trzynasty

Czy kiedykolwiek odczuwaliście paniczny lęk związany z własnym przeczuciem braku czasu? Czy obawialiście się, że w obliczu jakiegoś zadania nie wyrobicie się czasowo i cały plan pójdzie w zapomnienie, przez wasz brak wyczucia? Obawialiście się, że przyjdziecie za późno na pociąg i jedyne co zobaczycie to zamknięte drzwi wagonu i widok odjeżdżających ludzi z peronu?

Każdy to odczuwał, chociażby raz w życiu i wszyscy wiemy, że to przerażające odczucie, które może wywołać wiele sprzeczności w naszym mózgu. Więc teraz wyobraźcie sobie, jak fatalnie czuł się Jeongguk, gdy całe nieprzyjemny uczucia uderzały w niego jeszcze mocniej niż komukolwiek z nas. Bo czym był za krótki czas na sprawdzianie bądź spóźniony pociąg, w obliczu tego ogromnego zadania, które wykonać miał Jeongguk?

W gruncie rzeczy, różnica była przeogromna, i tak jak zepsuty sprawdzian można poprawić, a do miejsca docelowego dojechać innym środkiem transportu, tak Jeongguk nie miałby innej szansy.

Miał albo do stracenia tak bliską sobie osobę, albo trwanie u jej boku i posiadanie nieposkromionej ilości pieniędzy i błyskotek.

Miał do wyboru albo wszystko stracić, albo wszystko posiadać tylko i wyłącznie pod swoimi szponami, które pragnęły więcej i więcej.

Serce podeszło mu gardła, a ślina najchętniej wypłynęła mu ciurkiem spomiędzy zębów, gdy nerwowo zaciskał dłonie na małej ściereczce zalanej usypiającą cieczą. Zaraz się zacznie, zaraz wszystko będzie miało miejsce, ale do niego jakby dalej to nie docierało.

Uspokój się, Jeon" — powtarzał sobie w głowie, jakby to faktycznie było w stanie, choć minimalnie mu pomóc.

— Niech mnie pan ratuje — usłyszał zza rogu i wiedział, że to jest ten moment, w którym musi ruszyć. Niby okradał ludzi już tak długo, niby pogrywał z każdym ze swoich klientów przez długi okres, ale teraz w obliczu nowej taktyki zwyczajnie się stresował i miewał wrażenie, że zaraz coś zepsuje.

Bo nie dość, że nie ugrałby nic ze swoich łowów, to jeszcze mógłby stracić Taehyunga, który rozgrywał najważniejszą rolę w owej akcji.

Ale nie ma nic za darmo, nawet próba kradzieży wymaga od nas pracy i zaangażowania i właśnie ta myśl przyświecała umysł bruneta, gdy podszedł do otwartych drzwi, w których Taehyung symulował swoje zasłabnięcie.

Wszystko szło według ich planu — Taehyungowi drzwi otworzył młody mężczyzna, około trzydziestki, czerwonowłosy idealnie udawał swoje osłabienie, by rzucić się w objęcie nieznanego i gdy tamten pochłonięty był próbą rozbudzenia Taehyunga, Jeongguk miał do wykonania jedną, ważną czynność.

Otumanić mężczyznę, by nieświadomy niczego leżał na korytarzowym dywaniku, i by dwóch rabusiów miało czas na zgarnięcie najważniejszych drogocenności.

Plan Taehyunga był tak idealny, że przewyższał on nawet pomysł Jeongguka za swoimi dorabianymi kluczami.

Więc by ten iście niebiański plan został wcielony w życie, Jeongguk po cichu skradał się do korytarza okrytego niepokojem. Zanim zaczęli swoją akcję, Jeon zaznaczył tylko aby Kim podtrzymywał nogą drzwi wejściowe, by pod żadnym pozorem się nie zamknęły. I młodszy faktycznie wykonał polecenie starszego, więc widzący młodego mężczyznę Jeon, ruszył do działania.

Szybko i sprawnie przyłożył nasączoną ściereczkę do nosa odwróconego mężczyzny, ściskając przy tym w miarę delikatnie jego gardło, by wzmocnić upragniony efekt.

Mężczyzna w pierwszej chwili zachłysnął się powietrzem, gdy za wszelką cenę chciał nabrać go jak najwięcej w reakcji obronnej. Jednak nie na wiele się to zdało, gdy widzący z dołu Taehyung obserwował każdy gest nieznanego. Spoglądali sobie głęboko w oczy, a Taehyung nawet odczuł lekkie wyrzuty sumienia, że tak bestialsko wykorzystał człowieka, który naprawdę chciał mu pomóc.

Ale nie pozostało mu zbyt wiele czasu na beznadziejne przemyślenia, kiedy po kilku sekundach krztuszenia i kasłanie wreszcie wszystko się stało.

Mężczyzna stracił przytomność, puszczając przy tym czerwonowłosego ze swojego uścisku. I nie myślcie, że Jeongguk był skończonym chamem, bo jednak postarał się o to, by jego ofiara nie posiadała żadnych uszczerbków fizycznych, więc najdelikatniej jak było to możliwe, ułożył uśpionego mężczyznę na podłodze.

W tym samym czasie Taehyung zerwał się na równe nogi, zamykając drzwi wejściowe również na klucz, by pod żadnym pozorem nikt nie wtargnął do mieszkania w czasie ich obrabunku.

— Kurwa, Taehyung! — krzyknął podekscytowany, jednocześnie zdejmując maskę, która miała zapewnić mu bycie nierozpoznawalnym w oczach ofiary, bądź potencjalnych sąsiadów. Wtedy Taehyung odwrócił się wreszcie w stronę bruneta, łapiąc go w okolicy łokcia. — Udało nam się, ja pierdolę, udało! — wrzeszczał jak oszalały, kompletnie nie zwracając uwagi na otumanionego właściciela mieszkania.

Zachowywał się jak podekscytowane dziecko jak nastolatek czekający na swój pierwszy akt współżycia albo jak starzec wyczekujący swojej śmierci. I to Taehyung musiał być tym, który utrzyma w ryzach całą sytuację, bo wystarczyłaby chwila podniecenia Jeongguka, by wszystko poszło na marne. Dlatego łapiąc starszego za przedramię, zaczął prowadzić go do salonu. Wbrew pozorom jego ręce pozostały silne, gdy, prawie że rzucił Jeonggukiem w stronę mebli, a on sam ustawił się po drugie stronie, gdzie znajdowała się mała komoda z telewizorem i całym sprzętem grającym.

— Udało nam się tutaj dopiero wejść, do roboty Guk, zanim się obudzi — pokazał szybko palcem w stronę korytarza. I na tym ich interakcja się zakończyła, gdy oboje wkładali pieniądze wraz z biżuterią i figurkami do torby, którą przyniósł Jeongguk.

Wypełniali materiał po brzegi, wzbogacając się przy tym nie tylko o nowe przedmioty, ale i o namiastkę zaufania.


✦ ⋆⋆⋆⋆ ✦

W torbie obijało się wszystko.

Złote łańcuszki, bransoletki i kolczyki kochanki mężczyzny, którego chętnie obrabowali. W torbie obijały się również czyste pieniądze schowane za szafa w sypialni i malutkie figurki z komody.

Obaj mężczyźni biegli ile sił w nogach wzdłuż dobrze im znanego lasu, bo gdy tylko opuścili mieszkanie ich nowego celu, tak po prostu dreptali. Nie chcieli wzbudzać podejrzeń, wiec wyszli tak zwyczajnie, jak z przyjemnego spotkania ze starym przyjacielem. Nie chcieli się pokazywać jako potencjalni złodzieje, więc w obecności ludzi zachowywali się naturalnie, pamiętając tylko o dobrym zakryciu twarzy i trzymaniu rękawiczek na dłoniach.

Ale gdy tylko znaleźli się poza zasięgiem ludzkich spojrzeń, zaczęli uciekać jak szaleni, biegli ile sił w nogach, a zimny wiatr malował im rumieńce na policzkach.

Było już ciemno, dosłownie jedyne co im oświetlało drogę i zapewniało bezpieczeństwo przed uniknięciem spotkania z drzewem to blask księżyca i latarka w prawie rozładowanym telefonie.

— Z-zaczekaj — wydyszał wykończony Taehyung, opierając dłonie na kolanach. Jego pozycja pozwalała mu na zregenerowanie sił i przywrócenie normalnego bicia serca.

— Źle się czujesz? — zapytał od razu zatroskany Jeon, kucając tuż przed Taehyungiem. Czuł i słyszał, że oddech młodszego był nieregularny i wiedział, że w tej chwili nie będzie nawet w stanie iść, a co dopiero biec. W takiej sytuacji nie przydały się ich treningi biegania z samego rana.

— Dostałem od ciebie łomot życia, a teraz biegniemy, już nawet nie wiem ile czasu, żeby nikt nas nie zauważył, więc jak myślisz? Źle się czuję? Czuję się, jakbym miał zaraz zemdleć — wysyczał przez zęby, zaciągając się powietrzem, które zbyt długo przytrzymywał w swoich płucach.

I wraz z dotarciem poczucia skruchy do Jeona, Taehyung wypuścił masę powietrza ze swojego wnętrza.

— Tae, ja nie chciałem, okej? — zapytał jak mała dziewczynka. Sam jakby nie wierzył w to, co mówi, ale miał nadzieje, że pomimo tego jego słowa przebiją się przez blokadę stworzoną przez czerwonowłosego.

— Nie wyglądałeś wtedy na kogoś, kto nie jest pewny tego, co robi. Albo, że tego nie chce — zwrócił spojrzenie na mężczyznę pod nim i sam wreszcie się poddał, kiedy siadał na zimnym runie. Tym razem oparł ręce za sobą, a głowę skierował w stronę nie tylko gwiazd, ale i rozpościerających się koron drzew — Wyglądałeś wtedy na bardzo wkurwionego, ale jednocześnie odczuwałeś ulgę, widziałem to w tobie, Jeongguk — i każde z następnych słów Kima doprowadzały do małego kryzysu Jeongguka, kiedy nie odczuwał w tym momencie nic więcej, poza nienawiścią do samego siebie.

Żałował, on naprawdę żałował swoich czynów, ale teraz nie mógł już nic więcej zrobić, bo siniaki pozostawały na ciele młodszego, tak samo, jak małe rysy w jego psychice.

— Taehyung, przysięgam. Gdybym myślał racjonalnie, to nie pozwoliłbym sobie na coś takiego. Byłem pod wpływem emocji i nie potrafiłem nad sobą zapanować — tłumaczył się ze swoich win, nawet jeśli wzrok Taehyunga w dalszym ciągu skierowany był ku górze. Bo miał pewność, że ten nadal go słucha. — Zresztą — kontynuował — Sam widziałeś, jak wiele odczuwałem niechęci, kiedy kazałeś mi się uderzyć. Nie mogłem wtedy tego zrobić, dopiero kiedy powiedziałeś o tym liście, ja... Ja nie mogłem się kontrolować, to było silniejsze ode mnie, przecież przyrzekałem ci, że już nigdy cię nie skrzywdzę. Po prostu wtedy emocje miały nade mną kontrole i to nie byłem ja.

— W takim razie nie obiecuj już nic. Serio. Będzie lepiej, jak następnym razem po prostu mi wpierdolisz, a ja nie będę się łudził, że jednak ci się odmieni i uderzysz ścianę za mną, a nie moją twarz — powiedział, wyczuwając małe stworzenie wdrapujące mu się pod nogawkę. Ale nie to było najważniejsze. Ważniejsze było to, że Jeongguk wreszcie zrozumiał, że młody ma stuprocentową rację. Że przesadził, że nie powinien, że to on musi kontrolować swoje emocje, a nie na odwrót.

I nie był w stanie wydusić z siebie więcej żadnego słowa, bo wszystko zostało już w tej kwestii powiedziane.

— Co takiego było w tym liście, że reagujesz tak agresywnie na wiadomość, że ktoś mógł ją otworzyć? — i można byłoby stwierdzić, że to rodzaj pytania retorycznego. W końcu Taehyung dokładnie zdawał sobie sprawę, co było w środku, miał nawet zdjęcia zawartości białej koperty, ale czemu miałby o tym mówić starszemu? Milczenie i zgrywanie niewiedzy były w tym momencie na miarę złotą.

Jeongguk odłożył torbę ze swoich kolan i gdy położył ją obok siebie, przetarł palcami brwi, próbując ułożyć własne, tak bardzo pogubione myśli. Teoretycznie mógłby skłamać, ale nie chciał tego robić, widząc, jak bardzo lojalny jest wobec niego czerwonowłosy.

— To była moja mała zemsta na jednej osobie, coś, co tę osobę pogrąży. — wyjaśnił.

— Chciałeś zemścić się na tym Jooheonie? — grał idealnie, wreszcie odrywając dłonie od zimnej ziemi, odwracając się bardziej w stronę mężczyzny.

— Nie, na kimś innym. Na człowieku, którego nienawidzę, a jednocześnie jestem mu wdzięczny, wiesz? — otwierał się przed Kimem o wiele bardziej, niż sam przypuszczał, ale nie miał zamiaru przestawać, bo czuł, że idzie mu to na dobre. Taehyung był mu oddany z własnej woli, nie był do tego przymuszany. Poznał się już nieco na czerwonowłosym i wiedział, że gdyby naprawdę miałby już dość, to uciekłby przy pierwszej lepszej okazji.

— Nienawidzisz go i kochasz jednocześnie — parsknął w odpowiedzi, zarzucając starszemu to specyficzne spojrzenie — Tak się w ogóle da?

— Nie da się, bo nie kocham go. — prychnął automatycznie — Jestem mu tylko wdzięczny, bo gdyby nie on nie mógłbym nigdy cię spotkać. Nie mógłbym z tobą rozmawiać, jeść, spędzać czasu i spać. I nie mam tutaj na myśli seksu, Taehyung — mówił poważnie, nie zwracając już uwagi na to, że przez rozładowany telefon nie jest w stanie określić, w jakim miejscu znajduje się Taehyung. Dopiero ciche szmery liści i trawy dały mu do zrozumienia, że Kim jest podejrzanie blisko jego ciała.

Ale na całe szczęście nieprzyjemne myśli opuściły jego umysł, gdy Kim Taehyung ułożył głowę na jego ramieniu, a swoją dłoń złączył z tą jeonggukową. Wtedy serce oblało się miodem i płatkami róż. Nie przeszkadzała im chłodna pora ani to, że na nosie odczuli pojedyncze krople deszczu.

— To najgorsza osoba w moim życiu, ale chociaż ty jesteś moim światłem, wiesz? — zapytał, a tym razem milczenie wyszło ze strony młodszego.

Odpowiedział sobie tylko w myśli „Dla mnie to najważniejsza osoba w życiu". Czego Jeongguk przecież nie mógł już wiedzieć.


___________

🤡🤡🤡🤡 vol2

Taehyung przeciez by tak zwyczajnie nie uciekł, no co wy.

P.s jeśli się zastawiacie co tak naprawdę wyczyniają taekooki i czemu tak często zmieniają zdanie wobec swoich uczuć, too radzę wytrzymać do końca opowiadania.

I to chyba tyle, buzi i dobrej nocy 💕

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top