27
Obudziłem się rano, chcąc jeszcze bliżej przyciągnąć do siebie dziewczynę, ale coś mi nie zgadzało. Wyciągnąłem rękę i przejechałem co łóżku, ale nigdzie nie napotkałem ciała dziewczyny. Szybko zerwałem się z łóżka i pobiegłem do łazienki mając nadzieje że ją tam znajdę, ale jej tam nie było. Przeszukałem cały dom. Nigdzie je nie było. Złość coraz bardziej we mnie buzowała. Jako ona mogła mnie zostawić? I to jeszcze po dzisiejszym poranku.
Czułem jak mój wilk chce się uwolnić i kogoś zabić ze wściekłości. Krążyłem co całym domu i próbowałem poczuć jej zapach, aby mieć, choć trop i ją znaleźć. Kiedy mijałem moich rodziców we wściekłością w oczach, od razu mama podeszła do mnie i złapała moją twarz i głęboko popatrzyła mi w oczy. Nie wiem jak ona to robi, że od razu wszyto z nich wyczytuje.
Rodzice nie raz mi powtarzali, że tylko najsilniejsze wilki mają różne moce. Potrafią czytać w myślach, spojrzeć w twoich oczy we wszystko z nich wyczytać, albo przepowiadać przyszłość.
- Oj kochanie. – zaśmiała się za mnie mama.
Nic nie odpowiedziałem tylko na nią warknąłem, ona do razu się przestraszyła i się ode mnie odsunęła ze spuszczoną głową.
Wiem ze to jest moja mama, ale nie potrafi opanować swojej złości, nie potrafi się uspokoić i nie myśleć o tym, że Blanka znowu mnie zostawiła.
- Synu, nie warcz na swoją matkę. Przecież to nie jej wina. – mój ojciec miał racie.
Wciągałem i wypuszczałem powietrze, żeby się uspokoić, w małym stopniu mi to pomagało. Podeszłemu powoli do mamy tak, żeby jej nie przestraszyć i ja przytuliłem. Mama od razu oddala uścisk.
- Hej, co się tutaj dzieje!? Twoje warczenie słychać na cały dom. – odezwał się mój brat wychodząc za ściany.
- Blanka ode mnie uciekła. – warknąłem w jego stronę ze smutkiem.
- Po tym, co zaprezentowałeś jej rano nie wydaje mi się żeby od ciebie uciekła, było was słychać w całym domu. – powiedział szczerząc się do mnie jat wariat.
- Ty nie byłeś lepszy, kiedy pierwszy raz przyprowadziłeś Mae do nas. Przez całą noc i poranek musiałem wysłuchiwać waszego jęczenia.
- To nie moja wina, że była pełnia wiesz jak wtedy zachowują się wilki.
- Wiem, ale nie mogliście wtedy iść do siebie?
- Nie przezywaj ty tez się dzisiaj popisałeś. – powiedział Chris klepiąc mnie po ramieniu.
Już chciałem przywalić z całej siły mojemu bratu, kiedy usłyszałem otwierające się frontowe drzwi i śmiech dzieci. Nie zwracając na nikogo uwagi poszedłem tam. Prze de mną stał Erick i Krissy ściągające bytu.
Miałem nadzieje, że to Blanka. Dzieci się do mnie uśmiechnęły i mnie mocno przytuliły śmiejąc się przy tym. Nie wiedziałem co się dziej rzadko się do mnie przytulały.
Krissy kazała mi się schylić, aby dać mi buziaka w policzek. Stałem przed nią z szeroko otworzonymi oczami. Dziewczynka słodko zachichotała i się ode mnie odsunęła.
- Jak tak dalej pójdzie to będę zazdrostka, to co że to jest twoja siostrzenica i tak jestem zazdrosna.
Szybko wybrudziłem się z transu i spojrzałem w stronę, z której usłyszałem ten głos. Szybko podszedłem do dziewczyny i wpiłem się w jej soczyste usta, za którymi tak tęskniłem, to co że dopiero kilka godzin temu je całowałem, ale i tak za nimi tęskniłem.
- Gdzieś ty byłaś?! – powiedziałem wściekle odrywając się od jej ust.
- Byłam z dziećmi na spacerze...
- Nie gniewaj się na ciocie to my ją prosiliśmy żeby poszła z nami na spacer. – usłyszałem cichy głos Erica, przytulający się do jednej nogi Blanki a do drugiej Krissa.
- możecie mnie i ciocię zostawić samych, musimy porozmawiać.
Dzieci niechętnie nas zostawili i poszły do salonu, gdzie znajdowali się to ich rodzice i dziadkowie.
Bardzo dobrze wiem ze rodzina będzie podsłuchiwać naszej rozmowie.
Przybliżyłem się do blanki przysalam się do jej ust. Nie chce się z nią kłócić. Za bardzo ją kocham.
- Zjemy śniadanie... i... Pojedziemy... do naszego... domu. – mówiłem miedzi pocałunkiem.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i się na mnie paczyła nie rozumiejąc moich wcześniejszych słów.
- Od kiedy się połączyliśmy i cię na znowu znalazłem przeprowadzasz się do mnie i do mojej watahy. – wytłumaczyłem Blance.
Brunetka tylko słodko się uśmiechnęła i pokiwała głową.
- Już się nie mogę doczekać.
Złapałem Blankę za rękę i zaprowadziłem do kuchni na śniadanie. Posadziłem dziewczynę na blacie a sam wziąłem się za ronienie naleśników z owocami i syropem klonowym. Przez cały czas czułem jej wzrok na sonie. Kiedy ciasto było gotowe i czekałem aż tłuszcz na patelni się rozgrzeje podszedłem do niej i złapałem za jej nogi rozsuwając je żeby miedzy nimi stanąć a następnie złapać rękami jej twarz i gwałtownie ją pocałować dziewczyna jęknęła w moje usta z zadowolenia. Szybko się od niej odsunąłem i podszedłem do patelni nalewając ciasto. Usłyszałem pomruk niezadowolenia. Kiedy w skupieniu smażyłem kolejne naleśniki pociłem ręce oplatając moją klatkę piersiową. Dziewczyna tuliła się do moich pleców składając na nich buziaki. Z każdym jej dotykiem nie mogłem się skupić.
- Radziłbym przestać, jeżeli nie chcesz zjeść spalonego śniadania.
- Przecież ja nic nie robie, tylko przytulam się do mojego chłopaka.
Kiedy usmażyłem ostatniego naleśnika szybko się do niej odwróciłem i posłałem łobuzerski uśmiech. Położyłem ręce dziewczynie na pośladkach i lekko je ścisnąłem, żeby ja potem podnieść. Oplotła mnie w tali a ręce zarzuciła na moją szyje wplatając je we włosy. Złączyłem nasze usta w pocałunek, jedną ręką trzymałem dziewczyną a drugą przeniosłem na jej piersi.
- Jeżeli robicie coś nie stosownego to przestoicie ja chce zjeść śniadanie, a nie patrzeć jak mój brat pożera swoją dziewczynę na moich oczach. – krzyknął Chris wchodząc do kuchni.
Warknąłem w jego stronę i namiętnie pocałowałem Blankę stawiając ją na ziemi.
Nałożyłem nam naleśniki na talerz i polałem syropem klonowym i owocami. Położyłem je na stole w jadalni i zabrałem dziewczynę. Blanka już chciała siadać na krześle koło mnie, ale szybko ją złapałem w talii i posadziłem na swoich kolanach.
- Uważaj Blanka za dwa dni jest pełnia i coś szuje, że Cameron przynajmniej przez tydzień nie wypuści cię ze sypialni. – powiedział puszczając do niej oczko.
Kiedy to zobaczyłem już się we mnie gotowało. Jakim on prawem puszcza do mojej dziewczyny oczko?
- Bardziej bałabym się o Camerona niż o mnie. – pociła mi oczko słodko się przy tym uśmiechając.
- Kochanie to ich prywatne sprawy. – mówi Mae wchodząc do jadalni ze śniadaniem.
- Gdzie są dzieci. – pyta Chris nie komentując słów żony.
- Były tak zmęczone po spacerze, że od razu poszły spać.
- Niezła jesteś. – stwierdził Chris uśmiechając się do dziewczynę.
- Wiem.
Po siadaniu pożegnaliśmy się ze wszystkimi pojechaliśmy do mojego domu.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce Blanka tylko się uśmiechnęła się i wyszła z samochodu. Załapałem ją za reki w poszliśmy do naszego domu. Dom był bardzo durzy, jakoś musiał pomieścić około trzystu osób.
Odtworzyłem drzwi i przepuściłem ją jako pierwsza. Wszyscy znajdowali się s kuchni, bo była pora śniadania.
Stanąłem na środku. Przybliżając do siebie moją kruszynkę. Wiem, że moje stado już wie, że to jest ich luna wychowają mój zapach na niej. Nikt nie odważył się na nią spojrzeć wszyscy mieli schylone głowy.
- Jak wszyscy już wiecie to jest wasza luna. Nikt nie ma prawa jej tknąć, zrozumieliście?! – krzyknąłem głosem Alfy.
- Tak Alfo. – powiedzieli wszyscy.
Pociągnąłem Blankę za sobą do naszej sypialni na ostatnim piętrze.
- Chodźmy spać, jestem zmęczona. Te małe Słodziaki mnie wymęczyły.
Zdjąłem t-shirt dając dziewczynie do spania. Przebrała się przy mnie i położyła się na łóżku, zamykając oczy. Zdjąłem spodnie zostając w samych bokserkach i położyłem się koło niej, tuląc ja do siebie.
Co myślicie o rozdziale?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top