dwunasty.

Jeongguk po prostu nie wierzył, że niegdyś tak zwyczajne dla niego zadanie, jak to, które z łatwością powierzał swoim dłoniom, teraz blokuje wszystkie jego czyny. Nie rozumiał swojej blokady, kiedy tak naprawdę to, co zamierzał zrobić, nie należało do najtrudniejszych z zadań. I doprawdy choćby chciał zrozumieć swoje instynkty, tak nie umiał.

Mógł zrobić to miesiąc temu, a nie teraz, kiedy przyspieszone bicie serca ostrzegało go o zbliżającym się kataklizmie.

Był zestresowany, bardzo zestresowany, czego poświadczeniem mógł być zbierający się pot pod jego pachami i wzdłuż kręgosłupa. I nawet zachęcający go Taehyung nie był w stanie tego zmienić, pomimo że dokładnie widział jego uśmiech i wręcz bijące od młodszego zaproszenie na wykonanie tego zadania.

- Nie, Tae. Po prostu nie, zrób to sam - powiedział błagalnie, rozluźniając zmęczone palce. Szczerze miał nadzieje, że młodszy wreszcie się podda i faktycznie sam załatwi to, o co prosił Jeongguka. Jednak to mogło pozostać tylko i wyłącznie w sferze marzeń Jeona, bo jego słowa nie spotkały się z aprobatą, gdy Taehyung prędko wywrócił oczami po wspomnianych słowach starszego, szybko do niego podszedł.

Czerwonowłosy prędkim ruchem złapał za dłoń Jeongguka, wciskając jego palce do środka, by w ten sposób powstała mocna pięść tego dominującego. I wraz z nowo powstałą formą z jego dłoni, powstało również zabójcze ciśnienie, poświadczające o jego niechęci co do owego pomysłu.

- No dalej Guk, przypierdol mi - powiedział entuzjastycznie, odchodząc delikatnie w tył, by dać Jeonowi miejsce na zamach barkiem. I czarnowłosy między innymi dzięki takim sytuacjom jak ta - zaczynał rozumieć, że Kim Taehyung jest iście nienormalny. Bo kto o zdrowych zmysłach każe ci się pobić z takim szczęściem wymalowanym na twarzy? Kto sam układa ci pięść, by następnie wylądowała na twojej twarzy?

Tylko i wyłącznie nienormalny Kim Taehyung, który nie przestawał śmiać się w stronę bruneta, tak jakby byli na jakimś świetnym stand up'ie, a nie sytuacji, w której jeden z nich ma pozostać ranny. I starszy chciał odnaleźć w sobie tę siłę i moc, dzięki której będzie w stanie, chociażby się ruszyć, ale teraz miał coraz więcej wątpliwości.

- Nie ma opcji Tae. Nie uderzę cię, rozumiesz? - dopytał na wszelki wypadek, ale Taehyung po raz kolejny wywracał oczami i wzdychał z mentalnego zmęczenia.

Oh, czy Jeon Jeongguk naprawdę musiał być tak uparty? To Taehyung zazwyczaj szedł na ugodę, to on jednak zgadzał się z tym, co postanowił starszy i nawet nie był aż tak zbuntowany, jak można było pomyśleć. A teraz gdy to Taehyung prosił o coś Jeongguka, otrzymywał odmowę, a prosił o tak niewiele. Chciał tylko wymalować sobie kilka siniaków na twarzy, by ta przypominała burzowe niebo - usłane fioletem, czerwienią i granatem. Chciał tylko tyle, ale jak zwykle został spychany na bok, gdy tylko prosił o coś dla siebie.

- Otworzyłem twój list na poczcie - powiedział całkowicie obojętnie, przybierając przy tym dziarską minę, która niemal od razu zamieniła się w grom przerażenia, gdy Jeongguk złapał go za przód koszulki, przyciągając ich twarze tak blisko siebie.

- Co kurwa zrobiłeś? - warknął na tyle głośno i mężnie, że po ciałach ich obu przeszły ciarki przerażenia. Taehyung patrzył na starszego niczym zbity pies, wiedząc, że wystarczy chwila, żeby zaczęli się tutaj zabijać. Pot ich obu zwiększył na sile, a serce omal nie wypadało im obu z piersi. I gdy Jeongguk jeszcze przed chwilą był potulny jak mały szczeniaczek, tak teraz nie zamierzał się hamować, mając świadomość, że Taehyung może go zniszczyć.

- Otworzyłem twój list na poczcie. - wymamrotał ponownie, jednak tym razem jego głos zdecydowanie osłabł. - Wiem wszystko i co? Myślałeś, że będę dawał ci dupy, a ty tak zwyczajnie będziesz mnie wykorzyst - i jak można było się domyślić, nie skończył swoich słów, bo Jeongguk nie pilnował swoich ruchów, kiedy swoją pięścią napastował twarz Taehyunga.

Zamroczył się konkretnie, nie zważając na to, że pod oczami młodszego zdążyły się już wymalować pierwsze oznaki sińców, a spod nosa wypływała karminowa ciecz.

- Zabije cię, rozumiesz? - warczał, nie zaprzestając obijania twarzy młodszego, przy okazji przenosząc swoje działania również na brzuch chłopaka. I nawet jeśli czerwonowłosy leżał wykończony na podłodze, a jego powieki z ledwością utrzymywały się w górze, to Jeongguk nie przestawał.

Krew lała się strumieniami, a głośne posapywania Taehyunga tylko pokazywały, jak okropnie czuje się w tym momencie.

Czuł, jak wszystko rozrywa go od środka, jak ból przeszywa całe jego ciało, a głowa pulsuje niebezpiecznie, tak jakby zaraz miała wybuchnąć. Miał wrażenie, że jest podpięty do całych ładunków wybuchowych, bo jeden ruch wystarczyłby rozpocząć cały pokaz w wykonaniu bruneta.

- Myślałeś, że żartowałem, mówiąc, że zabije cię za otwarcie tego listu? Błagam - parsknął psychopatycznie, rozsiadając się wygodniej na biodrach młodszego - Sam mówiłeś, że brakuje ci moich gróźb, to teraz je masz. Chcesz, żebym poszedł po tę siekierę do samochodu, za którą tak bardzo tęsknisz? - dopytywał, uderzając chłopaka prosto w nos. I jedyne co w tym momencie usłyszeli to ciche chrząknięcie spowodowane siłą starszego.

Gdy miał zamachnąć się ponownie, Taehyung z ledwością zdołał zatrzymać ruchy Jeongguka. Zacisnął dłoń na jego nadgarstku, spoglądając zamglonym spojrzeniem wprost w oczy, który iskrzyły się od sadystycznej przyjemności. I może uścisk Taehyunga nie należał do tych najsilniejszych - szczególnie w takim przypadku, ale był zdecydowanie wystarczający, aby Jeongguk, choć na chwile spojrzał na zmasakrowaną twarz chłopaka.

-Ż-żartowałem Guk - wymamrotał, ostatkiem sił ściskając nadgarstek starszego. I nagle jakby za pomocy magii cała ta sytuacja przybrała inny bieg, bo Jeongguk zmienił swoją minę, którą Taehyung ledwo zarejestrował.

Oczy ich obu zmieniły nieco swojego błysku, Jeongguk dopiero teraz dostrzegł, co najlepszego narobił, Taehyung odetchnął, że wreszcie może tak spokojnie oddychać.

Wyrwał dłoń z uścisku młodszego, rozglądając się na boki. Szukał ukrytej kamery, osoby ukrywającej się za drzwiami, albo czegoś, co mogłoby być podstępem.

Ale byli tylko oni - Taehyung z rozszarpaną twarzą, Jeongguk z rozszarpanym poczuciem winy. Taehyung wyglądał przeokropnie, zakrwawione policzki mieszały się z jego płomiennymi włosami, a oddech był ledwo wyczuwalny.

-Tae....

- Chciałem cię tylko sprowokować, żebyś mnie uderzył, a nie napierdalał z całych sił. - wysyczał, ścierając krople krwi z masakrowanej twarzy. Karminowa ciecz wypływała mu niczym wodospad z nosa, a ból nie dawał mu spokoju, głowa była bliska eksplozji. A gdy skończył, ponownie rzucił nienawistne spojrzenie w stronę mężczyzny, który jakby zmiękł. Widać było w nim skruchę. - Nie otworzyłem twojego cholernego listu, jedyne co pamiętam, to że był adresowany do Lee Joheeona. A nawet jeśli posiadam taką informacje to co? Nie mamy tu telewizji, internetu, mój telefon nie ma nawet karty sim. W jaki sposób miałbym się dowiedzieć, kim on jest, co? Może to twój ojciec, dziadek, a może ktoś z hostelu. Cholera, nie mam pojęcia kto to, przysięgam. Nie tknąłem twojego listu, rozumiesz? - dopytał na wszelki wypadek, chociaż jego oczy trafnie zarejestrowały, że Jeongguk jest jakby nieobecny i nie wsłuchuje się w jego słowa tak jak początkowo. I zamiast potwierdzenia o zrozumieniu słów otrzymał kolejny dotyk serwowany przez starszego. Tym razem delikatniejszy, łagodniejszy, gdy palce szatyna ścierały krew nawet z czoła chłopaka. Czuł jak cała maź na jego twarzy, rozmazuje się za pomocą palców Jeona, zamiast tej krwi się pozbyć. Ale Taehyung bał się zwrócić uwagę, jakby z obawy, że zaraz ponownie może zostać potraktowany silnymi uderzeniami.

Ale nic takiego się nie stało, bo finalnie starszy zszedł wreszcie z ciała czerwonowłosego, łapiąc go pod pachami. Młodszy ledwo trzymał się na nogach, kolana mu się uginały, a zakrwawiona twarz pogarszała mu pole widzenia. Ale tym razem Jeongguk postanowił dać mu poczucie bezpieczeństwa i zaopiekować się nim na miarę swoich możliwości. I Taehyung znowu się nie odzywał.

- Naleje ci wody do wanny, umyję cię - wyszeptał brunet, prowadząc swojego chłopca do łazienki. Młodszy podtrzymywał się na ramionach Jeona, widząc, jak krótka wędrówka pozwoliła im znaleźć się we wspomnianej łazience.

- Ostrożnie, siadaj tutaj Taehyung - mruknął, kiedy sadzał młodszego na brzegu wanny. W tym samym czasie zaczął nalewać wodę, mieszając z nią waniliowy płyn do kąpieli. Pierwsza para zaczęła się unosić, gdy w wannie znajdowała się tylko gorąca woda. Jednak Taehyung już tego nie widział, gdy siedział tyłem do wanny. Nie oglądał się już na nic, zaczął się tak zwyczajnie rozbierać, by móc wejść miedzy wygodne fale wody z pianą.

- Poczekaj, pomogę ci - powiedział donośnie starszy, klękając przed czerwonowłosym. Złapał za krańce bluzki młodszego, ale szybko z tego zrezygnował, gdy poczuł na swoich dłoniach dotyk Taehyunga. A przy tym widział jego błagające spojrzenie.

- Wystarczy Jeon, poradzę sobie - wyszeptał, odciągając od siebie mężczyznę, jednocześnie odwracając od niego wzrok.

- Nie Tae, obiecałem ci, że cię umyję - naciskał, ponownie próbując zdjąć ubrania młodszego.

- Obiecałeś też, że już mnie nie skrzywdzisz. Szkoda, że innych obietnic się nie trzymasz - wysyczał, strącając przy tym dłonie starszego ze swojego ciała. - Po prostu mnie zostaw, mam dwadzieścia jeden lat i umiem się umyć. Daj mi odetchnąć, bo tego mi ostatnio brakuje. - podniósł nieco swój głos, ale najwyraźniej opłacało się, bo Jeongguk faktycznie podniósł się na równe nogi, spoglądając na chłopaka niespokojnym wzrokiem. I gdy miał opuszczać pomieszczenie, ocknął się, gdy poczuł lekki wiatr na swoim ramieniu.

- Zamknę ci tylko okno, żeby cię nie zawiało. - i jak powiedział, tak też zrobił, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi, gdy zamykał drzwi po drugiej stronie.

A Taehyung mógł wreszcie oddychać.

✦ ⋆⋆⋆⋆ ✦

Ręce oparte na białej ścianie klatki zapewniały mu utrzymanie równowagi, bo w innym przypadku już dawno runąłby na ziemie. Oddech natomiast co rusz mu się urywał, panicznie nabierał tlenu w płuca, jakby z obawy, że zaraz może mu go zwyczajnie zabraknąć. Zresztą nikt by się nie zdziwił, że tak ciężko mu się oddycha, gdy stał po tak długim biegu, gdzie cały jego organizm był zwyczajnie wyczerpany.

Podniósł wreszcie rękę w stronę przycisku dzwonka tuż obok drzwi, opierając głowę o drewniane drzwi. Słyszał, jak we wnętrzu nieznanego mieszkania ciągle rozgrywa się nieprzyjemna melodia, która zapewne rozbudzała właściciela do wściekłości, ale chłopak w ogóle się tym nie przejmował. Nie spuszczał dłoni z przycisku, ale zdołał odciągnąć głowę od drzwi i jak widać, wybrał na to idealny moment, bo dosłownie po kilkunastu chwilach maltretowania dzwonka mężczyzna zamieszkujący wspomniane mieszkanie wreszcie się zlitował i otworzył wrota swojego domu.

- Czego? - warknął, ale szybko zmienił swoje nastawienie, gdy przed oczami zobaczył poobijanego chłopaka, który z ledwością utrzymywał ciężar swojego ciała na własnych nogach. Cała jego twarz była w siniakach, oczy były już prawie zamknięte, a usta popodgryzane.

- Jezu - tylko tyle zdołał powiedzieć mężczyzna ze swoich drzwi, gdy usłyszał:

- Niech mnie pan ratuje - a potem była już tylko ciemność, gdy Taehyung zemdlał w ramionach nieznajomego mężczyzny.









_________________________

🤡🤡🤡🤡🤡🤡🤡🤡🤡

Edit 20.02.2020 Ej, pamiętacie, jak prosiłam, żebyście nie wyrzucali tego ff z biblioteki, jeśli już to czytaliście? No to jednak plany mi się zmieniły i możecie sie tego na spokojnie pozbyć, lovya, buziaczki

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top