiedy w coś się z nią bawiło, ta musiała mieć kompletną kontrolę nad sytuacją. Inaczej od razu zaczynają się denerwować. Zawsze w zabawach wybierała dominujące rolę. To ona była szefową. Czuła się fantastycznie w tej pozycji. I już teraz wiedziałam, że jest duża szansa na to, że kiedyś to ona zajmie moją pozycję w gangu.

Ten błogi spokój i mój fantastyczny nastrój przerwało pukanie do drzwi. Podniosłam się z koca, ignorując pytające spojrzenia dwóch mężczyzn. Obstawiałam, że to może Corni, której wysłałam zdjęcia pierścionka. Znając ją była gotowa być tu w pięć minut. I żądać byśmy wszystko jej opowiedzieli. Niestety to nie była ona. Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam swojego ojca, który ewidentnie nie był w najlepszych humorze.

— Musimy porozmawiać. — Oświadczył, od razu kierując się do mojego gabinetu. Santiago od razu chciał zerwać się z miejsca, jednak ja mu na to nie pozwoliłam.

— Spokojnie. Wy się bawcie, ja z nim porozmawiam i za chwilę wrócę. — Zapewniłam, ruszając za ojcem. Weszłam do swojego gabinetu, zamykając za sobą drzwi. — Co takiego się stało, że nie mogliśmy pogadać o tym przez telefon? — Spytałam, krzyżując ramiona na piersiach.

— A jak myślisz? — Dopytał, unosząc jedną brew. Tak ewidentnie był zły. Jednak ostatnio to nie było dla mnie żadną nowością. — Co to wszystko w ogóle ma znaczyć? Ten cały cyrk z Casas'em. Rozwody i śluby. Zachowujesz się jak niezdecydowana małolata.

— Posłuchaj. Możesz być sobie moim ojcem, ale nie wpierdalaj się w moje życie. Bo już od dawna nie wiesz o nim praktycznie nic. Nie masz pojęcia, jaka jest sytuacja, więc nie udawaj, że wiesz wszystko najlepiej. — Poprosiłam tylko cudem powstrzymując się, by nie zacząć krzyczeć. I zrobiłam to tylko ze względu na Chiaro która siedziała w pokoju obok.

Sytuacja z moim ojcem była jaka była. Traktował fakt, że sypiałam z kimś przed ślubem jak mój najgorszy grzech. I nigdy w życiu chyba tak mnie nie zszokował, jak kiedy powiedziałam mu o ciąży. On był co najmniej tak zaskoczony, jakby był przekonany, że jestem dziewicą. Bo pewnie tak też myślał. Cały życie wpajał mi, że seks bez ślubu to głupota i inne takie. Niestety zapomniał, że jestem tylko człowiekiem. No dobra tylko wilkiem, ale ludzi też się to tyczyło. I jak większość młodych kobiet po prostu uprawiałam seks, bo mogłam. A myślenie, że tego nie robię pokazało tylko, że oszukuje się co do tego, jaka jest jego córka.

— Właśnie dlatego byłem przeciwny temu, żebyś się wyprowadzała. To ty myślisz, że wiesz wszystko najlepiej. A potem zachodzisz w ciążę. Wciągasz w to Harry'ego, a potem zamiast lepiej jest tylko gorzej. Bo stwierdzasz, że jednak masz dosyć udawania i postanawiasz, że nagle będziesz szlachetna i się rozwiedziesz. Tylko po to, by wyjść za gościa, który traktował cię jak śmiecia. — Zauważył, mocno przy tym gestykulując. On uwielbiał wypominać mi błędy. I wiem, że zrobiłam ich w życiu sporo. Jednak każdy z nich naprawiałam sama. Brałam pod uwagę różne opcje i obecną sytuację. A potem podejmowałam najlepsze na te chwile decyzje. Nigdy nie musiał mnie ratować. To nie było tak, że najpierw narobiłam dziadostwa, a potem kazałam mu je sprzątać. Brałam za nie pełną odpowiedzialność. Dlatego nie miał mi prawa tego wypominać. — Przejrzyj w końcu na oczy. Santiago chciał tylko seksu. Teraz chce ciebie, bo urodziłaś mu dziecko.

— Nic o nim nie wiesz. Prawda jest taka, że też nic nie wiesz o mnie. — Oświadczyłam, powstrzymując łzy. Było mi po prostu przykro. Głównie dlatego, że mój własny ojciec sprowadził mnie do roli nic niewartej suki, którą Santiago mógł chcieć tylko, kiedy dawała mu dupy lub była inkubatorem na jego dzieci. I to zabolało. — Nie wiem czemu. Co takiego się stało, że teraz jesteś dla mnie tak oziębły. Jednak w niczym już nie przypominasz mojego ojca.

— Nie graj na moich emocjach. Już lepsi próbowali. — Zapewnił, po raz kolejny wbijając mi szpilkę. To było niesamowite, jak potrafił ubierać słowa. Niby nie krytykował mnie otwarcie. Jednak to robił gdzieś między słowami. — Czemu? Bo mnie okłamałaś. Myślisz, że jestem debilem? Od zawsze wiedziałem czyja jest Chiaro. — Wyjawił, co nie było dla mnie dużym zaskoczeniem. Mój ojciec nauczył mnie kłamać. Tworzyć wielopoziomowe kłamstwa nie do odkrycia. Dlatego od początku czułam, że nie kupił mojej wersji wydarzeń. — Popatrz co robisz. Przystań nad tym na chwilę jak dojrzała kobieta, którą ponoć jesteś. Jesteś mężatką. Przysięgałaś miłość i wierność Harry'emu. On był przy tobie i przy Chiaro. Więc teraz nie zachowuj się jak idiotka. Trwaj przy facecie, który cię wybrał, a nie tym któremu nagle po trzech latach przypominało się o twoim istnieniu. — Polecił, widocznie podejmując za mnie decyzję z kim będę. — Popatrz na siebie. Eleonora byłaby zawiedziona, widząc kim się stałaś. — Zapewnił, pierwszy raz od lat wypowiadając imię mojej biologicznej matki.

I to było za wiele. Jeśli on zamierzał tak mnie traktować, nie zamierzałam pozostać mu dłużna. Bo nikt nie mówił o mojej matce. Wszyscy o niej zapomnieliśmy, bo mówienie o niej było zbyt bolesne. I pewnie nastoletnie Selena by się rozpłakała. Jednak Selena która stała przed nim teraz zamieszała odbić piłeczkę. Bo już nie byłam rozemocjonowaną nastolatką. Byłam dojrzałą kobietą, która wiedziała, że jest najgroźniejsza, kiedy kontroluje swoje emocje.

— Taki z ciebie świetny mąż i ojciec? Od lat nie wypowiedziałeś jej imienia. Wyrzuciłeś wszystkie jej rzeczy. Zachowujesz się jakby to Sara była przy tobie od zawsze. Więc teraz nie zasłaniaj się moją mamą. — Warknęłam sama będą pod wrażeniem tego, jak panowałam nad własnymi emocjami. I to nie tak, że nie kochałam Sary. Kochałam ją całym sercem. Była moją mamą i w pełni zapracowała sobie na to miano. W jego słowach przeszkadzało mi tylko to, że wspomniał moją biologiczną mamę tylko po to, by mnie zranić. — I nie waż się mnie oceniać i sprowadzać do roli szmaty. Bo Eleonor jeszcze dobrze nie poukładała się w trumnie a ty już posuwałeś panienki. Myślisz, że o tym nie wiem? — Dopytałam, unosząc jedną brew. Doskonale pamiętałam ten okres czasu. Tata był wtedy załamany i sięgnął samego dna, z którego podniosła go Sara. Uratowała go, jak wcześniej on uratował ją. — I wiesz co? Rozwiodę się i wyjdę za Santiago. Bo może dla ciebie to nie do pomyślenia. Jednak ktoś może mnie naprawdę kochać. A ja zasłużyłam na szczęście. Po tym wszystkim, co zrobiłamby nasza mafia trwała a Chiaro była bezpieczna.

— Nie mów tak o mnie, jestem twoim ojcem! — Wykrzyczał, robiąc duży krok w moją stronę.

— Przypominasz mojego ojca tylko z wyglądu. Niczym nie przywodzisz mi na myśl tego dobrego i kochającego taty, który zawsze mnie wspierał. Kochał i znał moją wartość. — Zauważyłam, mówiąc to z takim spokojem, że sama siebie nie poznawałam. — Mój tata jest martwy. Bo Ty na pewno nim nie jesteś.

— Zrobiłem dla ciebie wszystko! To wszystko było dla ciebie! Żebyś nie musiała dorastać w takich warunkach jak ja!

— Nie manipuluj mną. Już lepsi próbowali. — Poleciłam i w tym momencie drzwi do gabinetu się otworzyły.

— Wypierdalaj z naszego domu. I wróć, kiedy zrozumiesz, że wychowałeś kobietę, o którą mężczyźni są gotowi zabijać. Silną i piękna przywódczynie, za którą poszedłbym w ogień. Bo widać ty jeszcze nie rozumiesz, że dzieci są tym, co w życiu udało Ci się najlepiej. Naprawę nie wiem jakim cudem. — Wyjaśnił, otwierając drzwi szerzej. Mój ojciec nic już nie powiedział, jedynie wyszedł trzaskając przy tym drzwiami.

Santiago nic nie powiedział. Jedynie mnie przytulił, jakby wiedział, że właśnie tego w tym momencie potrzebowałam najbardziej. Bo potrzebowałam.

Tego dnia zyskałam męża i straciłam ojca.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top