dwudziesty pierwszy
Spakowane i wypchane po brzegi walizki czekały już na korytarzu przy drzwiach wejściowych. Po skończonym śniadaniu i zmyciu naczyń faktycznie zabrali się do zaplanowanej wcześniej pracy.
Tym razem mieli o wiele więcej rzeczy do spakowania — pieniądze, ornamenty i biżuteria Taehyunga zajęły całą torbę, a ubrania zabrali tylko te podstawowe. W końcu za pieniądze, które zdążyli tu zdobyć, będą w stanie obkupić się za wszystkie czasy i niczego sobie nie żałować przez najbliższe pięć lat.
A gdy wypełnili najważniejsze części obowiązków, od razu wzięli się za przyjemności.
Jeongguk z wielką uwagą i zafascynowaniem przyglądał się, jak jego chłopak z ogromną precyzją przesuwa czarnym lakierem po swoich paznokciach. Dłonie Taehyunga były idealne, długie palce i wąska płytka sprawiały, że niejeden fanatyk dłoni miałby na czym zawiesić oko.
I Jeongguk w życiu nie spodziewał się, że to z pozoru łatwo wyglądające zadanie przysporzy mu tyle trudu. W porównaniu do estetycznych dłoni Taehyunga te jego wyglądały jak zamoczone w smole. Skórki razem ze skórą obok były pozalewane lakierem, a czerwonowłosy tylko śmiał się z szatyna i jego nieporadności.
Kolejne z ich zadań zostało szybko wykonane i wreszcie nadszedł upragniony wieczór i ich ostatnie świętowanie. Niekończące się butelki soju z kuchennej szafki kolejny raz weszły w obieg, a muzyka zachęcała do zmysłowych pokazów tańca. Jeon oplatał dłonie na krągłych biodrach chłopaka, całując go od czasu do czasu i szepcąc zapewniania zarówno miłości, jak i szczęścia związanego z ich aktualną sytuacją.
Muzyka tak niespodziewanie się zmieniła — ze spokojnego „Falling in love" na szybkie i skoczne „Waterloo" od ABBY. Taehyung nie próżnował i pomimo tych ciepłych dłoni na swoim ciele szybko odskoczył od mężczyzny. Zaczął tańczyć w rytm muzyki, zachęcając do tego samego Jeona.
Starszy miał opory tylko na początku, nie wiedział jak się ruszyć, by się nie ośmieszyć, ale szybko i wyraźnie usłyszał „pieprzyć to" od Taehyunga i razem bawili się, nie zważając na poprawność swoich kroków. Jeongguk, mimo że dokładnie zdawał sobie sprawę, że jest poszukiwany i że policja chce go zamknąć i tak czuł się dobrze. Wreszcie czuł się wolny, kiedy chłopak obok niego tak dźwięcznie się śmiał, gdy tańczył jak połamany i robili to, na co mają ochotę, nie krzywdząc się nawzajem, co mieli wcześniej w zwyczaju.
Wreszcie było dobrze, ale nie myślał o tym za długo, bo już po chwili poczuł na koszulce dotyk chłopaka i to jak mocno ciągnie go w jego stronę. Jeon nie zorientował się, w którym momencie wylądowali na kanapie, kiedy Taehyung ułożył się pod nim, kiedy na swojej twarzy znowu poczuł jego ciepło.
— Pocałujesz mnie? — zapytał łagodnie młodszy, a Jeongguk tak zwyczajnie się uśmiechnął w jego stronę. Nie mógł mu odmówić, więc już po sekundzie nachylił się nad spragnionymi wargami młodszego, muskając je zachłannie. Nie musieli być delikatni, ale nie musieli być agresywni. Pochłaniali swoje usta w normalnym tempie, smakowali się kolejny już raz i wiedzieli, że będą towarzyszyć sobie przez długi czas. Nie mieli pewności, czy do końca swoich dni, ale wiedzieli, że tak prędko się siebie nie pozbędą.
Jeongguk zjechał ustami na szyję młodszego i mimo że czerwonowłosy wypuścił z siebie głośny jęk przyjemności, to szybko złapał twarz Jeona w dłonie i ponownie nakierował go na swoje wargi.
Całowali się jeszcze przez długą chwilę, oddychali ciężko i kontynuowaliby to dalej, gdyby nie ta iście niewygodna pozycja czerwonowłosego. Chłopak szybko poprawił swoją sylwetkę, zachęcając od razu, by Jeongguk usiadł obok niego. A gdy ciała się ze sobą stykały, Taehyung wdrapał się na biodra mężczyzny, układając ręce na jego ramionach.
— Jeongguk — zaczął spokojnie, ukradkiem bawiąc się przesuszonymi włosami Guka. A starszy wpatrywał się w niego, jak ciele w malowane wrota, podziwiając w nim każdą zaletę i wadę. — Czy ty naprawdę mnie kochasz? — wydusił z siebie wreszcie, a zamiast słów usłyszał prychnięcie w odpowiedzi. Patrzył na Jeongguka z niezrozumieniem, ale ten szybko biegł w jego stronę z wytłumaczeniem.
— Tae, przecież już ci mówiłem, że jesteś dla mnie najważniejszy.
— Nie pytam, czy jestem dla ciebie najważniejszy, tylko czy mnie kochasz — powiedział cierpkim głosem, przekładając dłonie na zimny kark mężczyzny. Tamten znowu zaśmiał się z jego słów.
— Kocham cię jak nikogo innego, pasuje? — parsknął, ale mówił to całkowicie poważnie, co dało się wysnuć z jego mimiki. Ale Taehyung ciągle podchodził do tego nieufnie i po ucałowaniu jego szczęki znowu spojrzał na niego z ogromną powagą.
— Ale nie kłamiesz? — dopytał.
A Jeongguk tylko wywrócił oczyma, kolejny już raz tego wieczoru układając Taehyunga pod sobą. Zawisł nad nim, ale nie wykonał żadnego ruchu. Nie pocałował go, nie pieścił dłońmi, on tylko patrzył na niego z góry.
— Coś ty taki niepewny, co? Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię. Mam jeszcze powtórzyć? — zapytał czysto teoretycznie, nie pozwalając Taehyungowi dojść do głosu. — Kocham cię, Taehyung i lepiej, żebyś w to uwierzył, bo jesteś wyjątkowy — powiedział wreszcie, a wtedy uśmiechy z ich twarzy nie schodziły przez następne kilka minut.
— Napijemy się? — zmienił wreszcie temat brunet, podchodząc do ich stolika z paprykowymi chipsami i butelkami z alkoholem.
— Nawet nie wiesz jak chętnie — zaświergotał. Jeongguk kolejny raz oddał się w złowieszcze szpony alkoholu, a Taehyung wiedział, że zdoła to wykorzystać jak najlepiej.
✦ ⋆⋆⋆⋆ ✦
Nie zliczyli, ile już butelek opustoszało, ile kieliszków alkoholu odnalazło azyl w żołądku Jeongguka, a ile kieliszków Taehyunga wylądowało w ziemi jednego z kwiatków w doniczce. Taehyung umiejętnie i sprytnie wylewał alkohol, kiedy widział, że Jeongguk jest już wystarczająco pijany, by tego nie zauważyć.
— Taehyungie, taak bardzo cie k-kocham! — zaczkał, niezdarnie przywierając swoje ciało do tego taehyungowego. Młodszy jak zwykle miał to w zwyczaju — zaśmiał się perliście i chociaż wiedział, że Jeongguk nie będzie tego świadomy następnego dnia, ucałował czubek jego głowy.
— Ja ciebie też, Gukie — odpowiedział mu ciepłym głosem, a w momencie, gdy starszy ostatkiem sił wtulał się w ciało swojego chłopaka, Kim umiejętnie i z dozą sprytu wyciągnął telefon bruneta z tylnej kieszeni.
Na wszelki wypadek pomasował mu plecy, ale wiedział, że teraz Jeon jest podatny na każdy jego wpływ i nie zauważy nic podejrzanego.
Bo wszystko szło według jego planu.
— Skarbie, zrobisz mi herbatę? Objadłem się słodyczami, trochę mi niedobrze — skłamał, ale starszy jak na zawołanie poderwał się do pionu i ostatkiem sił uśmiechnął się w jego stronę.
— Jasne, że zrobię — zaświergotał, chwiejnym krokiem ruszając do kuchni. Lecz zanim postawił krok na kuchennych płytkach, odwrócił się jeszcze raz w stronę chłopaka. - Może pójdź do łazienki, na wypadek, gdybyś miał wymiotować, hm? - zapytał troskliwie, pomimo przymrużonych od alkoholu oczu. A Taehyung nie sądził, że to wszystko pójdzie tak łatwo.
Uśmiechnął się słabo w stronę bruneta i pokiwał głową, chowając telefon Guka do kieszeni. Wymienili się jeszcze kilkoma spojrzeniami, a wtedy każdy z nich poszedł w stronę ich zadań do wykonania.
Taehyungowi wcale nie było niedobrze, po prostu nie mógł pozwolić, żeby Jeongguk zasnął, co przy późnej porze i upojeniu alkoholowym może przyjść zdradziecko szybko.
Ale nie to było teraz ważne, a telefon trzymany w dłoni i jego długo wyczekiwana misja.
Przyłożył do karku dwa palce i szczypiąc to miejsce kilkukrotnie, doprowadził się do kilku łez spływających po policzkach. Przy fundamencie tych kilku kropel łatwiej było mu wzbudzić w sobie falę łez, które teraz wręcz zalewały całą jego twarz. Oddech przybrał na mierze.
Czuł, jak cały się trzęsie, gdy na ekranie telefonu wciskał numer alarmowy. Czuł, jak gęsia skórka przedziera się przez całe jego ciało, kiedy wciska zieloną słuchawkę i przykłada telefon do ucha.
Czekał na tę chwilę tak długo, czekał tak wiele i zgadzał się na tyle rzeczy. Teraz przeszywał go dreszcz emocji, że wreszcie może dokonać to, co planował od samego początku.
I nie musiał czekać długo, kiedy po drugiej stronie usłyszał męski głos, a on zaniósł się kolejnym, niekontrolowanym szlochem.
Zaniósł się swoją idealną grą.
— Nazywam się K-Kim... — zatrzymał się na chwilę, łapiąc obszernie oddech — Kim Taehyung — wyszeptał i doskonale zdawał sobie sprawę, jak wielkie obruszenie wywołał po stronie pomocy, z którą teraz rozmawiał. Był z siebie dumny, ale wiedział, że to jeszcze nie jest moment do świętowania, bo przed nim jeszcze długa droga. — J-ja potrzebuje pomocy, proszę, proszę — powtarzał i jąkał się jak opętany, siadając na brzegu wanny. — Proszę uratujcie mnie — zaszlochał, ścierając niewygodne łzy z jego policzków.
Zaś mężczyzna po drugiej stronie od razu wysłał informacje, aby namierzyć telefon chłopaka i odnaleźć jego aktualne miejsca przebywania.
— Proszę się uspokoić i powiedzieć mi, czy grozi teraz panu jakieś niebezpieczeństwo? — zapytał łagodnie, na co Taehyung dysząc prosto do telefonu, odpowiedział urywanym głosem. Świetnie udawał swoje zmęczenie i upokorzenie.
— Nie wiem — wyszeptał do telefonu, instynktownie ściskając swoje ciało do środka, jakby z obawy przed złem czyhającym na niego zza okna. — On jest pijany, zabrałem mu ukradkiem telefon i powiedziałem, że muszę wyjść do łazienki. Nie wiem, co może mi zrobić, j-ja nie wiem. Przyjedziecie po mnie? — zapytał błagalnie, a mężczyzna starał się unormować własne emocje. Nie łatwo było mu pracować w takim zawodzie, gdzie dzień w dzień wysłuchiwał ludzkich cierpień na miarę tej Taehyunga.
— Wysłaliśmy do pana jednostki, proszę w miarę możliwości się ukryć w łazience i nie otwierać, dopóki nie przyjedzie policja, słyszy mnie pan? — dopytywał, ale Taehyung już dawno przestał słuchać mężczyzny, trzymając telefon nie przy uchu, a w dłoni. Podszedł do drzwi i całych sił uderzał w sztuczne drewno, upewniając się, że stróż prawa usłyszy to przez telefon.
Idealnie odgrywał rolę pijanego Jeongguka, który dobija się do jego drzwi, a gdy jego dłonie całe poczerwieniały, szybko otworzył drzwi. Z jego ust wyrwał się tak paniczny i żałosny krzyk, że z pewnością mężczyzna z pomocy usłyszał to jako ostatnie, zanim Taehyung rzucił smartfonem na podgrzewane płytki.
Idealnie upozorował niebezpiecznego Jeongguka, który dobił się do niego w łazience. Idealnie wszystko grał, i wszystko byłoby idealne, gdyby nie jeden szczegół.
Bo za nic w świecie nie spodziewał się, że po otwarciu drzwi dostrzeże figurę Jeongguka przed sobą. Brunet patrzył na niego zdziwiony, może trochę zatroskany, a Taehyung przełknął głośno ślinę. Zaczęło kręcić mu się w głowie na samą myśl, że się wydał, a Jeongguk wszystko słyszał. Ręce skrzyżował za sobą, żeby starszy nie zauważył jak bardzo się trzęsą.
— Czemu waliłeś w drzwi? — zapytał, ale dopiero teraz dostrzegł jego zaczerwienioną twarz — I hej? Ty płakałeś? — dopytał zmartwiony, a Tae w tym czasie szybko zamknął drzwi, by starszy nie zauważył rozbitego telefonu na ziemi. Odetchnął z ulgą, że jednak Guk niczego się nie domyślił.
— Drzwi się zatrzasnęły — wyjaśnił, a Jeongguk od razu mu uwierzył. W końcu czemu jego chłopak miałby kłamać? - A to, to przez moje wymiotowanie zebrało mi się kilka łez — dopowiedział, a już po chwili odczuł zimne dłonie na talii, gdy Jeon przysunął jego ciało do siebie.
— Oh mój skarbie — zamruczał, przejeżdżając nosem wzdłuż zagłębienia szyi czerwonowłosego. — Chodź, napijesz się herbaty, na pewno się zregenerujesz.
„Jeszcze chwila i to wszystko się skończy" powtarzał sobie Tae, kiedy dotyk Jeongguka tak cholernie parzył.
— Zamiast herbaty wolę ciebie — odpowiedział, pochylając się nad Jeonggukiem. Językiem przejechał po wąskich ustach mężczyzny, na co tamten od razu poczuł ciarki pożądania. - Mam nadzieję, że nie spakowałeś jeszcze lin i kajdanek, bo mam ochotę na naprawdę ostry seks, skarbie. Chyba jesteś w stanie mi to zapewnić?
Po alkoholu starszy był w stanie zapewnić i zrobić wszystko. Szczególnie dla jego Taehyunga.
Bo skąd miał wiedzieć, że to kolejna z części planu, w którą on wpada nieodwracalnie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top