Rozdział XXXVI
- I wtedy powiedziałem... pieprz się, a ten siwy kutas złamał mi rękę!
- Gadasz!
- Naprawdę! Bolało jak cholera.
- Sky ty moje biedactwooo.
Wziąłem kolejnego łyka ze szklanki, z której wydawało się, że nic nie ubywa. Płyn był słodki i dawał przyjemne ciepło w żołądku. Siedzieliśmy tak już dwie godziny. Początkowo było raczej sztywno. Teraz razem z Jessi omawialiśmy nasze doświadczenia.
- Ale wiesz co był nagorsiejsze?
- No?
- Miał takie seksowne smukłe palce...
- O... ci przystojni są najgorsi! Uwierz mi, ja się znam. Raz taki był jeden... nie pamiętam Kevin... Konor... cholera, nieważne. Ładną miał buźkę... ale wiesz jak to u nas w stadach, się chciał na wyżyny wspiąć, to mu tę ładną buźkę poharatałam... i już nie jest taki ładny!
Blondynka wybuchła śmiechem a ja razem z nią. Nie wiem dlaczego... ale strasznie mnie to śmieszyło.
- Ale szkoda. Takie ciacho było! Blondyn... niebieskie oczy... jak anioł!
- Pieprzysz! Anioły... nie mają niebieskich oczu!
- Ale zawsze jak je malują na obrazach, to mają!
- Patrzaj tam! - Wskazałem palcem w stronę siedzącego obok Ariela. – On ma zielone! Jak liście na świerku!
- No ale mogą mieć niebieskie!
- Widziałem... Trzy anioły... i żaden nie miał niebieskich oczu!
- Ale ty jesteś aniołem!
- ... No tak.
- Masz niebieskie oczy!
- ... Nie mam.
- Przecież widzę.
- One są... te... laruzowe... larazowe... Kurwa... Lazurowe.
- West ma niebieskie oczy... Ja też chce mieć niebieskie oczy! Skyyyy ty zdrajco...
Przybliżyłem się nieco do bruneta. Z jakiegoś powodu trudno mi było skupić wzrok na oczach wilka, dlatego znacząco zmniejszyłem odległość między nami. Nie pomogło.
- Nie russaj sie.
- Nie ruszam się. To ty się kiwasz...
Oparłem się rękoma o ramiona siedzącego naprzeciwko mężczyzny i w skupieniu próbowałem rozszyfrować kolor jego oczu. Było to zaskakująco trudne...
- No nie wiem jakoś tak słabo pacze...
- Sky... - Zaskoczył mnie głos Ariela. Głównie dlatego, że od jakiegoś czasu siedział cicho. – Myślę, że powinniśmy już iść.
- Dlaczego?
- Wypiłeś dość dużo.
- Nie prawda! Wypiłem... spróbowałem po sklaneczce każdego... a teraz piję jeszcze sklaneczke tego słodkiego.
- I nie zdziwiło cię to, że od godziny pijesz tę samą szklankę?
- ... Nie rozumiem, co insynuujesz!
- Co? Nie ja... nic nie insynuuje.
- Chcesz powiedzieć, że oszukuje?!
- Nie. Tylko mówię, że Jessica od godziny dolewa ci, gdy nie patrzysz.
- Kim jest Jessica i czemu jej nie znam?! Powyrywał kłaki tej suce!
- Tak jest!
Jessi podniosła swoją szklankę do toastu, a ja zgodnie uderzyłem w nią swoją, po czym wypiliśmy za nieszczęście Jessiki... kimkolwiek była. Nie pozwolę, by jakaś baba wtrącała się między mnie i Ariela. On jest mój!
Moja miłość popatrzyła na mnie z dziwną miną. O co chodzi? Tak mu zależy na tej Jessice? Nie no trzymajcie mnie w pięciu, bo w dziesięciu nie dacie rady... nie chwila... coś jest nie tak...
- Powinniśmy już wracać. Jest późno.
- Ja nie chceeee wracać!
- Sky...
- Niet!
- Proszę...
- ...Noooo... skoro tak ładnie prosisz... ale musisz mi to wynagrodzić.
- Dobrze. Ale chodźmy już.
- Okeej. Pa Jessi!
Blondynka wstała i zwalając dwie szklanki i pustą butelkę, przeszła nad stolikiem, by mocno mnie przytulić.
- Pa Sky'juś!
- Słuchaj mnie! – Spojrzeliśmy sobie w oczy. – Jak zobaczysz jakąś zdzirę obok Ariela... To odgryź dziwce łeb!
- Wypruję suce wszystkie flaki!
- No. Moja psiapsióła. Jak ja ciebie kocham.
Ariel chwycił mnie za ramię i delikatnie pociągnął w stronę drzwi. Posłusznie poszedłem za nim w nadziei na jakąś nagrodę. Z jakiegoś powodu wszystko jakoś tak śmiesznie się kiwało... i podłoga była jakaś taka krzywa... w ogóle się normalnie nie dało chodzić.
Gdy dotarliśmy do naszego pokoju, Ariel posadził mnie na łóżku, a ja od razu na nie opadłem. Było taki mięciusie... Gdy spojrzałem w sufit, wszystko się kręciło, co niezwykle mnie rozbawiło, aż nie mogłem powstrzymać śmiechu.
- Zdejmij ubranie i idź spać. W tym będzie ci niewygodnie.
- Nie chce mi się.
- Sky...
- Nie chce mi się.
Położyłem się na łóżku i wygodnie oparłem głowę o poduszkę.
- Te ubrania są brudne...
- Rozbierz mnie.
- ... Słucham?
- Rozbierz mnie. Mi się nie chce. Za to, że tu przyszedłem, to zrób to za mnie.
- ... Zgoda.
- Jej! Jestem księciem. Mogę mówić na ciebie Sebastian? Rozbierz mnie Sebastianie.
Anioł podszedł do mnie i usiadł na brzegu łóżka. Przyjrzał się mi, co wywołało u mnie kolejny napad śmiechu.
- No co?
- ... Nic takiego.
Ariel powoli rozpiął guzik u moich spodni, po czym rozsunął suwak.
- Unieś lekko biodra.
Ponownie nie wytrzymałem i wybuchłem śmiechem.
- Coś nie tak?
- Często mówisz takie rzeczy?
Anioł posłał mi długie spojrzenie, ale nie odpowiedział. Posłusznie uniosłem biodra, by mógł zsunąć ze mnie spodnie. Następnie zabrał się za koszulkę. Uniosłem ręce do góry, by było mu łatwiej jednak aby to zrobić, musiał nachylić się znacznie bliżej nade mną.
Gdy tylko zdjął T-shirt, wykorzystałem okazję, przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem. Jego usta były gorące... a może to moje? Nieważne.
- Niespodziewajka...
Przyciągnąłem jego ciało jeszcze bliżej do mojego, tak że się stykały. Dłoniami wędrowałem po jego umięśnionych plecach i ponownie go pocałowałem. Czułem, jak anioł odsuwa się ode mnie, ale nie miałem siły przyciągnąć go z powrotem... nie miałem nawet siły, by otworzyć oczy.
***
Było mi sucho w gardle. Próbowałem odkaszlnąć, ale nieprzyjemne drapanie nie chciało ustać. Otworzyłem oczy, ale w pomieszczeniu panowała kompletna ciemność. Ledwie rozróżniałem sylwetki mebli.
Powoli wstałem z łóżka i poczułem zawroty w głowie, które po chwili ustały. Ruszyłem w stronę łazienki. Gdy nacisnąłem włącznik, jasne światło niemal mnie oślepiło. Cholera. Przetarłem oczy i dopiero po chwili mogłem je normalnie otworzyć. Napiłem się wody z kranu i obmyłem nią nieco twarz. Spojrzałem w lustro.
Byłem jakiś taki... bledszy chyba. Myśli nie do końca mi się kleiły. Chwila... jaki dzisiaj dzień? Noc? Czy coś? Jutro... jutro idę do Piekła co nie? Matko, jak mi się nie chce... muszę zostawić Ariela... Przecież dopiero co się zeszliśmy i co po kilku dniach związku mamy się rozdzielić? A co jak wrócę... a on mnie nie zechce? Znajdzie sobie jakąś panienkę... No bo co jest we mnie dobrego. Przyjrzałem się odbiciu w lustrze.
Wyglądam jak baba. Spojrzałem nieco w dół. Płaska baba. Właściwie to dlaczego byłem tylko w bokserkach? Nie. To teraz nieistotne. Tak czy siak, wyglądam, jak dziewczyna... ale nie jestem dziewczyną. On twierdzi, że to wie... ale może mu się tak tylko wydaje? Może leci na mnie tylko dlatego, że mam kobiecą twarzyczkę? W zasadzie to... tak mogłoby być. A poza tym... jestem dzieciakiem. On jest dorosły... spał już z kimś. Może nawet z wieloma ktosiami... A ja? Ja jestem... no... zielony, czy może powinienem powiedzieć bialutki i niewinny. A on jest mężczyzną... wilkiem. Na pewno o tym myśli prawda? A jak mnie nie będzie... to znajdzie sobie kogoś w zastępstwo.
Nie. O nie, nie, nie. Po moim trupie. Pokażę mu. Tak. To właśnie zrobię. Nie jestem dzieciakiem... sprawię, że nawet nie pomyśli, by być z kimś innym. Tak. To doskonały pomysł. Hm... od kiedy to jestem taki... odważny. Nieistotne. Zrobię to.
Kierowany silnym przekonaniem, że to dobry pomysł wyszedłem z łazienki. Ku mojemu zaskoczeniu pomieszczenie nie było już pogrążone w mroku. Ariel nie spał. Siedział na brzegu łóżka, a gdy tylko zamknąłem drzwi, jego spojrzenie przeniosło się na mnie. Na szafce obok stała zapalona lampka, która oświetlała profil mężczyzny.
Przez chwilę mogłem myśleć tylko o tym, jaki był przystojny... i jak bardzo go kocham. No i... jak bardzo go pragnę.
- Wszystko w porządku Sky?
Nie odpowiedziałem. Podszedłem do anioła, a ten cały czas podążał za mną wzrokiem. Stanąłem przed nim i położyłem dłonie na jego ramionach. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy. Jest wyższy ode mnie, spoglądanie na niego z góry było więc ciekawym doświadczeniem.
Gdy cała jego uwaga była skupiona wyłącznie na mnie, usiadłem okrakiem na jego kolanach. Przysunąłem się bliżej tak, że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
- ...Sky?
- Tak?
- Co robisz?
- ... Całuję mojego chłopaka.
Przysunąłem się do Ariela i pocałowałem go. Objąłem mocno tak, że nasze ciała się spotkały. Moja naga pierś stykała się z jego, a rękoma błądziłem w jego włosach. Pogłębiłem pocałunek... na początku niepewnie... a gdy go odwzajemnił, dałem się w pełni ponieść. Zrobiło mi się gorąco, gdy poczułem jego język w moich ustach. Mimowolnie mocniej zacisnąłem wokół niego nogi i mocniej się do niego przycisnąłem.
Westchnąłem cicho, gdy anioł delikatnie mnie od siebie odsunął. Spojrzałem na niego z utęsknieniem. Dlaczego przestał? Chciałem pocałować go ponownie, ale powstrzymał mnie.
- Sky... powinieneś iść spać.
- Dlaczego?
- Nie myślisz jasno.
- Nieprawda.
- Jesteś pijany.
- Nie jestem. A nawet jeśli to, co z tego?
- To, że powinieneś iść spać.
Ariel delikatnie zdjął mnie ze swoich kolan, po czym posadził na moim łóżku i wrócił do własnego. Na początku lekko mnie zatkało, gdy jednak anioł położył się i zgasił światło, poczułem złość i... irytację.
Co to właściwie miało znaczyć? Podobało mu się... prawda? Skoro odwzajemnił pocałunek... to chciał tego.
Zdecydowany wstałem z łóżka i ruszyłem w stronę mężczyzny. Ten oczywiście od razu zauważył, że zignorowałem jego rozkaz, jednak nim zdążył cokolwiek powiedzieć, odsunąłem kołdrę i usiadłem na jego udach. Anioł spojrzał na mnie ze zrezygnowaniem.
- Sky... zdajesz sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji się znajdujemy?
- Nie. W jakiej?
Wzrok mężczyzny przez chwilę błądził po moim ciele, a następnie spojrzał mi wymownie w oczy.
- Jesteśmy razem. Co w tym złego. Poza tym... już mnie widziałeś. Nie wydaje mi się, by robiło to na tobie jakieś wrażenie...
Poczułem delikatne ukłucie, gdy o tym pomyślałem. Ariel był ze mną przez długi czas i do tej pory nie wykazał zbytniego zainteresowania moim ciałem... Ta myśl wywołała u mnie niepokój.
- To... to coś innego.
- Nieprawda.
- Sky... wydaje mi się... że nie do końca potrafisz zrozumieć... jakie konsekwencje może mieć twoje zachowanie...
- Wiem. I wiesz co? Pieprzyć konsekwencje.
Delikatnie pogładziłem ręką jego pierś. Pod materiałem cienkiej koszulki wyczuwałem mocno zarysowane mięśnie. Nachyliłem się do twarzy anioła, delikatnie biorąc ją w dłonie. Było mi gorąco, a moje serce biło jak oszalałe.
Pocałowałem anioła. Krótko... ale namiętnie. Nie odsunąłem się jednak a nachyliłem się do jego ucha.
- Ariel... kochajmy się.
Ciało mężczyzny nagle zesztywniało. Chciał coś powiedzieć, lecz chyba zabrakło mu słów. Wykorzystałem okazję i ponownie połączyłem nasze usta. Dłonie wsunąłem pod jego koszulkę i błądziłem nimi po mięśniach anioła. Ten natomiast złapał za moje barki i delikatnie mnie od siebie odsunął.
- ... Co się stało?
- Sky...
- ... Wiem, jak to się robi. Nie musisz się martwić.
- Sky nie o to...
- Po prostu... baw się dobrze.
Przeniosłem dłoń anioła na moje biodro. Ten jednak szybko ją zabrał. Ponownie poczułem to ukłucie w sercu. Dlaczego... dlaczego nie chce mnie dotykać?
- Sky... posłuchaj, proszę...
- Będzie ci dobrze. Naprawdę.
- Sky...
- Widziałem to internecie.
- Nie o to chodzi...
Anioł próbował się podnieść, jednak nie pozwoliłem mu na to. Zacząłem panikować. Dostrzegłem, że trzęsą mi się dłonie.
- Ja... ja mogę to zrobić.
- Uspokój się...
- Mogę zrobić to ustami. – Przesunąłem się niżej i złapałem za jego spodnie. – Zrobię ci dobrze. Spodoba ci się...
- Sky przestań!
Anioł gwałtownie mnie odepchnął. Poczułem, jakby pękało mi serce.
- ... Nie chcesz mnie?
- Sky... wiesz, że to nie tak...
- Więc dlaczego?!
- Nie chce, by twój pierwszy raz był w jakimś podrzędnym hotelu...
- Kogo to obchodzi?! Mogę być z tobą nawet w jakiejś opuszczonej, zaszczurzonej dziurze! Chce tego więc w czym problem?
- Nie jesteś w pełni świadomy...
- Nie chcesz mnie, bo jestem mężczyzną.
- ... To... to nieprawda.
- Kłamiesz... nie możesz przespać się z mężczyzną... wolisz kobiety...
- To nie to...
- Więc weź mnie!
- ... Nie mogę.
Poczułem, jak łzy spływają mi po policzkach. Nie chce mnie. Wiedziałem to. Od początku wiedziałem, że to niemożliwe. On nie jest jak ja. Jest normalny. Zapewne brzydzi się mną.
Zerwałem się z łóżka i nie spoglądając do tyłu, ruszyłem w stronę drzwi. W ostatniej chwili dostrzegłem leżącą na komodzie bluzę i złapałem ją, zanim wyszedłem z pokoju.
- Sky! Poczekaj! To nie tak!
Trzasnąłem drzwiami, w międzyczasie zasuwają sięgającą połowy uda czarną bluzę. Ruszyłem w stronę wyjścia. Wydawało mi się, że słyszałem, jak ktoś otwiera drzwi, na co przyśpieszyłem. Czułem, jakby ktoś wyrwał mi serce. Chciałem zniknąć.
[Sky jest chyba trochę tsundere XD. Gdyby był bohaterem mangi krzyczałby coś w stylu: "Ariel-san b-baka!". Tylko mnie to bawi, jak to sobie wyobrażam? Ok, nieważne...]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top