szesnasty.

Mam wrażenie, że ta autorka tworzy w ostatnim czasie edity pod tego fika...
Przecież oni tak tu pasują, że hit i kit

edit 2020: tutaj był ładny fanart, ale jestem zjebana i mi sie usuneło, a po hard resecie moge pomarzyć o znalezieniu tego drugi razy, thanks.

✦ ⋆⋆⋆⋆ ✦

Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że ich następne dni płynęły zbyt wolno, jakoś tak ponuro i bez żadnego wyrazu. Pocieszne oczy Taehyunga i idealna cera Jeongguka mogły dawać złudzenie zbyt dużej ilości wolnego czasu, skupionego na swoich potrzebach.

Jednak prawda była kompletnie inna.

Bo jeśli nie chodzili na akcje, to dokładnie je planowali. Ciągle ćwiczyli, codziennie rano, albo wieczorem biegając po lesie, żeby podszkolić swoja wytrzymałość. Harowali jak woły, dawali z siebie naprawdę wiele i wraz z rozpoczęciem niektórych dni mieli ochotę po prostu nie otwierać oczu.

Do tego doszła tamta feralna noc.

Jeongguk musiał wziąć długą kąpiel po ich odmiennym stosunku, nie tylko po to, żeby obmyć zabrudzone ciało, ale również po to, żeby poprawić swoją psychiczną kondycję.

Było nieco niezręcznie, kiedy Taehyung wreszcie uwolnił go spod lin i kajdanek, ale najwyraźniej tylko Jeon to czuł, bo młodszy jakby kompletnie się tym nie przejmował. Zachowywał się tak, jakby nic się nie stało, jakby brunet wcale nie wyznał mu miłości i nic nie miało miejsca.

Ale dla Jeongguka miało to ogromne znaczenie, nawet jeśli powiedział to, będąc zaślepionym silnym orgazmem i seksualną frustracją. Sam po tym wszystkim nie wiedział, czy "kocham cię" to było to, co chciał faktycznie powiedzieć i uczucie, jakim darzy chłopaka jest miłością. Jednak był pewny, że czuje względem niego coś więcej niż zwykle przywiązanie, choć sam nie do końca to rozumiał.

A mimo to czuł w sobie uczucie, mówiące, że zrobił dobrze, że nieukrywanie swoich uczuć i pragnień pozwoliło mu na uspokojenie własnego serca i mętliku w głowie. Nawet jeśli został tak brutalnie odrzucony chłopaka

Ale gdy w miarę możliwości powrócili do poprzedniego stanu rzeczy znów zaczęli działać, wiec nikt, ale to dosłownie nikt nie mógł im zarzucić lenistwa, czy braku działania.

Starali się często i gęsto wychodzić z domu na łowy, używając ich nieposkromionej taktyki na obolałego Taehyunga. Jego gra aktorska zapewniała im zwycięstwo za zwycięstwem i wiedzieli, że w taki sposób zapewnią sobie nie tylko bogactwo, ale i praktyki w jak najlepszym oszukiwaniu ludzi.

Ich nowe pole działania dawało im również poczucie bezpieczeństwa, jednoczyli się jeszcze bardziej i ufali sobie bezgranicznie o wiele bardziej niż za pośrednictwem seksu. W końcu w tym było coś o wiele większego niż odbyty stosunek. Tutaj musieli o siebie dbać, pilnowali, aby żadnemu z nich nie stała się krzywda w czasie akcji, aby nikt nie został złapany i zacieśniony w szponach policji.

Wiec nastał kolejny z następnych dni, w których mieli oszukać kolejnego człowieka. Taehyung mieszkał w Busan przez całkiem długi czas i mimo że nie był w stanie znać wszystkich domów, tak mniej więcej po części kojarzył, gdzie zamieszkują tylko jednostki, bez rodzin, partnerów czy dzieci, które mogłyby zadzwonić po policje.

Wybierali osoby samotne albo te, które na tę chwilę mieszkali sami i to sprawiało, że byli zawsze na wygranej pozycji.

Nie zostawiali śladów, byli jednocześnie tak dobrze widoczni, a jednocześnie tak tajni, jak tryb incognito do oglądania taniego porno.

— Wziąłeś rękawiczki? — zapytał Jeon, gdy zakładał sportową, czarną torbę przez ramię.

Wszystko wyglądało tak jak zwykle. Jeon miał bagaż, Taehyung poobijane ciało i idealną grę, a oboje mieli maski razem z rękawiczkami, które zapewniały im bezpieczeństwo.

— Tak, mam w kieszeni — odpowiedział szybko, instynktownie sprawdzając, czy ma rację. — Idziemy? — zagadnął uśmiechnięty, co opowiedziało mu tym samym ze strony Jeongguka. Kochali swoje uśmiechy, więc widząc swoje wywinięte usta, uśmiechali się do siebie nawzajem.

Jeongguk szybko nasunął czarny kaptur, zakrywający mu nawet oczy, gdy ostatni raz spojrzał na swoją miłość, wyciągając ku niemu dłoń.

— Tak, Taehyung idziemy — zaświergotał podekscytowany — Idziemy na kolejny udany napad. — zaśmiał się, ciągnąc ich obu w stronę mroźnego powietrza i wielkiego bogactwa, nie mając świadomości, co takiego los im przygotuje.



✦ ⋆⋆⋆⋆ ✦ 


— Jonghyun, proszę cię — westchnęła zmęczona kobieta, słysząc tylko głośny oddech swojego męża po drugiej stronie słuchawki. Nie miała już słów i siły, aby oddziaływać na męża, a mimo to i tak próbowała wszystkiego na miarę swoich możliwości, byle tylko ratować swoją rodzinę. - Wracaj do domu, spałeś dzisiaj dwie godziny, cały dzień wywieszałeś ogłoszenia, a teraz jeździsz bez celu. Chcesz zrobić sobie krzywdę? - zapytała zmartwiona, ale na mężczyznę nijak to działało. Był zbyt zdeterminowany, aby odnaleźć swoje dziecko, był zbyt zawzięty, by odpuścić, kiedy wiedział, że ukochanemu dziecku może dziać się krzywda.

— Nah, Taeyon nie zadręczaj się. Idź spać i nie zamartwiaj się, mam wszystko pod kontrolą — zapewniał ją starszy o rok mężczyzna, mówiąc wprost do zawieszanego nad radiem telefonu. Pomimo nocy i panującej z tego powodu ciemność starał się z całych sił, by gdzieś w tej czerni okalanej jedynie ulicznymi lampami zobaczyć swojego Taehyunga.

Jonghyun kochał go całym swoim sercem i gdy tylko ktokolwiek próbował mu wmówić, że nie można kochać nieswojego dziecka — mężczyzna od razu ruszał do ataku. Zdołał nawet obijać twarze swoich "kolegów", kiedy kpili z Taehyunga, a w delikatniejszych przypadkach zwyczajnie zwyzywać takowe osoby.

Prawda była po prostu taka, że w ich domu propagowało się miłość i szacunek do drugiego człowieka. Pokazywało się, że można być dobrym, a krzyk w rodzinie nie jest żadną metodą. I w taki sposób Jimin, Jonghyun i Taeyon kochali nie tylko siebie, ale i adoptowanego Taehyunga, jak biologicznego członka rodziny.

— Jonghyun, masz wracać w tej chwili, rozumiesz? Dzwoniłam ostatnio do Jimina i nawet on mówił, żebyś o siebie dbał. Wiem, że się martwisz i chcesz dla Taehyunga najlepiej, ale myślisz, że razem z Jiminem chcemy stracić również ciebie? Proszę, wróć — słyszał ciągle głos swojej małżonki i dzięki takim słowom jak te, odczuwał tę rodzinną miłość, którą zawsze pielęgnowali i starli się w domu utrzymać.

Chciał odpowiedzieć swojej żonie, chciał ja zapewnić, że kocha ją i dziękuje jej za obecność, ale gdy tylko próbował otworzyć usta, oczy zarejestrowały coś dziwnego. Noga samoistnie wcisnęła hamulec, a zaraz po niej zamortyzował auto sprzęgłem, które pozwoliło na bezpieczne zatrzymanie samochodu.

— Jezu! — krzyknął może trochę zbyt podekscytowany, uderzając z radości w czarną kierownicę.

— Jonghyun, wszystko w porządku? — usłyszał w telefonie, który finalnie szybko wyciągnął, wreszcie przykładając go do ucha. Jego auto ruszyło dalej, znacznie wolniej i spokojniej by za nic w świecie nie zgubić swojego celu.

— Taeyon, wrócę do domu, przysięgam — wrzasnął do słuchawki, zapominając o swoim ogromnym zmęczeniu i osłabieniu. Teraz gdy wreszcie miał możliwość złapania oddechu i spojrzenia na to, czego nie mógł dostrzec, wiedział, że może być już tylko lepiej.

— Wrócę dziś do domu jeszcze z Taehyungiem — powiedział uradowany. Był tak bardzo szczęśliwy, że od razu rozłączył połączenie, rzucając najnowszym modelem telefonu gdzieś na tyły siedzenie.

Wiedział, że Taehyung jest na wyciągnięcie ręki. W końcu wszędzie rozpoznałby tę czerwoną czuprynę i charakterystyczny dla Taehyunga chód.

Widział go w towarzystwie nieznajomego mężczyzny w kapturze i doskonale wiedział, że jeszcze dzisiaj go odbije.

✦ ⋆⋆⋆⋆ ✦ 


— Naprawdę? — sarknął pretensjonalnie Jeongguk, opierając się o metaliczną powłokę windy, którą zmierzali do upragnionego celu. - Mieszkanie na ósmym piętrze? Mogliśmy znaleźć coś na parterze.

— Jeon Jeongguk czy ty śmiesz narzekać? — warknął w odpowiedzi młodszy, zakrywając czoło otwartą dłonią. Pokręcił kilka razy głową w zrezygnowaniu, po chwili również stykając plecy z zimną nawierzchnią — Jedziemy windą, zakryliśmy kamerę i wszystko idzie jak z płatka, a ty masz pretensje, że mieszkanie jest na ósmym pietrze? — zaskomlał podirytowany, łapiąc jego policzki jedną ręką. Potrząsnął twarzą starszego od siebie mężczyzny, by na koniec uderzyć go delikatnie kilkukrotnie.

— Dobra już nie przezywaj, wyraziłem tylko swoje niezadowolenie.

— To lepiej go więcej nie wyrażaj, wkurwiasz mnie takimi gadkami. — wysyczał, a w jego tonie głosu naprawdę dało się wyczuć jad. Był poddenerwowany — Chętnie mogę cię wysadzić na samym parterze i wtedy będziesz zapieprzał o własnych nogach na to ósme piętro, kiedy ja będę się wiózł windą, nie widzę problemu — wrzało, a wraz z zakończeniem jego wyrzutów, winda się rozsunęła. Mężczyźni tylko popatrzyli na siebie, wysiadając wreszcie na swoje wymarzone piętro. Jeongguk jedynie pokręcił głową w zrozumieniu słów młodszego, ale nie zamierzał się w to już z więcej zagłębiać.

Teraz liczyły się czyny, wiec szybko złapał Taehyunga za ramiona, ściskając może zbyt mocno jego okrytą w kurtce skórę.

— Jak się czujesz? — zapytał troskliwie, przeciągając ich ciała w mały zaułek korytarza, by nikt nie zdołał ich dojrzeć z wizjera, czy przy zwyczajnym wynoszeniu śmieci. Nawet o tej cholernej pierwszej w nocy.

— Tak mi słabo, czuję, że zaraz upadnę, błagam n-nie puszczaj mnie — syczał, przenosząc dłoń na zakrytą klatkę piersiową. Otworzył usta, próbując zaczerpnąć jak najwięcej powietrza, którego tak krytycznie w tym momencie potrzebował. A widzący to Jeongguk uśmiechał się delikatnie, przejeżdżając dłońmi po spiętych ramionach młodego.

— Wspaniale kochanie — szepnął mu na ucho, przyciągają go bliżej siebie. — A jak czujesz się naprawdę? — zapytał kolejny raz.

— Dobrze, możemy już iść? — sarknął zniecierpliwiony, odrzucając zimne dłonie mężczyzny, z którego ust wypadło ciche "oh".

Ale faktycznie ruszył. Taehyung jak zwykle poszedł pierwszy, przyciskając włącznik dzwonka długo i natrętnie. Wstrzymał też oddech, by jego cera pobladła, a oddech przyspieszył, gdy wypuści ze świstem ogrom powietrza.

I wszystko było jak zwykle, gdy nieznajoma mu kobieta otworzyła drzwi z wymalowanym zdezorientowaniem.

— Niech mnie pani ratuje! — wyszeptał, od razu upadając na podłogę w korytarzu jej mieszkania.

I pomimo że Jeongguk stał dalej niż zwykle, od razu ruszył do działania. Zaczął iść w kierunku nowego celu z nasączoną ściereczką w kompletnym spokoju. W końcu robili to nieraz.

Lecz jakie było jego zdziwienie, gdy, zanim się obejrzał usłyszał trzask zamykanych drzwi, rozumiejąc, że tym razem nie wyszło. Że zamiast leżącego na ziemi Taehyunga, zobaczył tylko ciemną fakturę drzwi.

Taehyung został w środku, a jego ojciec właśnie wbiegał do bloku, w którym przebywali.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top