jedenasty.

A/n: W ramach przeprosin za ten słaby żarcik na miarę pranków Dubiela, zapraszam na lekturę nowego rozdziału.

I jeśli możecie to dajcie znać w komentarzach odnosnie pytania na końcu rozdziału, bo to w sumie dla Waszej wygody. Buzi i miłego czytania ❤

— Przestań! — Jeongguk starał się ze wszystkich sił przebić swój głos przez szyderczy śmiech Taehyunga, którego policzki okrywała nie tylko krwista czerwień, ale i łzy rozbawienia. Czuł się dziwnie, kiedy stał na środku salonu, jak cyrkowa małpa, której każdy wytyka błędy, lub jest tylko od tego, by zabawiać tłum.

W tym przypadku tym tłumem był Taehyung.

— Jeon to było takie... żałosne, cholera, żałosne! — ponownie zaniósł się salwą donośnego śmiechu, zwijając się przy tym z bólu. Cała ta sytuacja była komiczna tylko i wyłącznie dla niego, ale śmiech czerwonowłosego był tak bardzo zaraźliwy, że pomimo tego wszystkiego, Jeongguk również miał ochotę się zaśmiać, chociaż jego własne ego mu na to nie pozwalało.

Więc dalej pozostawało to w geście jednej ze stron.

— Miałem kaca, gorączkę i rzygałem jak nienormalny. Byłem osłabiony, okej? Nie kontaktowałem, kiedy to mówiłem, to pewnie wina mojego osłabionego organizmu! — próbował się tłumaczyć, ale to nie wywarło na Taehyungu wielkiego wrażenia, gdy przyłożył teatralnie dłoń do swojego czoła, wzdychając przy tym ciężko, niczym przy napadzie astmy.

—„Naprawdę nie chcę cię więcej skrzywdzić Taehyungie" — wzdychał, przybierając przy tym dramatyczny akcent, który miał wskazywać na grozę przedstawianej sytuacji. Chętnie przywoływał wspomniane słowa starszego, grając lepiej niż Eddie Redmayne. — „Dziękuje ci, że pomimo tego i tak mi pomagasz!" — podniósł swój głos, kiedy z przytupem upadł na podłogę. Jego kolana spotkały się boleśnie z parkietem, ale to tylko pomogło mu w dalszej grze, którą uskuteczniał wobec znajdującego się obok Jeongguka.

I brunet pomimo wszelkich swoich starań nie miał już sposobów, jak opanować tego niewdzięcznego chłopaka przed nim, więc zwyczajnie w świecie się poddał.

— Świetnie się bawisz? — zapytał starszy z wymalowanym...

W sumie nie dało się określić, co Jeongguk właśnie czuł. Jego emocje to jedna, wielka mieszanka wszystkiego po trochu. Czuł irytację, że Taehyung wyśmiewa jego własne słowa, które kierował do niego tamtego dnia w ramach przeprosin. Z drugiej strony jego samego rozbawiała ta sytuacja, ale jednocześnie doprowadzała Jeona do zastanowienia.

Jak to możliwe, żeby Taehyung tak dobrze grał, co najmniej tak, jakby wcielał się w postaci na najważniejszych deskach teatru z całego świata.

—„Przepraszam cię, Taehyungie. Przepraszam!" — wykrzyczał, podnosząc przy tym dłoń w stronę zatrwożonego Jeongguka. I właśnie tę dłoń, brunet postanowił złapać, by przy jej pomocy podnieść czerwonowłosego na równe nogi. Teraz stali naprzeciw siebie i wpatrywali się w swoje tęczówki, które nie różniły się niczym. Brązowe oczy są piękne, ale w ich przypadku były jeszcze piękniejsze. Nie było niezręcznie, a raczej jakoś tak ciekawie, kiedy mogli po prostu stać i na siebie patrzeć w milczeniu.

Było w tym coś ciekawego, sytuacja przypominała zajęcia jogi, kiedy musisz poświęcić kilka minut na nie robienie niczego. Tak po prostu, odprężyć się, nabrać powietrza i wytrzymać w jednej i tej samej pozycji.

Chociaż teraz mieli łatwiejsze zadanie, bo mogli wpatrywać się w siebie, czuć swój oddech i mieć świadomość, że jest to o wiele przyjemniejsze, niż pierwsze zetknięcie z ćwiczeniami jogi.

— Brzmiałeś, jakbyś się mną przejmował i już tracę nadzieje, Guk, wiesz? Co się stało z groźnym Jeonggukiem, który chciał mnie wywieźć i zabić? Albo co się stało z Jeonggukiem, który chciał zarżnąć mnie siekierą w hostelu? Wyszły z tego takie ciepłe kluchy, że jeszcze chwila i pomyślałbym, że się zakochałeś. I chciałem cię wyśmiać od razu, przysięgam! Ale zasnąłeś i jeszcze tak uroczo ściskałeś moją rękę — jego głos wskazywał na nadzwyczajne rozczulenie, ale raczej nie prędko się na to zbierało. Nie przestawał jednak mówić i szybko przeszkodził próbującemu powiedzieć coś Jeonggukowi. — O jezu, jak to wszystko powiedziałem, to aż mam ochotę rzygać. Jezu, niech jeszcze przeleci nad nami jakiś amor, proszę! — zaświergotał, rysując w powietrzu niewidzialne serduszko. A Jeongguk nie liczył już, który raz w ciągu tej „rozmowy" zdążył przewrócić oczami przez słowa młodszego.

Ale skoro tak bardzo chciał psychopatycznego Jeongguka, to nie mógł mu odmówić, czyż nie?

— Jakby co, to moja siekiera dalej leży w bagażniku, nie musisz się o nic martwić. Kajdanki też mam w walizce, a dodatkowo Namjoon dorzucał nam kilka lin i przydatnych wibratorów. Chcesz się zabawić na całego, kochanie? Przypalanie papierosów na twoich udach, brzmi świetnie — obwieścił całkowicie naturalnie, co zapoczątkowało nieśmiały uśmiech na twarzy młodszego.

— No wreszcie! Gdzie te groźby i szantaże, akcja, emocje! - krzyknął podekscytowany — Jeszcze raz mi wyjedziesz z takimi ckliwymi tekstami, to sam będę musiał użyć tej siekiery. —wyjaśnił i szybko otworzył usta w zdziwieniu, kiedy Jeongguk trzymając go za dłonie, ułożył się na kanapie. I właśnie przez to, Taehyung przylegał całym ciałem do tego jeonggukowego. Leżał na delikatnie umięśnionym ciele starszego, układając dłonie na jego szyi.

— A co jeśli bym się zakochał? — zapytał całkowicie poważnie, wpatrując się w pobladłą twarz Taehyunga.

Dopiero teraz zrobiło się niezręcznie.

Taehyung pomimo swojego zmieszania nie pozbył się spojrzenia skierowanego na jeonggukową twarz. Było całkowicie na odwrót, gdy swoją intensywnością, mógłby zostawiać ślady.

— Myślę, że — zaczął Taehyung, drapiąc się szybko za uchem. Wpatrywali się w siebie, a to skupione spojrzenie Taehyunga mówiło Jeonggukowi, że zapewne otrzyma poważną i dojrzałą odpowiedź. I tego oczekiwał od młodszego.

— Wspierałbym cię, nie zostawiłbym cię z takim problemem, Gukkie. Wszystko załatwilibyśmy wspólnie — powiedział tak poważnie, a jednocześnie spokojnie, że Jeongguk z początku chciał zostawić ten temat w spokoju.

Jednak dopiero po chwili dotarło do niego jakie głupoty pieprzy Kim.

— Czekaj, co? O czym ty w ogóle mówisz? — dopytał zaskoczony, ale mimika Taehyunga nie wskazywała na to, żeby się mylił, lub żartował. Kim objął policzki starszego jedną dłonią, kciukiem gładząc opuchniętą twarz bruneta. Tak delikatnie, subtelnie i idealnie, że pod wpływem jego magicznych dłoni można było się roztopić z rozkoszy.

— Przecież wszystko da się leczyć, Jeonggukie. Wyleczylibyśmy cię z tego homoseksualizmu, ty leżałbyś w domu i wypoczywał, żeby choroba nie postępowała, a ja zbierałbym pieniądze na twoje leczenie. Naprawdę, Guk. Nie zostawiłbym cię w obliczu takiego grzechu! — i dopiero gdy skończył, poczuł jeonggukową rękę na swojej głowię.

Strzelił mu prosto w ten pusty łeb, ale i tak oboje się cieszyli, głośno się przy tym śmiejąc.

— Nah, Kim Taehyung jesteś niemożliwy. Przysięgam, że kiedyś przez twoją idealną grę aktorską skończę na bruku. - zarechotał starszy, przyciągając młodszego do o wiele delikatniejszego pocałunku niż zazwyczaj.

Ich usta się po prostu ze sobą stykały, subtelnie badając swoją strukturę. Nie wkładali sobie języków do ust, ślina nie ściekała im po brodzie. Byli tylko oni, ich spragnione usta i szybko bijące serca. Jeongguk tylko delikatnie naparł na zaróżowione usta chłopaka, czując przyjemne ciepło przeszywające w całym jego ciele.

Było jak we śnie.

I gdyby słowa Taehyunga miały pokrycie, to już teraz musiałby odkładać na leczenie Jeongguka z potwornej miłości, bo motyle bez ostrzeżenia przeleciały mu w pustym żołądku.







_____________
Hehehe

Powiedzcie mi proszę, czy wolicie rozdziały ok 1k słów (jak ten) czy dłuższe ok 1,7 - 2,5k słów, jak w poprzednich?

Dobrego dnia, ziomki poziomki 💜

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top