Rozdział 38 - All I need is you...
Cristobal...
Szybkie bicie serca. Słyszę je i czuję, tak dokładnie i tak wyraźnie... To co wydawało mi się okrutnym żartem, próbą odebrania mi wszelkiej nadziei, okazało się największym szczęściem, które właśnie trzymałem w ramionach.
Cud, na który nie zasłużyłem...
Cud, którego nie dam sobie wyrwać z ramion...
Grzesznik, który dostał szansę naprawić swoje błędy. Zbudować coś wyjątkowego z równie wyjątkową kobietą.
Już to powtarzałem niejednokrotnie, ale te słowa nigdy mnie nie opuszczają.
- Alejandro, jesteś moją miłością...
Cholernie podobało mi się brzmienie tych słów.
A uśmiech na twarzy kobiety, do której skierowałem te słowa i ciepły rumieniec na policzkach wprawił mnie w euforię. Czy to normalne, że jeszcze kilka minut temu, gdy moje życie prawie się kończyło, gdy wsłuchany w słabnące bicie serca, modliłem się o kolejną szansę życia i kochania tej samej kobiety, nagle odzyskałem marzenia?
Dotarło do mnie, gdzie się znajdujemy...
Cholera! Pewnie pomyśli, że jestem jakimś pieprzonym prześladowcą. Ten pokój to jedno wielkie uczucie do Alejandry, uzupełnione zdjęciami. Wyznanie miłości...
- Alejandro... Ten pokój... - jęknąłem czując jak jej palce dotykają moich ust. – Nie, mi alma... Ten jeden raz musimy być szczerzy. Straciliśmy tyle lat przez cholerną dumę. Nie dam wyrwać sobie nawet jednej sekundy więcej.
Zamknąłem na chwilę oczy starając się uporządkować myśli. Byłem tak cholernie zmęczony... Wciąż gdzieś tam głęboko we mnie pozostała ta malutka cząstka niedowierzania, która co chwilę podpowiadała mi, że to wszystko to tylko wytwór wyobraźni i Alejandry w ogóle tu nie ma. Otworzyłem oczy. Jeżeli to pieprzony sen, to nie chce się budzić, pomyślałem widząc przed sobą kobietę, bez której nie potrafiłem nawet oddychać.
Tyle błędów popełniłem... Tyle grzechów...
- Kiedy odeszli rodzice... – zacząłem patrząc z góry na Alejandrę. Małe srebrne iskierki rozpaliły szmaragdową toń tęczówek. – Gdy zobaczyłem twoje zdjęcia w gazetach, byłem na ciebie tak strasznie cholernie wściekły...
- To moja agentka, Bethany, wpadła na pomysł z tym artykułem. To nawet nie byłam ja – wyjaśniła. – O wszystkim dowiedziałam się tego samego dnia, gdy wybudzili mnie ze śpiączki. Chciałem ci wszystko wyjaśnić, ale...
- Wiem, skarbie... - wyszeptałem ochrypłym głosem.
Wciąż w pamięci miałem tamtą rozmowę i to co w chwili wściekłej zazdrości powiedziałem. Chciałem, żeby cierpiała tak jak ja i dlatego właśnie odebrałem jej jedyną osobę, na której jej zależało. Strata Leonii i zakaz kontaktu z nią miał być karą dla Alejandry. W swoim gniewie nie wziąłem pod uwagę uczuć siostry i tego, jak bardzo będą razem cierpiały. Liczył się mój ból i zraniona duma. Nic więcej!
- Wtedy... Nie proszę cię o przebaczenie, mi alma. Pewnych rzeczy nie sposób przebaczyć i zapomnieć. Ale chciałbym, abyś zrozumiała. Wszystko spadło na mnie w jednej chwili... Cholernie za tobą tęskniłem... Byłaś moją żoną od dwóch lat i mnie nienawidziłaś. Odchodziłem od zmysłów z zazdrości, a te wszystkie zdjęcia i plotki o twoich romansach doprowadzały mnie do obłędu. W jednej chwili straciliśmy najbliższe nam osoby i to był chyba ten moment, gdy wszystko wymknęło się z moich rąk. Nie radziłem sobie, Alejandro. Tęsknota za tobą mnie zabijała i nienawidziłem się za to, że zamiast opłakiwać ojca, cieszyłem się, że w końcu cię zobaczę.
- To były bardzo trudne miesiące – wyznała uciekając wzrokiem w bok. – Wszystko się posypało. Widok ciebie z innymi kobietami...
- Alejandro – przerwałem obejmując dłonią zaczerwieniony policzek. Kciukiem dotknąłem kącika ust, przesuwając po miękkiej dolnej wardze. – Od chwili, gdy założyłem ci na palec obrączkę, nie było w moim życiu innej kobiety. Rozumiesz?
- Co?
- Od naszego ślubu, pierwszy raz byłem z kobietą tej nocy, gdy... - tak cholernie trudno było mi wydusić te słowa. – Tamtej nocy z tobą, mi corazón...
- Ale... Te wszystkie kobiety i Monica... - wyglądała tak cholernie niewiarygodnie niewinnie. – Byłeś mi wierny?
- Jak pies – zapewniłem uśmiechając się.
Przez chwilę patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Nie miałem nic do ukrycia. Taka jest prawda i o ile pamiętam, to dzisiaj coś na ten temat już mówiłem. Mogę powtórzyć. Milion razy i każdego dnia, aż do końca świata.
Nigdy nie zdradziłem Alejandry. Od dnia, gdy ślubowałem przed ołtarzem. Ani razu... Mam za to od cholery słodko- gorzkich wspomnień, gdy jedna myśl o tej kobiecie sprawiała, że płonąłem z pożądania. Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym zrobić to z inną kobietą. Zbyt kochałem i pragnąłem Alejandry. I możecie się ze mnie teraz śmiać, ale przez te sześć lat znacznie nadwyrężyłem rękę.
Lepsze to niż dopuścić się zdrady...
- Nie rozumiem... - jej spojrzenie było pełne niedowierzania. – Przecież te wszystkie kobiety, z którymi się spotykałeś i Monica...
- Mi alma... - odetchnąłem głęboko. Cholernie ważne dla mnie było, żeby Alejandra uwierzyła. Nie wybielam się. Mówię prawdę, choć brzmi to niewiarygodnie. – To były zupełnie niewinne spotkania. Zazwyczaj wtedy, gdy wybierałem się na jakiś bankiet, albo kolację ze wspólnikami. Przeważnie prosiłem o to Monicę, ale gdy była na planie, musiałem szukać kogoś innego.
- Cristobalu... Nie mam prawa cię teraz oceniać – zaczęła wyłamując nerwowo palce. Już nie podobało mi się to co powiedziała i raczej nie spodoba mi się dalsza część. – Spotykałeś się z dziewczynami z tej samej agencji, w której ja pracowałam i jeżeli liczyłeś na dyskrecję z ich strony, to muszę cię rozczarować. Wasze łóżkowe wyczyny stały się faktem ogólnie znanym i omawianym.
A to o nas, kurwa, mówią, że pieprzymy co nam ślina na język przeniesie. Dobra, może rzeczywiście w męskim gronie, faceci mają zwyczaj wymieniać się sprośnymi komentarzami, chwaląc się swoimi podbojami, ale nie pchajcie wszystkich facetów do jednego worka. Jeżeli chodzi o mnie, tylko Rafael miał jako takie pojęcie o tym, jak wygada moje pieprzone życie seksualne, tudzież jego kompletny brak.
- Alejandro... - zazgrzytałem zębami starając się opanować. – Cokolwiek mówiły, spotkanie z każdą z nich skończyło się na progu restauracji. Żadna z nich nawet nie zbliżyła się do mojego łóżka, nie mówiąc już o czymś więcej.
- Kłamały? Ale po co?
Domyślałem się tego, ale przecież nie powiem o tym głośno, do cholery! Już i tak ma mnie za cholernego dupka. Po co ciosać kolejną broń, którą kiedyś może użyć w jakiejś durnej kłótni?
- Znasz ten świat równie dobrze jak ja, mi corazón. Jak myślisz? Która z nich przyznałaby się, że facet nawet jej nie dotknął? Dodajmy facet, którego koleżanki zazdrościły jej jak cholera, i którego miała zamiar usidlić, o czym z dumą poinformowała każdą pseudo przyjaciółkę, która tylko chciała słuchać. Żadna, prawda? – mina Alejandry była odpowiedzią na pytanie.
Zastanawiałem się tyle lat, jakim cudem tak mądra dziewczyna jak ona, dała się wkręcić w ten zakłamany świat. Byłem przekonany, że zmieni się w jedną z tych pustych lalek, które za błyskotkę, albo sponsoring, pozwolą zrobić ze sobą wszystko. Sam miałem przez całe życie kontakt z czymś takim i możecie mi nie wierzyć, ale te dziewczyny naprawdę nie mają żadnych hamulców.
– Jeżeli chodzi o Monicę... – zazgrzytałem zębami przypominając sobie to co zrobiła. – Mój romans z nią skończył się na kilka miesięcy przed naszym ślubem. Nigdy niczego jej nie obiecywałem, tak jak i innym kobietom. Nie mogłem, bo tak naprawdę już wtedy byłem tylko twój. Może nie od razu to do mnie dotarło, ale taka była i jest prawda.
- Ale Monica...
Pieprzone szczęście... Miałem tysiące innych pomysłów na spędzenie tego czasu, bez potrzeby przywoływania duchów przeszłości w postaci kobiet, które kiedyś grzały moje łóżko.
- Posłuchaj, skarbie. Skończyłem z nią dawno temu, a poza tym, ten związek z góry był skazany na niepowodzenie. Dostała na otarcie łez pierścionek i rozstaliśmy się jak przyjaciele, przynajmniej tak myślałem. Monica Santos aktorka, to jeszcze jedna ładna twarz w show-biznesie, a co roku pojawiają się coraz piękniejsze i młodsze. Monica Santos, aktorka i kochanka Cristobala de la Hoja, to ktoś, z kim liczą się nawet krytycy.
- Nie przesadzasz? – fuknęła próbując się ode mnie odsunąć.
- Alejandro. Nie masz powodu do zazdrości - zacisnąłem palce na jej karku, przybliżając twarz. – Dla mnie ten układ był bardziej opłacalny. Przynajmniej nie musiałem opędzać się na każdym kroku od kolejnych chętnych kobiet.
- Wiesz, że ona liczyła na więcej?
- Wiem, kochanie – szepnąłem muskając słowami usta Alejandry. Z tak bliskiej odległości widziałem jak jej źrenice wyraźnie się rozszerzają, pochłaniając czernią szmaragdowy ocean. – Dosłownie wydusiłem z jej gardła prawdę po tym, jak zorientowałem się, że weszła w posiadanie informacji, do których nie miała dostępu. Byłem chyba za łagodny, bo okazało się, że dogadała się z Candelą i za moimi plecami zaczęły kombinować jak najszybciej usunąć cię z mojego życia.
- Chciały mnie... Zabić?
- Nie, skarbie. Candela wmówiła mi, że przechodzisz ciężką depresję poporodową. Radziła, żeby nie zmuszać cię do opieki nad Esperanzą, bo może to pogłębić twoją chorobę, a nawet podsunęła pomysł umieszczenia cię w szpitalu. Tylko jak się okazało, szpital to zakład zamknięty dla osób chorych psychicznie.
- Uwierzyłeś jej?!
- Nie jestem lekarzem, mi corazón. Widziałem, jak z dnia na dzień zamykasz się na wszystkich, praktycznie z nikim nie rozmawiałaś i ciągle siedziałaś w pokoju. Starałem się jak mogłem, żebyś pokochała córkę, choć wiedziałem, że bardzo ciężko zniosłaś samą ciążę, nie mówiąc już o porodzie. Spacerowałem pod twoimi oknami, bawiłem się z nią na tarasie... Chciałem zachęcić cię do wyjścia do nas. Wszystko nadaremnie... Poprosiłem Candelę o pomoc. W końcu była cholernie dobrym lekarzem. Popełniłem błąd. Powinienem zmusić ciebie do rozmowy, ale nie chciałem powtarzać tego, co działo się, gdy byłaś w ciąży. Nie chciałem się kłócić...
- Poszłam któregoś dnia do pokoju Esperanzy. W środku były nianie i pielęgniarka. Chciałam się nią zająć, nakarmić, czy wziąć na spacer... - urwała przełykając ciężko.
Wytarłem kciukami spływające po policzkach łzy. Jakim cholernym cudem nie zorientowałem się co się odpieprza w moim domu?
- Co się stało?
- Nawet nie dopuściły mnie do dziecka – wyznała szeptem. – Powiedziały, że... Powiedziały, że ty wydałeś takie dyspozycje.
- Że co?! Nigdy, Alejandro, rozumiesz? Spójrz na mnie – zażądałem zdenerwowany. – Nigdy tego bym nie zrobił. Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? ¡Dios! Potrafisz kłócić się ze mną nawet o kolor cholernego nieba, a nie powiedziałaś mi o tym?
- Czego oczekiwałeś? Podpisałem papiery! Nie miałam prawa do dziecka!
¡Dios! Jakbym dostał w twarz! To moja wina, a wyżywam się na Alejandrze. To ja, debil roku, wpadłem na tak zajebiście denny pomysł. Wyklepałem na laptopie jakieś pieprzone formułki, święcie wierząc, że Alejandra nigdy nie zgodzi się na oddanie dziecka. Pieprzony kawałek papieru, który nie był nawet wart tego, żeby go spalić.
A jednak podpisała, czym roztrzaskała moje cholerne serce...
Znałem powody, ale nadal to tak cholernie bolało. Nie to, że chciała zrzec się praw do córki. Bolało to, że tyle przede mną ukrywała. Nasze życie mogło potoczyć się inaczej... Mogliśmy być normalnym małżeństwem z gromadką dzieci, a tak szarpaliśmy się przez tyle lat, obwiniając się nawzajem o jakieś pierdoły.
- Nigdy, nawet gdybyś mnie zdradziła, czy związała się z innym mężczyzną, nigdy nie odebrałbym ci córki, rozumiesz? Jest nasza. Twoja i moja, Alejandro.
Czułem się jak dziecko, przysięgam! Tak idiotyczne błędy popełnić może tylko dzieciak, a nie ktoś taki jak ja! Zabrakło między mani tego, co scala związek, a mieliśmy w nadmiarze to, co nas w końcu rozdzieliło na cholernie długie lata.
- Szczerość, kochanie... Nigdy więcej nie ukrywaj przede mną swoich uczuć. Zobacz co się z nami stało, mi alma. Kocham cię odkąd skończyłaś piętnaście lat, a byłaś już moja od dnia, gdy pojawiłaś się z Sarą w naszym domu. Przytwierdziłaś mnie do tej ziemi i do tego domu jak kotwica – wyszeptałem całując kąciki ust.
Kurwa! Tak cholernie dobrze było trzymać ją w ramionach. Czuć jej zapach, to jak jej oddech osiada na mojej twarzy, jak jej serce bije tylko dla mnie.
- Tatuaż? – wyszeptała ze łzami w oczach muskając palcami moją lewą dłoń w miejscu, gdzie miałem wytatuowaną kotwicę.
- Zrobiłem go po tym, jak uciekłaś z domu – wyznałem. – Byłem tak cholernie na ciebie wściekły, Alejandro. Swoim czynem zdeptałaś moją dumę, skarbie, dlatego nie poleciałem za tobą do tej cholernej Szkocji. Chyba miałem nadzieję, że sama do mnie wrócisz. I chociaż każdego dnia umierałem z tęsknoty za tobą, trwałem w miejscu, wciąż czekając. Dlatego zrobiłem sobie ten tatuaż. Żeby pamiętać, że trzymasz mnie przy sobie.
- A ten krzyżyk?
- To nie jest krzyżyk, miłości – odpowiedziałem przysuwając dłoń. – Przyjrzyj się uważniej. Co widzisz?
Alejandra zmarszczyła brwi, starając sie rozczytać maleńkie litery, stanowiące tatuaż.
- Es la esposa, eres mi amore*...
- Ty żono, jesteś moją miłością – przetłumaczyłem patrząc w oczy kobiety, do której były skierowane te słowa. – Chciałem nosić obrączkę, ale to cholerna duma... - potrząsnąłem głową. – Nie chciałem, żebyś się zorientowała, że dla mnie ten ślub był tak cholernie ważny. Kochałem cię, Alejandro i dlatego nigdy cię nie zdradziłem. Nie potrafiłbym tego zrobić.
- Ja też nigdy cię nie zdradziłam – powiedziała po chwili z uroczym, nieśmiałym uśmiechem.
Wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy obwieściła mi swoją niewinność. Ludzie kochani... Ta kobieta była tak cholernie niedoświadczona, że patrząc teraz na nią, zastanawiam się, jakim, kurwa, cudem nie zauważyłem tego wcześniej? W porządku, jest wyszczekana jak mało która i nie daje sobie ciosać kołków na głowie. Odnoszę wrażenie, że razem z tym diablęciem w szpilkach zaliczyły jakieś kursy i szkolenia, jak doprowadzić faceta do szaleństwa.
Faceci oddaliby swoje majątki za jedną noc z Alejandrą, o czym w tej chwili nawet nie chcę myśleć. Każdy, który choć spojrzy na moją kobietę, może już spierdalać na drugi koniec świata przed moją zemstą. Przez tyle lat pracowała w środowisku, gdzie seks i pieniądze były priorytetem dla młodych kobiet i napalonych na nie facetów. Jakim cudem się uchowała?
Ta jej niewinność... To jak reaguje na mój dotyk, jak drży i przymyka oczy w oczekiwaniu na najlżejszy dotyk. Ciało Alejandry to czysta zmysłowość. Tym ochrypłym głosem mogłaby sprowadzić na manowce tysiące męskich dusz. Na szczęście dla reszty męskiego gatunku, wziąłem na siebie wszystkie skutki. Będę z męką i radością znosił wszystko co mnie spotka z rąk tej cudownej kobiety.
- No i czego się szczerzysz, de la Hoja – syknęła uderzając małą piąstką w moje ramię.
- Mi amor... Uwierz mi, zauważyłem to... - powiedziałem starając się zachować powagę. Czy wspominałem już, jak podnieca mnie, gdy wypowiada moje nazwisko tym seksownym głosem? – Może nie od razu, ale w końcu to do mnie dotarło.
Chyba jeszcze nie jestem w stanie rozmawiać o tamtej nocy... Nie jestem tchórzem. To nie o to chodzi... Ja pieprzę! Jestem rozdarty. Z jednej strony to była jedna z najcudowniejszych nocy w moim życiu, a Esperanza jest jej żywym dowodem. Uwielbiam córkę. Dla jej mamy i dla niej samej zrównałbym świat do poziomu piasku na pustyni. Od chwili, gdy pierwszy raz wziąłem ją na ręce, gdy spojrzałem na jej śliczną buzię i te rude kędziorki, moje serce zapłonęło tak wielką miłością, że ani przez jedną sekundę nie pomyślałem, jak strasznym czynem splamiłem jej poczęcie. Ta chwila dla mnie zawsze będzie wiązała się ze wspomnieniem wielkiej miłości, jaką czułem do Alejandry.
Trochę to popieprzone, prawda? Z drugiej strony. Prawda w oczy... Zgwałciłem ją... Użyłem przemocy i siłą wziąłem jej niewinność. Wypełniony wściekłością, piekielną zazdrością i pieprzonym alkoholem. Nie próbuję się tłumaczyć. Żadne słowa nie sprawią, że gwałt nie będzie gwałtem, tylko ostrym seksem. Gwałt to gwałt. Koniec idiotycznych tłumaczeń.
Skoro ja nie jestem w stanie o tym zapomnieć, jak mam, do jasnej cholery, oczekiwać, że Alejandra to zrobi? Powiedziała mi kilka miesięcy temu, że mi wybacza. Ale czy kiedykolwiek zapomni?
Chociaż Alejandra była bardzo wysoka, wciąż wydawała mi się tak bardzo krucha. Uniosłem ją w ramionach i siadając w fotelu, posadziłem dziewczynę bokiem na swoich kolanach. Ta rozmowa tak szybko się nie skończy, pomyślałem. O ile ignorowanie kręcącego się na moich kolanach tyłeczka i rosnąca erekcja, o którą się ocierał, pozwoli mi wydusić jedno sensowne zdanie.
- Już nie pamiętam tego – mruknęła zaplatając ręce dookoła mojej szyi.
Kilka sekund trwało, zanim przypomniałem sobie o czym właśnie rozmawiamy. To chyba nie był dobry pomysł, jęknąłem cicho. To cholerne piekło!
- Czyżbyś do wszystkich swoich talentów dołączyła czytanie w myślach? – zażartowałem kładąc dłonie na szczupłych biodrach i starając się utrzymać dystans pomiędzy naszymi ciałami. Wiecie dlaczego? Robi się kurewsko gorąco.
- Cristobalu...
- Nie kręć się, mi amor... - warknąłem przytrzymując biodra dziewczyny.
Chyba chciała coś powiedzieć, ale gdy wyraźne zgrubienie zapulsowało pod jej pośladkiem, szmaragdowe oczy otworzyły się szeroko, a na policzki wypłynął uroczy rumieniec. Uśmiechnąłem się.
– No właśnie. Nie pomagasz, Alejandro. Jakim cudem wciąż rumienisz się w takich sytuacjach?
- Przestań – sapnęła zmieszana, a róż na policzkach przybrał barwę czerwieni. – Ja nie...
- Wiem i jestem z tego powodu cholernie dumny – zapewniłem składając pocałunek na miękkich ustach.
Mój pobudzony fiut myślał chyba, że to początek gry wstępnej, bo nad wyraz żywo zareagował. Jebaniutki... Chyba ma zamiar wykończyć mnie po tych wszystkich latach posuchy, pomyślałem odsuwając nieco seksowny tyłeczek. Nie ma, kurwa, możliwości, że zacznę i skończę rozmowę, gdy w spodniach rozpoczęła się rewolucja seksualna. O cholera! Nieodpowiedni dobór słów, uznałem czując jak ognisty dreszcz przesuwa się wzdłuż kręgosłupa.
No kurwa! Teraz? Naprawdę?
- Skarbie, jeżeli nie przestaniesz mnie kusić, obiecuję ci... Skończysz pode mną zupełnie naga, a rozmowa będzie ostatnią rzeczą, o której będę myślał – ostrzegłem ochrypłym głosem czując jak ociera się o mnie.
Uniosłem Alejandrę w górę i wstając posadziłem ją w fotelu. Nie dam rady... Cholera, nie dam rady!
- Zaraz wracam... - rzuciłem uciekając do swojej sypialni, gdzie od razu, tak jak stałem wpadłem pod prysznic, próbując opanować własne ciało.
Uwierzycie w to?! Bo ja za cholerę nie jestem w stanie ogarnąć tego burdelu. Mam trzydzieści pięć lat, na litość boską, od siedmiu lat jestem żonaty i ,kurwa mać, nie panuję nad swoim kutasem!
Zagryzłem usta powstrzymując jęk i odrzucając głowę do tyłu pozwoliłem pochłonąć się spełnieniu. Gorąca woda lała się na mnie strumieniami, zagłuszając narastający w gardle ryk czystej rozkoszy... Kurwa! Słodko- gorzkie uczucie tylko na chwilę pozwoliło mi zaznać spokoju... Wystarczyło, że pomyślałem o kobiecie, którą zostawiłem w moim Raju i znowu poczułem jak dreszcz oczekiwania ślizga się wzdłuż pleców.
Tak, kurwa, dobrze...
Drgnąłem czując na plecach dotyk dłoni i spojrzałem przez ramię... Prosto w szmaragdowe oceany błyszczących tęczówek.
- Alejandro...
Cudownie naga rudowłosa rusałka... Moje marzenie i jedyna miłość... Gdybym był silniejszy kazałbym jej wyjść. Nie powinno jej tutaj być. Jeszcze nie teraz, gdy między nami wciąż są sprawy, których nie wyjaśniliśmy. Seks, nawet tak, kurwa, zajebisty, nie jest dobrym początkiem.
Ale nie byłem silny. Nie miałem wystarczająco silnej woli, aby odepchnąć klęczącą przede mną kobietę. Spojrzałem w dół i na moich ustach pojawił się uśmiech. Kurwa! Chyba nie bardzo wiedziała jak się do tego zabrać, pomyślałem widząc niepewność na twarzy Alejandry. Sama świadomość tego, że żaden mężczyzna przede mną nie widział jej w takim stanie i nie doświadczył delikatnego dotyku, budził we mnie pieprzonego jaskiniowca. Była moja! Tylko moja!
- Kurwa! – ryknąłem czując jak gorące usta otaczają mojego fiuta.
Pieprzyć brak doświadczenia... To co robi jest o wiele, kurwa, lepsze...
Dotknąłem kciukiem kącik ust, czując jak mój fiut wchodzi gładko uderzając w tylną ścianę gardła. Powstrzymywałem się przed zaciśnięciem palców na mokrych włosach Alejandry i przejęciu kontroli nad jej ruchami. Marzyłem o tym, aby zerżnąć te cholerne usta! Pociemniało mi w oczach, gdy wirujący języczek przesunął się po całej długości. Cholera! Zaraz dojdę!
- Corazón... - wyjęczałem wypychając biodra do przodu. – Kurwa! Alejandro!
Pochyliłem się i podrywając ją w górę docisnąłem po ściany. Długie nogi owinęły się dookoła moich bioder. Zamglonym wzrokiem spojrzałem w zielone oczy.
- Następnym razem, skarbie – wydusiłem czując jak wbija paznokcie w moje ramiona. – Teraz cię przelecę.
- Przestań marzyć, tylko to zrób – jęknęła zaciskając uda na moich biodrach.
Chryste! Czy ona zdaje sobie sprawę z tego, co mówi? Czy wie, co chciałbym z nią zrobić w tej cholernej łazience? Tyle pieprzonych możliwości... Tyle pięknych marzeń czekających na spełnienie...
- Alejandro... Możesz później tego żałować – ostrzegłem wsuwając w jej cipkę dwa palce. – Taka mokra... Taka cholernie ciasna... - wyjąłem palce, pomału wsuwając się w ciasną cipkę. Delikatne mięśnie ciasno objęły mojego fiuta, zaciskając się na nim. – Będzie mocno, skarbie...
Pierwsze uderzenie i ochrypły krzyk odbija się od szklanej tafli, rozbija na miliard kawałeczków i wiruje łącząc się z kroplami wody opadającej na nasze gorące ciała. Zacisnąłem zęby na delikatnej skórze w zgięciu szyi, czując pod ustami szaleńcze bicie serca. Dłońmi pieściłem piersi, ściskając twarde sutki pomiędzy palcami.
Mokre włosy Alejandry chłoszczą moje uda, gdy z odchylaną do tyłu głową krzyczy za każdym razem, gdy mój fiut wbija się w mokrą cipkę. Zaciska się na mnie coraz mocniej. Wiem, że jest już blisko. Czuję i widzę budujący się w tym seksownym ciele gwałtowny orgazm. Staram się zapanować nad własnym spełnieniem, chcąc wspólnie z nią pogrążyć się w chaosie zmysłów.
- Cristobal!
- Jestem, corazón – warknąłem przyspieszając.
Krótkimi, twardymi ruchami wciąż się wbijałem w miękkie kobiece biodra. Zacisnąłem dłoń na jej karku i przechwytując pierwszy jęk zwiastujący zbliżający się orgazm, zacząłem pieprzyć językiem usta Alejandry. Idealnie zsynchronizowane ruchy.
- Razem, mi alma – wydyszałem w jej usta. – Dojdź razem ze mną...
Prośba, marzenie, rozkaz... Zamknąłem na chwilę oczy, pozwalając pochłonąć się ekstazie... Każdym centymetrem skóry czułem przepływający przeze mnie orgazm. Zacisnąłem szczękę i w karzących, twardych uderzeniach bioder, goniłem za spełnieniem...
Jak mogłem żyć bez tego? Bez tej kobiety, która rozpadała się w moich ramionach, krzycząc moje imię. Każdym wyszarpniętym oddechem, którym parzyła moją skórę, każdym uderzeniem serca... Należała do mnie, dokładnie tak jak ja należałem do niej.
Dwa serca, dwie dusze i my, jako jedność.
- To zawsze byłeś ty – wyszeptała ochrypłym głosem.
Zdyszany po najlepszym orgazmie, uniosłem głowę, wciąż trzymając ją w ramionach. Szmaragdowe płomienie pochłonęły resztki mroku, który gdzieś tam wewnątrz mnie ukrywał się przed jasnością. Wstrzymałem oddech, przyjmując delikatną pieszczotę palców. Wszędzie tam, gdzie mnie dotknęła czułem mrowienie i znowu, kurwa, jej zapragnąłem...
Chciałbym żyć w niej. Jak jeden organizm, by móc kochać ją jeszcze bardziej. Jeszcze mocniej.
- Chodź, wysuszymy cię - noszenie Alejandry stało sie dla mnie czymś szczególnym.
Chwyciłem dziewczynę w ramiona i zaniosłem do sypialni, sadzając na łóżku.
Macie pojęcie jak cholernie piękne jest uczucie, gdy dbasz o własną kobietę? Do tej pory nigdy nie obchodziły mnie te wszystkie proste gesty, jak otulenie ręcznikiem, czy zwykły pocałunek w czoło. Te gesty świadczą o bliskości i uczuciu, a co mogłem czuć do przelotnych relacji opartych na seksie? Łóżko, kolacja, pieprzenie i od czasu do czasu jakiś drobiazg. Niekoniecznie w tej kolejności i nie dla każdej kobiety.
Dobra, pewnie myślicie, że traktowałem kobiety przedmiotowo. Nie wypieram się. Tak było. Problem jest taki, że nigdy nie zależało mi na zbudowaniu jakichkolwiek innych relacji, niż te oparte na czystej fizyczności. Jak mogłem obiecywać coś lub dawać nadzieję, że może połączyć nas głębszy związek, gdy w mojej głowie wciąż była Alejandra. Wystarczająco uczciwe dla was?
Gdy nie łączy cię z kobietą nic głębszego poza seksem, każdy cieplejszy gest może zostać źle zrozumiany. Uważacie, że przesadzam? No się sądzę... Przykładem niech będzie pieprzona Monica.
- Musimy porozmawiać, Alejandro.
Sypialnia i łóżko w zasięgu to nienajlepsze miejsce, ale tak naprawdę to żadne miejsce nie gwarantowało tego, że będziemy rozmawiać. Opatuliłem Alejandrę szlafrokiem, uśmiechając się, gdy próbował zebrać szerokie poły tak, aby schować swoje piersi. Cwany facet ze mnie, właśnie dlatego dałem jej swój szlafrok. To nic, że sam będę teraz kurewsko cierpiał. Takich widoków brakowało mi pieprzone siedem lat, a nawet dłużej.
Ubrałem luźne spodnie i T-shirt bez przerwy obserwując Alejandrę. To będzie cholernie trudne... Faceci naprawdę nie są stworzeni do takich rozmów. Spojrzałem na moją rudowłosą kusicielkę. Sypialnia to chyba nienajlepsze miejsce, pomyślałem próbując nie zwracać uwagi na mój wciąż twardy problem.
Pochyliłem się nad nią i przycisnąłem usta do gładkiego czoła, oddychając zapachem naszej miłości i w tym momencie, jakby ktoś przypieprzy mi kijem w kolana. Aż ugięły się pode mną nogi, gdy zdałem sobie sprawę ze swojej bezmyślności. Ja pieprzę! Gdzie ja mam cholerny rozum!
- Alejandro... Nie użyłem zabezpieczenia – wydusiłem.
Nie to, że nie chciałbym mieć więcej dzieci, ale po tym, co przeżyłem przy porodzie Esperanzy, stwierdzam stanowczo, że jedno dziecko wystarczy. Nie narażę Alejandry na taki ból i cierpienie. Mamy córkę. To i tak więcej, niż jeszcze kilka miesięcy temu marzyłem.
Poza tym, z dziewczynkami jest mniej problemów , pomyślałem przyglądając się grze uczuć na twarzy Alejandry. Tylko pomyślcie... Kolejny taki uparty dupek jak ja i pozamiatane... A mieszanka charakterów, jaką z pewnością odziedziczyłby po takich rodzicach jak ja i Alejandra i już na starcie chłopak na przechlapane.
- Nie chcesz więcej dzieci?
- Skarbie... - zacząłem zastanawiając się co mam powiedzieć. – Uwierz mi, że o niczym więcej bym nie marzył. Jednak to co przeżyłem, gdy rodziłaś Esperanzę... - odetchnąłem głęboko, jakbym za chwilę miał skoczyć z urwiska. - Nie, mi amor... Nie chcę więcej dzieci.
***
Lucy
Jedno uderzenie serca, które prawie utknęło w moim gardle. Nie spodziewałam się takich słów. Tak naprawdę, to nawet nie myślałam o tym, że nasza rozmowa zejdzie na ten temat. A teraz?
Zastanawiam się... Jestem w stanie zrozumieć Cristobala. Mój poród i operacja serca. Coś takiego może zostawić traumę do końca życia. Te wszystkie godziny, a później dni oczekiwania. Zmierzył się z tym wszystkim i jestem pewna, że niejednokrotnie winił siebie i tamtą noc.
Poza tym... Bądźmy szczerzy... Cristobal ma już trzydzieści pięć lat i choć zawsze wiedziałam, że pewnego dnia będzie wspaniałym ojcem dla swoich dzieci, może nie chcieć biegać na wywiadówki z balkonikiem przed sobą. Tylko, że ja zawsze chciałam mieć dużą rodzinę. Ostatecznie, chociaż dwójkę...
- Zrozum, mi corazón... Jeżeli coś się tobie stanie... Nie przeżyję utraty ciebie, a stawianie mężczyzny przed wyborem: ukochana kobieta, czy dziecko, jest cholernie nie w porządku. Ja nie miałem tego problemu, Alejandro. Gdyby teraz sytuacja miała się powtórzyć, bez wahania podjąłbym tę samą decyzję. Nie potrafię żyć bez ciebie, mi amor... Wszystko, czego potrzebuję, to ty.
To o tym mówiły dziewczyny! Zamrugałam strącając z rzęs zabłąkane łzy. Dlaczego nikt wcześniej nie powiedział mi o tym? Przez cały ten czas, gdy po porodzie i operacji dochodziłam do siebie wierzyłam i byłam przekonana, iż Cristobalowi zależało tylko na dziecku. W końcu zmusił mnie do mieszkania w Meksyku, a potem do zrzeczenia się praw rodzicielskich.
- To wszystko co mówiłeś, gdy byłam w ciąży... Dlaczego?
- Patrzyłem jak z dnia na dzień gaśniesz w oczach. Myślałem, że to zmusi cię do walki, a ty pewnego dnia tak po prostu się poddałaś – wyszeptał ochrypłym głosem zakładając mi włosy za ucho. – Zmiażdżyłaś mi serce, skarbie. Miałem nadzieję, że nasze dziecko zbliży nas i będziemy mogli stworzyć rodzinę. A ty tak od niechcenia podpisałaś te cholerne dokumenty – potrząsnął ze smutkiem głową. – Nie wiedziałem, że stawką jest twoje życie, Alejandro. Chryste! Gdy w szpitalu dowiedziałem się prawdy, gdy dotarło do mnie, że robiłaś wszystko, żeby donosić ciążę, myślałem, że oszaleję. Okłamałaś mnie, mi amor. Wymogłaś na mnie przysięgę, ale nie wiedziałem, że będę musiał wybierać pomiędzy twoim życiem, a życiem naszego dziecka.
- Cristobalu, zrozum... Twoje dziecko... Całe życie marzyłam tylko o tym. Nie pamiętam ani jednej chwili z mojego życia, w której cię nie kochałam. To zawsze byłeś ty, mi amor. Wiedziałam, że będziesz kochał swoje dziecko nawet wtedy, gdy nienawidziłeś jego matki. Dlatego musiałam za wszelką cenę donosić ciążę. Zostawić po sobie coś, co będziesz kochał, skoro nie byłeś w stanie pokochać mnie.
- ¡Dios! Spieprzyliśmy tyle lat, Alejandro! Ta cholerna duma, która trzymała mnie od ciebie z daleka. Mogliśmy być tacy szczęśliwi...
- Wciąż możemy – zapewniłam widząc ciemniejące z każdą chwilą oczy Cristobala.
To takie dziwne uczucie. Być blisko tego mężczyzny i nie musieć uważać na każde słowo. Doświadczać jego dotyku i móc dotykać. Był dla mnie jak narkotyk, którym oddychałam jak powietrzem. Bez niego dusiłam się...
- Chwila, moment... - poderwał głowę patrząc na mnie zaniepokojony. – Gdzie zgubiłaś naszą córkę?
Serio?! Teraz zorientował się, że nie ma ze mną Esperanzy? Parsknęłam śmiechem, wygładzając kilka zmarszczek jego na czole. Tak śmiesznie wyglądał...
- Mogę wiedzieć, dlaczego się ze mnie śmiejesz? – zapytał poważnym tonem rzucając mi groźne spojrzenie.
Czy powinnam mu teraz powiedzieć, że wcale się nie boję tych ostrych spojrzeń? Nie... Może jeszcze nie teraz. Za jakiś czas, gdy uświadomi sobie, że to bezcelowe działania. Na razie dam mu namiastkę pewności, że to on, jako samiec rządzi.
- Tak tylko... Zdążyłeś mnie przelecieć pod prysznicem i o ile się nie mylę dojść dwa razy, zanim zorientowałeś się, że nie ma jej ze mną.
- Zapewniam cię, ma alma, że dojdę dzisiaj jeszcze nie raz – zagrzmiał seksowną chrypką pochylając się nade mną.
Ciepła dłoń wsunęła się pod szlafrok, bezbłędnie odnajdując pierś. Zacisnęłam usta powstrzymując się przed głośnym jękiem, gdy ścisnął palcami twardy wierzchołek.
- To gdzie jest nasza córka? – wyszeptał muskając ustami i gorącym oddechem zagłębienie szyi. – Alejandro?
- Tak? – wydyszałam czując jak mięśnie brzucha zaciskają się w gwałtownych skurczach.
- Gdzie zgubiłaś Esperanzę? – magiczne palce przesunęły się wzdłuż piersi w stronę brzucha i zaciskając się na biodrze objęły mój pośladek wciskając mnie w twarde biodra.
- Nie zgubiłam – udałam oburzenie. – Jest z dziewczynami w Nowym Jorku. Jak chcesz wiedzieć, to nie miałam nawet szansy się z nią pożegnać. Miej pretensje do Rodrigo, bo odnoszę wrażenie, że porwania to jakaś wasza rodzinna tradycja.
- Porwał cię? – zapytał podrywając głowę.
- No i czego tak się dziwisz? Gdybyś nie wyłączył telefonu nie doszłoby do tego wszystkiego.
- Ja tam nie narzekam – uśmiechnął się i tym razem docisnął biodra kołysząc się w górę i w dół. - Nie możesz się skupić, prawda? Mógłbym zrobić z tobą wszystko, mi amor. Dałabyś mi wszystko, a nawet więcej.
Zebrałam się w sobie, słysząc samczą dumę przebijającą z każdego słowa, jakie wypowiedział Cristobal. Ma rację, ale cholera, to nie w porządku! Cristobal ma zdecydowanie więcej doświadczenia i potrafi panować nas swoim ciałem i podnieceniem. Dowody? Ponad sześć lat bez seksu. Mężczyzna, który jest czystym, chodzącym seksem.
Ale to nic... Kiedyś się nauczę, postanawiam. Nawet jeżeli teraz będzie starał się doprowadzić mnie do szaleństwa, to i tak dostanę to, czego pragnę. Uśmiechnęłam się, czując między nogami gorącą, pulsującą męskość. Ten kij ma dwa końce, señor de la Hoja, pomyślałam ocierając się o Cristobala.
- Możesz pomarzyć – rzuciłam bez tchu.
- Wyzwanie? – czarna brew powędrowała do góry, podczas gdy Cristobal zamarł nade mną. – Przyjmuję, mi corazón...
***
Cristobal...
Kurczę... Ta cała rozmowa nie przebiegła tak jak planowałem. Nie spodziewałem się, że nie będę potrafił opanować pożądania i jak cholerny nastolatek wyląduję pod prysznicem, jadąc na ręcznym.
Nie spodziewałem się również tego, że moja kusicielka dołączy do mnie i to w chwili, gdy dochodziłem z jej imieniem na ustach. Skoro mówimy o ustach... Słodki Jezu! Czuję uścisk w gardle, gdy przypomnę sobie jak wyglądały pochłaniając mojego kutasa. Jak na kogoś, kto nie ma pieprzonego pojęcia, jak porządnie obciągnąć facetowi, i chwała Bogu za ten brak doświadczenia, bo przysięgam, zabiłbym każdego sukinsyna, zrobiła to zajebiście. Marzenie każdego mężczyzny...
Dokładnie marzenie, które się nie spełni, jeżeli mówimy o tej konkretnej kobiecie. Ona, jej seksowne usta i cała reszta, łącznie z sercem, należą do mnie. A ja jestem zajebiście zaborczym skurwielem i nie oddam jej nikomu.
Teraz ta czysta niewinność rzuciła mi wyzwanie...
Uwielbiam ją, słowo daję, ale bądźmy poważni. Nie ma ze mną żadnych szans!
- Jesteś mokra? – nie czekałem tylko opuszkiem palca rozsmarowałem wilgoć wypływającą z jej cipki.
Alejandra sapnęła, wysuwając biodra w moją stronę. Zacisnąłem szczękę, bo byłbym pieprzonym kłamcą, gdybym teraz powiedział, że nie działają na mnie jej jęki i to zmysłowe ciało, kołyszące się przy moim fiucie. Moja kobieta jeszcze nie wie, w jaki sposób panować nad własnym ciałem. Dla niej wszystko to jest nowe i tak cholernie podniecające. Mamy całe lata, żeby nauczyć się siebie nawzajem. Zdecydowanie będę miał czas, aby nauczyć jej, jak zapanować nad ciałem. Będzie kurewsko zajebiście...
To, że w chwili żartu rzuciła mi wyzwanie, z początku rozbawiło mnie jak jasna cholera. Moja niewinna rusałka... I nagle dotarło do mnie kilka zajebiście prostych i jasnych spraw, i aż serce stanęło mi w piersi, gdy pomyślałem o tym, co mogę tym osiągnąć.
Pomyślałem o tej jednej konkretnej rzeczy...
O marzeniu, które noszę w sercu od siedmiu lat...
Czy można być większym szczęściarzem niż ja?
Uwierzcie, że można i mam zamiar dostać obietnicę od Alejandry...
Choćbym musiał ją porządnie zerżnąć...
***
Miesiąc później...
To ten dzień... Spełnienie największego mojego marzenia... Chryste! Zastanawiam się, dlaczego ten na górze postanowił mnie nagrodzić? Nie byłem dobrym człowiekiem. Och! Co prawda nie biegam z giwerą na wierzchu strzelając do ludzi, nie ściągam haraczy, nie mam szemranych interesów. Nic z tych rzeczy, zapewniam...
Ale zrobiłem w życiu tyle złego, że nie zasługiwałem na drugą szansę, a jednak ją dostałem. Nawet niejeden raz...
Chciałbym urodzić się ponownie, mając w pamięci moje poprzednie życie i z całą miłością, jaką czuję do Alejandry, przeżyć nasz wspólny czas od początku, aż do końca. Do ostatniego oddechu, który wydamy wspólnie, trzymając się w ramionach...
Jak na razie mam na to czas. Mam od zajebania czasu, żeby żyć wypełniony miłością do mojej kobiety.
Uśmiechnąłem się widząc jak nasza córeczka, spoczywająca bezpiecznie w ramionach Leonii, macha rączkami. Jest tak podobna do Alejandry, że patrząc na nią zastanawiam się, czy ona dokładnie tak wyglądała w jej wieku. Pamiętam Alejandrę jako dwuletnią dziewczynkę i te jej wielkie szmaragdowe oczy, w których już wtedy się zakochałem. Nasza Esperanza powali na kolana niejednego mężczyzną, ale przysięgam! Przywitam z odbezpieczoną strzelbą każdego, któremu zamarzy się choćby spojrzenie na moją księżniczkę.
Oddychając głęboko, poprawiłem rękaw marynarki, zerkając z ciekawością na zegarek. Zapewniam was, że wcale się nie denerwuję... Cholera! Ta kobieta igra z moimi zdrowymi zmysłami, pomyślałem odmierzając wolno umykające sekundy. No ileż można się szykować, do jasnej cholery!
A mówiłem, że uciekniemy do Vegas, to nie!
Nie, zaraz... Czy to nie właśnie ja upierałem się przy ślubie w tym samym miejscu, gdzie przed ponad siedmioma laty, ślubowaliśmy sobie po raz pierwszy?
Oczywiście, że to byłem ja! O czym ja wtedy, do cholery, myślałem?
Gdy w końcu udało mi się przemówić jej do rozumu, zgodziła się za mnie wyjść po raz drugi. Nie powiem... Metoda była zacna i wysoce satysfakcjonująca, i mam zamiar od tej pory tak właśnie załatwiać sporne kwestie z moją wkrótce małżonką. Oczywiście za to spóźnienie również mam zamiar odebrać co moje. Szarganie mężowskim opanowaniem skutkuje porządnym klapsem w ten jej seksowny tyłeczek. Na dzisiejszy wieczór mam przygotowane kilka ustronnych miejsc, gdzie mam zamiar zaciągnąć moją żonę w pierwszej dogodnej chwili. I w każdej następnej...
Cholera! Stanie przed ołtarzem na widoku tej zgrai najemników i całej reszty, dodając do tego przyjaciółki Alejandry, z widoczną jak pieprzona latarnia wielką erekcją, nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń. Pieprzyć wszystko inne, ale ten głupi uśmieszek Kolumbijczyka doprowadza mnie do szewskiej pasji!
Trzasnąłbym go w mordę, ale po pierwsze, nie chciałem psuć swojego ślubu i sprowadzić na swoją głowę gniewu mojej kobiety, a po drugie... Jakoś nie po chrześcijańsku było siniaczyć głupka, który za kilka miesięcy zostanie po raz pierwszy ojcem. Wiem jak się czuje, bo to samo przechodziłem, gdy Alejandra nosiła pod sercem naszą córeczkę. Cały pieprzony świat wydaje się wtedy zajebiście wspaniały, a wszystko w zasięgu wzroku jest różowe.
Jak przyciągany magnesem spojrzałem w stronę wejścia do salonu w chwili, gdy w progu stanęła moja Alejandra...
Jezu w niebiosach i wszyscy święci... Z trudem przełknąłem czując zbierające się w kącikach oczu łzy. Alejandra miała na sobie bardzo podobną do poprzedniej suknię. Prostą, bez tych wszystkich pieprzonych falbanek, czy jak to sie to gówno nazywa i bez kilometrowego ogona z tylu, który tylko utrudnia chodzenie. Jej długie rude włosy zebrane w skomplikowany węzeł spływały na plecy i ramiona ognistą falą, a w dłoniach trzymała białe piwonie...
Najpiękniejsza... Ideał kobiety, którą od lat nosiłem w sercu.
Moja miłość...
Uśmiechnąłem się, gdy w zielonych oczach zobaczyłem ten błysk przekory, którym zawsze próbowała mnie podpuścić. Muzyka zabrzmiała wypełniając pomieszczenie cudownym brzmieniem.
Uniosłem w górę brwi, czekając...
No dalej, miłości... Czekam na ciebie...
Szczery śmiech wypełnił salon, gdy Alejandra w końcu zrobiła pierwszy krok. Nie oderwała ode mnie wzroku, krocząc w moją stronę. Ten uśmiech na jej twarzy... Będę nosił w sercu ten obraz jak najcenniejszy skarb. Jak amulet, który chronić będzie naszą miłość.
Tak właśnie miała wyglądać wiele lat temu.
Straciliśmy coś cennego, ale w końcu odnaleźliśmy się w zamętach życia.
Mam zajebiście wspaniałą rodzinę i nigdy nie pozwolę sobie jej odebrać...
Jesteśmy razem, do ostatniego tchu i ostatniego uderzenia serca.
Alejandra stanęła przy mnie patrząc roziskrzonymi zielonymi oczami. Pochyliłem się i wplatając palce w ogniste kosmyki złożyłem na jej ustach pocałunek pełen czułości i szczęścia.
- Wszystko co potrzebuję w życiu stoi właśnie przy mnie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top