♣Back story [2/2]♣
Ale tak się nie stało.
No właśnie.
Spadłem na oko z pół kilometra na beton. Nie wiem jakim cudem jeszcze w ogóle żyje...
"Zaraz, nie obudziłem się? To nadal sen?"
Chce wyciągnąć z kieszeni telefon i spróbować coś przeczytać - mówili mi że w śnie takie rzeczy się nie udają. Usiłuję włożyć rękę do tylnej kieszeni moich spodni i w tym samym momencie zauważam, że nie jestem w swoich ubraniach.
Mam na sobie jakiś dziwny płaszcz, ciemną koszulę, czarne spodnie i buty, moje dłonie są... również czarne. "Robi się dość niepokojąco". Coś uwiera mnie w plecy, próbuje się podrapać, czuję jakieś pióro. Myśląc że to ono mi przeszkadza biorę je, jednak jak się za chwilę okazuje - wyrywam. "Te leki uspokajające były tak naprawdę jakimś narkorykiem? Bo nie rozumiem kompletnie nic i czuje się oderwany od rzeczywistości". Przez chwile myślę, że uczucie wyrwania sobie tego pióra jest tylko moim wymysłem, ale zaczynam szukać ręką czegoś za moimi plecami i natrafiam na skrzydło, prawdziwe naturalnie wyrastające z moich pleców skrzydło.
- Co tu się do cholery jasnej dzieje?! - już nie wytrzymuje.
Podbiegam do najbliższej witryny sklepowej i przeglądam się w niej. Zamieram. "Czym ja jestem?"
Przez dobrą godzinę chodzę niewiadomo gdzie przyglądając się osobom, które wygladają równie szkaradnie co ja i zdaje się to być dla nich całkiem normalne. Czuję się bezradny, zagubiony i dosłownie zgubiony. Kilka razy wpadam na przypadkowych ludzi, którzy od razu wyjeżdżają do mnie z różnymi groźbami, wiec szybko się ewakuuję. W tym momencie siedzę na ławce przy jakimś sklepie z odzieżą. Staje obok mnie dziewczyna nie odróżniająca się niczym od innych szkarad.
- Masz może jakiś problem? - pyta odziwo uprzejmie.
- To było pytanie do mnie? - patrze się na nią. Ona kiwa głową, a ja odpowiadam - To może wydawać się dziwne, ale jesteś pierwszą osobą w tym miejscu, która jest dla mnie jakkolwiek miła.
- To, że ludzie się tu tak zachowują jest normą. Niech zgadnę, jesteś nowy. - odwraca się do mnie.
- Chyba można to tak nazwać - mówię wstając z ławki.
- Jestem Kure, pracuję w tym sklepie - wyciąga rękę w moją stronę.
- Ja mam na imię Arthur - podaję jej swoją rękę.
- Naprawdę chcesz być tu zapamiętany jako Arthur? To dość ludzkie imię - zaczęła mnie badać wzrokiem - nie pasuje do ciebie.
- O czym ty w tym momencie mówisz? - byłem strasznie zdezorientowany.
- Dobrze. Znacznę od początku. Przecież jeszcze nic nie wiesz. Witam Cię w piekle, - "Piekle", o czym ona mówi? - tu spedzisz reszte swojego... No nie można tego nazwać życiem. Teraz tu będziesz egzystował do końca swoich dni. A koniec może nastać w dniu egzekucji. Nie umrzesz tu od śmierci normalnej, na przykład przez złamanie sobie czegoś. Tu może zabić Cię tylko jedna rzecz i uważaj na nią. Jest- - przerwałem jej.
- Czekaj! Za szybko. Co- co się tu. Ja jestem w piekle? Dlaczego??? - Panikuję, jednak za moment w mgnieniu oka uspokajam się. - Nie byłem przestępcą, ani nic podobnego...
- Pomoge Ci do tego dojść. Może wejdźmy do sklepu.
Oboje wchodzimy do sklepu, dziewczyna zamyka go na czas naszej rozmowy i zaczyna tłumaczyć mi rzeczy których nie rozumiem:
- Wyjaśnimy teraz dlaczego tu w ogóle trafiłeś. Ja osobiście tego nie wiem, ale jeśli powiesz mi parę rzeczy łatwo to określę. Jedno proste pytanie: Co działo się zanim poczułeś, że zacząłeś skądś spadać?
- Byłem w domu. Źle się czułem, więc wziąłem tabletki- - mówię powoli, aby nic nie przekręcić.
- Co to były za tabletki? - szybko wtrąca.
- Zwyczajne leki uspokajające. - odpowiedziałem na jej pytanie po czym pokiwała głową dając mi sygnał abym mówił co działo się dalej dalej. - Później... Poszedłem do kuchni żeby napić się wody i poczułem się słabo. Chciałem usiąść gdziekolwiek, bo czułem, że zaraz zemdleję, ale nie udało mi się dojść do fotela czy sofy i prawdopodobnie upadłem na ziemię. To chyba wszystko. - Zastanawiam się przez chwilę. - Raczej niczego nie pominąłem.
- Widzę tu trzy powody przez które mogłeś umrzeć i tylko jeden konkretny dlaczego trafiłeś tu a nie do nieba. Po pierwsze: mogłeś umrzeć przez połknięcie zbyt dużej dawki leków, po drugie: przez truciznę w piciu lub, po trzecie; od uderzenia głową w podłogę bądź kant stołu, a do piekła trafiłeś łamiąc przykazanie o nie zabijaniu.
- Ponad dziesięć tabletek tych leków to dużo? - spytałem wychodząc na debila.
- Oczywiście że tak!
- Jestem kretynem - przyznaję sobie samemu. - Ale mniejsza już o to, nie zmienie tego że tu jestem. Nie mogę znowu jakoś magicznie ożyć, prawda? - mówiac to gestykuluję rekami, ona kiwa głową na 'nie'. - Więc dokończ to co mowiłaś, o tym że tu też mogę umrzeć czy coś takiego.
Przez następną godzinę tłumaczyła mi jaką rolę anioły pełnią w piekle, co to egzekucja, wytłumaczyła mi dlaczego tak zareagowała na moje imię i dlaczego jej brzmi tak, a nie inaczej. Powiedziała, że mogę mieć jakieś moce, ale ona akurat swoich nie ma, więc mi nie pomoże w tej kwestii. U niej odkryłem, że mam drugą parę oczu, ale moim zdaniem wyglądam w nich jeszcze gorzej niż na obecną chwilę. Wspólnie odkryliśmy również, że moja "wersja" siebie w której jestem nie jest jedyną i że mam swoją bardziej mroczną stronę, w której moje moce - jeszcze mi na tamtą chwilę nie znane - są kilkukrotnie mocniejsze niż normalnie. Jednak wyglądałem - jak na moje gusta - okropnie i zdecydowałem że będę używał swojej prawdziwej demonicznej formy tylko podczas egzekucji. Ona wiedziała że jeżeli pojawiłem się w piekle w swojej łagodnej wersji oznacza to, że trafiłem tu przez przypadek i za życia nie robiłem złych rzeczy. Razem doszliśmy do wniosku, że mogę być demonem-orłem ze względu na moje skrzydła i dobry wzrok lub demonem-pająkiem ze względu na drugą parę oczu. Chce tu egzystować w przekonaniu, że jednak nie jestem demonem typu pająk, nienawidzę ich, obrzydzają mnie. Kiedy po pewnym czasie zapytałem dlaczego jest taka miła i zacząłem myśleć, że mimo tego co zrobiła nie powinna tu trafić, powiedziała że kiedyś to jej ktoś pomógł, ale na ogół nie jest taka pomocna na jaką wygląda i nie pomaga każdemu lepszemu - wtedy wyszłaby na miękkiego demona, a tym jak się okazało właśnie teraz jestem - demonem.
Mieszkałem z nią dobre dwa miesiące i nawet ją polubiłem. Niestety okazało się, że była w piekle tylko dwa lata i cudem przeżywała eksterminacje, dlatego podczas kolejnej zabił ją anioł. Po prostu jej już nie było i musiałem zacząć sobie radzić. Wziąłem z kasy wszystkie pieniądze, jej najcenniejsze rzeczy oraz dużo wysokiej jakości ubrań z jej sklepu i wyszedłem. Za jedną czwartą tych pieniędzy wybudowałem swoje mieszkanie i jednocześnie bar. A dlaczego akurat bar? Nie musicie tego wiedzieć. Miałem w nim najwyższej klasy norweskie alkohole. Moim ulubionym za życia był Akvavitt, więc chciałem aby moje imię było podobne do jego nazwy przez co mój bar byłby bardziej rozpoznawalny. Odziwo to podziałało. Miałem z niego duży przychód. Po roku postanowiłem wykorzystać wolną przestrzeń która była przeznaczona na późniejsze rozbudowanie domu. Po trzech latach już nie można było się do niczego przyczepić. Bar nadal działał i był w dobrym stanie, nadal miałem z niego duży przychód, mieszkanie było wykończone. Teraz tylko żyć w tym luksusie przeżywając wszystkie krwawe bitwy na ulicach i może kiedyś zdarzy się coś nieoczekiwanego, lecz nie chcę tego doświadczać w najbliższym czasie.
W tym momencie jestem w piekle od pięciu lat i radzę sobie, uważam, świetnie. Wyrobiłem sobie ciekawą jak dla mnie reputację - "dobry ziom z baru" czy jak to tam mówią, już nie pamiętam. W tym momencie wiem, że mogę hipnotyzować ludzi i kazać im robić różne rzeczy aczkolwiek działa to od trzydziestu sekund do około minuty. W mojej demonicznej wersji robiłem to kilka razy i działa to dziesięć minut, ale nadal to udoskonalam. Mój wzrok się nie poprawił, cały czas jest taki sam i to się już raczej nie zmieni - w moich obu formach.
Zauważyłem jak bardzo absurdalnie się zmieniłem. Jestem strasznie charyzmatyczny, egoistyczny i lubie rozmawiać - jestem zupełnym przeciwieństem siebie z czasów gdy żyłem. I kiedy myślę o tym w ten sposób z jednej strony uważam, że takie spokojne życie i chodzenie na studia było fajne, ale z drugiej tu mam prace z której dużo zarabiam i poznałem wiele nowych osób. Chętnie wróciłbym do życia, jednak piekło przekonuje mnie bardziej. Nie ma tu zasad i panuje chaos, ale już dawno się do tego przyzwyczaiłem.
Jeżeli kiedyś będzie można stąd uciec...
Nie zrobię tego.
---
I takim oto sposobem kończy się historia Akev. Ale czy napewno?
Odwiedźcie roleplay Hazbin Hotel, który piszę razem z hane_candy na moim profilu.
Wspólnie opisujemy w nim dalsze losy Akev i Sine.
A jeśli już o Sine mówimy. Jeszcze jej nie znacie prawda?
Przed przeczytaniem naszego roleplaya zapraszam Was do zapoznania się również z back story Sine na profilu Hane!
To chyba wszystko, dziękuje że byliście tu aby zapoznać się z historią Akev, mam nadzieję że przypadła Wam do gustu i będziecie czytać nasz roleplay :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top