Miła niespodzianka.

Jego dłoń spowrotem wróciła na moją pierś.
- Puszczaj!... zabije Cię, rozumiesz?! Zabije! Będę patrzeć jak umierasz! Gnoju!-krzyczałam i miałam ochotę udusić go gołym rękoma.

- Tak... tak mi mów. To podniecające... - roztargał moją koszulkę i zostałam w samym topie.
-Uuu. Co za ciałko, a ta twarzyczka! - przysunął gębę do mojej twarzy, a ręką wędrował do moich spodni.
- Nie mów, że Ci się nie podobam. Dobrze wiem, że tego chcesz!- z jego gęby ciekła ślina.

- Gówno wiesz!  - ten człowiek budził we mnie tylko obrzydzenie.
- Jesteś zwykłym pojebem! - gdy zbliżał swoją obślizgłą paszcze by mnie pocałować przypomniałam sobie, że w kieszeni mam jeszcze  jedną fiolke z tą podejrzaną substancją. Nie mam nic do stracenia. Sięgnęłam do kieszeni i chwyciłam fiolkę. Zdjęłam z niej zatyczyke i nie zastanawiając się długo wepchałam ją prosto w jego usta.
Zaczął się krztusić. Złapał się za gardło, a tym samym uwalniał mnie. Spadłam na twardą posadzkę. Teraz porządnie mogłam nabrać powietrza.  Akinori wił się po podłodze i dusił. Podeszłam do niego.

- Mówiłam Ci żebyś mnie puścił. Teraz już za późno! Zdychaj! - patrzył na mnie. Błagał o litość. On nie miał jej względem mnie i Kashiego, więc nie było mi go żal. Miałam już iść do szarowłosego, ale musiałam coś jeszcze zrobić.
- Aaa... Jeszcze jedno. - kopnęłam go w jaja z całej siły, którą jeszcze w sobie miałam.
- To za żebra! Sukinsynu! - jego krzyk rozniósł się po całej sali.
Wiedziałam, że jego chwilę są już policzone.
Teraz muszę zająć się Kakashim. Zataczałam się w jego kierunku co jakiś czas upadając. Nie miałam już sił. Moim celem było tylko do niego dotrzeć... widziałam, że przyglądał mi się przez cały czas. Teraz też to robi. Patrzy na mnie tymi pięknymi oczami. Widać w nich wiele emocji... współczucie, radość, ból... wszystko jednocześnie.
Nagle błoto, którym był przybity do ściany zaczęło pękać. Wiedziałam, że zaraz runie na ziemię. Resztkami sił zdołałam go chwycić.
- Mówiłam Ci, że to nie koniec. - wymusiłam na twarzy uśmiech.

- Zuch dziewczyna. - Oparł się o ścianę i osunął na ziemię. Zrobiłam to samo. Bolało mnie dosłownie wszystko. Na moim ciele nie było już miejsca na żadną ranę. Całe ciało pokrywały siniaki, skaleczenia i krwiaki. Kakashi objął mnie ramieniem i przytulił.
- aaałć. - Nie chciałam by miał wyrzuty sumienia, więc większość bólu stłumiłam w sobie.

- Przepraszam - spojrzał na mnie i pocałował delikatnie czoło.

- Nigdy sobie nie wybaczę, że pozwoliłem mu Cię dotknąć. - spojrzałam na niego i przyciągnęłam jego twarz do mojej. 

- Przestań. - przyłożyłam moje czoło do jego czoła.
- Przecież nic mi nie jest, a to chyba najważniejsze, prawda? - jego dłoń gładziła moją twarz.

- Co ja bym bez Ciebie zrobił.?

- Zapewne byś zginął. - roześmiałam  się, ale zaraz tego pożałowałam. Odezwały się moje żebra i obojczyk. Ból spowrotem wrócił.
Wtuliłam się w klatkę piersiową Kakashiego i pozwoliłam by moje powieki opadły.
W jego ramionach czuję się bezpiecznie. Mogę w  nich spędzić resztę życia.

(Time skip)

Leżałam w łóżku. Było bardzo wygodne. Promienie słońca przedzierały się przez moje powieki. Chciałam podnieść rękę by zasłonić oczy jednak nie miałam na tyle siły.
Przez dłuższą chwilę leżałam tak bez ruchu. Było mi przyjemnie. Nie czułam już zapachu krwi. Teraz pomieszczenie wypełniał zapach świeżo zerwanych kwiatów. Wydaje mi się, że to chryzantemy. Pachną tak pięknie.
Powoli otwieram oczy. Muszę mieć je jednak przymróżone. Nie są jeszcze całkowicie przyzwyczajone do światła. Pierwszą rzeczą jaką widzę jest sufit. Zwyczajny biały sufit. Słyszę jak obok mojego łóżka pika jakieś urządzenie. Spoglądam w prawo i widzę kardiomonitor. Jest to specjalistyczne urządzenie  medyczne  przeznaczone do ciągłego monitorowania parametrów życiowych pacjenta. Czyli jestem w szpitalu. Pytanie jak się tu znalazłam?...

- Witaj Akira. Jak się czujesz? - Gdy odwróciła głowę w przeciwnym kierunku dostrzegłam dość wysoką kobietę z jasną cerą, brązowymi oczami i prostymi blond włosami, które sięgają do pasa. To Tsunade.

- Witam Hokage-sama. - uniósłam się lekko na łokciach. Byłam zaskoczona jej widokiem.

- Leż. Nie przemęczaj się. Niektóre z twoich obrażeń nadal się nie zagoiły. - oparła się o parapet i czytała moją kartę pacjenta.

- Jak ja się tu znalazłam? Chwilą! Gdzie jest Kakashi? Co z nim? - z przypływu adrenaliny uniósłam się do pozycji siedzącej.

- Spokojnie. Kakashi trzy dni temu opuścił szpital. Jego obrażenia nie były na tyle poważne by trzymać go tutaj. - wytłumaczyła.

- Chwila... trzy dni temu? To ile ja tu już leżę? - Tsunade z każdą nową informacją mnie zaskakiwała.

- Ty? Jakiś tydzień.

- Przespałam cały tydzień?! -moje oczy zrobiły się większe ze zdziwienia.

- To normalne po takim wysiłku, a dodatkowo wyczerpałaś całą swoją czakre. Jej regeneracja trwa dłuższy czas. - wyglądała przez okno tłumacząc mi to wszystko.

- Rozumiem, a jak się tu dostaliśmy?

- Jesteś strasznie wygadana jak na kogoś, kto dopiero co się obudził - zaznaczyła uszczypliwie.
- Wysłałam do was odział ANBU zaraz po tym jak Pakkun przybył do wioski. - dodała po chwili.
- Na resztę pytań odpowie Ci Kakashi, gdy się tu zjawi. Ja muszę wracać do moich obowiązków, a mam ich na dzisiaj trochę. Do zobaczenia.

- Do widzenia, Hokag-sama. - po chwili kobieta zniknęła.
Upadłam na miękką poduszkę i przez moment wsłuchiwałam się w śpiew ptaków za oknem. Był taki uspokajający.
Nurtuje mnie kilka pytań dotyczących naszej misji... jednak na odpowiedzi muszę jeszcze zaczekać. Spojrzałam na kwiaty znajdujące się w wazonie. Były śliczne. Ktoś musiał za nie nieźle zabulić. Rozmyślając nad tym kto mógł je przynieść pogrążyłam się w lekkim, a zarazem przyjemnym śnie .

- Ciszej! Nie będziemy jej budzić. Przyjdziemy innym razem... - mój spokojny sen zagłuszyły jakieś szepty.

- A kto zje to całe jedzenie? - usłyszałam sarkastyczny głos Naruto.

- Nawet się nie wąż! Naruto! Ty idioto!  to dla Akiry! - przywołał go do porządku Sakura.

- Dzieciaki po co te kłótnie? Przecież starczy dla wszystkich. -podniosłam się wyżej wkładając poduszkę pod plecy.

- Akira. Myślałem, że śpisz. Pewnie Cię obudziliśmy?.- mój kochany Iruka. Jak ja się zdążyłam za nim stęsknić.

- Nie pleć głupot tylko mnie przytul! - miałam uśmiech od ucha do ucha od momentu, gdy go tylko zobaczyłam. Jak mi tego brakowało. Znów poczułam się jak mała dziewczynka, która zawsze chowała się w ramionach brata. Przez chwilę nawet zapomniałam o bólu, który towarzyszył mi przy każdym ruchu. Teraz już nie byłam podpięta do tej całej maszyny medycznej. Musieli mi ją odłączyć podczas snu.

- Dobrze. Starczy Ci już. Przyniosłem Ci parę rzeczy żebyś miała w co się przebrać. - jego oczy zrobiły się wilgotne. Pewnie umierał ze strachu  przez cały ten czas.

- Dzięki.
- A co tam macie? - mój wzrok powędrował na wielki koszyk, którzy trzymała Sakura.

- Aaaa. Zapomniałabym!.. to prezent od nas wszystkich. No wiesz całej naszej paczki. Jest tu trochę słodyczy i owoców. - tłumaczyła dziewczyna.
Koszyk był dość duży i ciężki. Znajdowała się w nim karteczka.

"Szybkiego powrotu do zdrowia :)
Team 7, 9, 8, 10. "

- To miłe z waszej strony. Podziękuj wszystkim. - położyłam kosz obok łóżka.
- Tobie też dziękuję. - spojrzałam na Iruke, a na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.
- Za kwiaty. Są śliczne. - wyjaśniłam.

- Tak to prawda. Są piękne, jednak nie są one ode mnie. - teraz to ja nie wiedziałam o czym on mówi.

- Może masz jakiegoś cichego wielbiciela, dattebayo. - Naruto wystrzelił jak z procy.

- Nie wygłupiaj się Naruto. - może on ma rację, a tym cichym wielbicielem jest Kakashi? ...

(Time skip)

Od momentu ich przyjścia uśmiech nie schodził mi z twarzy. Za oknem zrobiło się już ciemno i zaczęły palić się latarnie. Spędzili u mnie chyba pół dnia. Nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał.

- Wybacz Akira, ale muszę się już zbierać. - stwierdziła Sakura.
- Mama pewnie już czeka z kolacją. -dodała, a ja uśmiechnęłam się pokazując tym że ją rozumiem.

- My też nie będziemy Cię dłużej męczyć. - stwierdził brązowowłosy.

- Przestań. Jest wręcz przeciwnie. Dzięki wam ten czas mi szybciej zleciał. - zaznaczyłam. Iruka podszedł do łóżka i pocałował mnie w czoło.

- Jutro przyjdę sam to pogadamy. - skinęłam głową, a on się uśmiechnął.

- Chodz Naruto. Zabieram Cię na ramen. - stwierdził mężczyzna.

- Yuupi. Darmowy ramen, dattebayo. Super Iruka-sensei. - chłopak skakał z radości.
- Do zobaczenia Akira. -wszyscy jednocześnie się ze mną pożegnali i po chwili zostałam sama w pokoju.

No dobrze. Trzeba się trochę odświeżyć. Wstałam z łóżka. Muszę przyznać, że trochę czasu mi to zajęło. Byłam ubrana w szpitalną piżame, a moje włosy były spięte w mały kucyk. Zajrzałam do torby którą przyniósł Iruka. Wyjęłam z niej bieliznę, białą bokserke, różowe spodenki, szczoteczkę do zębów, pastę, szampon i ręcznik. No, no... braciszek o wszystkim pomyślał.
Weszłam do łazienki i ułożyłam wszystkie rzeczy na półce.
Gdy zobaczyłam moje odbicie w lustrze trochę się przestarzałam. Miałam białą jak ściana twarz, opuchnięte oczy i  tłuste włosy. OMG!
Trzeba się doprowadzić do porządku. Rozpuściłam włosy. Muszę przyznać, że mi trochę urosły. Sięgały mi teraz do ramion. Umyłam zęby, a następnie twarz. Puściłam wodę pod prysznicem i zaczęłam się rozbierać. Dopiero teraz widzę, że na moim ciele nie ma już wielu śladów po walce. To zapewne dzięki Tsunade.
Weszłam pod prysznic. Ciepła woda koiła ból. Mogłabym tak stać cały czas. Sięgnęłam po szampon. Umyłam włosy oraz ciało. Teraz gdy patrzę na swoje odbicie wyglądam dosyć normalnie. Przynajmniej przypominam siebie. Osuszyłam ciało i zawiązałam ręcznik na głowie. Ubrałam czarną koronkową bieliznę, a na to bokserke i spodenki. Koszulka była dość mała, więc odkrywała większą część mojego brzucha. Nie mogę mieć jednak za złe Iruce, że nie zna mojego rozmiaru. Trudno. Już wolę to od szpitalnego habitu.  Wróciłam do pokoju. Na zegarku była godzina 22.53 . Już tak późno? Zaczęłam wycierać włosy w ręcznik.

- Już myślałem, że będę musiał tam wejść i Ci pomóc. - na dźwięk tych słów rozejrzałam się po pokoju. Na parapecie siedział nie kto inny jak Kakashi. Opierał głowę o futryne, a w ręce trzymał pomarańczową książkę.

- Gdybym wiedziała. Zostałabym tam dłużej. - na jego twarzy pojawiły się rumieńce i lekkie zakłopotanie.
Zamknął książkę i zeskoczył z parapetu.

- Widzę, że jesteś już w pełni sprwny. - Kakashi w jednej sekundzie znalazł się przy mnie i zasłonił moje usta ręką. Zmarszczyłam brwi. O co mu chodzi? Przez chwilę nasłuchiwał odgłosów na korytarzu.

- Mów ciszej. Nikt nie może wiedzieć, że tutaj jestem. - Przecież nie powiedziałam tego aż tak głośno. Teraz to już naprawdę nic nie rozumiem.
Widząc moją minę zaczął wyjaśniać.

- Gdy przyszedłem Cię odwiedzić pielęgniarka powiedziała, że jest już cisza nocna i nie ma odwiedzin o tej porze. Więc musiałem wejść przez okno. Gdyby one się dowiedziały, że tu jestem miałbym kłopoty. - oczywiście zaczęłam się śmiać. On jeszcze mocniej przytkał mi usta. Gdy już stłumiłam śmiech w sobie spojrzałam na jego twarz. Patrzył w moje oczy. Obserwował je uważnie. Ja robiłam to samo z tym, że ja patrzyłam tylko na jedno, bo drugie zasłaniała opaska. Po chwili zdjął rękę z mojej twarzy i staliśmy tak moment. Do czasu, gdy jego wzrok nie przeniósł się na moje piersi. Był wyższy ode mnie o głowę co ułatwiało mu sprawę.

- Zboczeniec - wyszeptałam najseksowniej jak potrafiłam. On zaczynał się drapać po karku i uśmiechać.
Powoli zaczęłam zsuwać maskę z jego twarzy. Uważnie mi się przeglądał. Gładził moje policzko dłonią i przyczesywał włosy co jakiś czas. Uniosłam się lekko na palcach i zostawiałam na jego ustach pojedyńczego całusa. Kakashi zbliżył swoją twarz do mojej i zrobił to samo. Nasze usta dzieliły zaledwie milimetry.

- Tęskniłaś? - wiedziałam, że to podchwytliwe pytanie.

- Nie. - uśmiecham się kokieteryjnie.

- To tak jak ja. - dodał po chwili, a na jego twarzy pojawił się seksowny uśmiech.
Dłużej tego nie wytrzymam! Tak bardzo pragnę tego mężczyzny.  Zarzuciłam ręce na jego szyję i zaczęłam go całować. On długo się nie zastanawiając odwzajemnił pocałunek. Całował tak namiętnie i zachłannie... złapał mnie za biodra i podniósł do góry. Oplotłam swoimi nogami jego kości biodrowe. Nasze pocałunki były głębokie i łapczywe. W pewnych momentach brakowało mi tchu.  Przyparł mnie plecami do ściany i mocno ścisnął za pośladki...

_______________
Wiem, że w tym momencie większość z Was chce mnie udusić. Jednak biorę przykład z innych (JURIDEKASHI) i kończę (moim zdaniem) w dość ciekawym momencie. ✌✌✌ Buziaki 😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top