XLVIII
Ubrałam szpilki i podniosłam się z kanapy. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, poprawiając włosy. Ubrana w czarną obcisłą sukienkę czułam się nieco dziwnie. Ciało jak po każdej ciąży nieco się zmieniło. I nie czułam się w nim już tak pewnie. Podkreślony biust przestał być atutem a czymś, przez co czułam się nieswojo. W ogóle czułam się źle. Jakbym była żałosną starą babą która myśli, że ubierając się jak zdzira, odejmie sobie lat. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z garderoby, by już o tym nie myśleć.
— Zabójczo seksowna jak zawsze. — Zauważył Santiago, który usilnie próbował zająć czymś dzieci. — Mimo dwóch ciąży nadal masz zabójcze ciało.
— Ta. — Mruknęłam, idąc do wyjścia. — Niech nie idą spać za późno.
— Im to powiedz. — Rzucił, spoglądając na nasze dzieci. — Są uparte. I wytrwalsze niż mogłoby się spodziewać.
— Po nas. — Zauważyłam, uśmiechając się lekko. — Idę. Nie chcę się spóźnić.
— Baw się dobrze. Tylko nie za dobrze. — Poprosił, na co puściłam mu oczko.
Santiago miał mieć swój wieczór kawalerski za dwa dni. Głównie ze względu na jakichś jego hiszpańskich kolegów, którzy mogli przylecieć dopiero jutro.
Weszłam z domu i przeszłam przez podjazd, wsiadając do limuzyny. Wzrokiem odnalazłam rudowłosą, która ubrana w czerwoną sukienką wyglądała naprawdę dobrze. Jej zazwyczaj kręcone włosy teraz były wyprostowane, co sprawiało, że wyglądała inaczej jednak nie mniej zabójczo.
— Wyglądasz jak nie ty. — Rzuciłam, zwracając się do Nadii. Dziewczyna miała na sobie skórzane czarne spodnie i czerwone body z głębokim dekoltem. Moja siostra nie wyglądała tak na co dzień. Przez co taki widok wydawał się dziwny. — Wreszcie się uczesałaś.
— Ja się czesze. Tylko nie poświęcam codziennie pół godziny na układanie włosów. Ja w pół godziny wychodzę z domu. — Wyjaśniła, poprawiając się na siedzeniu. Naprawdę dziwnie mi się na nią patrzyło. Zazwyczaj nosiła niechlujnie upięte włosy i wygodne ubrania stosowne do jej pracy. Nie malowała się i to było w porządku. Jeśli tak czuła się dobrze to nie widziałam potrzeby, by tego zmieniać. A teraz? W ułożonych włosach i czerwonych ustach wyglądała bardziej jak swoje odbicie niż ona sama.
— Zazdroszczę. — Mruknęłam, poprawiając się na siedzeniu. Włosy, makijaż i ubrania były moją zbroją. Dlatego rzadko pozwalałam sobie je zaniedbać. — Gdzie mnie ciągnienie?
— Będziemy nudne i zabawimy się w klubie. — Wyjaśniła Caro, która widocznie była z siebie zadowolona.
Nie jechałyśmy długo. Dlatego nim się obejrzałam, byłyśmy już na miejscu. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę wejścia do klubu. Dziewczyny szły obok mnie, z czego moja siostra wydawała się równie zdziwiona, jak ja.
— To klub mojego ojca. — Mruknęłam, krzywiąc się przy tym lekko.
— No i? Po prostu chodźmy. — Zachęciła rudowłosa, wyprzedzając mnie.
Ruszyłam za nią, omijając długą kolejkę ludzi, którzy widocznie nie byli tym zadowoleni. Jednak kompletnie to zignorowałyśmy. Puściłam oczko ochroniarzowi, którego znałam. On mi odpowiedział, a ja weszłam do środka.
Usiadłyśmy w loży VIP i od razu zamówiłyśmy whiskey. Nie chciałam pić dużo. Głównie dlatego, że nie piłam od dawna. Najpierw byłam w ciąży, potem karmiłam piersią. Dlatego też nie piłam. I teraz bałam się, że gdybym wypiła za dużo, porządnie zmiotłoby mnie z planszy.
— Chodź. — Poleciła przyjaciółka, biorąc mnie za rękę. Wyszłyśmy razem na parkiet i zaczęłyśmy tańczyć.
— Hej. — Rzucił nieznany mi kobiecy głos. Odwróciłam się szybko, a moim oczom ukazała się blond latynoska. Piękna kobieta z lekko pokręconymi włosami i ubrana w białą sukienkę, która pięknie odznaczała się na jej opaleniźnie. Była piękna. — Nie znasz mnie, ale ja znam ciebie... To źle brzmi. Jestem Teresa. Była żona Santiago.
— Ouuuu. Jestem Selena. — Przedstawiłam się, nie bardzo wiedząc co jeszcze mogę powiedzieć.
— Wiem. Dużo o tobie mówił. Bardzo dużo. — Wyjaśniła, poprawiając włosi. — Żeby nie było, nie przyszłam odbijać Ci Santiago. To, co było jest już dawno za nami. W sumie chciałam, żebyście byli razem.
— Niezły zwrot akcji. — Zauważyłam kątem oka spoglądając na siostrę, która do nas podeszła. — Tak niezły, że nie wiem co powiedzieć.
— Wiem, że wbiłam się na zbity pysk. Jednak chciałam poznać cię osobiście. Zobaczyć kobietę, na której punkcję Santiago miał obsesję. — Przyznała, uśmiechając się szeroko. — I teraz rozumiem. Jesteś dokładnie taka jak mówił.
— Dziwnie jest rozmawiać z żoną o byłej... Kochance. Inaczej nazwać bym się na ten moment nie mogłam. — Przyznałam, czując jak ktoś mnie popycha. — Chodź. — Poprosiłam, idąc w stronę loży. Usiadłyśmy tam w cztery, a ja wzięłam do ręki szklankę. To było dziwne.
— Zmusiłam go do tego. Jednak w tym momencie to kompletnie nie jest ważne. Jesteśmy tutaj, żeby się bawić, a nie mówić o mnie. — Zauważyła, zakładając nogę na nogę. — O ile mogę się wbić?
— Pewnie. W końcu zabawa z byłą żoną przyszłego męża na panieńskim to zawsze jakaś atrakcja. — Mruknęłam, popijając alkohol.
— Do tej pory to chyba najlepsza atrakcja tego wieczoru. — Zauważyła, zabierając jedna ze szklanek. — Straszna stypa.
— Ta na cześć resztek mojego seksapilu. — Mruknęłam, opróżniając szklankę.
— Dramatyzujesz Seleno. Wyglądasz świetnie. — Zapewniła spoglądając na coś, co działo się na sali. — Może nie idealnie w kanonie piękna. Jednak to nie czyni cię mniej atrakcyjną.
— Na kogo tak patrzysz? — Spytałam, przenosząc wzrok na salę. Szukałam kogoś, kto jakoś odznaczał się w tłumie i mógł przyciągnąć jej spojrzenie. Jednak nikogo takiego nie dostrzegłam.
— Nie jestem czysta jak łza. I pewne sprawy gonią mnie na każdym końcu świata. — Wyjaśniła bardzo tajemniczo, wracając na mnie spojrzeniem.
— Mężczyzna w czarnych dżinsach i czarnej koszulce przy barze. — Wtrąciła moja siostra a ja szybko odnalazłam go wzrokiem. — To najemnik.
— Czyli ktoś chce cię zabić. Jakoś nie jestem zaskoczona. — Stwierdziła Caro, która wydała się trzymać dystans względem kobiety. Czemu nie mogłam się dziwić.
— Jeśli jesteś częścią tego świata, każdego dnia ktoś planuje jak cię wykończyć. — Zapewniła, podnosząc się z miejsca. — Załatwię to.
— Koniec stypy. — Mruknęłam, wstając z miejsca. — Dawno nie zrobiłam nikomu porządnej krzywdy.
— A facet, z rady którego zabiłaś? — Dopytała Nadia, na co przewróciłam oczami.
— Jego zabiłam, a nie zrobiłam mu krzywdę. — Wyjaśniłam, wychodząc z loży. — Zaprowadzę go na tyły klubu. Wy już wymyślicie co dalej. — Zapewniłam, schodząc na dół.
Podeszłam do baru i uśmiechnęłam się miło do barmana, zamawiając jakiegoś drinka. Wzięłam go do ręki i obróciłam się w stronę mężczyzny, którego zmierzyłam średnio miłym spojrzeniem.
— Selena Saffer. — Mruknął, nawet na mnie nie spoglądając. — Szczerze jesteś ostatnią osobą, której bym się tutaj spodziewał. Nie powinnaś siedzieć w domu z dziećmi?
— A ty nie powinieneś lepiej kryć się z tym, kim jesteś? — Spytałam, unosząc jedną brew. — Jesteś tak mało subtelny, że każdy amator by cię dopadł.
— Równie mało subtelny co twoja siostra, kiedy się poznaliśmy. — Wyjaśnił, sugestywnie poruszając brwiami.
Czyli Nadia ma gust do facetów po mnie.
Krzyżyk ci na drogę siostrzyczko.
— Porozmawiajmy gdzie indziej. Tutaj czuje na sobie wzrok ochrony. — Mruknęłam mało subtelnie spoglądając na postawną kobietę, która przyglądała nam się z góry.
— Czyżbyś narzeczony ci nie wystarczył, że chcesz rozmawiać z innymi mężczyznami na osobności? — Dopytał, w końcu skupiając na mnie swoje spojrzenie.
— Jestem kobietą, która szybko się nudzi. — Rzuciłam, podchodząc bliżej niego.
— A ja nie lubię kobiet, które wymagają zbytecznych atrakcji. — Oświadczył, widocznie planując mnie olać. Jednak nie ze mną te numery.
— Zdradzę Ci sekret. Znudzona kobieta to niebezpieczna kobieta. — Wyszeptałam prosto do jego ucha. Wysunęłam pazury i przyłożyłem je do jego uda. — Skoro jesteś tak dobry powiedz mi, jak szybko człowiek wykrwawi się po przecięciu tętnicy udowej?
— Więc jesteś jedną z nich. — Zauważył, widocznie odchodząc od wybranego przeze mnie tematu. — Potworem o czerwonych ślepiach.
— Powiedzmy. — Rzuciłam, siłą spychając go z krzesła. W mojej obstawie wyszedł na tyły klubu, gdzie pchnęłam go do przodu. Wtedy Teresa docisnęła go do ściany, łapiąc go za gardło. — Wow widzę, że lubisz na ostro moja droga.
— Santiago w ogóle lubi kobiety, które lubią na ostro. — Zauważyła, puszczając mi oczko. Wtedy mężczyzna zza paska spodni wyjął broń. Tylko dzięki szybkiej reakcji mojej siostry wszystkie wyszłyśmy z tego bez szwanku.
— Nie zabrałaś mu broni? — Spytała widocznie zdegustowany rudowłosa. Ona była w tym świecie od niedawna. I zawsze była maksymalnie ostrożna.
— Wtedy byłyby zbyt żałosny byśmy mogły poświęcić mu chociaż chwilę. — Wyjaśniłam, krzyżując ramiona pod piersiami.
— Jesteś psychopatką z wybujałym ego, wiesz o tym? — Dopytała, na co jedynie skinęłam głową.
— Sprzątnijmy go. Będzie wiadomością dla tych, co chcą mnie zabić. — Stwierdziła Teresa, nieco rozluźniając uścisk.
— Zgoda. — Stwierdziłam i podeszłam do nich. Wbiłam pazury w jego twarz i po niej przeciągnęłam pozostawiając na nim znak zdrajcy. — To ci sami ludzie, którzy chcą Santiago prawda?
— W większości tak. On jest potężny. A im potężniejszy jestem, tym więcej broni wycelowanych w twoją stronę. — Wyjaśniła. Latynoska widocznie lubiła mówić niemal filmowymi sentencjami. — Byliśmy małżeństwem, przez co wielu ludzi traktuje nas jako pakiet. I was też będzie.
— Więc niech przychodzą. Rodzina Saffer jest gotowa. — Zapewniła Nadia, strzelając mężczyźnie prosto w serce.
— Koniec tego cyrku? Ja muszę się napić. — Stwierdziła Caro wracając do klubu. — Noc jeszcze młoda a my za trzeźwe!
*******
Weszłam do domu uśmiechając się pod nosem. Ten wieczór mogłam zaliczyć do udanych. Chociaż gdybym komuś o nim opowiedziała, bez wątpienia zostałabym uznana za wariatkę.
— Co się stało? — Spytał Santiago, unosząc jedną brew. Zastanawiało mnie, dlaczego nie śpi. Jednak wtedy dostrzegłam butelkę mleka w jego dłoni.
To pytanie nie było dziwne. Moja sukienka była brudna od krwi. Jednak przez jej czarny materiał wyglądała, jakbym po prostu czymś się polała. Nikt raczej nie stwierdziłby, że to krew. Jednak czuły nos Santiago z pewnością zdradził mu prawdę.
— Poznałam twoją byłą żonę. I spędziłyśmy razem z dziewczynami naprawdę miły i odstresowujący wieczór.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top