Wpadka.

Siedzieliśmy już w Ichiraku. Nim jednak tu dotarliśmy musiałam zajrzeć do mieszkania. Chciałam zmyć z siebie ten szpitalny zapach i założyć coś luźniejszego. Zdecydowałam się włożyć szare, deserowe spodnie i białą koszulkę. Włosy spięłam w luźnego koka. O dziwo nie wyglądało to źle.

- Poproszę tonkotsu. - Iruka zamówił ranem gotowany na wieprzowych kościach. Dla mnie jest to zbyt gęste, a w dodatku tłuste.

- Ja wezmę shōyu - ten rodzaj ramen'u smakuje mi najbardziej. Główne składniki to szczypiorek, wodorosty, jajka na twardo oraz pędy bambusa i soi. Czasem dodaje się wieprzowiny lub wołowiny.

- Już się robi. - odpowiedział Teuchi i obrócił się w stronę kuchni, a my zajęliśmy się rozmową.

- Iruka mam pytanie. - patrzył na mnie uważnie.
- Wiesz może coś więcej na temat zakończenia mojej misji? Jestem ciekawa szczegółów. 

- Piąta Ci o tym nie opowiadała? - zapytał zdziwiony.

- Nie. Powiedziała, że o wszystkim poinformuje mnie Kakashi. Jednak nie widziałam go do tej pory. - no wiem. Widziałam go, ale kto by tam myślał o takich sprawach w ramionach tego mężczyzny.

- No cóż... można powiedzieć, że zapobiegliście prawdziwej katastrofie.

- Zapobiegliśmy katastrofie ?- nic z tego nie rozumiałam i z niecierpliwością czekałam na wyjaśnienia.
W między czasie nasze zamówienie było już gotowe i zaczęliśmy je konsumować.

- Dobrze słyszałaś. Katastrofie. Fiolki, które Pakkun dostarczył Hokage okazały się być groźną dla człowieka substancją... Ta trucizna wywoływała upośledzenie czynności układu nerwowego lub mięśniowego prowadzącego do niewydolności oddechowej, a następnie śmierci.

- Wiedziałam... - w sumie byłam tego pewna już wcześniej.

- Powiedział jej też o planach jakiejś maszyny rozpylającej. Podobno to Ty znalazłaś je w ich komputerze. - tłumaczył w przerwie między jedzeniem.

- No dobrze... nie rozumiem w tym wszystkim jednego. - jeździłam palcami po czole.

- Mianowicie?

- Do czego miało posłużyć im to wszystko? - grzebałam patyczkami w zupie licząc, że znajdę odpowiedź między makaronem, a bambusem.

- Całą zagadkę rozwiązuje zwój. - spojrzałam na Irukę i zmarszczyłam brwi.

- W zwoju znajdowała się informuja na temat "Szczytu Pięciu Kage". Miejsce, data, godzina. Wszystko. - myślałam, że oczy wylecą mi zaraz z orbit.

- Planowali pozbyć się wszystkich przywódców? Przecież to niedorzeczne. Chore! - musiałam panować nad sobą, bo w końcu byliśmy na mieście. A tu roiło się od ludzi, którzy tylko czekali na takie gorące Newsy.
- Teraz to wszystko ma ręce i nogi. - stwierdziłam.

- Na szczęście Ty i Kakashi przeszkodziliście im w realizacji tych planów.  - strach pomyśleć jakie byłyby skutki, gdyby Akinori dopiął swego. Na samą myśl jego imienia robiło mi się niedobrze... na szczęście z rozmyślań wyrwał mnie braciszek.

- Dlaczego nie jesz? Przecież byłaś bardzo głodna. - wskazał na moją miskę. Była prawie pełna.

- Straciłam apetyt. Jak chcesz możesz zjeść też moją porcję. - podsunęłam mu bliżej talerz.

W momencie, gdy Iruka zaczynał mój ramen usłyszeliśmy czyjś głos.

- Akira?...To naprawdę Ty? Już wyszłaś ze szpitala? - podniosłam wzrok i zauważyłam kobietę z długimi, rozpuszczonymi, sięgającymi do ramion czarnymi włosami i bardzo unikalnymi, czerwonymi oczami.

- Kurenai, miło Cię wiedzieć. - obok niej stał dość wysoki mężczyzna. Miał  brązowe oczy, brodę i krótkie, czarne włosy. Nosił standardowy strój ninja z Konohy razem z ochraniaczem na czoło. 
Kurenai zauważyła, że mu się przyglądam i postanowiła nas sobie przedstawić.

- To Asuma Sarutobi. Jest liderem drużyny 10.

- Miło mi Cię poznać. Jestem Akira Kuchiki. - więc to syn Trzeciego. No, no. Przystojniak.

- Do twojej drużyny należą Ino, Shikamaru oraz Chōji?

- Zgadza się. To moi podopieczni. - na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech. Wyglądał na fajnego gościa.

- Może się do nas przyłączycie? - zaproponował Iruka. Kobieta spojrzała na Asume, a on skinął głową  przystając na propozycje Umino.

Z Kurenai poznałyśmy się jeszcze przed moją misją ochrony lorda feudalnego. Spotykałyśmy się od czasu do czasu i plotkowałyśmy na różne tematy. Była moją dobrą koleżanką. Nasz kontakt się jednak urwał, gdy opuściłam Konohe.

Siedzieliśmy w czwórkę przy jednym stoliku. Wspominaliśmy stare czasy. Rozmawialiśmy także o obecnej sytuacji wioski, która nie była zbyt ciekawa...

Kurcze muszę przyznać że z tego Asumy to niezłe cicho, a w dodatku jest bardzo inteligentny.

- Będę się już zbierać. Muszę trochę odpocząć. Moje żebra dają o sobie znać. - stwierdziłam  i podniosłam się z krzesła.

- Ja też spadam. Muszę jeszcze na chwilę wstąpić do akademii. - oznajmił brązowowłosy.

Iruka podszedł do lady by zapłacić. Zajęło mu to kilka sekund. Ruszyliśmy w stronę mojego domu. Nagle usłyszeliśmy głos Asumy.
- Słuchajcie... może wpadniecie dzisiaj do mnie? Napijemy się sake... pogadamy, pośmiejemy się. Co wy na to? - spojrzałam na Iruke, a on na mnie.
W sumie nic nie stoi nam na przeszkodzie.

- Pewnie. Z miłą chęcią. - posłałam im mój śnieżno-biały uśmiech.

- Ja odpadam. Mam trochę roboty. - jak zawsze zapracowany. Z resztą nigdy nie był duszą towarzystwa.

- Szkoda... może następnym razem uda Ci się znaleźć chwilę. - odezwała się Kurenai.

- Więc Akira widzimy się wieczorem. - stwierdziła machając nam na pożegnanie.

(Time skip)

Usiadłam przed toaletką z ręcznikiem na głowie. Przyglądałam się odbiciu w lustrze. Za oknem jest już ciemno. Przejrzałam szybko moją kosmetyczke. Nie było w niej zbyt wielu kosmetyków.  Kredka, tusz do rzęs, pomadka i eyeliner. Muszę się w końcu jakoś prezentować. Rano nie zachwyciłam  ani ubiorem, ani wyglądem,więc teraz muszę to nadrobić. Przecież nie mogę wyglądać przy Kurenai jak biedna dziewczynka. Ona maluje się codziennie, więc ja też mogę choć ten jeden raz wyglądać jak prawdziwa kobieta.

Zrobiłam sobie delikatny makijaż i ruszyłam w stronę szafy z ciuchami. Hmmm... bo by tu założyć. Chwyciłam w jedną rękę niebieską koszulkę na ramiączkach, a w drugą białe, koronkowe szorty. Nie znam się za bardzo na modzie, ale myślę że nie wyglądam w tym najgorzej.
Włosy zostawiłam rozpuszczone. O dziwo po wysuszeniu same się ułożyły. Oczywiście nie obejdzie się bez moich ulubionych perfum o zapachu czereśni...
Jeszcze tylko piersi do przodu i jestem gotowa.

Drzwi otworzył mi Sarutobi. Jego oczy zrobiły się większe i chyba odebrało mu mowę.
- Hej.- przerwałam tą niezręczną ciszę.

- Yyyy. Witaj... - zaczął dukać.
- Wejdź.

Wchodząc do pokoju skupiłam na sobie spojrzenia wszystkich tam obecnych.

- No, no Akira. Aleś się wystroiła. - głos kobiety wywołał na mojej twarzy rumieńce. Co prawda liczyłam na taką reakcję, ale nie umiem przyjmować komplementów. Zaraz robię się czerwona.

- Nie wspominaliście, że będzie ktoś jeszcze. - Na kanapie siedziała Kurenai, a obok niej dwoje shinobi. Posłałam w ich stronę uśmiech.
Znałam ich z widzenia , ale nigdy nie mieliśmy okazji się poznać.

- Bo wtedy jeszcze tego nie wiedziałem- roześmiał się Asuma.

- Jestem Kotetsu Hagane. - odezwał się mężczyzna z ciemnymi, rozwichrzonymi włosami i czarną bródką. Na nosie miał zwinięty bandaż, a na czole opaskę.
- A to Izumo Kamizuki. - chłopak uśmiechnął się i zasalutował w geście przywitania. Izumo ma czarne oczy i brązowe, średniej długości włosy, które przykrywają mu jedno oko. Na głowie ma opaskę w formie bandany.
Często widywałam te dwójkę przy bramie wioski.

- Cześć. Ja jestem Akira. - zajęłam miejsce na przeciwko chłopaka z bandażem na nosie. Byłam trochę skrępowana, bo on cały czas się na mnie gapił.

Na początku było drętwo, ale po kilku kolejkach sake wszyscy się rozluźnili. W pokoju zrobiło się głośno. Zauważyłam, że Kurenai od dłuższego czasu mi się przygląda. Gdy na nią spojrzałam kiwnęła głową w stronę kuchni. Ciekawe o czym chce ze mną porozmawiać i dlaczego nie możemy tego zrobić w pokoju.
Nie zostawiając się nad tym dużej ruszyłam do kuchni.

- Jak się bawisz? - zapytała siadając na krześle.

- W sumie to dobrze, ale to Cię chyba mało interesuje... - jej oczy zrobiły się wielkie jak pięciogroszówki.
- Słuchaj, przecież widzę że chcesz ze mną porozmawiać na inny temat.- posłałam lekki uśmiech w jej stronę.

- W sumie to masz rację.

- Chodzi o Asume?

- Skąd wiesz? - na jej twarzy pojawiło się zdziwienie.

- Nawet ślepy zauważyłby, że coś między wami jest.- przewróciłam teatralnie oczami.

- No wiesz... Chodzi o to... - Na jej twarzy pojawiły się rumieńce.
- Że ja i on jeszcze tego nie robiliśmy.

- W ogóle czy ze sobą? - no wiecie oni mają prawie po trzydzieści lat, a to by było dziwne...

- To przecież jasne, że ze sobą głupia. - chyba lekko się wkurzyła.

- Wolałam zapytać. - uniósłam ręce w celu obrony.

- A co jeżeli nasz związek się po tym zacznie sypać?

- Boisz się, że będzie kiepski z łóżku? - zapytałam wskazując na blat tyłkiem.

- Zaraz Cię zabije!... Boję się tego, że mu się znudzę i zacznie szukać sobie kogoś innego.

- Kobieto ile Ty masz lat! Czuję się jakbym słuchała rozterek jakiejś gówniary... Jak w ogóle możesz zaprzątać sobie głowę takimi głupotami. Gdyby zostawił Cię tylko dlatego, że nie spełniasz jego seksualnych oczekiwań to okazałby się totalnym frajerem i tyle...
Przestań o tym myśleć i chodź się napić.!

Gdy weszłam do pokoju dostrzegłam, że moje dotychczasowe miejsce jest już zajęte. Siedział na nim koleś z garnkiem na głowie. Może nie dosłownie, ale tak właśnie wyglądał. Miał krzaczaste brwi i zielony kombinezon. Na mój widok szybko się podniósł.

- Kogo moje oczy widzą! - zjawił się obok mnie w mgnieniu oka.

- My się znamy? - nie przypominam sobie żebym go wcześniej widziała.

- Oj przepraszam. Gdzie moje maniery. Jestem Gai. Zielona Drapieżna Bestia Konohy - jego uśmiech aż oślepiał.

- Witaj. Mam na imię

- Akira. - wystrzelił jak z torpedy wyprzedzając moją wypowiedź.
- Kakashi mi o tobie opowiadał. - moje brwi uniósły się ku górze.
- Mówił, że byliście razem na misji. - jaka ulga. Już myślałam, że mu się wygadał. Czuła bym się wtedy niezręcznie, a nienawidzę ten uczucia.

- No tak. Zgadza się. - odwzajemniłam uśmiech.

- Proszę usiądź. Zdaje się, że zająłem Ci miejsce. - wskazał krzesło, na którym wcześniej siedziałam.

- Ty usiądź. Ja i tak muszę skorzystać z ubikacji... a tak w ogóle to gdzie ona jest? - zapytałam.

- Do końca tego korytarza i w lewo.

- Dzięki.

W drodze do kibla myślałam o nowo poznamym shinobi. Zabawy facet. No i ta jego fryzura. Jakby urwał się z choinki... 
Nie rozumiem jak jeden człowiek może kumulować się tyle energii. I ta jego czakra. Zapewne jest jedną z silniejszych osób w wiosce. 

Chwyciłam za klamkę i weszłam do ubikacji... Jednak nie była ona pusta. W pierwszej chwili moje serce zamarło. Myślałam, że spale się ze wstydu. Wlazłam komuś do klopa. No brawo idiotko! Tylko Ty potrafisz walnąć taką gafe.

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam ... - powtarzałam to cały czas zakrywając oczy ręką.

- Akira? Co Ty tu robisz? - już miałam wychodzić, gdy usłyszałam znajomy głos.

- Kakashi?  - odchyliłam lekko dłoń by móc upewnić się, że to na pewno on. Hatake wycierał ręce w zielony ręcznik.

____________________

Kochani jest godzina 05:07. 😱 więc wybaczcie gdyby niektóre zdania w ogóle nie miały sensu.

Dodaje rozdział i kładę się spać 😎
Zostawiajcie komentarze i gwiazdki jeżeli rozdział przypadł wam do gustu .^^

Dobranoc, buziaki 😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top