Rozdział 16
[Przykro mi to mówić ale ten rozdział jest w zasadzie o niczym.... ale go lubię. Bo jest w nim Mammon. A tak się składa, że w sumie Mammon jest jedną z moich ulubionych postaci. W sensie... oni wszyscy są dla mnie jak kochane dzieci... ale z jakiegoś powodu Mammon jest szczególnie bliski mojemu serduszku...
Mam nadzieję, że też go lubicie ^^. Bo ponieważ tak go lubię... to będzie go pewnie dużo w tym opowiadaniu. Jak na postać poboczną.
Zresztą chyba widać jak go faworyzuje XD. Wystarczy porównać ilość scen z Mammonem do tych z chociażby Belzebubem.
No ale przede wszystkim Mammon to psiapsi Sky'a i... no... w sumie taki jego przewodnik po "pewnych aspektach życia".... (¬‿¬)
Ps. Ten rozdział niby nie ma scen 18+... ale Mammon bawi się w panią od WDŻ więc czujcie się ostrzeżeni. Po prostu czuję się w obowiązku uprzedzić. Jeśli ktoś nie jest zainteresowany może pominąć ten rozdział. Fabuły w nim nie ma XD]
Kapitol stał. A nawet trzymał się całkiem nieźle. Przyznam, że w głębi serca poczułem lekki zawód. Liczyłem na jakąś rozróbę. A tu spokój i cisza. Najwidoczniej cała anielska część Rady musiała zająć się swoimi obowiązkami, których zapewne mieli sporo, biorąc pod uwagę, jak wiele się ostatnio wydarzyło. Wiedziałem jednak, kto nie ma nic ciekawego do roboty.
Ariel po krótkiej dyskusji zgodził się zostawić mnie samego i ruszył zająć się jakimiś własnymi sprawami. Właściwie to chyba dotyczyły one mnie, ale nie chciał mi nic powiedzieć. Tak więc mogłem spokojnie zapytać Mammona, jak minął dzisiejszy dzień i może przy okazji mógłby pomóc mi się trochę odprężyć.
Dotarłem do części Kapitolu zajętej przez upadłych i znalazłem odpowiednie drzwi prowadzące do jego sypialni. Podejrzewam, że jest właśnie tutaj. Jeśli nie to pozostaje jeszcze salon. A raczej bawialnia. Tak chyba nazywa się to pomieszczenie. W każdym razie nie ma wielu miejsc, gdzie mógłby się znajdować, biorąc pod uwagę, że anioły jeszcze nieprzychylnie patrzą na upadłych i woleliby, aby nie paradowali po ulicach.
Zapukałem kilkakrotnie i ku mojemu zaskoczeniu usłyszałem jakiś hałas dochodzący zza drzwi. Coś chyba upadło. Coś metalowego. Stwierdziłem, że może lepiej nie wchodzić, dopóki nie zostanę zaproszony. I jak się później okazało, był to raczej dobry pomysł.
Po dłuższej chwili drzwi otworzyły się, (jednak nie na tyle bym mógł zobaczyć co dzieje się w środku) i z pokoju szybkim krokiem wyszedł młody służący. Chłopak z krótkimi ciemnymi włosami i oczami w dwóch kolorach. Lewe było w kolorze morskiej zieleni a drugie bardziej turkusowe. Podobne, a jednak inne. Był... ładny. Wysoki, smukły i najprawdopodobniej w moim wieku lub odrobinę starszy.
Ogólnie w tym, że z pokoju Mammona wyszedł służący, nie byłoby niczego dziwnego. Często ktoś zagląda do mojego pokoju, by posprzątać, przynieść jedzenie lub po prostu zapytać, czy czegoś nam potrzeba.
Z tym że ten tutaj miał rozmierzwione włosy, niedopiętą koszulę, zarumienione policzki i kilka okazałych malinek na szyi. A wychodząc, robił wszystko, byle nie nawiązać ze mną kontaktu wzrokowego.
Usłyszałem „proszę" i niepewnie wszedłem do pomieszczenia. Mammon dzięki bogom był ubrany. Bo byłem przygotowany na to, że nie będzie. Miał na sobie jednak swoją zwyczajową ilość złotej biżuterii, zwiewną, lekko prześwitującą, białą bluzkę z dość głębokim dekoltem i dopasowane brązowe spodnie z delikatnymi, złotymi zdobieniami.
Nalewał sobie czegoś do metalowego kielicha. Może wina... chociaż to równie dobrze mógł być sok. Na ziemi, obok stolika leżała metalowa taca.
Więc... służący zapewne przyniósł Mammonowi coś do picia i upadły postanowił mu się odwdzięczyć. W odpowiedni dla siebie sposób. Nie wydawał się zdenerwowany tym, że mu przeszkodziłem. Wręcz przeciwnie. Posłał mi szeroki uśmiech i wskazał na metalowy dzban.
- Masz ochotę?
- Czy to zawiera jakiekolwiek ilości alkoholu?
- To sok malinowy. Ale jeśli chcesz, mogę go doprawić.
- W takim razie poproszę. Jednak bez żadnych poprawek.
- Co tylko sobie zażyczysz.
Upadły wziął drugi kielich, przesunął w moją stronę, na brzeg małego stolika i nalał różowego płynu. Ja natomiast wszedłem do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi.
- Więc... twoi towarzysze z Piekła cię nudzą i znalazłeś nowe towarzystwo?
Mammon zachichotał i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Och ten chłopiec... wydawał się po prostu niezwykle zainteresowany moją osobą. Rozumiesz... nigdy nie spotkał upadłego. Spodziewał się ogona, ostrych zębów i rogów a zobaczył... to.
Wskazał na siebie z miną, która miała jasno wskazywać, że „to" jest boskie i nie można się „temu" oprzeć.
- Zadał kilka pytań. Ja odpowiedziałem. A później... chciałem mu pokazać, że nie jestem okrutny i żądny krwi. A zamiast strachu i bólu daję zupełnie inne doznania.
- Ciekawe co powie Michael, gdy dowie się, że ściągasz do swojego pokoju młode, niewinne aniołki, by je deprawować.
- Oj tam zaraz deprawować. Temu tutaj się podobało. Na początku mówił coś, że tak nie wolno, nie możemy, tak nie wypada... ale jakbyś nie przyszedł, to pewnie by mnie zgwałcił.
- Yhm... no bo kto by ciebie nie chciał.
- No właśnie kto by się oparł... temu.
Mammon ponownie zaprezentował swoją boskość w pełnej krasie i mrugnął do mnie zawadiacko. Z rozbawieniem pokręciłem głową. Wziąłem mój kielich i upiłem trochę chłodnego, słodkiego napoju. Był smaczny i orzeźwiający.
- Pewnie nie możesz się odpędzić od napalonych fanów. Ach ta niewyżyta młodzież.
- Widzisz kwiatuszku... coś w tym jest. Bo wiesz... oni trzymają młodzież krótko. Starają się odizolować ich od wszystkiego, co niestosowne. To trochę jak... szkoła katolicka. Nie pozwalają tym młodym ludziom zaznać życia. Gadają im o tym, że cielesność to tylko z tym jedynym i takie tam. A później, jak już spuszczą ich ze smyczy lub jacyś bardziej buntowniczy sami odrobinę wyrwą się z szeregu... to polecą na pierwszy lepszy bolec.
Prawie się zakrztusiłem. No tak. Mammon ma bardzo łopatologiczny sposób myślenia. Nie masz życia intymnego? No to oczywiste, że rzucisz się na pierwszą lepszą atrakcyjną osobę. Bo nie ma uczucia silniejszego niż pożądanie...
- Czy to nie jest zbyt... no wiesz. Płytkie?
- Słoneczko. Każdy ma żądze. To normalne. Ten uroczy chłopiec pewnie nawet nie całował się z nikim, a nawet jeśli to dalej na pewno nie zaszedł.
- Acha... no i?
- I właśnie pierwszy raz w życiu zaznał przyjemności z dotyku innej osoby. Właśnie otworzyłem przed nim nowe drzwi, które w zasadzie nie były nawet zamknięte. On po prostu bał się je przekroczyć, a bardzo chciał. Wystarczyło, że lekko go popieściłem a „Tak nie wolno" zmieniło się w słodkie jęki.
- Więc... mam rozumieć, że zrobiłeś mu przysługę?
- O tak. Teraz będzie bardziej... otwarty.
Jego sposób myślenia mnie rozwalał. I szczerze bawił. Ewidentnie był dumny z tego, że... no nie wiem... uwolnił seksualnie pruderyjnego aniołka. To naprawdę mnie bawiło. Mammon miał swoje spojrzenie na świat i może nie do końca się z nim zgadzałem... bo dla mnie seks powinien łączyć się z miłością. Mimo wszystko troszeczkę rozumiałem jego punkt widzenia. Nie każdy musi czekać na tego jedynego i no nie wiem... czekać do ślubu, czy coś. Kto co lubi. Można też znaleźć partnera na jedną noc. Nie twierdzę, że to złe. Po prostu nie w moim stylu.
- No dalej. Musisz przyznać mi rację.
- O tak... nie ma to, jak dobieranie się do majtek służących. To tak szczytna misja...
- Och... ten sarkazm... taki subtelny.
- Chciałeś go przelecieć i dorabiasz sobie do tego filozofię.
Nie byłem zły. Wręcz przeciwnie. To po prostu Mammon. Nie robi nic złego. To, że lubi sobie... no... pofolgować to nic strasznego. A i ten służący nie wydawał się jakiś bardzo skrzywdzony.
Szczerze mówiąc, nie zdziwię się, jeśli rzeczywiście planował pozwolić Mammonowi na więcej. W końcu... no... Mammon jest przystojny. Może nie do końca w moim typie... ale obiektywnie muszę stwierdzić, że... jakby nie patrzeć jest cholernie gorący. No i ma taką... aurę. W sensie... to właśnie to coś, co mają inkuby i sukkuby. Jak jakieś feromony czy coś. Jeśli tylko mają ochotę, to wręcz ociekają seksem. Spojrzysz na takiego i wiesz, że... jest w tych sprawach dobry. Nie zmienia to faktu, że bawi mnie to jak Mammon to postrzega.
- Ależ ja otwieram im oczy.
- Yhm... i rozkładasz nogi.
- Uf. No cóż... Hm... w zasadzie tak. To też. Ale pomyśl... czy ty sam czegoś takiego nie doświadczyłeś?
- Że co słucham?
Tu mnie zatkało. Jakim cudem ta rozmowa przeszła na ten temat. W sensie, że... na mnie. Dlaczego? Co ja mam z tym wspólnego?
- No dalej... przecież w nocy raczej nie grasz ze swoim aniołkiem w warcaby.
Musiałem strzelić niezłego buraka, bo Mammon wydawał się nieźle rozbawiony.
- Oj przestań kwiatuszku. Jesteśmy dorośli.
- No dobra. I co z tego, że nie gramy w warcaby.
- To twój pierwszy parter czyż nie?
- ... Tak. I co?
- Przyznaj, że jak już zasmakowałeś przyjemności płynącej z fizycznej miłości to ta tylko i wyłącznie platoniczna wydaje się... mniej atrakcyjna.
- W sensie, że...
- Lubisz seks.
- Ja... no...
Mammon nie odezwał się ani słowem a jedynie uniósł delikatnie jedną brew. Cholera... niech mu będzie.
- Lubię.
- No widzisz. Więc... ten uroczy chłopiec na pewno też polubi, gdy spróbuje.
- Mimo wszystko lepiej być z kimś do kogo coś się czuje.
- A czy zwykły pociąg nie wystarczy? Jeśli jestem w stanie go rozgrzać, to czego więcej potrzeba? Wystarczy, że będziemy darzyć się sympatią, a nasze ciała będą kompatybilne. A muszę się przyznać, że moje jest kompatybilne z każdym.
- No tak. Jesteś jak ten słynny klucz, który otwiera wiele zamków.
- Kochanie... ja otwieram wszystkie zamki.
Wywróciłem oczami chyba najbardziej ostentacyjnie, jak tylko się dało
- Naprawdę nie ma pojęcia, dlaczego prowadzę z tobą tę dyskusję.
- Bo ja lubię takie dyskusje. Jakbyś potrzebował jakiejś, rady to pytaj. Mogę pokazać ci kilka sztuczek.
Mammon posłał mi lubieżny uśmiech, a ja chyba stałem się jeszcze bardziej czerwony.
- Nie dziękuję. Świetnie sobie radzę.
- Nie wątpię. Wczorajsza noc musiała być niezwykle przyjemna, skoro jesteś w takim dobrym humorze.
Może i byłem w dobrym chmurze. Jednak to nie dlatego że... no dobra może troszeczkę. Ale on nie ma o tym pojęcia. A przynajmniej nie powinien.
- A co ma jedno do drugiego? Może po prostu się wyspałem.
- Kwiatuszku... Inkuby... moje dzieci... wiele po mnie odziedziczyły. Wiesz jaki zmysł mają najbardziej rozwinięty? Węch. Bo zapach może powiedzieć wiele. Ty pachniesz swoim aniołkiem, więc o ile całą noc nie ćwiczyliście zapasów, to jest tylko jedno inne wytłumaczenie.
Nie wiedziałem jak na to zareagować. Mammon może i jest seksualnie wyzwolony i mógłby godzinami wymieniać się ze swoimi upadłymi znajomymi ulubionymi pozycjami, ale ja... ja naprawdę nie mam ochoty rozmawiać o... tych rzeczach. A przynajmniej nie o mnie i... tych rzeczach. Dlatego żadna bystra odpowiedź nie przyszła mi do głowy.
- ... Jesteś okropny.
- Ależ nie. Jestem wspaniały. I mówię poważnie. Mogę ci podpowiedzieć, co podoba się twojemu aniołkowi.
- A co ty możesz wiedzieć? Ja znam go zdecydowanie lepiej.
- Yhm... więc co go jara?
- No... normalne... rzeczy.
- ... Ta... na pewno.
- Ariel to nie jakiś dewiat seksualny. Jak ty.
- Yhm. Ale każdy ma jakieś predyspozycje. No wiesz... fantazje i takie tam.
- A ty niby o nich wiesz?
- Wiem.
- A skąd?
- Głównie instynkt.
Znalazł się znawca. Już to widzę. Powinien pójść do Mam Talent. „Daj mi dziesięć sekund, a powiem, jakie masz fetysze i najgłębiej skrywane fantazje". To dopiero dar. Od razu by dostał złoty przycisk.
- Ach tak... W takim razie co ze mną?
- Naprawdę chcesz to usłyszeć?
- No wal. Tak jakbyś naprawdę cokolwiek wiedział.
Mammon spojrzał na mnie pobłażliwie, po czym odstawił kielich, oparł się wygodnie o blat stolika i westchnął. Przez chwilę wpatrywał się we mnie, co nieco mnie zaniepokoiło, bo jego oczy mówiły „sam tego chciałeś". Zaczynałem poważnie żałować tej prowokacji. Było już chyba jednak trochę za późno by się wycofać. Upadły przechylił delikatnie głowę, otaksował mnie wzrokiem z góry na dół, zastanowił się chwilę i odchrząknął, nim zaczął mówić.
- Więc... Starasz się udawać niewinnego i nieśmiałego, bo boisz się nieco okazać swoje pożądanie. Nie chcesz wyjść na łatwego czy niewyżytego ale tak naprawdę lubisz ostro i chcesz, aby twój aniołek pieprzył cię do nieprzytomności, mocno i szybko tak by wręcz bolało, ale nie zbyt mocno, bo bólu samego w sobie nie lubisz. Mimo wszystko z chęcią pozwolisz, by trochę pobolało, aby tylko doprowadził do tego, byś następnego dnia nie mógł chodzić ani mówić przez zdarte gardło po tym, jak krzyczałeś, by brał cię jeszcze mocniej. Lubisz być zdominowany przez kogoś silniejszego fizycznie, jednak nie ma w tym masochizmu. Nie chcesz być poniżany ani traktowany z wyższością. Nie chcesz, by brano cię siłą... chociaż wydaje mi się, że mały role play mógłby ci się spodobać. W każdym razie pragniesz samca alfa, który cię zdominuje, ale sprawi też, że będziesz mógł poczuć się bezpiecznie. Lubisz, gdy twój partner jest silniejszy i to on przejmuje stery, ponieważ jara cię myśl o tym, że da ci doznania tak silne, że nie będziesz w stanie się kontrolować, będziesz mógł całkowicie zatracić się w rozkoszy, a jednocześnie nie będziesz musiał niczego się obawiać, bo twój mężczyzna da ci poczucie bezpieczeństwa. W skrócie... Lubisz, jak twój partner cię zdominuje, zerżnie, że aż wióry polecą, a później przytuli, pogłaszcze i pocałuje na dobranoc.
Po zakończeniu swojego monologu posłał mi firmowy uśmiech. Równie dobrze mógłby dodać jeszcze „Dziękujemy za wybranie naszych usług. Płatność kartą czy gotówką?".
- ...
- Czyżbym był blisko? A może trafiłem w twój... słodki punkt.
- ... Nie.
- Ta... jasne. Na twoim miejscu zastanowiłbym się, czy nie spróbować opaski na oczy. I związanych rąk. Wtedy to dopiero by cię zdominował. A jeśli zwiąże cię odpowiednim materiałem i w odpowiedni sposób to nie będzie bolało. Myślę, że dojdziesz jeszcze zanim wsadzi w ciebie swojego...
- AAA!!! Przestań, przestań! Nie słucham! Tralalalalalalalala!!!
Głupi upadły. Głupi, głupi, głupi. Ostentacyjnie zasłoniłem uszy dłońmi i wypiąłem mu język. Ten natomiast zaczął zwijać się ze śmiechu. On nie ma za grosz wstydu. O takich rzeczach się... nie rozmawia! Co on może wiedzieć o moich sprawach łóżkowych? Gada... same głupoty. Ja? Lubię być zdominowany? Ja?! Nikomu nie dam się zdominować, bo... nie lubię... tego. Wcale a wcale... nie lubię. Cholera.
- Więc... chcesz dowiedzieć się, jak sprawić by twój aniołek nie mógł się powstrzymać i brał cię, aż padniesz?
- Wcale nie chcę, aby brał mnie, aż padnę!
- No... więc jak? Bo wydaje mi się, że mogę wiedzieć, co takiego może sprawić, by przestał być taki powściągliwy.
- Nie chcę! Pieprz się!
- Nogi.
- Co?
- Załóż coś krótkiego. No wiesz... jakąś dłuższą koszulę... taką do połowy uda. Białą. Tak, żebyś wyglądał niewinnie od pasa w górę... i lubieżnie od pasa w dół.
- Nie proszę cię o rady!!!
- A! I spróbuj zrobić w tym stroju coś lubieżnego. Tak, aby twój wygląd słodkiego, niewinnego aniołka kontrastował z twoimi działaniami. Nie ma lepszego uczucia od deprawowania czegoś czego teoretycznie się nie powinno. Taki zakazany owoc. No wiesz... może... O już wiem! Zrób wielkie szczenięce oczka i słodką minkę a później klęknij przed nim i zrób mu...
- Jesteś zboczony, nie gadam już z tobą!!! Nigdy! Zdechnij! Jebany erotoman!
Rzuciłem w upadłego trzymanym przeze mnie naczyniem, a on uniknął go jakby od niechcenia i wybuchł śmiechem. Pokazałem mu środkowy palec, na co ten zaczął dosłownie trząść się ze śmiechu i wyszedłem, trzaskając drzwiami. Coś tam za mną krzyczał, ale go zignorowałem.
Idiota. Dupek. Zboczeniec. Stary zbok. Właśnie. Stary zbok. Kto by słuchał takiego starego zboka. W ogóle nie miał racji. Nie zna się. Nic a nic. Bo przecież... to nie tak, że ja chcę... do nieprzytomności...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top