szósty

Czarna walizka z dwiema sportowymi torbami zajmowała miejsce na korytarzowej podłodze przy wyjściu ewakuacyjnym. Namjoon trzymał w swoich dłoniach pęk kluczy, a w nich ukryty był ten jeden, otwierający zamek drzwi obok nich.

Taehyung dokładnie przyglądał się ich bagażom, łącznie z tymi, które Jeongguk wziął z samego rana. I podczas gdy oczy czerwonowłosego biegły niespokojnie między ułożonymi torbami, tak Jeongguk patrzył tylko na swojego współpracownika, nie zaprzątając sobie głowy zwykłymi oczywistościami, o które martwił się chłopak. Bo doprawdy Jeon nie rozumiał, czemu Taehyung z tak wielką uwagą przygląda się całej tej sytuacji, skoro dokładnie mu wszystko wyjaśnił, zanim w ogóle wyszli z małego pokoju.

Przecież mu wytłumaczył, że wyjeżdżają do Busan, że będą działać na terenie innego miasta, że wszystko ma pod kontrolą, a mimo to, młodszy i tak nieufnie skanował każdy możliwy fragment podłogi, ściany, ubrań, a nawet włosów Namjoona, tak jak gdyby gdziekolwiek miałaby wybuchnąć bomba, albo niedaleko nich panoszyła się ukryta kamera, rejestrująca każdy ich ruch.

— Spakowałem wam po dwie pary butów, powinno wam wystarczyć. W walizce macie zapas jedzenia na około trzy tygodnie, w torbach macie ubrania — swetry, bluzy, kurtki, bielizna. W zasadzie jest wszystko, o co poprosiłeś, wiec nie masz się, o co martwic, Jeon — wyjaśnił dokładnie mężczyzna i właśnie w tamtym momencie Taehyung łaskawie podniósł wzrok, skupiając się na mimice nieznajomego. Był przystojny, po jego słowach można było też wywnioskować, że jest mądry, zorganizowany, a jego spojrzenie roznosiło za sobą nie tylko siłę, ale i skrawek empatii i lojalności. Na jego szczęce malował się delikatny zarost, a na tęczówkach widniały błękitne soczewki.

— Świetnie, na ciebie zawsze można liczyć, Namjoon — powiedział w odpowiedzi, a zaabsorbowany widokiem nieznajomego Taehyung, dostrzegł, jak jego wzrok owiewają płomienie szczęścia i ekscytacji. Niewiedza związana z powodem takiej reakcji trwała niedługo, bo po kilku krótkich sekundach dostrzegł całkiem pokaźną sumę pieniędzy, którą Jeongguk wyciągał w stronę mężczyzny. Fioletowowłosy szybko schował banknoty do tylnej kieszeni, uśmiechając się najszczerzej, czego efektem były dołeczki w jego policzkach. — Masz jeszcze moją dodatkową prośbę?

— Jasne, że mam — zaświergotał w odpowiedzi, wyciągając ze swojej brązowej pocztówki śnieżnobiałą kopertę. Na jej wierzchu wyryte były piękne litery, ciąg słów zalewał czystość kartki, ale nikt się tym nie przejmował, bo po szybkiej weryfikacji Jeona, koperta odnalazła nowe lepsze miejsce u jego boku.

— Dzięki Nam, będziemy jeszcze w kontakcie — powiedział szybko, jeszcze szybciej zaciągając Taehyunga w stronę wyjścia.

Mimo że najmłodszy nie mówił nic, starał się rozumieć jak najwięcej.

✦ ⋆⋆⋆⋆ ✦

— Mogłeś mnie wcześniej wypuścić. Mam całe spuchnięte nadgarstki — westchnął pretensjonalnie Taehyung, głowę układając na zmoczonej po zewnętrznej stronie szybie. Jechali szybko, byli już daleko, a bagaże zostały spakowane w bagażniku i na tylnych siedzeniach. Jeon natomiast skupiał całą swoją uwagę na drodze, bo było ciemno, mokro i naprawdę ostatnie, o czym w tym momencie marzył to wylądowanie w rowie, albo zderzenie się z pierwszą lepszą ciężarówką.

Mimo że aktualnie jechali w nocy, wskazówki zegara były już poza magiczną granicą północy, to i tak Tae w ciągu prawie że całego dnia był skuty. Jego dłonie miały dość po dwunastogodzinnej udręce, bo po tym feralnym akcie ze strony Jeongguka, Taehyung wcale nie został tak szybko wypuszczony. Męczył się ze swoją nagością i bolącą erekcją przez długi czas, bo Jeon po szybkim prysznicu wystrzelił z pokoju jak z procy, usprawiedliwiając się tym, że musi coś jeszcze załatwić, zanim wyjadą.

I efektem tego były nadwyrężone i zmęczone dłonie czerwonowłosego, które teraz próbował ukoić własnym dotykiem.

— Nie przesadzaj, zawsze mogłeś tak leżeć przez kilka dni, a tak? Kilkanaście godzin to naprawdę niewiele. Przez dłuższy czas musiałbyś w końcu sikać pod siebie, a dzięki mnie mogłeś sprawdzić działanie swojego pęcherza — odpowiedział z przekąsem, a w tym samym czasie lewy kierunkowskaz zaczął świecić swoim światłem. Taehyungowi jedyne co pozostało, to głośne parsknięcie, ukazujące jego irytacje związaną z tak idiotycznym wnioskiem ze strony Jeona.

— Następnym razem nie musisz mnie wystawiać na żadne próby, bo sam doskonale znam swoje ciało i tobie nic do tego.

— Nie znasz swojego ciała maleńki. — wtrącił niemal automatycznie, co równie szybko skupiło uwagę pasażera. — Nie znasz swoich naturalnych odruchów czy potrzeb, bo zakrywasz je w swojej masce. Zakrywasz się pyskatą twarzą, której każdy się boi, ale ja wiem swoje. Szczególnie po tym, jak mówiłem ci, że musiałem cię głaskać i całować za uchem, żebyś się nie obudził. Wiesz, jakie miałeś wtedy rumieńce na twarzy, kiedy tego słuchałeś? Nie wiedziałeś o tym, bo nikt nigdy cię tak nie dotykał, nikt nigdy nie szeptał ci na uszko, ani nikt cię nie kochał, Taehyung. Zamieniłeś się w obiekt seksualny, zapominając, że jesteś człowiekiem potrzebującym miłości, czułości i bezpieczeństwa. Skoro dałeś mi się wyruchać, mimo że widziałeś mnie przez kilka minut, to co ty możesz wiedzieć o miłości i o sobie? — wypalił wreszcie, a po taehyungowych ramionach przebiegły dreszcze irytacji. Nienawidził, kiedy ktokolwiek tak zwyczajnie mówił mu rzeczy, o których jawnie nie ma pojęcia. Nienawidził, kiedy ktoś próbował go poznawać od jakichś głupich (własnych) teorii. Taehyung, mimo iż od tych słów płonął i serce boleśnie go zakuło, to nie dał po sobie tego poznać. Uśmiechnął się, przytwierdzając przy tym swoją dłoń do ud Jeongguka.

— Nie bądź taki pewny, bo nim się obejrzysz, możesz wiele stracić. A stracisz jeszcze wiele. — mówił pewnie, ale nie wywierało to żadnego wpływu na starszym, bo tylko nikły uśmiech wkradał się na jego twarz, słuchając słów młodego mężczyzny.

— Mało wiesz o życiu — i w tym momencie zabrzmiał jak najbardziej stereotypowy staruszek z ławeczki spod bloku, który jedynie narzeka na dzisiejszy świat, na rzekomą nieporadność młodych ludzi i brak ich kompetencji. I Taehyung naprawdę miał ochotę wyśmiać Jeongguka, gdyby nie fakt, że samochód wcale się nie poruszał, a silnik ustał swojej pracy.

Nie byli jeszcze na miejscu, Taehyung był tego pewny na sto procent, bo to byłoby zwyczajnie niemożliwe, żeby w tak krótkim czasie przejechali z Seulu do Busan.

— Pójdziesz i wyślesz ten list, wszystko jest już podpisane, ty musisz tylko opłacić wysłanie. Masz pieniądze i nie próbuj tego listu otwierać albo osobiście cię zabije. — warknął, a cóż mógł pyskaty Taehyung począć, jeśli nie przewrócić oczyma?

— A ty niby czemu nie możesz sobie sam wysłać, hmm? — niech sobie Jeongguk nie myśli, że Tae jest niczym chłopiec na posyłki, który wypełni każdą wolę tego "dominującego".

— Nie mogę się wychylać, zrozum. Niby nikt nie domyślił się, że okradałem ludzi, ale teraz. Kiedy musimy uciekać, nie możemy —

— Wiec skoro nikt się nie domyślił, to po co uciekamy? Dalej nie rozumem, po co wyjeżdżamy do Busan, skoro możemy kraść w Seulu.

— Nieważne — Jeongguk zarówno nie miał siły, jak i odwagi, by wyjawić prawdę. Nie mógł tak zwyczajnie powiedzieć mu wszystkiego, dlatego na wszelki wypadek pociągnął Taehyunga za rąbek bluzy, przyciągając ich ciała niebezpiecznie blisko siebie. Nos Taehyunga dotykał bladego policzka Jeona, ale szybko się wyprostował, gdy starszy potrząsnął nim zdecydowanie za mocno.

— Po prostu tam idź, tutaj masz pieniądze, załóż kaptur, nie otwieraj koperty i bądź posłuszny, jasne?

— Jasne — odpowiedział prędko.

I nawet jeśli wybiegł szybko z samochodu, pilnując się wszystkich wskazów bruneta, to nie mógł się oprzeć pokusie otwarcia tajemniczej koperty, szczególnie że była to dokładnie ta sama koperta, którą Jeon otrzymał od Namjoona w hostelu.

Taehyung rozejrzał się na boki i upewniając się, że Jeongguk nie dostrzeże jego działań, rozerwał niechlujnym ruchem biały papier. Serce uderzało o jego żebra jak szalone, a po skroni spływała cienka strużka potu, bo nawet jeśli po części nienawidził mężczyzny czekającego w samochodzie, to musiał przyznać, że dawał mu całkiem porządną dawkę adrenaliny, która jeszcze bardziej go pobudzała.

Więc gdy wyciągał zawartość rozerwanej już koperty i ujrzał, co takiego tam się skrywa, to nie żałował, że to jednak on poszedł wysłać list. Na początku musiał zakryć rozdziawione usta dłonią, potem w miarę na spokojnie to poukładać, bo naprawdę nie sądził, że będzie w stanie odnaleźć tutaj coś tak cennego.

Szybko zrobił zdjęcie tajemniczej zawartości papieru, aby mieć Jeona w garści. A gdy był pewny, że zdjęcia są czytelne, ukrył komórkę w kieszeni, by z uśmiechem na twarzy wejść wgłąb poczty, podchodząc do okienka.

— Dobry wieczór, czy ma pani kopertę na zwykły list? Moja niestety lekko się poturbowała — zaśmiał się perliście, a uprzejma pani, widząc słodkiego chłopca po drugiej stronie, nie oczekiwała nawet opłaty za dodatkowa część papieru.

List dotarł do adresata, zawartość nie była nawet tknięta.

✦ ⋆⋆⋆⋆ ✦

— No naprawdę, chciałbym powiedzieć coś złego, ale co jak co, Jeon. Chałupę to masz całkiem, całkiem. — Taehyung nie krył się ze swoją fascynacją domem Jeona w busańskim lesie. Po odhaczeniu formalności na poczcie jechali na działkę Jeongguka szybko, zwinnie, tak że po niecałej godzinie byli już na miejscu.

Jeongguk przy drobnej pomocy Taehyunga wyciągał ich zapakowane przez Namjoona bagaże, by zanieść je na piętro sypialni.

Dom w środku prezentował się bajecznie, doprawdy było niczym w disneyowskiej bajce. Na ziemi nie leżały zwykłe panele, a najlepszej jakości parkiet, łazienka wyposażona była w jacuzzi, a kuchnia w najlepsze sprzęty. Najzabawniejsze jednak było to, że gdy tylko zaparkowali pod wspomnianym domem, Taehyung wybuchł głośnym śmiechem na widok tej cherlawej chałupy.

Ale nikt mu się nie dziwił, bo Jeon zaprojektował dom w taki sposób, że z zewnątrz wyglądał ona jak ruina, a w środku kryło się prawdziwe bogactwo.

— Wiem — to jedyna odpowiedź, jaką usłyszał od starszego, ale nie przejmował się tym, gdy rzucił jednym bagażem na podłogę, by samemu oddać się w puch salonowych poduszek. Był zmęczony, nawet jeśli ktoś mógłby mu zarzucić niewielki wysiłek w ciągu dnia.

Ale po uwięzieniu go przez Jeongguka, po męczącej drodze, po kombinowaniu na poczcie on był zmęczony i miał prawo do odpoczynku.

Wiec nie zastanawiał się długo, kiedy przełożył nogi na sofę, kuląc się w mały kłębek. Ręce ułożył pod głową, przymykając nieco powieki. Pod zasłoną rzęs nie widział Jeongguka, nie widział owego domu, nie widział nic, tylko upragniony spokój, którego potrzebował. Oczy same mu się kleiły, a spomiędzy jego ust co chwile słychać było ciche ziewnięcia.

Jeongguk natomiast widząc swojego nowego współpracownika, wyszczerzył oczy, układając jedną z dłoń na opiętym czarnym materiałem biodrze. Z przymkniętymi oczami, pełen zmęczenia i bezradności Taehyung wyglądał całkiem inaczej.

Nie był pyskaty, nie krzyczał, on po prostu leżał, odsłaniając przed Jeonem swoją delikatną stronę, którą młodszy skrywał. Jego klatka spokojnie się unosiła, a w takiej pozycji Jeongguk mógł śmiało stwierdzić, że chłopak jest piękny.

I Jeongguk nie wierzył, że to robi, ale w końcu ośmielił się podejść do czerwonowłosego, by zgarnąć jego opadające na czole kosmyki. A dalej najwidoczniej już nie myślał, zamroczenie odebrało mu racjonalne myślenie, gdy opuszkami palców gładził czoło Taehyunga. Gdy przykrywał go brązowym kocem i przeczesywał mu włosy.

Wczoraj też to robił, ale wtedy działał pod wpływem stresu, że Taehyung mógłby się obudzić i jego plan poszedłby się jebać.

Dziś, tej mrocznej nocy muskał jego skórę z ciekawości. Dokładniej przyglądał się jego reakcjom, dokładniej badał jego ciało, zapisując z tyłu głowy wszystko, co powinien wiedzieć na temat tego mężczyzny.

— W kieszonce — wyszeptał zamroczony, a jego głos był tak cichy, że Jeongguk z ledwością usłyszał jego słowa. — Sprawdź, Guk.

I sprawdził, szybciej niż sądził. Podwinął lekko koc, którym był okryty Taehyung, a w małej kieszonce spodni odnalazł złotą bransoletę. Jeongguk przewracał ja między palcami, zastanawiając się, co to może oznaczać, czyja to ozdoba.

— Zabrałem pani na poczcie, stała za mną w kolejce. — wyszeptał, otwierając na chwilę oczy. Wtedy dostrzegł zaskoczoną twarz Jeona i jego idealne rysy. — Kocham wieloryby, wiesz? — dodał beznamiętnie, ostatni raz rzucając spojrzeniem na starszego. Zamglone spojrzenie biegało między ścianą a Jeonggukiem, a wspomniany nie rozumiał, dlaczego Taehyung wspomina o jego ulubionych zwierzątkach. — A teraz dobranoc, Jeon — wyszeptał, przekręcając się tyłem do Jeongguka.

I choć Tae tego nie widział, to Jeon był naprawdę szczerze uśmiechnięty. Jeśli miałby być szczery, to przez głowę przeszła mu nawet myśl, że powinien podziękować Minhyukowi za zesłanie mu Taehyunga.

Bo kim był srebrnowłosy przy tym bajecznym chłopcu?

A kim były wieloryby między Taehyungiem, a Jeonggukiem?











________________________

Wielorybki hehehe

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top