trzeci

Serce Jeongguka biło jak szalone, gdy we wnętrzu auta było coraz bardziej duszno. Jego oddech stawał się coraz bardziej płytki, gdy czerwonowłosy nie odstawił na, chociażby milimetr błyszczącego ostrza od jego serca. Miał wrażenie, że na jego kolanach zasiada szatan we własnej osobie, który nie kierując się racjonalnym myśleniem, przebije mu klatkę piersiową jednym, precyzyjnym ruchem. I tak jak Jeongguk nie bał się niczego, był ponad każdym z ludzi, tak teraz panika zajęła całe jego ciało. Obezwładniające uczucie bezsilności niszczyło go wewnętrznie, a on coraz bardziej gubił się w labiryncie myśli; Co powinien teraz robić? Jak się odciągnąć od chłopaka, by przeżyć?

Nie sądził, że ktokolwiek byłby w stanie mu się sprzeciwić. Że on ㅡ Jeon Jeongguk ㅡ będzie jak zmarnowana, zagubiona owca, otoczona złowieszczym spojrzeniem wilka. To on miał się go pozbyć, a nie na odwrót.

Wiedział, że milczenie będzie najgorszym rozwiązaniem wśród tego czasu, więc musiał coś zrobić. I choć Taehyung wypalał najczarniejszą dziurę w jego twarzy, on postanowił przybrać pokerową twarz i z nonszalanckim spojrzeniem przypatrzeć się chłopakowi. Widział w nim przerażającą pewność siebie, nutkę satysfakcji, ale Jeon nie miał zamiaru mu się poddawać i pokazywać, że jest mu uległy. Dlatego podniósł dłoń do góry, żeby dotknąć rękę Taehyunga, w których on ściskał scyzoryk przyszpilony do jego ciała.

Czerwonowłosy od razu począł gwałtownie się ruszać na ten gest, ale wtedy Jeon wypuścił ze swoich ust ciche "ciii" i pognał opuszkami palców do ramienia chłopca. Zatrzymując się na kościstym barku, uśmiechnął się w tym samym czasie, jakby zapominając o tym, że przy swojej piersi posiada niebezpieczne ostrze.

ㅡ Taehyungie... ㅡ wymruczał słodko, nie zaprzestając pieszczenia skóry chłopaka, przez materiał jego bluzy. ㅡ O czym ty mówisz, hmm? Ty? Moją ofiarą? No coś ty. Jedziemy przecież do Jimina ㅡ mówił ze stoickim spokojem, próbując za wszelką cenę zapewnić Taehyunga, że wcale nie jest nikim groźnym. Że naprawdę jadą na wspólne spotkanie z jego przyjacielem. Mimo że w aucie doszło do takiej sytuacji, do jakiej doszło, to Jeon nie miał zamiaru się poddawać i dać satysfakcji nikomu.

Jego sztuka manipulacji miała być zapewnieniem i przepustką do wykonania mordu na czerwonowłosym chłopcu, który przecież był od niego zależny, prawda? Jungkook faktycznie zaczął wierzyć w to, że Taehyung łyknął haczyk i pozwoli mu na dalszą podróż, szczególnie w to wierzył, gdy nie dostrzegł niczego niepokojącego na twarzy chłopca.

Już miał podjąć jego pośladki, miał wyrzucić ten haniebny nóż za szybę i przywrócić ich pocałunek, ale przerwało mu głośne i pogardliwe parsknięcie Taehyunga. Przez słowa bruneta, chłopak jeszcze mocniej przycisnął ostrze do jego klatki i przybliżył ich twarze do maksimum. Jungkook ponownie przełknął ślinę.

Ze strachu?

ㅡ Wiem, że masz mnie za głupią dziwkę, która nic nie rozumie, ale serio. ㅡ zatrzymał się, uśmiechając się nikle ㅡ To ty jesteś głupszy z naszej dwójki ㅡ skwitował prędko chłopak i tym jednym zdaniem podburzył ego Jeona do tego stopnia, że w jego wnętrzu coś się zagotowało. Nie mógł pozwolić sobie na takie traktowanie przez jakiegoś tam chłopaka.

ㅡ Chyba sobie kp.. ㅡ nie skończył, bo czerwonowłosy objął jego usta wstęgą splecionych dłoni, by stworzyć ogarniającą ciszę w aucie.

ㅡ Jesteś najgłupszym złodziejem, jakiego w życiu spotkałem, przysięgam ㅡ sarknął i zaśmiał się krystalicznie ㅡTak bardzo byłeś na mnie napalony, że rzuciłeś otwarty plecak na środek pokoju? Ze wszystkimi rzeczami, które zdążyłeś zabrać z salonu? Naprawdę jesteś głupi ㅡ prychnął, a Jeon już teraz wiedział, że nie jest w stanie wymyślić niczego na swoją obronę, a tym bardziej nie może brnąć w swoje kłamstwo. Był w potrzasku i zapewne użyłby do tego siły, gdyby nie fakt, że siedzący na jego kolanach chłopak szybkim i precyzyjnym ruchem zmienił położenie noża. Teraz ostrze wtulone było w mleczną skórę szyi mężczyzny, a choćby jeden nieuważny ruch Jeongguka mógł doprowadzić do jego najbardziej żenującej śmierci. To chyba pierwszy raz, gdy Jeongguk był cały spięty, przerażony, choć w głębi jego czarnej, jak smoła duszy próbował uspokoić się i myśleć racjonalnie.

ㅡ Czego ty ode mnie chcesz, co?! ㅡ wydarł się wreszcie, dając swoim emocjom upust, a widok rozjuszonego bruneta rozśmieszył Taehyunga jeszcze bardziej. Nie znał tego całego Jisunga za dobrze, ale wiedział, że jego ego wykracza poza wszelkie granice, a kontrolowanie jego ciała to istna satysfakcja.

Właśnie w tym momencie Jeon zrozumiał, że swoim wybuchem pogrążył się jeszcze bardziej. Mógł milczeć, by w odwecie oddać wiązankę mocnych argumentów i manipulacji, które podziałałyby na czerwonowłosego. W tym momencie musiał tylko patrzeć, co wymyśli chłopak. Nerwowo zagryzł wargę, przebijając pulchny kwiat tulipana swoimi mlecznymi kłami.

Taehyung przez to oddychał szybciej.

ㅡ Najpierw musisz mi powiedzieć, jak się nazywasz, a potem pogadamy ㅡ powiedział stanowczo, kiedy jednoczenie próbował rozgromić panującą wichurę w jego płucach.

ㅡ Przecież, mówiłem, że mam na imię Jisungㅡ odpowiedziało mu prychnięcie Taehyunga.

ㅡ Nie pierdol, dobrze? Mów, jak nazywasz się naprawdę ㅡ wysyczał widocznie zirytowany, a brunet westchnął cicho i równie cicho powiedział "Jeongguk".

ㅡ Jeszcze nazwisko ㅡ chrypnął, ale na te słowa Jeon pokręcił przecząco głową. Nie chciał zdradzać swojej pełnej tożsamości, szczególnie że Taehyung i tak miał go już na widelcu. Liczył na to, że jednak zdoła uciec, uprzednio pozbywając się niewygodnego balastu pod postacią aroganckiego chłopaka.

Taehyung nie lubił odmowy więc kiedy dostrzegł sprzeciw bruneta, pognał wolną ręką do jego krocza, ściskając "strategiczne" miejsce z całych sił. Jeongguk pisnął nienaturalnie, a cała sytuacja wyglądała coraz bardziej komicznie, gdy Kim sunął lepkim językiem po szyi mężczyzny. Tuż przy przystawionym ostrzu. Cała ta sytuacja była dziwnie elektryzująca, ciało Jeona piekło i zalewało rzewnym potokiem lawy. Musiał się ugiąć.

ㅡ Nazwisko ㅡ powtórzył chłodno.

ㅡ Jeon ㅡ wydusił wreszcie, a uścisk ustąpił. Pozostał tylko scyzoryk.

ㅡ Świetnie ㅡ mruknął Tae. Przystawił wolną dłoń przed twarz Jeongguka, ukazując mu masę pierścionków i sygnetów oplatających jego smukłe paliczki. Dzięki palisandrowej poświacie sztucznego światła z zewnątrz biżuteria zabłysła i omal nie poraziła wzroku Jeona. On jeszcze niczego nie rozumiał, ale Taehyung gnał z odpowiedzią. ㅡ Tak się złożyło, że uwielbiam biżuterię. Mam tego towaru więcej niż ty trefnych rzeczy ㅡ powiedział, a Jeon dopiero wtedy dostrzegł trzy naszyjniki okalające szyję chłopaka; masę kolczyków, zaczynając od zwykłego przebicia w płatku ucha, a kończąc na industrialu czy tunelu w lewym uchu. Cały oproszony był zdobieniami, które nosił na co dzień. Wszystko to miało jakiś magiczny wydźwięk, przez co Jeon miał wrażanie, że nawet skóra chłopaka jest pozłacana. Oblana kryształami w najszczerszych miejscach jego ciała.

ㅡ Zasady są banalnie proste, Jeon. Od dzisiaj będziesz kradł dla mnie wszystkie perełki. Tylko dla mnie, tak żebym miał największą kolekcję drogocenności w całej Korei. Wszystkie naszyjniki, bransolety i kolczyki z brożkami będą moje. Moje, rozumiesz? ㅡ wytłumaczył, przez co Jeon chciał w tym doszukać się żartu, jakiegoś fałszu, ale widząc, że mimika czerwonowłosego, przedstawiająca kamienną powagę rozumiał, że to szczera propozycja, a bardziej rozkaz.

ㅡ A jak nie, to niby co mi zrobisz? ㅡ parsknął.

ㅡ Co ci zrobię? ㅡ zagadnął szybko, uśmiechając się złowieszczo ㅡ Mam tutaj telefon ㅡ to powiedziawszy, poklepał się po wierzchniej stronie spodni, w których ukryta była najnowsza komórka. ㅡ Już za chwile mogę zadzwonić na policję. Powiem, że do mojego domu wkradł się mężczyzna, zgwałcił mnie, okradł i w dodatku chciał mnie wywieźć i zabić. I co? Co jest lepsze? Pracowanie dla mnie, czy skończenie w pierdlu? ㅡ zapytał, wpływając na Jeongguka, a czarnowłosy faktycznie zrozumiał, że jest w jednej, ciemnej dupie. Jednak nie może się nigdy, ale to nigdy poddać, dlatego on działa. Słownie, ale działa.

ㅡ I co? Zadzwonisz po nich, żeby zobaczyli cię, kiedy przystawiasz mi nóż do gardła. Błagam. ㅡ zaśmiał się wywyższająco, będąc już w pełni przekonanym o swojej wygranej. Spomiędzy jego ust ponowny wypadł lekki chichot, jednak nie przesadnie głośny. Obawiał się bowiem, że przypadkiem nakreśli sobie czerwony ślad od ostrza gwałtownym ruchem.

ㅡ Wypuściłbym cię do tego czasu, nie martw się. Prędzej ja bym ponacinał sobie to i owo, żeby wszystko wyglądało bardziej realistycznie. Potem powiedziałbym dokładnie, jak wyglądałeś i przecież wiem dokładnie, jak się nazywasz, tak? Więc lepiej się zastanów złotko, bo to ja jestem na wygranej pozycji. ㅡ syknął, a Jeon przełknął ślinę. ㅡ Zresztą nasza współpraca byłaby korzystna dla nas obu. Ja miałbym swoją biżuterię, ty dalej mógłbyś kraść. Nie wydałbym cię, a korzyści nie kończyłyby się tylko na rzeczach materialnych. ㅡ powiedział kusząco i chociaż Jeon domyśliłby się, o co chodzi, to jednak Taehyung kontynuował. ㅡ Podobał ci się nasz seks, prawda? Moglibyśmy codziennie i kiedy tylko mielibyśmy na to ochotę, dawać sobie największą przyjemność. Ja byłbym twój, ty byłbyś mój. Razem śmialibyśmy się z głupich ludzi, których moglibyśmy okraść, a jednocześnie mielibyśmy swoje ciała na wyciągnięcie ręki. Kuszące, czyż nie? ㅡ zagadnął, poluźniając nawet ścisk pomiędzy krtanią mężczyzny a połyskującym nożem. Czas zastraszania Jeona dobiegał końca. Taehyung musiał teraz pokazać mu, że aby mogli stworzyć tę dziwaczną współpracę, mogą jednak w jakiś sposób sobie ufać. Chociaż Kim nie ufał brunetowi wcale.

Odstąpił nieco noża od jego pigmentowanej promieniami Słońca skóry, jednak był w pełnej gotowości, by zaatakować, gdyby Jeongguk chciał w jakikolwiek sposób zareagować zbyt gwałtownie.

A prawda była taka, że Jeonggukowi podobała się taka idea, nie było to głupie, bo prawdą było, że podniecenie sięgało zenitu przy nowo poznanym chłopcu, który swoim ciałem wskrzeszał rząd dusz umarłych. Ale w tym wszystkim brakowało mu Minhyuka. Dobra, przyznajmy. Jeon i tak zemściłby się na popielatym za to, że celowo wkopał go do mieszkania z Taehyungiem. Że to przez niego jest teraz w takiej, a nie innej sytuacji. Z nożem przy szyi, oddany w ręce szantażu. Brakowało mu w tym pomyśle po prostu dobrego instruktora, który oprowadziłby go po nowym gnieździe zdobyczy.

Jednak co miał do stracenia? Otóż nic, a i tak prędzej czy później musiałby działać bez Minhyuka. Czerwonowłosy, choć w małym stopniu mógłby mu go zastąpić.

Jeongguk ostrożnie przebiegł palcami po cherubinkowych plecach czerwonowłosego, spoglądając na niego z dołu.

ㅡ Zgadzam się, Taehyung ㅡ syknął, wydając na nich nieznany nikomu wyrok.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top