Walka do końca.

- Do roboty! - włożyłam kilka fiolek z podejrzaną substancją do plecaka i zaczęłam szukać zwóju. Było ich tu chyba z tysiąc... Ale nie mogę się poddawać na starcie.
W większości z nich znajdowały się informacje na temat wcześniejszych przywódców wioski czy też liczebności mieszkańców. Nic wartego uwagi.
Odgłosy walki nadal nie ustawały. Wiedziałam, że musimy się spieszyć.

(Time skip)

Szukaliśmy już ponad godzine. Byłam zła na siebie, że nie mogę tego przyspieszyć. Obawiałam się że ktoś zaraz wejdzie i nas zaatakuje, a to jeszcze bardziej by nas spowolniło.

- Pakkun jesteś pewien, że on znajduje się w tym pomieszczeniu?

- Tak! Jestem w końcu tropicielm. Musimy szukać dalej... - nie pozostało mi nic innego niż wiara w jego wrodzony instynkt.

- Mam go!-krzyknął po chwili.

- Na reszcie! Już myślałam, że nigdy go nie znajdziemy... - poczułam wielką ulgę.
- dobrze! Teraz musimy dostarczyć zwój Hokage . Pakkun Ty się tym zajmiesz. Dasz jej też parę tych fiolek. Niech je dokładnie zbada.- włożyłam mu je do małej sakiewki znajdującej się na jego grzbiecie.

- ale... - pies wydał z siebie cichy pisk.

- Nie ma czasu na pogaduchy. Ja wracam do Kakashiego... musimy dokonać naszą misję. Dopiero wtedy wrócimy do wioski...- błagam Hatake wytrzymaj jeszcze trochę.
- Pakkun dasz radę. Liczę na Ciebie. -spojrzałam na psa oczyma pełnymi wiary. Jego postawa natychmiast się zmieniła. Naprężył się i stanął twardo na łapach.

- Nie zawiode.- po chwili już go nie było.

Dobrze... a teraz trzeba wrócić do szarowłosego. Ruszyłam w kierunku sali, w której zostawiłam Hatake. Odgłosy walki były coraz głośniejsze. Muszą być niedaleko.

(Kakashi)

Akira wraz z Pakkunem zniknęli w korytarzu. Ja postanowiłem jeszcze chwilę ich obserwować.
Po pewnym czasie w sali został tylko lider. Mężczyzna jest wysoki i dobrze zbudowany. Ma krótko ścięte czarne włosy i zarost na twarzy. Wnioskując po jego wcześniejszym uderzeniu jest on dość silny. Muszę mieć się na baczności.

-Witam. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - zbliżyłem się do niego zachowując bezpieczną odległość.

- Coś Ty za jeden? - natychmiast skierował wzrok w moim kierunku.

- Jestem Kakashi Hatake. Przybyłem tu z wioski Liścia.

- Ah. Mogłem się spodziewać, że w końcu mnie znajdziesz. - stwierdził z szyderczym uśmiechem na ustach.

- Ja się przedstawiłem. Liczę, że zrobisz to samo. - mężczyzna oparł się w o blat znajdujący się za jego plecami.

- Akinori Kuzane. Jestem poważanym shinobi w tej wiosce.

- I w dodatku bardzo skromnym. -trzeba to przyznać.

- Żarty sobie ze mnie stroisz? patrzcie, patrzcie... Dowcipniś mi się trafił. Ja na twoim miejscu uważał bym na słowa. - chyba go niechcący wkurzyłem.
- Zobaczymy czy dalej będziesz taki skory do żartów! - Akinori ruszył w moim kierunku. Starał się zadać mi jakikolwiek cios, jednak jego ruchy były zbyt przewidywalne bym ich nie odparł.Nawet nie musiałem używać mojego sharingana by nadążyć nad jego ruchami.

- Dobry jesteś. Widzę, że bez tego się nie obejdzie. - wyjął z kieszeni przezroczystą buteleczkę i upił z niej łyk.

- Co to takiego? -zapytałem zaciekawiony.

- Cóż... w sumie mogę Ci powiedzieć, bo i tak zginiesz. To "woda bohaterów" , która jest skarbem i siłą naszej wioski. Ten idiota Shibuki nie potrafił należycie jej zużytkować, dlatego ja się nią zajmę. Ona da mi potęgę nad całym światem!
- w jego oczach można było dostrzec szaleństwo i pogardę względem przywódcy. On jest niezrównoważony.
Akinori znów ruszył w moim kierunku lecz teraz jego uderzenia były o wiele silniejsze i szybsze. Ta woda naprawdę wzmacnia czakre i umiejętności shinobi, który ją wypije. Nie mogę pozwolić by wypił jej więcej.

- Czujesz różnice? -zapytał rozbawiony.

- Przecież dobrze wiesz, że picie tej wody ma swoje skutki uboczne! Po co to robisz?!

- Dla mnie liczy się siła i władza. Nie obchodzi mnie za jaką cenę!

- Nawet za cenę własnego życia? -odparłem.

- Znam swój limit i dzięki temu będę żyć wiecznie. - jego szaleństwo w oczach było przerażające.
- A teraz sprawdzimy jak moje umiejętności przybrały na sile!
- Doton: Doryūsō- ziemia pod moimi nogami zaczęła się trzęść. Po chwili z ziemi zaczęły wzrastać kolce zmierzające w moją stronę.
Prawdziwa walka właśnie się rozpoczęła.

(Time skip)

- Czyżby to było wszystko na co się stać?- nie zdołałem zadać mu wielu ciosów. Praktycznie cały czas to ja obrywałem. Moja wcześniejsza rana, którą zszywała mi Akira zdarzyła już się otworzyć. Miałem także sporo nowych o wiele poważniejszych ran co nie ułatwiało zadania. Musiałem szybko to zakończyć inaczej będzie po mnie.
- Raiton: Raijū Tsuiga- manipulując czakrą błyskawicy w ręce rozszerzyłem błyskawice, tworząc postać psa.
Pies wgryzł się w tułowie przeciwnika i zaczął nim szarpać, jednak Akinori rozproszył tą technikę poprzez mocne uderzenie "zwierzaka" w grzbiet.
Prawa strona ciała Kuzane była poszarpana. Krew spływała po jego ciele i robiła w wokół niego wielką kałuże.

- Nareszcie coś się dzieje! Już myślałem, że się zanudze na śmierć!- on jest psychicznie chory. Żądza władzy totalnie pożarła jego komórki mózgowe.

- Teraz moja kolej!- jego słowa odbijały się echem o wszystkie ściany.
- Doton: Doryūha- Kuzane utworzył wielką falę ziemi na której szczycie się znajdował. Zmierzał wprost na mnie. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie uniknę tego ataku. Zamknąłem oczy i się rozluźniłem. Wiem co mnie czeka. To mój koniec... przepraszam. Zawiodłem. Tato... w końcu ponownie się zobaczmy. Mam nadzieję, że na mnie czekasz...

Poczułem mocne szarpnięcie, a następnie uderzenie o podłoże.
Co do jasnej cholery! To w niebie też się obrywa?

- Kakashi! Co Ty kurwa wyprawiasz! Odbiło Ci! - gdy otworzyłem oczy zobaczyłem Akire, która wyglądała na nieźle wkurzoną.

- Akira. Ja...

- zamknij się! Nie wieżę, że chciałeś tak po prostu zginąć! Poddać się!

- Ja.. Moje ciało nie potrafiło zareagować. Byłem sparaliżowany. - poczułem na moim policzku jej dłoń. W sumie to jej silne uderzenie.
Moje oczy zrobiły się wielkie jak orbita.

- pomogło? Teraz już czujesz? Nie jesteś sparaliżowany?... Idiota. - dziewczyna wstała i wyciąga rękę by pomóc mi się podnieść. Chwyciłem ją bez zastanowienia. Jej wzrok jest lodowaty.

- Przepraszam. - dopiero teraz dotarło do mnie, że wybrałem najprostszą z dróg. Zamiast starać się poruszyć stałem jak kołek.

- weź się w garść. Ja się nim przez chwilę zajmę, a Ty odpocznij i opatrz rany. - już nie krzyczała. Jej głos był spokojniejszy, ale wiedziałem że w środku się gotuję.

- Nie muszę odpoczywać. Już jest w początku.

- Przed chwilą nie potrafiłeś się poruszyć, a teraz możesz walczyć? -spojrzała na mnie jak na idiote.

- Dam radę.

- Skoro tak twierdzisz. - na jej twarzy pojawił się uśmiech. Jej ponętne malinowe usta odsłoniły szereg śnieżno-białych zębów. Jaka ona jest piękna.

- Już skończyliście ploteczki? -zaśmiał się Akinori.
- Kakashi widzę, że masz śliczne wsparcie. Może teraz zabawie się z twoją towarzyszką. Niezła z niej sztuka. - te słowa wywołały u mnie jeszcze większą pogardę względem jego osoby.

- Kto to? - zapytała Akira.

- Akinori Kazune. Zwykły psychopata. Dzięki wodzie bohaterów przybrał na sile ... - opowiedziałem jej o wszystkich szczegółach jakie zauważyłem podczas walki.

(Akira)

Trzeba przyznać, że nieźle urządził
Kakashiego. Jest niebezpieczny i na dodatek obleśny. Cały czas spogląda na mnie jak na jakieś żarcie, które ma zamiar wpie.... . Oblech.

- Akira musimy na niego uważać. Ten gość jest niezrównoważony. - spojrzałam na szarowłosego.

- rozumiem.

- A więc masz na imię Akira! - jego głos rozległ się po całej sali.

- Zgadza się.

- Mam dla Ciebie propozycje. Może zostawisz tego miernote i przyłączysz się do mnie? Mogę Ci przysiąć, że zapewnie Ci więcej przyjemności niż on czy ktokolwiek inny. - na myśl o jego wypowiedzianych słowach poczułam jak żółć podchodzi mi do gardła.

- Widzę, że jest bardzo pewny siebie. Ale wybacz nie interesują mnie śmiecie Twojego pokroju.

- w dodatku wyszczekana. Lubię takie. Pociągają mnie jeszcze bardziej.

- Odpierdol się od niej. -wykrzyczał Hatake. Jego oczy płonęły.

- Spokojnie. Nie daj mu się sprowokować. O to mu właśnie chodzi. - położyłam rękę na jego ramieniu. Cały drżał ze złości. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo zezłościły go słowa Kazune.

- Nie mogę spokojnie patrzeć jak ma Cię za jakąś zdobycz. - wiedziałam, że to nie odpowiedni czas na takie przemyślenia, ale cieszyłam się że tak go to zdenerwowało. Może coś do mnie czuję? Lub po prostu nie lubi się dzielić.

- Nie chcesz po dobroci to przekonam Cię siłą! - Mężczyzna ruszył w naszym kierunku. Odpieraliśmy jego ataki przy okazji zadając mu serię ciosów.

- Dwoje na jednego to nie fair. -wyciągnął przezroczystą buteleczkę i wypił ją całą.

- Teraz jest sprawiedliwie. -stwierdził.

- cholera! - krzyknął Hatake.

- co to? - zapytałam zaskoczona.

- to jest ta woda po której tak przybrał na mocy! Nie jest dobrze.

Jego ciało zaczęło się zmieniać. Mięśnie zaczęły się rozrastać. Widoczne były również żyły na jego ciele. Włosy zwiększyły długość i powiększył się zarost. Wygląda jak nafaszerowany sterydami goryl.

- Robi wrażenie, co nie? - jego śmiech rozniósł się po całym pokoju.

- Masz ostatnią szansę piękna. Przyłączysz się do mnie lub zginiesz w potwornych męczarniach razem z nim. -wskazał palcem Kakashiego.

- Nie bądź śmieszny. Wolę umrzeć niż być z kimś tak obrzydliwym jak Ty!
- Suiton Mizurappa - z moich ust wydobył się mocny strumień wodny.
- Raiton: Jibashi- Kakashi wytworzył falę elektryczności, którą połączył z moją techniką. Teraz w stronę przeciwnika zmierzał ogromny wir wodny przeplatany elektrycznością.
Akinori chciał odeprzeć nasz atak, jednak na marne. Siły tego uderzenia nie mogło nic zatrzymać. Atak wbił go w ściane, a rana na jego ciele się powiększyła.
Korzystając z okazji jego tymczasowego ogłoszenia staraliśmy się go zabić. Jednak nie było to takie proste. Mimo swojego stanu odpierał niektóre ciosy.

(Time skip)

- Mam już dość tych gierek. Zabawimy się na poważnie!
Rany na ciele Kakashiego były na prawdę ciężkie. Tracił dużo krwi. Co jakiś czas dawało mu się we znaki nadużycie sharingana.
Mój stan nie był aż tak poważny jak jego. Miałam kilka ran ciętych i  pęknięty obojczyk. Kończyła nam się broń jak i czakra.
Podtrzymywałam Hatake ramieniem. Wiedziałam, że jesteśmy na straconej pozycji. Muszę szybko coś wymyśleć. Tylko co?

- Akira... zostaw mnie i uciekaj... - szept Kakashiego wbił mnie w podłogę, a oczy patrzyły w otchłań.

- Co takiego? Słyszysz co mówisz? -niedowierzałam w to co usłyszałam.

- Uciekaj proszę... ja go tu zatrzymam. - spojrzał na mnie oczami pełnymi troski. Uśmiechnęłam się patrząc na jego twarz dokładnie ją obserwując.

- Powiedziałam Pakkunowi, że wrócimy do wioski razem. Nie mogłabym mu spojrzeć w oczy, a co dopiero w lustro. - patrzyliśmy się na siebie ciesząc się tą "możliwe że ostatnią" chwilą.

- Już skończyliście? Mam jeszcze kupę roboty. Nie mogę tracić na was zbyt dużo czasu!
- Doton: Dosekiryū- przed nami utworzył się wielki ziemny smok. Z otwartą paszczą ruszył w prost na nas.
- Hyōton: Hyōgan Dōmu- szybko
zamroziłam powietrze by stworzyć lodową kopułę wokół swojego sojusznika i siebie. Ta technika jest wystarczająco silna, by wytrzymać atak wielu wybuchowych notek na raz, pozostając niemal nieuszkodzona. Jednak atak Kakuzy był o wiele silniejszy niż wybuchowe notki i lód zaczął pękać jak szkło.
Nim się postrzegłam wisiałam w powietrzu przyparta do ściany. Na mojej szyi zaciskała się jego dłoń. Moje oczy szukały tylko jednej osoby. Nigdzie nie było Kakashiego.

- Co? szukasz kogoś? - zauważył najwidoczniej, że zaczęłam panikować po tym jak nigdzie nie wiedziałam szarowłosego.

- Tam jest. - jego wzrok powędrował na ścianę obok. Kakashi został przylepiony do ściany błotną masą.

- Kakashi! Kakashi!
- Ty śmieciu! Coś Ty mu zrobił?-darłam się zdzierając przy tym gardło.

- Akira... - usłyszałam jego cichy głos. Patrzył na mnie.

- Nic nie mów. To jeszcze nie koniec. Przysięgam.

- Głupia! Lepiej martw się o siebie i masz rację, że to nie koniec. Zostawiłem go specjalnie przy życiu by mógł przyglądać się jak dobieram się do jego panienki . - zaśmiał się triumfalnie.

- Zostaw ją! Nie waż się jej dotknąć! - wykrzykując te słowa wiedziałam, że cierpi z bólu. Jego rany na pewno się przez to rozszerzały.
Starałam się jakoś wyrwać, ale to na nic.

- Nie lubię gdy ktoś mi przeszkadza w uczcie. - błotna mazia zakryła usta Kakashiego. Słychać było już tylko jego pomruki.

- Dobrze, a teraz przejdźmy do deseru. - oblizał swoje paskudne usta i położył dłoń na moim biodrze. Starałam się ją ze mnie zdjąć, ale on wtedy zciskał moją szyję jeszcze mocniej. Gdy jego dłoń dotarła do mojej piersi splunełam mu prosto w twarz.

- oj! Niegrzeczna... muszę Cię za to ukarać. - poczułam jak jego pięść miażdży moje żebra. Krzyczałam w niebogłosy. Ból był nie do wytrzymania i rozchodził się po całym ciele.

_____________________
I oto jest długo wyczekiwany przez niektórych rozdział. :) myślę, że wam się spodoba. Zostawiajcie komentarze co o nim myślicie :D
Buziaki 😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top