Rozdział 32

    Byłem już prawie mentalnie gotowy, by porozmawiać z moim wujem. Jednak od razu po rozprawie przechwycił go Gabriel chyba po to, by poinformować go, gdzie ma się teraz podziać. Z tego, co podsłuchałem, dowiedziałem się tylko, że Samael nie chciał przebywać zresztą upadłych, a Gabriel załatwił mu jakiś domek na obrzeżach Kapitolu. Stwierdziłem więc, że dzisiaj już sobie odpuszczę. Wcale nie stchórzyłem i nie wykorzystałem sytuacji do stworzenia sobie wygodnej wymówki.

    No ale mogę zrobić inną pożyteczną rzecz. Okazało się bowiem że Belzebub jest wolny i skłonny udzielić mi kolejnej lekcji. I dzisiaj miałem nauczyć się nowych rzeczy. Przydatnych rzeczy. Zajebistych rzeczy.

    Okazało się to jednak trudniejsze, niż się spodziewałem. Co innego kierować cieniem (co samo w sobie jest abstrakcyjne), nadanie mu fizycznej formy to już nieco większy kaliber. Zajęło mi to dobrych kilka godzin, nim zrobiłem malutkie postępy. Belzebub jednak stwierdził, że to na razie wystarczy, gdyż teraz sam będę mógł trenować to w wolnych chwilach, a gdy zrobię większe postępy, nauczy mnie jak praktycznie to wykorzystać.

    To nie był jednak koniec lekcji, bo szykowała się część teoretyczna. Usiadłem grzecznie na podłodze sali treningowej i wpatrywałem w mojego demonicznego mistrza.

- Jestem tak wysoko w piekielnej hierarchii między innymi dzięki moim specyficznym umiejętnościom. Nie znam nikogo, kto posługiwałby się tym samym rodzajem magii co ja. Jako że magiczne predyspozycje są zazwyczaj wrodzone, podejrzewam, że moja córka kiedyś także rozwinie ten talent.

- A mówisz mi o tym, bo...

- To przydatna zdolność.

- Mówisz o znikaniu i teleportowaniu się?

- To dość duże uogólnienie... ale owszem.

- I?

- Masz możliwości, by się jej nauczyć.

   O kurwa. Rzeczywiście. Przecież moja magiczna moc jest jak kameleon. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem?

- Nauczysz mnie tego?!

- Jeśli wykażesz takie chęci i wystarczająco poważnie do tego podejdziesz.

- Proszę, naucz mnie!

- To znacznie bardziej skomplikowane niż magia cienia.

- Domyślam się.

- Na początku wytłumaczę ci, na czym polega sedno tej mocy. Jest to bowiem znacznie bardziej skomplikowana magia. Polega w głównej mierze na manipulowaniu Granicą. To jak otwieranie portalu w tym świecie, przenikanie przez Granicę i ponowne otwieranie wyrwy w tym świecie. Z tym że Granica ma wiele warstw.

- Naprawdę?

- ... Rozumiem. W takim razie wyjaśnię od podstaw. Granica to jeden z najmniej stabilnych światów. To świat pomiędzy światami. Ponadto jako jedyna ma coś, co możemy nazwać warstwami. Im głębiej w nią wejdziesz... tym na mniej stabilny obraz rzeczywistości trafiasz. Piekło w pewnym sensie działa podobnie... ale jednocześnie zupełnie inaczej. To jednak teraz nieistotne.

- A więc ta czerń podczas przenoszenia...

- Tak wygląda najgłębsze warstwa Granicy. Jest ona także najbardziej niebezpieczna i pierwotna. Dlatego przebywam w niej tak krótko. To zaledwie ułamek sekundy. Zazwyczaj odczuwam to jednak jako nieco dłuższe doświadczenie. Sam zresztą musiałeś poczuć to, gdy cię przenosiłem.

- To jest dość... szalone.

- To magia.

- Ta... magia.

- A więc aby korzystać z tej umiejętności, na początek musisz nauczyć się otwierać wyrwy. Na początek te podstawowe prowadzące na Granicę. Później będziesz sięgał coraz głębiej.

- Doskonale. A jak otwiera się wyrwy?

- Potrafisz dostrzegać magię prawda?

- Tak. Aczkolwiek odkąd nauczyłem się to blokować, raczej z tego nie korzystam, bo wszystko jest takie... jaskrawe i dziwne.

- W takim razie teraz przestań to blokować.

   Zamknąłem oczy i skupiłem się. To było jak wciskanie magicznego guziczka w mózgu albo może bardziej... używanie przełącznika. To dość łatwe. Jak ruszanie ręką czy nogą. Myślisz o tym... i to się dzieje. Gdy otworzyłem oczy, wszystko było... takie bardziej... łał.

- Najlepiej widoczne są silniejsze linie mocy i to na nich chwilowo powinieneś się skupić. Gdy nabierzesz doświadczenia, zaczniesz dostrzegać te najmniejsze.

- A gdzie są te najsilniejsze?

- Pod twoimi stopami.

   Odruchowo spojrzałem w dół, ale niczego szczególnego nie dostrzegłem.

- Magia jest w każdej żywej istocie. W każdym żywiole. Innymi słowy... wszędzie. Dlatego nie jesteś w stanie w tym samym czasie dostrzec całego jej ogromu. Gdyby tak się stało, nie byłbyś w stanie rozróżnić poszczególnych elementów. Dlatego nasze umysły odcinają jej część. Blokują... segregują. Jeśli skupisz się na konkretnej rzeczy, wtedy reszta stanie się niewidoczna. Spróbuj dostrzec linie mocy, a twój umysł wyciszy całą resztę, tak byś był w stanie je dostrzec.

- A jak mam to zrobić?

- Po prostu spróbuj. To łatwiejsze niż ci się wydaje.

   Ta na pewno. Ale spróbowałem. Skupiłem się na podłodze. Starałem się dostrzec coś, co było przede mną ukryte. Linie mocy... Przeżyłem niezły szok, gdy naprawdę je dostrzegłem. Wyglądały jak... jak takie malutkie żyłki. Dokładnie. Jak żyły pod ludzką skórą. Niektóre były cieniutkie i ledwo widoczne. Inne grubsze, wyraźniejsze. Każda przybierała postać srebrzystego światła lub czegoś w tym rodzaju... jak czysta płynąca magia... jakby cały świat był żywym organizmem, a to była jego esencja.

- Łał...

- Sądząc po twojej reakcji udało się.

- I to jak.

- Aby otworzyć wyrwę, musisz pchnąć swoją moc w ową linię tak by niejako ją... rozbić. Zniszczyć. Rozerwać.

- Ale ja nie chcę!

   Nie byłem pewien skąd we mnie taka reakcja. Po prostu czułem się z tym... źle.

- Nie musisz się obawiać. Nie da się tak łatwo zniszczyć ich na stałe. Zregenerują się. Rozumiem twoje obiekcje. To jak... zostawianie rany w strukturze naszego świata. Jednak uwierz mi, że jest to rana nieodczuwalna w jego ogromie.

- No dobra... a jak już użyję swojej mocy?

- W zależności od tego, jak dużo jej użyjesz, wyrwa będzie większa lub mniejsza. W naszym przypadku potrzeba jedynie takiej, w której się zmieścimy. Jest to więc niewielka moc. Jeśli jednak chcesz przebić się głębiej, musisz powtórzyć to kilkakrotnie w ciągu niezwykle krótkiego czasu. Widzisz... jeśli użyjesz wiele mocy naraz, wówczas zrobisz dużą wyrwę, ale doprowadzi cię on tylko do pierwszej warstwy Granicy. Aby wejść głębiej, musisz odsłonić pierwszą warstwę... a później błyskawicznie kolejne aż dojdziesz do ostatniej. Ta trudna część polega na tym, iż musisz zrobić to tak szybko, by poprzednie warstwy nie zdążyły się zamknąć.

- A jak szybko zamykają się warstwy?

- Z mojego doświadczenia mogę stwierdzić, że masz maksymalnie... od 5 do 10 sekund. Zależy od tego, jak potężne są linie mocy.

- To całkiem długo.

- Granica ma dwadzieścia jeden warstw.

- ... Świetnie.

- Sztuka polega więc na tym, by użyć swojej mocy dwadzieścia jeden razy w ciągu tych maksymalnie dziesięciu sekund. Jest to jak najbardziej wykonalne. Musisz tylko trenować. Możesz też ćwiczyć to sam. Pomogę ci przy pierwszych dwóch. Po tym zasada jest taka sama. Musisz tylko trenować szybkość. Na początek otwórz Granicę. Możesz użyć magii cienia jako „bazy". Ja tak robię. Dlatego przejście przybiera formę cienia.

- Okej... więc... po prostu muszę pchnąć magię w linie mocy.

- Tak. Zacznij od małych ilości. Powoli dodawaj jej więcej, aż ustalisz, ile jest potrzebne, by otworzyć wystarczająco duże przejście. Możesz zacząć od otwierania przejścia w podłożu. To najprostsze. Gdy zaczniesz dostrzegać linie w powietrzu, wtedy ćwicz się w tym. To nieco trudniejsze, ale konieczne, jeśli chcesz wykorzystać pełen potencjał tej umiejętności.

- Okej. No to... zaczynam.

   Skupiłem się na najlepiej widocznej srebrzystej żyłce przecinającej podłogę. Pchnąłem w nią odrobinę magii a ta jedynie lekko przygasła. Powoli dodawałem więcej. W pewnym momencie zaczęła na chwilę przybierać czarną barwę. A więc magia cienia zaczęła na nią działać. Oczywiście trwało to ułamek sekundy i szybko wracała do pierwotnego stanu. Ponawiałem jednak próby.

    Czerń rozchodziła się dalej. Zostawała na dłużej. W pewnym momencie dałem z siebie nieco więcej. Można powiedzieć, że za każdym razem dodawałem jeden procent magii. Tym razem dodałem z dziesięć, a żyłka pękła. Czerń na moment rozlała się jak niewielka kałuża czarnego jak słoma cienia. To było jak miniaturowa wersja tego, co robi Belzebub. No i moja nie miała takiego perfekcyjnego owalnego kształtu. Był to taki raczej czarny kleks, który po chwili zniknął. Mimo wszystko... chyba zadziałało.

- Czy... udało mi się?

- Tak. Aczkolwiek w tym zmieści się najwyżej twoja stopa...

   Upadły zawiesił się na chwilę, jakby coś przyszło mu do głowy i szybko dodał...

- Nie wkładaj tam stopy.

- Dlaczego?

- Bo jak widzisz, przejście zamyka się szybko. Przechodź przez nie, dopiero gdy nauczysz się je stabilizować. Jeśli tego nie zrobisz, zamknie się, a twoja stopa pozostanie po drugiej stronie.

- ... Odetnie mi stopę.

- Tak. I raczej jej nie odzyskasz.

- ... Zachciało mi się teleportowania... mogłem ciskać ognistymi kulami, ale nie... chciałem być ninja to teraz mam...

- Jeśli masz zamiar poddać się w trakcie, to zrezygnuj już teraz. To nie magia, której możesz nauczyć się w pewnym stopniu i korzystać z jej postaw. Albo opanujesz to do perfekcji i wykorzystasz jako potężną broń, albo zatrzymasz się w pewnym momencie i nigdy jej nie użyjesz.

- Nie... nie poddam się.

- ... A więc próbuj dalej. Zrób większą wyrwę.

   No i próbowałem dalej. Powoli ją powiększałem. W pewnym momencie miała jakieś półtora metra... jednak była zbyt chaotyczna, by móc jej użyć. W niektórych miejscach była zbyt wąska... w innych niepotrzebnie szeroka czy wydłużona.

- Jak nadać jej odpowiedni kształt?

- Musisz używać swojej mocy w bardziej kontrolowany sposób. Teraz po prostu wpychasz ją w linie mocy i pozwolisz, by samoistnie się po nich rozpłynęła. Możesz jednak lepiej kontrolować swoją moc. Użyj tego, czego nauczyłeś się o kontrolowaniu cienia. To niemal dokładnie to samo. Gdy już pchniesz swoją moc, możesz zdecydować, kiedy ma się zatrzymać, a kiedy ma rozpłynąć się dalej. Wymaga to jednak większego skupienia. Tak więc musisz nauczyć się robić to niezwykle szybko, jeśli chcesz otworzyć głębszą wyrwę. Musisz uczyć się wszystkiego po kolei. Na początek otwieranie wyrwy. Później szybkie nadawanie jej kształtu, a następnie pogłębianie jej.

- Więc... wyrwę potrafię już otwierać.

- Teraz spróbuj nadać jej kształt, tak jak nadawałeś kształt cieniom.

   Ponownie pchnąłem moc w delikatne lśniące linie. Tym razem jednak wykorzystałem to, czego nauczyłem się wcześniej.

   Kto by pomyślał, że przyda mi się to do czegoś takiego. Niby taka bezsensowna umiejętność jak kierowanie cieniem... a jednak opłaciło się. Poszło dość gładko. Oczywiście za pierwszym razem nie osiągnąłem dokładnie tego owalnego kształtu, którego pragnąłem... ale było znacznie lepiej niż poprzednio. Spróbowałem jeszcze kilkanaście razy. Za każdym razem kształt był odrobinę lepszy.

- Wystarczy.

- Ale...

- Znasz już zasadę. Sam możesz to szlifować. Teraz wytłumaczę ci jak pogłębić wyrwę.

   Posłusznie odpuściłem kolejną próbę i z uwagą wsłuchałem się w słowa Belzebuba.

- To w zasadzie ten sam proces. Gdy otworzysz wyrwę, jeśli skupisz się na odnalezieniu kolejnych linii mocy, dostrzeżesz je. Musisz po prostu powtórzyć ten proces. Po kolei odsuwasz kolejne warstwy.

- Ale jak mam zrobić to dwadzieścia razy w tak krótkim czasie?

- Ćwicz. W pewnym momencie otworzenie perfekcyjnej wyrwy zajmie ci ułamek sekundy. Nie będziesz musiał nawet odszukiwać linii mocy. Twoja magia sama je znajdzie. Wówczas powtórzenie tego wielokrotnie także nie zajmie wiele czasu. Po tym możesz też nauczyć się blokować na pewien czas regeneracje linii mocy, by otworzyć wyrwę na dłużej. Lub prościej mówiąc, będziesz mógł ją na pewien czas ustabilizować. Są to sekundy, jednak mogą być przydatne. Ja po setkach lat treningów mogę utrzymać ją otwartą przez minutę i trzy sekundy. Początkowy czas to około pięć sekund, a więc jak widzisz, trening czyni mistrza. Odległość też ma znaczenie. Na początku nauczysz się przenosić na krótkie dystanse. Podejrzewam, że na początku będzie to metr... maksymalnie dwa. W walce jest to jednak niezwykle przydatne. Możesz pojawić się za przeciwnikiem. Nad nim. Nawet pod nim. Z czasem metry zmienią się w kilometry. A kilometry zmienią się w światy.

- Tylko że... ja mogę nie mieć setek lat.

- Opanuj podstawy do perfekcji. Idzie ci zaskakująco dobrze. Jesteś pojętnym uczniem. Uczysz się w niezwykłym tempie. Nie poddawaj się.

   Nie spodziewałem się, że usłyszę coś takiego z ust Belzebuba. Co prawda słowa te w jego wykonaniu były wyprane z wszelkich emocji, ale mimo wszystko były... miłe.

- Oczywiście, że się nie poddam. No to teraz patrz, jak ci otworzę drugą warstwę.

- Nie uda ci się. Spróbuj tylko ją dostrzec.

   Aha. Czyli tyle, jeśli chodzi o komplementy. No ale podejrzewam, że Belzebub może mieć trochę racji. No więc spróbowałem zrobić, co mówił. Otworzyłem pierwszą wyrwę i skupiłem się na czerni. Otworzyłem to moje magiczne „trzecie oko" i na czarnej tarczy pojawiły się cieniutkie srebrne żyłki.

- Są!

   W tym momencie wyrwa się zamknęła. Ale były tam. Widziałem je.

- Doskonale. A teraz zjedz kolację i połóż się spać.

- Co? Mogę jeszcze trenować.

- ... Naucz się oceniać swoje możliwości dziecko. Masz przyśpieszony oddech. Pot spływa ci z czoła i delikatnie drżą ci dłonie. Gdy wykorzystasz zbyt wiele własnej mocy, objawia się to na wiele sposobów. U każdego nieco inaczej. Niektórzy czują się niezwykle senni. Inni wręcz przeciwnie, są jak po sporej dawce kofeiny. To ta gorsza grupa. Wydaje ci się, że nie jesteś zmęczony i jeszcze wiele możesz. Zmęczenie przyjdzie nagle jak cios młotem. O ile w przypadku tych pierwszych zmęczenie wzrasta stopniowo, w twoim przypadku jest odwrotnie. Najpierw czujesz wzrost energii, po czym nagle drastycznie ona spada. Tak więc ta pierwsza grupa zdaje sobie sprawę, na jak wiele może sobie jeszcze pozwolić i wie kiedy osiągnie granicę swoich możliwości. Ty musisz nauczyć się dostrzegać mniej oczywiste sygnały, które daje ci twoje ciało. Bo znacznie łatwiej przyjdzie ci przekroczenie granicy twojej wytrzymałości. Tak więc do łóżka. Przyjdź do mnie, jeśli będziesz potrzebował jakiejś porady. Wątpię jednak, by była ci potrzebna. Ćwicz w każdej wolej chwili. Codziennie. Aż dojdziesz do dwudziestej warstwy. Dwudziestą pierwszą otworzysz przy mnie. A wówczas pokażę ci jak przez nie przechodzić... i chyba najważniejsze... jak przez nie wrócić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top