Rozdział 22
[Tia... To rozdział z ostrzeżeniem o scenach 18+
Jeśli nie masz ochoty ich czytać to wystarczy pominąć to co będzie po "***" ^^]
Wiedziałem, że moje podejrzenia były słuszne, jeszcze nim wszedłem do ogromnej sali ćwiczebnej. Dobiegały z niej bowiem stłumione odgłosy walki lub po prostu uderzeń.
To było wyjątkowo proste pomieszczenia jak na anielskie standardy. Było duże, lecz raczej puste nie licząc wielu stojaków z różnego rodzaju bronią, głównie drewnianą, ale i jakieś metalowe egzemplarze się znalazły. Podłoga i ściana były wyłożone jasnym drewnem gdzieniegdzie ozdabianym prostymi geometrycznymi wzorami. Nie było tu natomiast żywej duszy, nie licząc mojego ukochanego.
Ariel zawzięcie uderzał w coś, co można by spokojnie nazwać workiem treningowym. Włosy związał w ciasny warkocz. Były już długie. Sięgały do połowy ramienia. Były też lekko wilgotne od potu, zresztą jak całe ciało anioła. Miał na sobie dopasowaną, czarną koszulkę, która ukazywała zarys jego mięśni, oraz wygodne luźne spodnie w tym samym kolorze.
Poruszał się z szybkością i gracją jakiegoś drapieżnego zwierzęcia. Był przy tym taki... seksowny. Był tak zaabsorbowany ćwiczeniami, że nawet nie zauważył, jak wszedłem do środka. Dlatego cichutko stanąłem sobie z boku, aby nadal tak pozostało.
Przez dobre dziesięć czy piętnaści minut podziwiałem ten spektakl. Patrzyłem, jak mięśnie jego pleców i ramion poruszają się z kolejnymi ciosami. Kilka pasm wyplątało się z warkocza, co chyba sprawiło, że Ariel przerwał. Odgarnął wilgotne włosy z czoła i najwyraźniej dostrzegł mnie kątem oka.
Odwrócił się w moją stronę. Jego pierś unosiła się w szybkim rytmie oddechu. Przez moją głowę przepłynęło wiele myśli. Nieprzyzwoitych myśli. Zganiłem się za nie, nie dlatego że uważałem to za coś złego. Po prostu bałem się, że moje ciało mnie zdradzi. A to byłoby odrobinkę... niezręczne.
- Mam nadzieje, że nie przeszkadzam.
- Nie... Ty nigdy mi nie przeszkadzasz.
- Cieszy mnie to.
Mężczyzna uśmiechnął się do mnie delikatnie, co sprawiło, że moje serce podskoczyło. Powoli prostował i zgiął palce, zapewne by rozluźnić je po kilkudziesięciu minutach walenia w worek. Po chwili chyba wpadł na jakiś pomysł.
- Co powiesz na mały sparing?
- Hm... czemu nie? Tylko... chyba nie mam odpowiedniego stroju.
Wymownie spojrzałem na swoją białą koszulę. Jak większość ubrań, które wcisnęły mi anioły, wyglądała dziewczęco. Przy lekko bufiastych rękawach miała wiązania zakończone kokardkami, ale i jej całkowity krój był raczej... frywolny. Taki słodki chłopiec. Chociaż czasem mam wrażenie, że wyglądam w tych strojach jak lalka. No i czasem zdecydowanie wydaję się przez nie młodszy. Kiedyś przedyskutuję z kimś możliwość wymienienia zawartości mojej szafy.
- Spodnie i buty mogą być.
- A ta koszula.
Ariel z poważnym wyrazem twarzy zlustrował mnie od stóp do głów.
- Będę delikatny. Nie zniszczy się.
- Hm... nie dam ci nawet na to szansy.
Powoli rozciągnąłem swoje ciało, jednocześnie ustawiając się w odległość jakichś trzech metrów od Ariela. Gdy stwierdziłem, że dostatecznie się rozgrzałem, przyjąłem odpowiednią pozycję i posłałem mojemu ukochanemu wyzywające spojrzenie.
Nawet nie dał sygnału do rozpoczęcia walki. Po prostu zaatakował. Oczywiście byłem na to gotowy. Z łatwością wykonałem unik, anioł jednak nie ustępował. Nie dawał mi nawet sekundy na wykonanie ciosu, bo sam systematycznie atakował kolejnymi dokładnie wymierzonymi ciosami. Każdy z nich albo odbijałem, albo go unikałem.
To nie były silne ataki. Ariel jest znacznie silniejszy ode mnie. Podejrzewam, że gdyby się nie powstrzymywał, nie byłbym nawet w stanie zablokować pierwszego ciosu. Nie był to jednak pojedynek siły, a raczej szybkości. Żadnemu z nas nie chodziło o to, by zadać realne obrażenia. To miał być tylko symboliczny cios. Jeśli Ariel trafi mnie w miejsce, które w realnych warunkach oznaczałoby moją śmierć lub wykluczenie z dalszej walki, wygrywał i vice versa.
Jakoś jednak udawało mi się dotrzymać mu kroku. Kilkakrotnie nawet sam zaatakowałem wykorzystując lukę, pomiędzy kolejnymi ciosami. Oczywiście nie trafiłem ani razu. Ze dwa byłem jednak bardzo blisko.
Treningi z Agares dały efekty. Zresztą w wolnym czasie doskonaliłem to, czego mnie nauczyła. Nie był to żaden konkretny styl walki. Był bardziej jak połączenie wielu z nich i doskonale umożliwiał mi wykorzystanie moich atutów i ukrycie moich słabości.
Nie wiem, ile to trwało, ale po jakimś czasie poczułem stróżki potu spływające mi po plecach, a mój oddech znacząco przyśpieszył nie tylko ze zmęczenia, ale i z ekscytacji. Bo... naprawdę świetnie się bawiłem. Dostrzegałem te krótkie momenty, gdy Ariel wydawał się dumny po tym, jak przewidziałem jakiś jego ruch lub gdy on nie przewidział mojego. Zauważyłem też, że podobnie jak ja delikatnie się uśmiecha.
Chciałem wygrać. Naprawdę chciałem wygrać. W pewnym momencie bardziej wyczułem, niż zauważyłem, że Ariel delikatnie się odsłonił. Wykorzystałem to w dość... złośliwy sposób.
Szybkim ruchem podciąłem mu nogi. Nie spodziewał się tego. Runął na ziemię, z hukiem uderzając plecami o drewnianą podłogę, a ja nie tracąc nawet sekundy, szybko wylądowałem na nim. Siedziałem okrakiem na jego biodrach, a palcem wskazującym delikatnie dotykałem jego klatki piersiowej dokładnie na poziomie serca.
- Bum. Nie żyjesz.
Ariel wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. Przeniósł wzrok na mój palec, a następnie znów na moją twarz, po czym uśmiechnął się szeroko.
- Zostałem pokonany. Uznaję moją porażkę.
- Skoro wygrałem, to należy się mi jakaś nagroda.
- Hm... a co chciałbyś dostać?
- Dobre pytanie...
Nachyliłem się nieco i delikatnie odsunąłem zbłąkane pasmo ciemnych włosów z czoła Ariela. Następnie dotknąłem palcami jego policzka. Był gorący. Przesunąłem nimi w dół, badając linię jego szczęki, a następnie podążyłem do jego ust.
Zielone oczy mężczyznę niemal mnie przeszywały. Kryło się w nich coś... niezwykle intymnego. One... zapraszały mnie. Obiecywały, że jeśli się zbliżę, nie pożałuję. To też zrobiłem.
Powoli przysnąłem się do Ariela tak, że nasze piersi się stykały. Jednak nie nasze usta. Zatrzymałem się, gdy nasze twarze były zaledwie kilka centymetrów od siebie. Czułem jego oddech. Chciałem zniwelować tę odległość. Jednak jakaś złośliwa cząstka mnie zastanawiała się, co zrobi Ariel, gdy nie zrobię tego, czego oczekiwał. Po chwili się dowiedziałem.
Anioł wsunął dłoń w moje włosy, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował. Wsunął we mnie język i zaczął dokładnie badać moje wnętrze. Druga dłoń mężczyzny zaczęła wędrować po moim ciele. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. W końcu jednak oderwałem się od jego ust. Głównie dlatego, że zaczynałem tracić dech.
- Chyba już wiem, co chcę dostać.
- Słucham.
- Na początek... może wspólna kąpiel?
***
Powoli zanurzyłem się w gorącej wodzie. Poczułem, jak moje mięśnie rozluźniają się pod wpływem tego przyjemnego uczucia ciepła. Pomagał też słodki kwiatowy zapach unoszący się w powietrzu. To Ariel wybrał olejek o tym zapachu i dodał go do wody. Jestem niemal pewien, że wyczuwałem w nim między innymi subtelny aromat bzu.
Poczułem delikatny ruch wody, gdy Ariel także wszedł do ogromnej wanny... a może niewielkiego basenu? W każdym razie kochałem to miejsce i nie obchodzi mnie, czym właściwie jest. Gdy usiedliśmy, woda sięgała Arielowi do połowy torsu a mi prawie do obojczyków. Uwielbiałem wylegiwać się w wannie a ta tutaj... to bardziej jakieś luksusowe jacuzzi.
Po chwili stwierdziłem, że to jednak niewystarczająco miłe doświadczenie. Szybko przesiadłem się, usadawiając pomiędzy nogami Ariela i oparłem się o jego tors.
- Hm... teraz lepiej...
Usłyszałem cichy śmiech za moimi plecami. Po chwili Ariel objął mnie delikatnie, a jedna z jego dłoni zaczęła powoli sunąć po moim ciele.
- Pewnie wszystko cię boli aniołku. W końcu nieźle złoiłem ci skórę...
- Rzeczywiście. Nie byłeś dla mnie zbyt delikatny.
Ton Ariela był raczej rozbawiony, ale jednocześnie dość... sugestywny. Zwłaszcza w połączeniu z jego palcami, które powoli jakby od niechcenia wędrowały po mojej piersi, brzuchu a czasem gdzieś odrobinę niżej.
- Planujesz jakąś zemstę?
- Nie... wręcz przeciwnie... Miałem dać ci jakąś nagrodę nieprawdaż?
Usta Ariel delikatnie musnęły moją skroń, a jego dłoń przesunęła się w dół na moją nogę, powoli dotarła do wewnętrznej strony uda. Pozwoliłem, by odrobinę rozsunął moje nogi. Przymknąłem oczy, a moje serce przyśpieszyło. Moje ciało nie mogło już doczekać się kolejnego ruchu. Jego palce delikatnie dotknęły mojej męskości, na co mimowolnie wydałem z siebie ciche westchnienie.
Spaliśmy ze sobą tyle razy, że chyba powinienem już przestać czuć wstyd i zażenowanie. A jednak myśl o tym, że Ariel dotyka mnie w tym miejscu, wywołała u mnie dość mocną reakcję. Czułem, jak na twarz wypływa mi soczysty rumieniec. Ułożyłem dłonie na jego nogach, bo nie wiedziałem co z nimi zrobić. Cały czas towarzyszył mi bowiem pewien odruch. Ta mimowolna chęć złapania jego dłoni, powstrzymania go, bo to zbyt... zbyt zawstydzające. A jednak ta gorsza część mnie chciała więcej. I to jej chciałem słuchać.
Gdy Ariel delikatnie chwycił mnie w swoją dłoń, powstrzymałem chęć złączenia nóg, a gdy zaczął powoli poruszać nią w górę i w dół mocniej zacisnąłem dłonie, wbijając palce w jego skórę. Po chwili jego ruchy przyśpieszyły, a przyjemność rozchodziła się po moim ciele. Wygiąłem się w delikatny łuk, mocniej opierając się o ciało Ariela. Zamknąłem oczy i oddałem się przyjemności. Mój głos rozchodził się echem po pomieszczeniu, co wprawiało mnie w jeszcze większe zakłopotanie, bo było mi tak dobrze, że nie zamierzałem się powstrzymywać. Dlatego skupiłem się właśnie na tej przyjemności, a nie zawstydzeniu, które czułem, słysząc własne jęki.
Po chwili rozkosz stała się zbyt intensywna. Doszedłem i dopiero po chwili moje mięśnie rozluźniły się, a ja na moment opadłem z sił. Bezwładnie ułożyłem się, opierając o Ariela. Próbowałem złapać oddech. W pomieszczeniu było parno i gorąco więc zajęło mi to dłuższą chwilę.
Uniosłem głowę do góry i otworzyłem oczy. Ariel spoglądał na mnie, a jego piękne, zielone oczy delikatnie błyszczały. Był w nich jakiś... głód. Sam nie wiem. Jednak to spojrzenie i palce, które wciąż delikatnie muskały moje intymne miejsca, sprawiły, że na powrót poczułem w sobie żar. Nie wspominając już o tym, że czułem na plecach jego twardość.
- Teraz twoja kolej...
- Słucham?
- Muszę jakoś wynagrodzić ci twoje bolące plecy...
Obróciłem się i ukląkłem tak, że znajdowałem się z nim twarzą w twarz, objąłem go wokół szyi a on mnie wokół bioder. Nachyliłem się i wpiłem w jego usta. To był długi pocałunek, a Ariel przejął inicjatywę już na początku. Później przeniósł pieszczotę na moją szyję, a ja wygiąłem głowę w tył, ułatwiając mu dostęp. Poczułem, jak jego dłoń schodzi niżej, a po chwili jego palec wsuwa się we mnie.
- Ach... cz-czekaj, woda...
W jednej chwili Ariel chwycił mnie mocniej i uniósł, samemu wstając. Ostrożnie ułożył mnie na chłodnych kafelkach. Gdy tylko się na nich znalazłem, wsunął drugi palec i rozłożył je odrobinę, jakby sprawdzając, na jak wiele może sobie pozwolić.
- Rozbiliśmy to dość niedawno... poza tym... nie musisz być delikatny...
Ariel chyba wziął sobie moje słowa do serca. A może po prostu nie był już w stanie dłużej wytrzymać. Był tak twardy, że wydawało się to wręcz bolesne. Mimo wszystko nie byłem przygotowany na to, że wsunie się we mnie jednym płynnym ruchem.
Niemal zachłysnąłem się powietrzem, wygiąłem się w łuk, napinając każdy mięsień mojego ciała, aż w końcu z moich ust wyrwał się krótki krzyk. Jakaś część mojego umysłu zarejestrowała, że pierwszy raz dostrzegłem mozaikowe obrazy zdobiące sufit pomieszczenia. To był w sumie pierwszy raz, gdy znalazłem się w pozycji, która pozwalała tak dokładnie się im przyjrzeć. A jednak nie byłem nawet w stanie zarejestrować, co przedstawiają. Poczułem, jak Ariel delikatnie kładzie dłoń na moim policzku, co pozwoliło mi powrócić do rzeczywistości.
- Przepraszam...
Chyba... chyba źle zinterpretował moją reakcję. Zabolało odrobinę, ale było niezwykle... intensywne. To nie tak, że mi się to nie podobało... Podobało mi się. Ta nagła, intensywna przyjemność, przez którą nie byłem nawet w stanie zapanować nad reakcją mojego własnego ciała. Ariel jednak najwyraźniej stwierdził, że postąpił ze mną zbyt agresywnie. Odczekał moment, nim zaczął poruszać się we mnie w stałym powolnym tempie. Powoli uspokoiłem się i rozluźniłem. Starałem się oddychać spokojnie i równomiernie. Całe doświadczenie nie było zbyt bolesne, jednak mój troskliwy ukochany chciał upewnić się, że wszystko jest w porządku.
Po chwili po pomieszczeniu znów zaczęły rozchodzić się moje pojękiwania i stawały się coraz głośniejsze, im mocniej Ariel we mnie wchodził. To wszystko było w jakiś sposób bardziej podniecające. Robić to nie w sypialni a na kafelkowej podłodze, wśród kłębów pary i dźwięków naszych głosów rozchodzących się echem. Byłem w stanie całkowicie zignorować dyskomfort i delikatny ból związany z leżeniem na twardych kafelkach.
Było zupełni inaczej niż zazwyczaj. Nie mogłem zacisnąć dłoni na miękkiej pościeli. A ostatnio zostawiłem na plecach Ariela długi szramy i wolałem tego nie powtarzać. Nie chcę zadawać mu bólu tak samo, jak on mi.
Jedną rękę wsunąłem w jego długie, rozpuszczone włosy a moja druga dłoń przesunęła się po gładkich kafelkach, aż napotkała niewielką metalową kratkę odpływu. Zacisnąłem na niej palce i zaciskałem mocniej z każdym pchnięciem Ariela. Po chwili doszliśmy razem, ale mój pełen spełnienia krzyk zagłuszył jego głos.
[Nazwałam ten mem "Ewolucja Sky'a"
Możecie użyć swojej wyobraźni aby sobie to lepiej zwizualizować... Albo opisów z powyższego rozdziału. Idk.
W każdym razie Sky nie jest już tym samym niewinnym barankiem 😔]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top