8
Przygotowania do ślubu idą całą parą. Nadal tego nie mogę zrozumieć, wesele miało być za nie całe dwa miesiące, a zostało przełożone za nie całe dwa tygodnie. Na uroczystość nie mogłem wziąć Blanki, bo ona nie jest wilkołakiem a ludzie nie mogą na czymś takim przebywać najlepiej, żeby w ogóle nie wiedzieli o naszym istnieniu.
- Cameron zejdź na dół. – zawołał mnie ojciec
Wyszedłem z mojego pokoju i poszedłem do kuchni, gdzie znajdował się mój tata w garniturze, pijacy kawę i czytający gazete. Tata jest znanym prawnikiem i nie raz mnie już wyciągał z jakiegoś bagna.
- Co się stało?
- To prawda, że chciałeś zaprosić na wesele Blankę?
- Tak.
- Ale wiesz, że nie możesz jej zabrać, bo ona jest człowiekiem. Wiec najlepiej dla ciebie jaki i dla niej będzie, jak zerwiesz z nią wszelkie kontakty i najlepiej jeszcze dzisiaj, zrozumiane? – wiedziałem, że mój ojciec miał racje, jak i Blanka... to nie wypali.
Przytaknąłem głowom i poszedłem do Justina, żeby porozmawiać z dziewczyną.
Dlaczego ona nie może być tak jak i ja wilkołakiem, wtedy byłoby o wiele łatwiej. Nie musiałbym ukrywać mojej drugiej natury, a poza tym rodzina by akceptowała mój wybór.
Nawet nie wiem, kiedy doszedłem do drzwi. Wciągnąłem powietrze nosem, a wypuściłem ustami. Nie pukając, wszedłem do domu. Przechodząc przez salon, widziałem jak Justyn, oglądał jakiś mecz.
- Jest u góry powodzenia.
- Ale jak to?...
- Przez całą drogę o tym myślałeś, nie wyłączając myśli i Cię słyszeliśmy.
Nic nie mówiąc, udałem się do pokoju dziewczyny. Zapukałem dwa razy i wszedłem. Dziewczyna siedziała na łóżku i czytała książkę.
- Hej, musimy porozmawiać.
- No to mów. – odłożyła książkę na szafkę.
- Nie możemy się spotykać. Cała ta nasza niby przyjaźń była tylko dla zakładu, miałem Cię przelecieć i zapomnieć. – nie chciałem jej mówić prawdy, wolałem kłamać. Kiedy zobaczyłem ten smutek w jej oczach, pożałowałem słów.
- Wszyscy mieli rację, jesteś po porosty skończonym idiotą. Ja tak samo, mogłam się domyślić, że ty tak się nie zmienisz, to jest już w twojej naturze. Szkoda mi się Cameron, bo ja naprawdę zaczynałam cię lubić, ale zniszczyłeś to. Mam nadzieje, że po tym weselu już nigdy cię nie spotkam. Jesteś dla mnie nikim. Spierdalaj z tego pokoju. – powiedziała, wyrzucając mnie za drzwi.
Zszedłem na dół do kumpla. Zabrałem sobie piwo z blatu i się napiłem.
- Aż tak źle?
- Nie chce mnie znać, dobrze wiesz, że musiałem, to zrobi. Mój ojciec by się nie podał, zrobiłby wszystko, żeby zniszczeć jej życie.
- Wiem.
Cały dzień siedziałem na kanapie jak podkulony pies. Moja wilcza naturze cały czas brakowało tej drugiej połówki. Teraz wiem, że źle postąpiłem.
Wstałem z kanapy, z nikim się nie żegnając, poszedłem do domu. Wchodząc do mieszkania, moi rodzice siedzieli w salonie, oglądając jakiś film, przytuleni do siebie. Od razu sobie wyobraziłem mnie i Blankę.
- Ej, Cameron co się dzieje. – odezwała się mama, jak wchodziłem do domu.
- Nic.
- Ty masz gorączkę. – stwierdziła, przykładając rękę do mojego czoła.
Wiki już tak mają, kiedy stracą drugą połówkę, zaczynają chorować. Jedyny rozwiązaniem jest pogodzenie się z tym, ale to zajmuje lata, a nawet wieki.
- Nic mi nie jest.
- Lepiej gadaj, co zrobiłeś.
Przed mamą nie dam rady ukryć ani jednego sekretu ona mnie za dobrze zna.
- Straciłem moją drugą połówkę. – wyszeptałem, bo już nie miałem siły.
- Co straciłeś?
- Moją lunę.
- Demon coś ty zrobił. – wydarła się mam a na tatę.
- Dobrze wiesz, że ludzie i wilkołaki nie mogą być razem.
- Przez ciebie nasz syn, będzie czuł się coraz gorzej i z dnia na dzień jego dusz będzie umierała, a wilk będzie tęsknił, aż tego nie wytrzyma i nie wiadomo co sobie zrobi. – zaczęła krzyczeć mama na tatę.
- Jakby był wpojony to tak, ale, że nie jest to znajdzie sobie nową. – stwierdził mój tata.
– Demon, ty kretynie, on się w nią wpoił.
- Że cooo?
- Przepraszam. – powiedziałem cicho.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że się w nią wpoiłeś, wtedy bym ci nie kazał tego robić i byśmy rozwiązali ten problem jakoś inaczej. – tata bardzo bobrze wie, jak ja się teraz czuje, bo on też stracił mamę na kilka miesięcy, bo zrobił coś głupiego, ale mam widząc co się z nim dzieje, wybaczyła mu i teraz są szczęśliwi.
- I co by to dało, ona nadal jest człowiekiem. Nie martwcie się, jakoś sobie z tym poradzę.
- Nie dasz rady, bo wiem, co czujesz. A kolejne dni będą jeszcze gorsze.
- Powiedziałem, że sobie z tym poradzę, to sobie poradzę. – krzyknąłem, wychodzą z salonu i dać do pokoju trzaskając z całej siły drzwiami, zamykając je na klucz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top