Rozdział 42

Ariel

Nie jestem pewien, jak funkcjonowałem przez te dwanaście godzin. Nie zmrużyłem oka, mimo że Zafiel namawiała mnie na przerwę w pracy. To jednak nie miałoby sensu. I tak nie zdołałbym zasnąć. Dlatego poprosiłem ją, by dała mi pracować. Gdyby mi na to nie pozwoliła, pewnie prowadziłbym śledztwo na własną rękę. Na szczęście nie miała z tym problemów. Pomagałem jej gromadzić i porządkować raporty. Jako jej zastępca miałem dostęp do wszystkich nowych informacji na bieżąco. Dlatego wiedziałem, że nie jest dobrze.

Gdy skończył się limit czasu, który uzgodniła Rada, zwołano zebranie. Byłem niemal pewny, że niczego nie ustalą. A to dlatego, że informacje, które zebraliśmy były... zaprzeczające sobie nawzajem. Złota gwardia rozgłosiła, że poszukuje świadków i osób, które widziały kogoś z trzech ofiar. Zgłosiło się wielu aniołów. Wydawali się mówić prawdę. Mammon, Gabriel i Asmodeusz ich przesłuchiwali. Pierwszy niekiedy używał magii, by nakłonić ich do szczerych zeznań. Drugi korzystał z tego, że ludność Nieba ufa mu i powszechnie lubi. Ostatni korzystał ze swoich umiejętności odczytywania drobnych gestów i mimiki do wykrywania prawdziwych emocji oraz intencji. Ludzie, których przesłuchiwaliśmy, według całej trójki mówili prawdę... jednak to było niemożliwe. Ktoś musiał się mylić.

Ostatecznie musieliśmy jednak podzielić się z resztą tym, co mieliśmy. Choćby brzmiało to absurdalnie. Zafiel zdecydowała się osobiście przedstawić członkom Rady wyniki śledztwa. Kobieta stała, opierając jedną rękę o stół i po raz ostatni z gniewem spojrzała na notes, który ze sobą zabrała. Pomagałem jej sporządzać notatki. Wiedziałem więc dlaczego jest wściekła.

- Dobrze... przyjaciele przedstawię wam teraz nowe informacje, które udało nam się zebrać. Zacznę od naszych ofiar. Po kolei. Naszym pierwszym zamordowanym jest powszechnie znany kupiec Gadreel. Możliwe, że część was go zna. Handlował z Kapitolem. Sprzedawał głównie tkaniny. Dlatego często podróżował z drugiego kręgu do piątego czy szóstego. Jako że jego wóz ma charakterystyczne barwy i rodzinny herb mogliśmy ustalić, gdzie był. Wiemy, że na pewno przejechał dzisiaj przez bramę północną w czwartym i piątym kręgu. Strażnicy zarzekają się, że wozy były sprawdzone, tak samo tożsamość kupca. Na teren szóstego kręgu wjechał koło południa. Nie jesteśmy w stanie ustalić dokładnej godziny. Opuścił go mniej więcej koło piętnastej lub szesnastej. Tu pojawia się pierwsza nieścisłość... Ludzie widzieli, jak porusza się swoim wozem. Podróż do trzeciego kręgu gdzie znaleziono jego ciało, powinna zająć mu co najmniej pięć godzin. Nawet do sześciu. Co innego, gdyby używał któregoś z magicznych przejść, ale wiemy, że tego nie robił. Więc... mógł zginąć najwcześniej o godzinie dwudziestej. Jego ciało znaleziono o dwudziestej pierwszej. I wszystko wskazuje, że był wtedy martwy już od kilku godzin. Więc albo rodzaj magii, którego na nim użyto, sprawia, że mylnie oszacowano czas zgonu... albo ktoś popełnił wielki błąd i nie przepuścił Gadreela a kogoś innego. Pozwól Rafaelu, że przytoczę twoje słowa. Nasz denat w chwili, gdy go znaleziono, był martwy od ponad dwunastu godzin. Rafael nie wykluczył działania magii na ciało... więc możemy założyć, że ustalone przez niego godziny zgonu nie są w ogóle adekwatne. Niemniej... Przy kolejnej ofierze pojawia się jeszcze więcej nieścisłości. Najpierw... może jakieś pytania?

Mammon uniósł dłoń.

- A może przyczyna zgonu? Ustaliliście coś?

- Niestety nie. To jakiś rodzaj magii jednak nikt z naszych się z czymś podobnym nie spotkał. Wasza przyjaciółka Amdusias służyła nam radą, ale ona także nie potrafiła stwierdzić przyczyny zgonu. Coś jeszcze?

Cisza była wymowna.

- Nasza druga ofiara to strażnik Aithen. Znamy dość dokładnie jego rozkład dnia. Do pewnego momentu. Więc... poranek spędził z rodziną. Nic podejrzanego. Jego żona twierdzi, że wyszedł z domu o godzinie dwunastej trzydzieści. Wyszedł do pracy. Był w pełnej zbroi Złotej Gwardii. Po drodze spotkał znajomych. Jeszcze w szóstym kręgu. Rozmawiał z nimi w dzielnicy kupieckiej. Twierdzą, że była to niezobowiązująca pogawędka. Zapytali, gdzie idzie i dowiedzieli się, że zmierza do Kapitolu, gdzie już go zapewne oczekują. Wszystko trwało ponoć nie dłużej niż kwadrans. Intrygujące jest to, że rozmowę tą przeprowadził właśnie w dzielnicy kupieckiej. Niestety nie udało nam się w żaden sposób połączyć tego z postacią Gadreela. To była codzienna trasa strażnika, więc nie ma w tym nic podejrzanego. Jednak... możliwe, że nasz kupiec też tam wtedy był. Nie możemy tego wykluczyć. To mógł być przypadek lub swego rodzaju związek przyczynowo skutkowy. Więc... Aithen zachowywał się normalnie. Jego przyjaciele nie zauważyli żadnych niepokojących znaków. Nie wyglądało na to, by był zestresowany, zastraszony czy lękliwy. Ponoć narzekał na dodatkowe godziny służby, jednak mimo to był w dobrym nastroju. Ponadto Uriel zapewnia o jego wierności, więc możemy chyba wykluczyć jego potencjalną współpracę z mordercą. W siódmym kręgu zameldował się o godzinie trzynastej trzydzieści. Pół godziny przed swoją zmianą. Widziano go w Kapitolu. Kilka osób potwierdziło, że przyszedł i udał się gdzieś. Niestety nie wiemy gdzie konkretnie. Nie było w tym nic podejrzanego. Był tylko kolejnym strażnikiem przechadzającym się po Kapitolu. Nikt nie zatrzymałby go i nie zwrócił na niego uwagi. Z perspektywy osoby trzeciej mógł właśnie udawać się na miejsce swojej warty, szukać swojego przełożonego czy wykonywać jakiś rozkaz. Nie wiemy nic o jego dalszych losach. Nikt więcej go nie widział. I to właśnie tutaj... pojawia się największa zagadka. Wygląda na to, że Aithen nigdy nie opuścił Kapitolu.

Cóż... wzburzenie i zaskoczenie pozostałych było uzasadnione.

- Strażnicy szczegółowo zapisują imiona wszystkich, którzy wchodzą i opuszczają siódmy krąg. To jednak nie ma sensu. To środki ostrożności, które wspólnie uzgodniliśmy. Każdy, kto tu pracuje czy przybywa w innym celu, zostaje spisany, gdy przekracza którąś z bram. Zarówno gdy wchodzi, jak i gdy wychodzi. Aithen został spisany, gdy wchodził, jednak już nie przekroczył żadnej z bram. Jeśli jakoś stąd wyszedł to nieoficjalnym przejściem. Czy istnieje jakiś kolejny tunel, o którym nie wiemy? Osobiście szczerze w to wątpię. Jednak nie zmienia to faktu, że ciało Aithena znaleziono o dziewiętnastej w szóstym kręgu ukryte i bez zbroi. Co więcej, nigdy nie wrócił do domu. Jego żona cały czas zajmowała się domem i dziećmi. Zauważyłaby powrót męża. Zaułek, w którym go znaleziono, znajdował się na jego codziennej trasie. Więc... może zaatakowano, go jak wracał. Nikt jednak nie widział go podróżującego drogą powrotną.

Wszyscy wydawali się analizować słowa anielicy. W tym wszystkim musiała istnieć jakaś logika, jednak nit nie był w stanie jej odkryć. Brakowało nam zbyt wielu elementów tej układanki. W końcu ciszę przerwał Asmodeusz. Ewidentnie był najbardziej rozluźniony w tym towarzystwie.

- No dobra. A co z tym trzecim? Zginał tuż pod naszym nosem. Jak to możliwe? Kto to w ogóle był?

- Uziel pracował w Kapitolu od ponad roku. To... młody chłopak. Raczej nie sprawiał problemów. Przesłuchaliśmy jego matkę. Ojciec zginął na wojnie.

Kątem oka dostrzegłem grymas na twarzy Mammona. Z tego, co pamiętam zgłosił się do Zafiel i przeprowadzili jakąś rozmowę na temat tego chłopaka. Wygląda na to, że upadły go znał. Trudno mi było jednak stwierdzić jak blisko byli. Niemniej... Mammon, gdy dowiedział się, że zginął służący, wybiegł z Sali Narad. Nie mnie jednak spekulować.

- Chłopak zginął tak samo, jak pozostała dwójka. Początkowo wydawało mi się, że prześledzenie jego historii najbardziej rozjaśni nam tę sytuację, ale... Sami się przekonacie. Uziel stawił się w pracy punktualnie i przez większość dnia wydawał się należycie wykonywać swoje obowiązki. Jako że Kapitol jest ogromny, trudno prześledzić gdzie w danej chwili znajdował się dany służący. Do jego przydziału należały kwatery upadłych. Sprzątał tam, przynosili jedzenie, napoje czy to, czego sobie zażyczyli. Rozmawiałam z Mammonem i potwierdził, że chłopak był u nich tego dnia w godzinach porannych. Nie widziano go jednak po południu. Więc ostatni raz widział go Belzebub o godzinie jedenastej, gdy kończył poranne obowiązki i wracał do części dla służby. Później kilka osób widziała go kręcącego się po korytarzach oraz właśnie po części dla służby. Po trzynastej inna służąca widziała go jak zmierza do pokoju nefalema z wózkiem, który służy do przewożenia większej ilości brudnej pościeli i tym podobnych. Zwróciła na to uwagę, gdyż normalnie ich nie używają. Jedynie, gdy sprzątają kilka pokoi z rzędu. Ponadto jak później ustaliliśmy Uziel nie zajmował się komnatami Alexisa. Zajmuje się nimi Sarandiel. Chłopak wyznał, że był w pokoju nefalema wczesnym rankiem ten jednak nadal spał, więc wrócił dopiero o dwunastej. Nefalem był wtedy na treningu. Posprzątał, zostawił przekąskę w postaci ciastek i wodę do popicia, a także lek, który nefalem zażywa. Według jego zeznań nie zajęło mu to wszystko więcej niż dwadzieścia minut.

Lek... jaki lek... Chwila... Czy ja widziałem gdzieś... Nagle zorientowałem się, co wydawało mi się dziwne.

- Pani Zafiel przepraszam, ale muszę pani przerwać.

Kobieta spojrzała na mnie, mrużąc delikatnie oczy, ale skinęła głową, dając mi głos.

- Gdy wszedłem do pokoju Sky'a zwróciłem uwagę na wiele rzeczy. Zauważyłem talerz z ciastkami, pomiętą pościel... jednak nie pamiętam, bym widział gdziekolwiek butelkę po tym lekarstwie.

Kobieta od razu zrozumiała mój tok myślenia. Szybko przejrzała notatki, ale ja doskonale pamiętałem, że na liście rzeczy, które znajdowały się w pokoju Sky'a nie było butelki po lekarstwie.

- Sarandiel twierdzi, że później nie było go już w pokoju nefalema więc nie mógł jej sprzątnąć. Nie było jej w koszu na śmieci, więc Alexis także jej nie wyrzucił. Sprawdziliśmy jedzenie i wodę, bo ktoś mógł coś do nich dodać... ale równie dobrze środek nasenny lub temu podobny można dodać do leczniczej mikstury. A skoro nie ma buteleczki... porywacz mógł zabrać ją ze sobą. Miał doskonałą sposobność, by coś tam dodać. Pokój był pusty przez co najmniej pół godziny. Ponadto nefalem był jeszcze widziany w kuchni... więc wrócił do siebie najwcześniej o czternastej. To wystarczająco dużo czasu. Alexis najprawdopodobniej wypił lek zaraz po powrocie. To zapewne mniej więcej wtedy doszło do porwania. Gdzieś pomiędzy czternastą a piętnastą. Uziela widziano z wózkiem około czternastej. Służąca nie była w stanie ustalić dokładnej godziny. To mogło jednak być właśnie wtedy... A ten wózek... czy możliwe byłoby, wyniesienie w nim ciała? Uziel musiałby użyć windy dla służby, a po czternastej widziano go, jak wychodzi wyjściem dla służby z tym samym wózkiem. To nie wzbudziło podejrzeń. Jego współpracownicy założyli, że wywozi pranie do pralni, która jest oddzielnym budynkiem znajdującym się w pobliżu. Jednak... dlaczego miałby to robić? I dlaczego znaleźliśmy jego ciało w Kapitolu? Pozostaje jeszcze jedna ważna informacja. Wedle zapisków strażników... Uziel opuścił Kapitol o godzinie piętnastej trzy. Strażnik twierdzi, że wiózł dywan i zasłony, które zostały ponoć uszkodzone i miały być naprawione przez profesjonalistę w szóstym kręgu. Nie odnotowano jego powrotu. Wiec, dlaczego to tutaj znaleziono jego ciało? To sytuacja odwrotna do tego, co wiemy o Aithenie. To wszystko... nie łączy się w żadną logiczną całość. Nefalem zniknął prawie dobę temu. Teraz może być już gdzieś na terenie trzech pierwszych kręgów, których nie zdołamy w pełni kontrolować. To zupełnie jak szukanie igły w stogu siana. Biorąc pod uwagę, że nasz wróg jest zorganizowany i na pewno ma jakichś ukrytych sojuszników... nefalema może już nawet nie być na terenie Nieba. Pytanie więc... co teraz zrobimy?

Pytanie było słuszne, jednak prawda była taka, że Rada nie mogła zrobić zbyt wiele. Byli w impasie. Jakby nie patrzeć nie mogli kontrolować każdego metra Nieba. Jeśli wróg miał wspólników gdzieś w Niebie prawdopodobieństwo, że ktoś ich zatrzyma, jest niskie. To Gabriel jako pierwszy przerwał ciszę. Wiem, że zniknięcie Sky'a go dotknęło. Traktował go jak każde dziecko, które przyjmował pod swój dach. Czyli wręcz z ojcowską miłością.

- Nefalem jest naszym priorytetem. Odsuwając wszelkie emocje i subiektywne uczucia na bok... Sky jest im do czegoś potrzebny. Możemy chyba założyć, że ze względu na jego mieszaną krew. Jednak dlaczego postanowili zrobić to teraz? W dodatku z takim uporem?

- Ruiny.

Wszystkie głowy zwróciły się w stronę Zadkiela. Anioł najwyraźniej bez namysłu powiedział to, co przyszło mu do głowy, jednak z każdą sekundą wydawał się łączyć ze sobą jakieś elementy.

- Wiemy, że znaleźli coś w ruinach. Moi ludzie wysłali już wstępne raporty. Było tam jakieś zamknięte magią pomieszczenie. Otworzyli je i coś z niego zabrali. Możemy założyć, że doszło do tego nie tak dawno. Więc... może to jest powód. Znaleźli tam coś... a nefalem jest im potrzebny, by tego użyć. Może potrzeba do tego dwóch rodzajów magii... lub tej niezabarwionej czystej mocy, która jest wyjątkowa dla Alexisa. Trudno powiedzieć. To tylko spekulacje. Jednak trudno zignorować fakt, że przez długi czas nie wykonywali znaczącego ruchu... aż dotąd. Najpierw szukali tego miejsca, w końcu je znaleźli, zabrali coś stamtąd a teraz zdecydowali się wykraść nam spod nosa nefalema. Nie mam pojęcia, co to może być... ale znalezienie Alexisa zdecydowanie powinno być naszym priorytetem.

Słowa Zadkiela miały sens. Reszta wydawała się z nim zgadzać. Haniel jednak wydawał się dość sceptyczny i postanowił podzielić się swoimi wątpliwościami.

- Wszystko ładnie i pięknie tylko co mamy zrobić? Rozumiem, że śledztwo dalej będzie prowadzone. Świetnie. Może coś znajdziecie. Drogi dalej będą patrolowane, wozy przeszukiwane a nasi obywatele sprawdzani. Doskonale. Może przez przypadek natrafimy na winnych. Jednak co jeśli wróg nie popełnił i nie popełni błędu?

Zapanowała ciężka cisza. To były obawy nas wszystkich. Sam się tego bałem. Tego, że... Sky przepadł. A gdy te myśli coraz bardziej mnie pochłaniały, rozległ się niski i głęboki głos Belzebuba.

- Zapominacie o jednym. Sky nie będzie grzecznie czekał, aż po niego przyjdziemy.

Mammon uśmiechnął się po raz pierwszy od dawna.

- W punkt. A jak dobrze pójdzie... to po tygodniu będą mieli go już dość i przyślą go poleconym.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top