6
Z samego rana obudził mnie budzik, jak ja nie cierpię poniedziałków. Nie udolnie stoczyłem się z łóżka i poszedłem do łazienki się ubrać i ogarnąć. Kiedy schodziłem na dół do kuchni zjeść śniadanie, zadzwonił mój telefon.
- Halo. - Odezwałem się, odbierając telefon.
- Blanka zniknęła, jest u ciebie? – w słuchawce usłyszałem przerażony głos Justina. Czyżby się przejął losem swojej przyrodniej siostry?
- Nie, nie wiem, gdzie może być. – powiedziałem szybko, ubierając buty i wybiegając z domu.
- Zacząłem szukać jej zapachu, ale nigdzie go nie mogę wyczuć.
- Znajdziemy ja, nie martw się... Chyba wiem, gdzie może być. – nie dałem już nic powiedzieć chłopakowi, do się rozłączyłem. Od razu przemieniłem się w wilka i pobiegłem w miejsce, gdzie często spotkałem dziewczynę przez ostatni czas. Przybiegłem na miejsce, ale po dziewczynie nie było śladu. Zacząłem biec po całym lesie i szukałem jej tropu, ale nigdzie nie mogłem go wyczuć. Nie było sensu biegać po całym lesie, jak i tak jej nigdzie nie wyczuwałem. Poszedłem do domu Justina w człowieczej postaci. Kiedy wszedłem do domu Justina, który nigdy nie był zamknięty i skierowałem się do salonu, zauważyłem całą naszą paczkę siedzącą przed telewizorem. No to są chyba jakieś żarty, ja biegam co całym mieście i ją szukam, a oni się wylegują na kanapie, oglądając film.
- Czyli mam rozumieć, że Blanka się znalazła?
- O czy ty mówisz stary?
- Dzwoniłeś dzisiaj do mnie i powiedziałeś, że nigdzie nie możesz znaleźć blanki.
- Nie dzwoniłem do ciebie, musiało ci się to wydawać czy coś.
Czy ja świruje, czy coś ?
Nic już nie mówiąc, wyszedłem z domu i poszedłem do swojego. Wystarczy mi wrażeń jak na jeden dzień.
***
Dzisiejszy dzień był bardzo słoneczny. Wsiadłem do swojego auta i kierowałem się w stronę szkoły. Kiedy byłem w połowie drogi, zaczął mnie wymijać, jakiś czarny ścigacz. Dziewczyna popatrzyła się na mnie i się uśmiechnęła, jeszcze bardziej się przyśpieszając. Przed nami była prosta droga bez żadnych aut ani niczego. Dodałem gazu i cały czas jechałam równo z dziewczyną. Na macie końcowej dziewczyna mnie prześcignęła. Byłem ciekawy, kim była dziewczyna. Dziewczyna pomachała mi i pojechała, a ja za nią i tak wylądowaliśmy na parkingu szkolnym. Zaparkowałem auto przy dziewczynie i wysiadłem.
- Nie wiedziałem, że w mieście ktoś potrafi się tak ścigać, zaskakujesz mnie.
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz. – ma taki aksamitny glos. Hymn... gdzieś już go słyszałem.
- Zdejmiesz kask?
- A co nie poznajesz mnie Cameron?
Kiedy ściągnęła kask, byłem w nie małym szoku.
- Nieźle jeździsz Blanka.
- Dzięki a teraz chodź, bo się spóźnimy.
Razem z dziewczyną poszedłem na lekcje matematyki. Jak ja nie cierpię tej baby, on się chyba na mnie uwzięła czy coś.
Kiedy byliśmy pod klasa, dziewczyna się nie bawiła w jakieś pukanie, tylko weszła i poszła do swojej ławki a ja za nią.
- A gdzie dzień dobry, przepraszam za spóźnienie?
Dziewczyna tylko spojrzała na nią wzrokiem ,, nie pogarszaj swojej i tak już nieciekawej sytuacji" nauczycielka nic już nie powiedziała, tylko wróciła do prowadzenia lekcji.
- Jak ty to zrobiłaś ?
- Mówiłam, nie znasz mnie. Mam swoje sposoby na wszystkich nauczycieli w tej szkole, a że pozostało niecałe dwa miesiące szkoły, wiec powinni mnie mieć na uwadze, że ich sekrety są bezpieczne u mnie do pewnego czasu.
- Na mnie nie masz żadnego haczyka i nie znajdziesz. – powiedziałem, śmiejąc się.
- W wieku sześciu lat wyznałeś higienistce miłość tylko dlatego, że nie chciałeś dostać strzykawki, ona się nie dała na to nabrać, wiec miałeś już coraz mnie czasu, wiec na niż zwymiotowałeś albo kiedy miałeś dziesięć lat, koledzy podali ci na przerwie proszek przeczyszczający. Kiedy chciałeś iść do ubikacji, nie wytrzymałeś i dorwała cię biegunka a, że miałeś jasne spodnie, to było widać dość potężną plamę, po tej akcji cała klasa nazywała się niespodzianką w spodniach... albo kiedy...
- Dobra rozumiem.
Skąd ona o tym wszystkim wie, przeprowadziłem się i nikt nie pamięta o tej akcji.
- Oj nie obrażaj się, muszę coś mieć na innych, jakby chcieli mnie szantażować.
- A wiesz coś o Justinie?
- Ten to dopiero miał kolorowe życie. – powiedziała, śmiejąc się.
Już miałem się pytać o szczegóły, ale dzwonek mnie wyprzedził. Kolejne lekcje miałem już bez Blanki. Kiedy dobiegła pora lunch, poszedłem na stołówkę.
Usiadłem przy naszym stoliku, gdzie brakowało tylko Blanki. Nie obchodzi mnie, co powiedzą inni, to ja jestem Alfą i chce, żeby moja kobieta przy mnie siedziała. Czeka stop... jaka twoja kobieta, ogarnij się. Kiedy zobaczyłem Blankę wchodzącą na stołówkę, pomachałem do niej i pokazałem kiwnięciem głową, żeby usiadła z nami.
- Co ty wyprawiasz?! – warknął na mnie Justin.
- Wołam Blankę.
- Dlaczego.
- Bo jest naszą Luną– kiedy to powiedziałem, dopiero zrozumiałem sens tego. Przyznałem się wszystkim, że się w nią wpiłem i już nic nas nie rozdzieli, a do dokończenia pozostał na jeszcze stosunek.
- Kim ona jest?
- Moją Luną.
- Powiedz, że jeszcze się nie wpoiłeś.
- Za późno, nawet nie wiem, kiedy to się stało. – przyznałem.
- No i wygrałem zakład, jesteście mi winni trzy stówy. – powiedział Justin, wyciągając rękę do chłopaków. Ci nie chętnie dali mu po trzech słowach a ja się na nich tylko patrzyłem.
Popatrzyłem się, w stała gdzie ostatnio widziałem dziewczynę, siedziała przy stoliku sama. Wstałem i podszedłem do niej, przerzuciłem ją sobie przez ramie i poszedłem do naszego stolika. Posadziłem ją na swoich kolanach i się uśmiechnąłem.
Cała stołówka ucichło i się patrzyła na nas.
- Wszyscy się gapią.
- A niech się patrzą, tylko ja mam taki skarb na kolanach. – powiedziałem, skradając jej buziaka.
- To jest obrzydliwe, rzygać mi się chce.
- Zamknij się.
- Co ty w ogóle robisz. – szepnęła mi dziewczyna do ucha.
- No ja...
- Nie będę twoją kolejną dziwką, o tym to zapomnij więc, albo przestaniesz, albo mi powiesz, co jest na rzeczy.
Jak myślicie czy Cameron powie całą prawdę o sobie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top