Rozdział 17
Pssst. Zanim rozdział to jest sprawa. Bo ponownie ludź narysował moje piękne dziecko. Tym razem to Malutki_Kotek. Brawa dla koteczka. Każda podobizna mojego bombelka to dla mnie +10 do chęci życia. Więc... dziękuję. Tutaj jest link do obrazka:
https://www.wattpad.com/836240415-dziwne-rzeczy-czyli-gosia-uczy-si%C4%99-rysowa%C4%87-alexis
Ariel
Tarys wrócił, gdy słońce powoli znikało za horyzontem. To Maalik jako pierwszy zauważył samotnego jeźdźca zmierzającego w stronę naszego obozowiska. Upadły wrócił wcześniej, niż przewidywałem. Ponadto był sam. To jednak jeszcze o niczym nie świadczyło.
Gniady koń był wyczerpany podobnie jak jeździec. Musiał podróżować mimo słońca. Nietrudno było się domyślić, iż rozpoczął wędrówkę w trakcie największych upałów. Nie byłem pewien czy powinienem skarcić go za narażanie swojego zdrowia, czy pochwalić za niezwykłe oddanie. Ostatecznie stwierdziłem, że zasłużył na to i na to.
Chciał natychmiast zdać raport, jednak nie pozwoliłem mu na to. Kazałem mu usiąść w cieniu i odpocząć. Eiael podała mu chłodną wodę i za pomocą uzdrawiającej magii próbowała usunąć negatywne efekty podróżowania w tak silnym słońcu. Nie pośpieszałem go. Wręcz przeciwnie zachęcałem do chwili odpoczynku. Chłopak był jednak niezwykle uparty. Zupełnie jak ktoś, kogo znam. Pewien nieznoszący sprzeciwu i lubujący się w łamaniu rozkazów brunet o błękitnych oczach...
Dopiero gdy upadły wydawał się w pełni stabilnym stanie, postanowiłem go wysłuchać. Zebraliśmy się w namiocie. Normalnie powinienem wysłuchać raportu sam lub z moim zastępcą. Nie było to wymagane, jednak tak zazwyczaj postępowano. Wolałem jednak, by wszyscy go usłyszeli. Byli doświadczonymi ludźmi. Nie mniej niż ja. Mogli mieć wiele pożytecznych uwag, których z chęcią wysłucham. Ponadto chciałem, by byli jak najlepiej zaznajomieni z sytuacją. Nie chcę też tworzyć atmosfery wykluczenia czy poszerzać rozłamu w naszej grupie.
Nie wybrałem zastępcy, ponieważ gdybym wybrał anioła, upadli uznaliby, że im nie ufam. Gdybym natomiast wybrał upadłego, jestem pewny, że co najmniej połowa anielskiej części odczułaby to na swojej dumie. Dlatego nie wybrałem jednego zastępcy i doradcy, a zamiast tego w konkretnych sprawach udaje się do konkretnej osoby. Jeśli na przykład chodzi o nasz ekwipunek najlepiej poinformowany jest zawsze Laoth. W kwestiach medycznych udaję się prosto do Eiael, a jeśli chcę zasięgnąć rady co do naszego położenia Zephon jest moim pierwszym wyborem. Upadły ma bowiem doskonałą orientację w terenie. Starałem się nie faworyzować żadnego z nich i w pełni wykorzystywać potencjał każdego z osobna.
Gdy już wszyscy zebraliśmy się w naszym prowizorycznym namiocie wojennym, postanowiłem zacząć. Oczywiście pierwsze pytanie, które wymagało odpowiedzi to dlaczego Tarys jest sam.
- Na początku... gdzie jest Zephon i dlaczego nie przybył z tobą?
Reszta upadłych wydawała się poddenerwowana, gdy zobaczyli samotnego jeźdźca. Wysłałem dwóch zwiadowców, a wraca jeden. To mogło, ale nie musiało oznaczać bardzo złych wieści. Tarys wydawał się jednak na tyle spokojny, że mogłem wykluczyć śmierć jego starszego towarzysza. Wydaje mi się, że wszyscy myśleli podobnie. Jednak gdy odpowiedź padła wszyscy wydawali się odczuwać ulgę.
- Zephon był cały i zdrów, gdy się rozdzielaliśmy. Kazał mi przekazać to, czego dowiedzieliśmy się do tej pory, a jest tego dużo. Ja jestem szybszy, ale mniej doświadczony dlatego to on został, by dokładniej się temu wszystkiemu przyjrzeć a ja przybyłem, by zdać wstępny raport.
- ... Rozumiem. Myślę, że nie mamy powodów, by zwlekać. Skoro Zephon podjął taką decyzję, musi być pewien, że sam da radę dokończyć zwiad. Dobrze... Więc? Czego się dowiedzieliście?
- Cóż... jest tego sporo. Od czego powinienem zacząć?
- Miejsce. Co dokładnie znaleźliście?
Wszyscy byli tego ciekawi. Słyszałem ich rozmowy podczas postojów czy spokojniejszej wędrówki. Mieli różnorodne domysły. W końcu nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Szukaliśmy czegoś starego i najprawdopodobniej swego czasu strzeżonego. Sam niejednokrotnie się nad tym zastanawiałem. Napięcie było dobrze wyczuwalne w ciszy która zapadła przed odpowiedzią.
- ... Ruiny. Ogromne. A przynajmniej tak nam się wydaje.
- Wydaje wam się?
- Z tego, co udało nam się wywnioskować, jest to duży kompleks budynków, a większość jest pogrzebana głęboko pod piaskiem. Wygląda jednak na to, że jakaś część jest nienaruszona. Ludzie wchodzą tam i wychodzą. Znikają w niewielkim wejściu i najprawdopodobniej tamtędy schodzą w niższe części głównego budynku. Nie byliśmy w stanie stwierdzić, jak może wyglądać budowla w wewnątrz, a przynajmniej nie ta zakopana część. Nad piaskiem wystaje niewiele. Powiedziałbym, że jedno, gdzieniegdzie dwa piętra. Mistrz twierdzi jednak, że cały budynek musi być naprawdę duży i masywny. Z tego, co wciąż widnieje na powierzchni, możemy wywnioskować natomiast... w zasadzie też niewiele. A przynajmniej nic pewnego. Zephon twierdzi, że było to coś w rodzaju twierdzy. Na to przynajmniej wskazuje architektura. Budynek na pewno był wybudowany tak, by oprzeć się potencjalnym atakom lub siłom przyrody. Grube ściany są łączone przy pomocy magii. A więc lita skała wzmacniana magią, zapewne wykonana metodą topienia magicznym ogniem. Wytrzymały milenia i wytrzymają jeszcze wiele kolejnych. Podejrzewam, że nawet teraz, gdyby odkopać to z tego całego piasku byłaby to porządna twierdza. Kompleks otaczały mury i sześć wież strażniczych. Tylko trzy wieże się ostały, a mury ledwo wystają spod piasku, więc nie stanowią problemu. Mogą być jednak dobrą osłoną dla kogoś, kto chciałby się zakraść. Niejednokrotnie korzystaliśmy z ich cienia. Co do wież na tych trzech ocalałych są strażnicy. Dwie na wschodzie i jedna na północy więc słabiej strzeżony jest zachód i południe. Najsłabszym punktem będzie więc południowy zachód. Jest tam jednak więcej strażników patrolujących pieszo okolice muru, ale ich pole widzenia jest mniejsze niż tych patrolujących na wieżach.
- Czy byłbyś w stanie wyrysować nam rozkład tych ruin?
- Nie muszę. Zephon to zrobił. Szkic jest w mojej torbie. Jest w tym dobry, więc nawet odległości są poprawnie odwzorowane. Zaznaczył wszystkie potencjalnie przydatne elementy otoczenia. Nawet kaktusy. Przyznam, że teren jest bardzo nierówny i to może zadziałać na naszą korzyść.
- Dobrze... A co z ludźmi? Ilu dostrzegliście? Byliście w stanie, stwierdzić kim byli?
- Cóż... Mam raczej złe wieści. Trudno stwierdzić ich liczebność. Wydaje nam się, że większość nie opuszcza podziemi. Jest co najmniej tuzin strażników patrolujących okolice. Nikt specjalny. Zephon potrafi wyczuwać aury. Jest w tym doskonały. Mimo to nie potrafił podać dokładnej liczby przebywających wewnątrz aniołów. Powiedział tylko, że są gdzieś głęboko pod ziemią i musi być ich dość spora grupa. Najprawdopodobniej dwa razy tyle, co strażników. Nie wiemy o nich nic. Najprawdopodobniej są to archeologowie i być może kilku strażników do ochrony. O ile przy strażnikach mistrz był w stanie stwierdzić, że to głównie zwykłe anioły i trzech silniejszych serafinów tak nie jest w stanie powiedzieć, kto znajduje się w środku. Niestety nie możemy wykluczyć obecności kogoś z Rady.
- Rozumiem... Więc musimy się przygotować na co najmniej dwukrotną przewagę wroga. Dodatkowo trudno stwierdzić jak silne anioły czekają na nas wewnątrz.
- Ci ze środka niemal nigdy nie wychodzą. Muszą robić tam coś istotnego. Nie wiemy co. Tylko dwa razy ktoś poza strażnikami wyszedł z wnętrza budynku. Nie wyglądał na wojownika. Przekazywał jakieś informacje kobiecie, która wydawała się dowódczynią straży. To ona jest jednym z trzech serafinów. Kobieta o krótkich rudych włosach. Poza nią jest brunet z blizną na policzku i starszy anioł o długich popielatych włosach. To oni będą najniebezpieczniejsi.
- Czy udało wam się rozpracować straż? Kierunki obchodów? Godziny zmian? Cokolwiek?
- Obserwowaliśmy ich dwie noce i jeden dzień. To niewiele by coś ustalić, ale... nie odnaleźliśmy wzoru. Warty za każdym razem przebiegały inaczej. Najprawdopodobniej mają opracowane kilka wzorców. Wątpię, aby dowódczyni codziennie opracowywała nowe. Zapewne jest ich kilka może kilkanaście i występuje między nimi rotacja. W każdym razie na pewno istnieje pewien wzorzec, ale rozpracowanie go może zająć trochę czasu. Dni o ile nie tygodnie. Mistrz zapewne będzie mógł opracować przybliżony plan, ale nie będzie to nic pewnego.
- ... A kiedy twój mistrz planuje do nas dołączyć?
- Przybędzie pojutrze w godzinach popołudniowych. Uzupełni mój raport o nowe informacje.
- Będziemy na niego czekać. Miejmy nadzieję, że rozjaśni jeszcze choć trochę naszą sytuację. Przyznam, że miałem nadzieję na coś... więcej. Jednak dziękuję. Doskonale się spisałeś. To nadal dużo przydatnych informacji. Mogło być znacznie gorzej... Czy jest coś jeszcze, o czym chciałbyś nas poinformować?
- Tak... nie wiemy, co to może oznaczać, ale... to na pewno istotne. Zephon oprócz magii aniołów wyczuł coś jeszcze.
- Co dokładnie?
- Nie potrafił stwierdzić. W podziemiach na pewno znajdują lub znajdowały się potężne zaklęcia chroniące. Bardzo możliwe, że otaczały cały kompleks, ale mogły zostać już dawno przełamane. To ma sens i utwierdza podejrzenia co do zastosowania budynku. Nie tylko został wybudowany jak twierdza, ale chroniły go także zaklęcia.
- Rozumiem.
- Jest jednak coś jeszcze.
- Tak?
- ... Zephon uważa, że... Twierdzi, że wyczuł resztki czarnej magii.
- Czarnej magii? Skąd na anielskiej ziemi czarna magia?
- Jego także to zaskoczyło. Ktoś jej użył. Lub... możliwe, że pozostawił ją sam użytkownik. Im silniejsza siła magiczna, tym więcej po sobie pozostawia. Istnieją dwie możliwości. Zephon wyczuł resztki zaklęcia lub pozostałości aury jakiegoś silnego użytkownika czarnej magii.
- Upadłego?
- Najprawdopodobniej. Czuł to tylko przez chwilę. Cokolwiek to było, czas zdążył już to zatrzeć. Wie, że coś wyczuł, ale nie potrafi powiedzieć nic konkretnego. Było tego za mało. Powiedział tylko, że to coś było... specyficzne. Coś w tej magii było nietypowe.
- Wyjaśnił, co rozumie przez słowo 'specyficzne'?
- Powiedział, że to w jakiś sposób skojarzyło mu się z aurą Lucyfera.
- ... Lucyfera? Chyba nie sugerujesz, że twój pan...
- Nie. Jeśli Zephon raz spotka się z daną aurą, natychmiast ją rozpozna. To nie była aura Lucyfera. Była w jakimś aspekcie podobna. Możliwe, że użyto zaklęcia z arkanu, którym posługuje się nasz pan lub zwyczajnie ktokolwiek tam był miał podobne umiejętności.
- Czyli był to jakiś upadły. To możemy uznać za pewne.
- Tak. Anioły nie mogą używać zaklęć z dziedziny czarnej magii. Był tu jeden z nas. Oczywiście mogła to być istota... może jakaś wiedźma... To jednak mało prawdopodobne. To musiałby być ktoś bardzo silny, by pozostawić po sobie ślad na tak długo.
- Wygląda na to, że w Piekle także dzieje się coś niepokojącego. Lucyfer wspominał, że podejrzewa swoich ludzi o zdradę, jednak nie spodziewałem się, że będzie to związane tak ściśle z tym, co dzieje się w Niebie.
- Pan Belzebub zajmuje się tym. Jednak z tego, co mi wiadomo, nie znalazł jeszcze nic znaczącego. Jego ludzie krążą po Piekle, jednak zdrajcy kimkolwiek są, dobrze się pilnują.
- A więc przebywał tam upadły, jednak już go tam nie ma. Nie ma go tam prawda?
- Od dłuższego czasu. Zapewne blisko tygodnia.
- W takim razie to istotna informacja, która jednak nie wpływa na naszą obecną sytuację. Być może dowiemy się czegoś, jeśli uda nam się przesłuchać kogoś ze znajdujących się wewnątrz aniołów.
Zastanowiłem się chwilę nad wszystkimi nowymi informacjami. Nasza pozycja nie należała do najlepszych. Jednak... mieliśmy większe szanse niż większy militarny oddział. Wróg ma dogodną pozycję. Moglibyśmy wysłać tu nawet setkę ludzi. Nasi wrogowie zwyczajnie zamknęliby się w twierdzy i zapewne zdążyliby zniszczyć wszelkie dowody.
Jedyną możliwością będzie zakradnięcie się do środka. Będziemy musieli pozbyć się strażników pod osłoną nocy, a następnie zakraść się do środka i... tutaj zaczyna się niewiadoma. O ile możliwe, iż uda nam się pozbyć strażników na zewnątrz i pozostać niezauważonymi... tak w środku nie mamy pojęcia czego oczekiwać.
Podzieliłem się moimi myślami z pozostałymi. Oni także przez ten czas zdążyli wszystko dokładnie przeanalizować i nie było zaskoczeniem, że myśleli podobnie. Po dłuższej rozmowie ustaliliśmy, że zdecydowanie musimy zrezygnować z otwartego ataku i wykorzystać przewagę, jaką mamy dzięki elementowi zaskoczenia. My obserwujemy wroga, a wróg nie ma o tym pojęcia i tak musi pozostać. Dlatego propozycja Tarysa spotkała się z mieszanymi opiniami.
- Mogę zakraść się do środka i spróbować zbadać rozkład pomieszczeń.
To Hamon jako pierwszy wyraził wątpliwości.
- Jeśli ktoś cię przyłapie stracimy efekt zaskoczenia. Wzmocnią straże i będą gotowi na nasz atak. Nie będziemy mieli szans. To zbyt duże ryzyko.
- Tak. Jeśli dam się złapać. A nie zamierzam do tego dopuścić. Jestem dobry.
- Ale możesz okazać się niewystarczająco dobry.
Postanowiłem zainterweniować, nim rozmowa przerodziłaby się w kłótnię. Tak jak większość wymian zdań między aniołami i upadłymi.
- Wiedza o rozkładzie podziemnych pomieszczeń byłaby nieoceniona... jednak ryzyko rzeczywiście jest zbyt wielkie. Może nam się udać tylko dzięki elementowi zaskoczenia. Niestety będziemy musieli zaryzykować nasze życia. Nie wiemy, co czeka nas w środku i musimy jakoś sobie z tym poradzić. Być może Zephon przekaże nam jakieś ważne informacje. Jedno jest dla mnie pewne. Przede wszystkim musimy utrzymać ich w niewiedzy. Nie mogą wiedzieć, że tu jesteśmy. Będziemy musieli wejść do środka w ciemno... i liczyć, że uda nam się na bieżąco poprawnie ocenić i wykorzystać sytuację. Czy ktoś uważa moją decyzję za nieodpowiednią?
Anioły i upadli popatrzyli po sobie, ale nikt nie wyraził dezaprobaty. Ulżyło mi. Od dawna nie dowodziłem żadną misją. Nie wspomnę już o tym, że ludzie, którymi obecnie dowodziłem byli mi jak najbardziej równi. Niemal każdy z nich mógłby być dowódcą, a wyznaczono na tę funkcję mnie. W takich sytuacjach łatwo o nieporozumienia. Najbardziej obawiałem się postępowania Hamona. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby próbował wykłócać się ze mną o podejmowane decyzje. Najwidoczniej jednak przełknął swoją dumę i nie próbował podważyć mojego autorytetu. A przynajmniej nie otwarcie.
- Doskonale... Odpocznij Tarysie. Poczekamy na Zephona. Przez ten czas przeanalizuję szkice, które przyniosłeś. Hamonie, Laoth, Maro, Maaliku pomożecie mi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top