32




Przez całą drogę szliśmy w przyjemnej ciszy. Oboje nad czymś zawzięcie myśleliśmy.

Kiedy byliśmy na polanie, gdzie niedaleko było jezioro, zaczynaliśmy się koło niego, siadając na wielkim kamieniu.

Odetchnąłem kilka razy i popatrzyłem się na piękną twarz Blanki.

- kochanie znamy się już kilka lat. Przez te lata dużo już przeżyliśmy. Od początku naszej znajomości zachowywałem się jak debil. Kiedy spotkałem cię w szkole dla wilków, wiedziałem, że będziesz moja i tak się stało, wiec Blanko Mandas czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem i zostaniesz moją żoną. – zapytałem się, klękając na jedno kolano, otwierając pudełeczko z pierścionkiem.

- TAK. – powiedziała, rzucając mi się na szyje.

Nie spodziewałem się tego ruchu i nie dałem rady utrzymać równowagi, wiec oboje polecieliśmy na ziemie, głośno się przy tym śmiejąc.

Wyciągnąłem pierścionek z pudełka, zakładając jej na palec, całując ją przy okazji.

- Kocham cie.

- Ja ciebie też.

Złapałem ją za policzki i namiętnie pocałowałam. Nasz pocałunek był namiętny i powolny. Jej usta smakowały tak słodko. Ilokrotne je całowałem, nie miałem się nimi nasycić. Przejechałem językiem po jej wargach, Blanka od razu otworzyła szerzej usta i mnie wpuściła. Masze języki zaczęły walkę o nominację. Położyłem ją na plecach i nad nią zawisłem, nie przerywając pieszczot.

- Nawet o tym nie myśl, nie zrobię tego w miejscu publiczny.

- Kochanie...

- Nie. – powiedziała, zrzucając mnie z siebie.

Ile ta Kobieta ma w sobie siły. Jestem ciekawy, jak wygląda jako wilk. On wyjawienia jej prawdy jeszcze ani razu się nie przemieniła. Chce ją zobaczyć.

- Zobaczysz.

- Mam taką nadzieję. Przygotuj się, za trzy tygodnie bierzemy ślub.

- Jak to? Przecież nie damy rady.

- Damy radę. Jak chcesz, możemy już jutro się ożenić. Jeden telefon i wszystko jest gotowe.

- Dobrze wiec jutro mamy ślub. – mówiła, śmiejąc się ze mnie. Widziałem w jej oczach, że mi nie wierzy.

Wyciągnąłem telefon, zadzwoniłem do znajomej, która już o wszystkim widziała. Dziewczyna, kiedy tylko usłyszała, że już jutro mam być wszystko gotowe, głośno pisnęła i się rozłączyła.

Zablokowałem telefon i schowałem do kieszeni. Popatrzyłem na Blankę, która miała otwarte szeroko oczy i usta.

- Aaaale... jak? – jąkała się.

- Szykuj się, wychodzisz za mąż. – uśmiechnąłem się, puszczając do niej oczko.

Złapałem ją za biodra i przewiesiłem sobie przez ramie, biegnąc w stronę naszego domu. Wbiegłem do naszej sypialni i zrzuciłem ją na łóżko, namiętnie całując.

Tego dnia szybko nie wyszliśmy z sypialni.

***

PO CEREMONII ZAŚLUBIN

Nie mogę uwierzyć, że jestem mężatką. Ta tak szybko się stało. Wczoraj Cam mi się oświadczył, a dzisiaj wyszłam za mąż. Nasze wesele nie było jakieś wielki, była tylko najbliższa rodzina. Nie chcieliśmy niewiadomo jako hucznego.

W tym momencie tańczyłam z moim mężem. Głowę miałam położoną na jego klace piersiowej a ręce zarzucone na szyi, a on mocno obejmował mnie w talii.

- kocham cię, pani Dallas.

- Ja ciebie też, panie Dallas.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top