Rozdział 11


- Czy macie pojęcie coście wszyscy narobili?! - zaczęła się wydzierać dyrektorka szkoły. W jej gabinecie zwołanych było czternaście osób, będących głównymi sprawcami problemu.

- My nic kurwa nie zrobiliśmy! - zaoponował w końcu Hidan. - Dlaczego nas zawsze oskarżasz?!

- Hidan, stul ryj - wyszeptała gniewnie Soli, szarpiąc go ostro za ramię.

- Nie jesteśmy na Ty, Shinya! I bez wulgaryzmów! - uniosła się kobieta. - Zapytam jeszcze raz... kto wpadł na pomysł robienia graffiti na ścianach w szkolnej kozie?

- Skąd pomysł, że to my? - zapytał rozsądnie Itachi.

- Byliście wtedy w klasie! Nie róbcie ze mnie idiotki!

- Pani kolor włosów już to robi - uśmiechnęła się lekceważąco Itami. Tsunade drgnęła żyłka na skroni, już miała wybuchnąć gdy odezwała się Tsuki.

- To Sasori.

- Spierdalaj Mangetsu! To ty jesteś od głupich pomysłów! - odwarknął, dziewczyna nie wdawała się z nim w dyskusję tylko pokazała mu środkowy palec.

- Koniec! Dzwonię po waszych rodziców!

- Nie! - jęknęła Ushio, gdyby jej rodzice się dowiedzieli dostałaby niezłą zjebkę. Z opresji licealistów wyratowało wejście Shizune, prosząc kobietę o niezwłoczne wyjście do goszczących w szkole inspektorów od spraw porządku.

- Wychodzę, a wy zostajecie tutaj i zastanawiajcie się lepiej nad dobrą wymówką! Inaczej wlepię wam nagane i zostajecie na rok w klasie! - zagroziła dyrektorka.

- Pff, my i tak zostajemy w klasie - skomentowała Domi, przybijając sobie z Kakuzu żółwika.

- Więc my spadamy - zadecydował chłopak.

- Siadać! Czekacie na mój powrót! Bachory niedorobione... - rzuciła i wyszła. Dla upewnienia zamknęła drzwi na klucz, a z trzeciego piętra chyba nie będą skakać.

Oczywiście przez pierwsze dziesięć minut próbowali otworzyć drzwi i rozważali ucieczkę przez okno, ale poddali się. Hidan usiadł na fotelu dyrektorki i wyłożył wygodnie nogi a biurku Big Cyca. Reszta też znalazła sobie miejsce na dywanie, parapecie czy obszernym biurku.

- Wielkie mi co, przynajmniej ubarwiliśmy salę - powiedział w końcu Deidara. - głupie babsko, w żadnym wykonaniu nie doceni artysty!

- A propos, pamiętacie imprezę urodzinową z marca? - wtrącił wesoło Tobi, a wszyscy spojrzeli na niego z politowaniem.

- Co to ma z tym wspólnego? - zapytała w końcu Ushio.

- Nic - odrzekł.

- No to nie używaj słowa „propos" skoro nie wiesz co oznacza - przekręcił głową Nagato.

- Ale skoro już zaczęliśmy, to opowiedzmy to sobie! - uśmiechnęła się Is. - Opowiedzcie od początku.

- No... - pomyślał Deidara. - okej, a więc...

Dzień był bardzo deszczowy, przez taką szarą pogodę nie chciało wstać się z łóżka, by pójść do szkoły. Jednak dobre było to, że jest piątek i pod wieczór zaplanowana jest długo oczekiwana impreza. Bo była właśnie połowa marca, a jako że dwie osoby mają w tymże miesiącu urodziny to postanowili je połączyć. I tak dziewczyny, a mowa tu o Isabel i Tsuki, mają wspólnych znajomych. Prócz solenizantek wszyscy umówili się jeszcze godzinę przed rozpoczęciem lekcji, pod halą sportową, gdzie mieli w-f. Tam też Domi razem z Kakuzu jak co dzień sprzedawali nielegalne używki.

- Paczkę fajek - powiedział jakiś klient do Kakuzu, chwilę potem się z nim rozliczając.

- Może po szkole pójdziemy na salę jeszcze coś pouzupełniać, a chłopaki pójdą na zakupy? - zaproponowała Soli.

- No chyba kurwa nie - powiedzieli zgodnie chłopaki.

- Niech z nami wszystko dopracują - wstawiła się za nimi Itami.

- Wszystko nam spierdolą, przecież mają do tego talent - oznajmiła Domi. - Hej, oczy mam wyżej ty cipo - zrugała swojego klienta na koniec odsyłając go możliwie jak najdalej.

- A tak w ogóle co z Tsu i Is? - zapytał Deidara. Razem z chłopakami siedzieli na stopniach schodów lekko przysypiając. Dziewczyny stały naprzeciw nim i patrzyły z politowaniem.

- Może niech chłopaki się nimi zajmą, kiedy pójdziemy załatwiać sprawy organizacyjne? - zaproponowała Yami, razem z Tobim grając w swoje wyimaginowane klasy, gdzie nie było żadnych zasad i zawsze wygrywali.

- Tak, niech połowa idzie z Is kupić prezent dla Tsu, a druga połowa na odwrót - dodała wspaniałomyślnie Ushio.

- Gdzie, kurwa? - wrzasnął Kakuzu, dopychając klienta do ściany. - Tu nie ma „mogę być winny grosika" oddawaj szmal, albo nici z handlu i wpierdol gratis! - wszyscy patrzyli na niego tępo, no bo... taka afera o grosik? No, ale zignorowali wołanie o pomoc chłopaka i wrócili do swojej rozmowy.

- Nawet dobry pomysł - zaczęła Itami. - W końcu nie mam jeszcze prezentu dla Is - zamyśliła się chwilę, a po momencie do Sasoriego dotarło jaka z tego będzie konsekwencja.

- Powiedz mi, że żartujesz! - nakazał, łapiąc swoją dziewczynę za ramiona. Uśmiechnęła się do niego wrednie. - Nie ma kurwa mowy, żebym z tym chłopczykiem spędził całe popołudnie!

- Tsu nie jest chłopcem, ej! - wtrącił groźnie Deidara.

- Czy to ważne? - zapytał Hidan. - I tak do siebie pasujecie - stwierdził. Chciał być wredny, ale rozmawiał z Deidarą i go nie zrozumiał. Przeciwnie, podziękował mu.

W każdym razie, idziesz z Tsu - zakomunikowała mu Itami. Delikatnie strąciła ręce chłopaka ze swoich ramion. - I masz być dzisiaj dla niej MIŁY - zaakcentowała ostatnie słowo.

- Że co proszę? To ta Mangetsu zaczyna! Jej każ być miłą - zbulwersował się.

- Ale to urodziny Tsu, nie twoje - wtrąciła Soli. Jak wszyscy obecni miała już potąd jego dziecięce fochy.

- Wolę iść z Is. Kto nie ma prezentu dla tego trolla? - zapytał zebranych, narażając się na zmrożenie dziewczęcymi spojrzeniami. Po chwili Douhito wstał ze schodów.

- Ja nie mam - zgłosił się, a każdy wytrzeszczył oczy. Jak on mógł nie mieć?

- Żartujesz, tak? - zaczęła Yamiko. - Jak można nie mieć prezentu dla własnej dziewczyny? To jest wręcz niewybaczalne! Takie sytuacje kują moją niewinną duszyczkę! - dodała.

- Och Yamiko! - zawołał Tobi, a ten dialog coraz bardziej przypominał jakąś brazylijską telenowele. - Zgadzam się z Tobą! Uczucie rodzące się między parą, winno ciągle rozkwitać, a każdy dzień winien być nagradzany prezentami! - patrzył jej głęboko w oczy, ujmując dłoń dziewczyny. - Masz kamyczek, rzucisz dwie kolejki - oczy tej dwójki zaszkliły pod wpływem tego romantycznego monologu.

- Och Tobiaszu! - natomiast reszcie, jakby można to narysować pojawiły się za głowami kropelki, które oznaczały nadludzką przesadę.

- Dobra... - zaczął Itachi, skupiając na siebie uwagę. - Deidara idziesz z Isabel. Nie ma zamiany.

- Właśnie, to nietrudne kupić prezent dla Tsu - oznajmiła Soli, niemal od razu pochwycając zadowolony uśmiech Hidana. Sądzi, że idzie z Tsu, a jak idzie z nią to panuję samowolka. - Nie ciesz się, pomyślałam o Tobie i zostawiam ci kupienie jej prezentu.'

- Dobra, Dei będę twoim przewodnikiem - zwrócił się do niego pełen dumy.

Wtedy to Ushio popatrzyła niepewnie na Nagato, czeka go ciężkie popołudnie. W końcu przenosząc spojrzenie z tych dwóch oszołomów, gdzie Shinjya chwycił głowę blondyna pod pachę i pięścią rozmasowywał mu czubek głowy, zerknął na Ushio. Zaczerwieniła się i odwróciła głowę w bok. Wzięła głęboki haust powietrza i zaczęła mówić.

- Nagato idziesz niestety z nimi - wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni, nie ma prezentu? A może nie ma kasy? Wszakże wszystko wydaję na coraz to nowsze tomiki. - No co? Nie dałabym rady wejść do TAKICH sklepów! - z tego zażenowania, aż pisnęła. Wszyscy się zaśmiali.

- Spoko - odparł w końcu Nagato. - W tą czy w tamtą stronę będzie równie źle.

Zgodzono się z nim. Prawda jest taka, że po obu stronach są zboczeńcy. Yami i Tobi mieli już zakupione prezenty, więc chcieli pomóc w organizacji, no chcąc być miłymi zgodziły się. Ale będzie trzeba mieć na nich oko, przynajmniej na Tobiego. Jest nieobliczalny. Domi i Kakuzu też mieli już coś kupionego, od początku miesiąca, bo chcieli sobie liczyć dochody na czysto. Jednak ustalono, że Kakuzu pójdzie z grupą Tsuki, składającą się jeszcze z Sasoriego i Itachiego. Ten drugi oczywiście miał, ale może coś doradzić Sasoriemu. Swoją drogą oni też idą w asyście bramkarzy, na wypadek gdyby Akasuna zechciał zabić solenizantkę. W drugą stronę to nie działało, musiał sobie sam radzić.

Natomiast druga grupa od Isabel, składała się z Nagato, Deidary i Hidana. Ten na końcu od razu nazwał się przywódcą i z zapałem opowiadał jakie to miejsca odwiedzą, zarzucając ramieniem obojętnie idącą obok niego Soli, kierująco się, jak reszta do szkoły.

- Ja ci kurwa dam trolla! - wykrzyczała Tsuki, spychając Akasunę z biurka. W samą porę się podparł rękami, inaczej nos były rozkwaszony. - Ty rudy przychlaście - kiedy chłopak wstawał na pozycję na czworaka, dziewczyna bezceremonialnie kopnęła go w dupę. Itami patrzyła obojętnie na te scenę.

- Uspokój się ty płciowa pomyłko! - warknął, wstając i rozmasowując sobie tył. - Już nie muszę być miły. Oddam ci, dwa razy mocniej!

Wszyscy patrzyli na nich z politowaniem. Wcześniej Sasori dał się podejść, jednak teraz Tsuki nie była dla niego zagrożeniem. Wykręcił jej rękę za plecami i zmusił do uspokojenia się. W czasie ich dogadywania się ze sobą Soli, siedząc na kolanach Hidana, szperała po szufladach w biurku Tsunade. Idiotka nawet ich nie zamknęła.

- Ej ludzie! - zawołała zwracając na siebie uwagę. Wtedy wyciągnęła z szafki dwie talie kart. Dziewczyny od razu odpowiedziały uśmiechem.

- Gramy! - zawołała Yamiko, ale chłopcy ne byli zachwyceni.

- Ale bez żadnych zakładów, wyzwań, pieniędzy i tym podobnych - wypowiedział Itachi, starając się wyeliminować wszystkie szkodliwe funkcję.

- Psujesz zabawę tym swoim gadaniem... co powiesz na grę w „kuku" na bicie? - zaczęła Isabel, przysuwając się do niego kusząco. Palcem przesuwała po jego torsie, dodatkowo grając słodką i niewinną dziewczynkę. - Przecież nie uderzę cię mocno...

- Dobra, wchodzę - zgodził się brunet, tuląc do siebie plecy dziewczyny, a ona posłała zebranym pełen władczości uśmiech. Chłopaki spojrzeli na dziewczyny, a one jak ich przekonają?

- A wy gracie i kropka - rzuciła ostentacyjnie Itami.

- Kiedy ja w to kurestwo nie umiem grać - stwierdził Akasuna, z lekkim przewrażliwieniem.

- To będziesz grał ze mną - zadecydowała Itami. - Ja gram, a ciebie w razie czego będą bić po kostkach.

Z westchnięciem wszyscy rozsiadli się na dywanie, koło swoich połówek. Domi, pochwyciła obie talie i zaczęła bardzo profesjonalnie je tasować.

- To może dokończymy historię? - zaczęła Ushio, a reszta jej przytaknęła i gestem ręki nakazała kontynuować. - No to potem poszliśmy do szkoły i...

W czasie rozpoczęcia ostatniej lekcji, do sali wkroczyli dwaj uczniowie ze starszej klasy, mianowicie Domi i Kakuzu. Normalnie już skończyli zajęcia, ale woleli trzymać się z młodszą częścią grupy, na wypadek zgubienia. Profesor Asuma nie robił problemów, standardowo poprosił o nie przeszkadzanie i na tym się skończyło. Itami odwrócona do Soli pisała z nią liściki do Is i Tsu. Umówiły ją nad Chujozą od razu po lekcji, nie zdradzając powodu i tego z kim się tak naprawdę spotka. Ma myśleć, że z nimi. Po skończeniu, Itami rzuciła kartkę w Tsu, pech chciał, że wtedy się do niej odwróciła, a papier trafił ją prosto w oko.

- Co się stało? - zawołał Asuma, patrząc na załzawioną Tsuki. I wszyscy na nią spojrzeli.

- Płaczesz Tsu? - zapytał Itachi, siedzący najbliżej dziewczyny.

- Nie pła... tak - zaszlochała. ­- Sasori mnie narysował - wyjęła z torby kartkę z jej karykaturalną postacią. Razem z Isabel dostały swoje, dość nieumiejętne portrety narysowane przez Tobiego. - Jest mi bardzo przykro z tego powodu - dodała smutno, pokazując rysunek profesorowi. Z widocznym trudem tłumił parsknięcie śmiechem.

- No chyba kurwa nie! - warknął wspomniany chłopak. - Jakim cudem jej to dałem, skoro jestem po drugiej stronie klasy?!

- Oskarżasz mnie o kłamstwo? No naprawdę, nawet w urodziny mnie gnębisz... - rzekła, ocierając łzę z oka. Sarutobiemu zrobiło się żal dziewczyny.

- Akasuna, masz uwagę do dziennika. Jeszcze dzisiaj zadzwonię do twojej babci.

- Ale ja nic...

- Cisza! Jak taki jesteś rozmowny to zapraszam do tablicy! - krzyknął, wydając na nim wyrok. Sasori już w milczeniu udał się do tablicy. Nic nie umiał. Zerknął na Tsuki, posłała mu pewny wyższości uśmiech. Jak on jej nienawidzi!

Lekcja mijała wolno, wskazówki na zegarze przesuwały się strasznie leniwie, a przy tablicy nadal męczył się Sasori. Isabel wykorzystując nieuwagę nauczyciela, dyktowała mu odpowiedzi. Miała zakupiony podręcznik, gdzie odpowiedzi były napisane ołówkiem. Szpan. Dzięki temu chłopak nie zarobił żadnej oceny, ale pewnie gdyby się pomylił nie omieszkałby wstawić mu jedynki. Taka jest polityka nauczycieli. Ushio kopnęła w krzesło Isabel, zwracając na siebie jej uwagę, tak jak planowała.

- Przestaniesz mi kopać w krzesło? - syknęła szeptem w jej stronę.

- Nie widzisz, że to znak? - burknęła Ushio. - Bądź pod budką z hot-dogami po szkole.

- Po chuj? - zapytała szeptem.

- Musisz komuś pomóc... - powiedziała, wtem napotykając uśmiech Hidana. Jak ona jej współczuje i Nagato także! Taki dzień z nim to musi być katorga, jak Soli to wytrzymuję i jednocześnie jest jeszcze normalna? Spojrzała na tablice i wytrzeszczyła oczy. Skąd tam tyle cyferek?! Jeszcze przed chwilą była zaledwie jedna linijka!

- Ushio! Jaki będzie wynik? - zapytał profesor Asuma.

- Eee... yyy... - zaczęła w panice robić obliczenia w głowie, aż w końcu ktoś niepostrzeżenie rzucił w jej stronę karteczkę z wynikiem. - Sześćdziesiąt dziewięć! - wykrzyczała, w końcu.

- Bardzo dobrze. Chyba strzelałaś, co? To twoja szczęśliwa liczba najwyraźniej - pochwalił nauczyciel, a wszyscy cicho zachichotali. Tak, na pewno szczęśliwa.

- Kuku!

- Hidan, kurwa mać, nie drzyj mi się do ucha! - warknęła Soli, zrzucając co chwila jego rękę ze swoich różnych części ciała. - Przestań, kurwa!

- Dajcie jej serca, bo zbiera - poprosił osobę obok siebie, którą był Nagato. Shiroi odłożyła karty na kolana z bezsilności, wzrokiem jednak mordując chłopaka.

- Zdyskwalifikujmy Hidana, niech się kurwa nauczy w to grać - ogłosił Kakuzu, a wszyscy przytaknęli. Jednak dodatkowo w ramach kary jest przez wszystkich bity na końcu gry.

- Och, tak - uśmiechnęła się wrednie Isabel. - Zemszczę się za te okropną wycieczkę pod twoim skrzydłem! - wzdrygnęła się na samą myśl, a Itachi poklepał po ramieniu

- Narzekasz, gdybyś wyluzowała byłoby przyjemnie - uśmiechnął się, a Soli pod jej błagalnym spojrzeniem, pizdła go w łeb. - Ała, kurwa... zrób tak jeszcze raz to... - drgnął na widok tych kurwików w oczach dziewczyny. - Przepraszam, kochanie.

- Byłam wyluzowana! - zawołała Hozuki.

- Mhm. Jasne, było tylko - odchrząknął, by ją przedrzeźniać. - Ohyda! Hidan, nie dotykaj tego! Fuj, Deidara! Odłóż to na miejsce! Przestań Nagato, to obleśne, chociaż ty bądź normalny!

- Nie mówiłam tak! - naburmuszyła się dziewczyna, a wszyscy się śmiali z tego tonu, którym przedrzeźniał Hidan.

- Nie przypominam sobie, by tak mówiła - obronił Nagato. Ale wszyscy w dupie mieli czy to prawda czy nie, grunt, że dyskusja była zabawna. Isabel, aż drgała żyłka na skroni, gdy napominał kilka nieprzyjemnych momentów z tamtego dnia.

- Jesteś debilem! Ja opowiem, jak to przebiegało.

- Nie, bo to będzie nudne! - zaprotestował Hidan. - Ja opowiem, mam niezłe gadane - odparł dumnie, na co Deidara parsknął śmiechem.

- Dei mnie przekonał, niech opowiada - chłopaka nominowała, Tsuki. Wszyscy się zgodzili, no może poza kłócącą się dwójką, ale zignorowano ich. Isabel bardzo to zignorowanie przeżyła, ale Itachi ją pocieszał

- Więc, na początku był wybuch! - zaczął ekstremalnie blondyn, a wszyscy westchnęli ciężko. On zawsze musi wsadzić gdzieś swoje zamiłowanie do eksplozji? - Nie no, żartuję. Zagrzmiało tylko...

Nadchodziła burza, zawsze tak jest, kiedy ma się coś zaplanowane i usilnie chcę się ładnej pogody. Isabel szła do budki z hot-dogami, jak się wcześniej umówiła z Ushio, jednak zamiast niej na miejscu zastała Hidana, Deidarę i Nagato, obżerających się zakupionymi produktami. Nie wiedziała czy podejść i przyznać się do znajomości z nimi, bo ich aktualną rozrywką było dopingowanie Nagato do wylizania pozostałości ketchupu na własnym nosie. Dzieci specjalnej troski, po prostu.

- Yo - powiedziała, ale byli zajęci komentowaniem niecodziennego widowiska, gdzie główna rola przypadała Uzumakiemu. - Yo Chuje! - zawołała jeszcze raz i tym razem zareagowali.

- Ooo Is... ja tylko... - tłumaczył się chłopak, biorąc chusteczkę i po normalnemu się wytrzeć. - Ekhm... Niczego nie widzieliście - zgromił ich spojrzeniem, a ci zachichotali pod nosem.

- Dobra, skoro Is jest to... - wypowiadając te słowa, odwrócił się w kierunku dziewczyny, a z bułki, trzymanej w ręku spadła na chodnik parówka. - Noż kurwa mać!

- Haha, ty cioto - zaszydził Hidan i wziął do ust ostatek swojego hot-doga. - Fobra pidzimy!

- Co ty pierdolisz? - zapytała Is. No po prostu facet bez żadnych zasad savoir vivre. Musi trochę pogadać z Soli, bo z takim to wstyd się pokazać w większej grupie w eleganckim miejscu.

- Mówię, że idziemy - powtórzył, gdy przełknął jedzenie.

- To idźcie, ja czekam na Ush - oznajmiła, poprawiając pasek z torby.

- Idziesz z nami kupić prezenty dla Tsuki - uzmysłowił Nagato, a tamci dwaj bawili się w najlepsze, kopiąc do siebie pozostałości parówki. Plasnął się w czoło.

Po chwilowej dezorientacji Is, chłopak wszystko jej wyjaśnił, przytaknęła. Potem podszedł Hidan kolejny raz mianując się przewodnikiem wycieczki. Wtedy to Hozuki pożałowała wycieczki, a widząc ile sex shopów maja do zaliczenia zamarła. Jej nastrojowi towarzyszył deszcz, lecz nie było tak źle. Były przebłyski słońca. Wreszcie weszli do pierwszego sklepu, w którym czuć było nieprzyzwoite zapachy. Is patrzyła na wszystko z obrzydzeniem, dlatego podeszła do jedynej sterylnej części, gdzie były płyty DVD z porno o tematyce yaoi.

- Szkoda, że nie wiem, które z tych filmów już ma... - zastanawiała się.

- Ej Is - odwróciła się w stronę Hidana i coś ją oślepiło.

- Ja pierdolę, coś mi zrobił?! - warknęła wściekle.

- Nic, to tylko latarka. Masz, zobacz - dał jej do rąk gadżet, a gdy wzrok wrócił dziewczynie natychmiast pisnęła i wyrzuciła przedmiot z rąk.

- Ohyda! Hidan! Jesteś pierdolnięty! - zawołała, czując nagłą potrzebę wytarcia rąk.

- Świrujesz - rzekł i podniósł przedmiot. - To tylko penis. Penisowa latarka - zaśmiał się, a dziewczyna znalazła jakieś mydełko w pudełku i chusteczki. Zdezynfekuję to. - Mam taki sam zestaw, fajnie nawilża mi chuja - powiedział i wyminął zesztywniała Hozuki.

Chłopaki w tym czasie szperali po pudłach z różnymi akcesoriami. Dziwili się, jak można wymyślić takie rzeczy, takie kapcie z małym penisem na czubku - przegięcie. Deidara podszedł do Hidana i zaczęli wypróbowywać poszczególne rzeczy, takie jak pejcz. Shinya dał go blondynowi i nakazał go strzelić w dupę, bo chciał wiedzieć czy to boli.

- Do reszty cię pojebało? - oburzył się, odkładając przedmiot.

- No weź kurwa bądź mężczyzną - odepchnął go na bok i wziął z powrotem zabawkę. - Nie chciałbyś być zniewolonych przez Tsuki - zamachnął się i z hukiem strzelił sznurem o podłogę, a Douhito przełknął głośno ślinę.

- Jestem cały czas. Przynajmniej w łóżku chcę porządzić ty masochisto - fuknął Deidara i odwrócił się na pięcie do Nagato.- Masz coś?

- Znalazłem zestaw sztućców w kształcie penisów - oznajmił Nagato, po czym pr zeszedł po nim dreszcz, spowodowany przypomnieniem sobie czego dotykał.

- Odpada. Ona nie lubi trzymać TEGO w ustach - odparł krótko.

- A to? Budzik w kształcie komórki jajowej i wskazówki w kształcie plemników - pokazał Nagato, jak dla niego dość przydatny prezent.

- Ochujałeś? Za bardzo kojarzy się z dziećmi, a ona ich nie znosi - odpowiedział, jak oni mało wiedzą o Tsuki. Normalnie wstyd.

Wtem do nich podeszła Is z uśmiechem na twarzy. Miała idealny prezent! Zza pleców wyjęła dość sporych rozmiarów statuetkę w kształcie penisa z napisem „Złoty Wacuś". Chłopaki nie wytrzymali i parsknęli gromkim śmiechem.

- Ty Dei - kolejny raz zaśmiał się siwowłosy. - Większy niż twój! - jego mina zrzedła, a inni się napierdalali do rozpuku.

- Odpierdolcie się fiuty! - zawołał obrażony, zapominając o obecności Isabel, ale ta śmiała się tak mocno, że nie umiała go poprawić.

Potem ruszyli do innego sklepu, tym razem typowo japońskiego z mangami i innymi takimi. Jak przystało na ten kraj, zboczonych rzeczy nie zabraknie. Tak było, w odróżnieniu od sex shopu, ten sklepik był jasny i bardzo cukierkowy.

- Ludzie, chyba coś mam - oznajmił Nagato, pokazał wszystkim zdobycz, którą był pendrive w kształcie plemnika.

- Będzie tam nagrywać swoje hentaie i inne. W końcu są one dla niej, jak jedyne dzieci, które może zaakceptować - dodał Douhito.

- Ach, prezent z przesłaniem, sprytnie - pogratulowała, klepiąc go po ramieniu. Po chwili zaczęła obracać się wokół własnej osi, szukając Hidana. - Kurwa, gdzie ten pojeb?

- Witaj Isabel. Let's play the game - zawołał do niej, jakiś skrzeczący głos. Nie trudno było się domyśleć, że to siwowłosy we własnej osobie. Odwróciła się i zobaczyła obok siebie ogromnego misia, ale nie byle jakiego. PEDO BEAR'a! Pisnęła popychając go w tył, potem jeszcze potknęła się o kabel na podłodze i wypierdoliła się razem z nim. - Och kurwa... Is czyżbyś na mnie leciała?

- Jesteś pojebany! - zerwała się na równe nogi i naciskają stopą na miejsce krocza, wyminęła go.

- Nie bolało! - zaśmiał się. - Sprzedawco! Jest rozmiar dla karłów na ten strój? - wołał do sprzedawcy, postanowił kupić to dla Tsuki, będzie miała w co się ubrać na halloween czy coś. Lubi prezenty z jajem.

Potem, ku zdziwieniu wszystkich, Douhito znalazł i kupił idealny prezent dla swojej dziewczyny. Nie chciał jednak go pokazywać. Pomimo podchodów Hidana, nie pokazał zawartości pakunku. Zerknęli na godzinę i powoli zmierzali do knajpy, w której miała odbyć się impreza.

- KURWA MAĆ, NIE! PRZEPRASZAM! JUŻ TAK KURWA NIE BĘDĘ! - wydzierał się Hidan, przytrzymywany z wysuniętą do przodu ręką przez chłopaków. Is się uśmiechnęła zadziornie.

Szczęście jej dopisywało, bo chłopak wylosował kartę z wynikiem dziesięciu krwawych uderzeń. Wysunęła sobie kary na skos, by móc odzierać mu do krwi kostki.

- No to Hidan... Let's play the game - syknęła, otaczając się psychopatyczną aurą.

- Ja pierdolę! Pomocy! Ushi, pomóż koledze! - wykrzyknął do niej, przez co wszyscy gruchnęli ze śmiechu, a najbardziej Ushio. Ona miałaby mu pomóc?

- Is - przerwała szatynka, a wszystkich ogarnęło zdziwienie. Hidanowi natomiast ze szczęścia zaszkliły się oczy. - Nie miej litości!

Wszyscy na powrót parsknęli śmiechem, a Hozuki przejechała chłopakowi ostro po kostkach. Jego krzyki były okropne. Lubił ból, ale nie byle kto mógł mu go zadawać. Po ósmym ciosie, z jego kostek puściła krew, każdy się roześmiał głośno.

- Is bij mu teraz po zewnętrznej stronie dłoni - powiedziała Yami. - szkoda kart.

Nikt się nie sprzeciwił, bo faktycznie szkoda. Lecz ciosy nie straciły na mocy. W końcu chłopaki go puścili, śmiejąc się z niego, że płacze. Doczołgał się jakoś do Soli, ale ta go odtrącała. Jeszcze jej ubranie zakrwawi. Domi postanowiła przejąć się jego losem i wyciągnęła z torby apteczkę. Sam się niech opatrzy, nie jest jego pielęgniarką.

- Nie martw się słońce - zaczął Itachi obejmując ją ramieniem.

- Racja, ktoś miał o wiele gorzej - zaśmiał się Kakuzu, tasując karty.

- Opowiadajcie - pogonił Tobi.

- Lepiej nie - burknął Sasori.

- To ja opowiem - zgłosiła się Tsu. - akcja działa się nad Chujozą...

- Spóźnia się już pół godziny. Czy tak trudno temu idiocie zjawić się na czas?! - warknął Sasori. Stojąc nad rzeką i rzucając do niej znalezione w pobliżu kamyczki.

- O rany, zamknij się w końcu - syknął Kakuzu. - Zrozumieliśmy twoje marudzenie za pierwszym razem. Powtarzanie tego co minutę wkurwia.

- Mnie wkurwia niepunktualność, a świadomość, że czekam na tą panienkę podwaja moją złość - rzekł, rzucając mocno kamyk do rzeki. Koledzy przewrócili oczami. Aktualnie podzielają jego nienawiść, ale kierują ją na inną osobę.

- Itami powiedziała, że masz być miły dla Tsuki - przypomniał Itachi.

- Mówić sobie może - stwierdził obojętnie.

- Taa, bo zwyczajnie nie dałbyś rady być dla niej miły. To cię przerasta - zaczął Kakuzu, po kryjomu go prowokując. Jak się wciągnie to będzie im łatwiej.

- Zauważ, że to ta jędza zaczyna - skomentował Sasori.

Nie gadali z nim dłużej, z takim się nie da. Zaczęło kropić, a Tsuki wciąż nie było. Postanowili do nieej zadzwonić, Kakuzu było żal kasy, Sasori się nie dodzwoni, bo obustronnie zablokowali do siebie numery, więc wypadło na Itachiego. Rozmawiał z nią niespełna minutę i jeżeli to możliwe twarz miał jeszcze bardziej pokerową, niż zwykle. Patrzyli na niego wyczekująco.

- Zapomniała, że miała się spotkać - westchnęli głośno. - Ale zaraz będzie.

- Głupia Tsu! Jak ja jej nienawidzę! I ciebie Itami! Za to, że mnie wkopałaś w to gówniane towarzystwo! Jebana Tsu! Dobrze ci tak, że nie jesteś facetem! Obyś miała trojaczki! - krzyczał rzucając nieskoordynowanie kamyki do rzeki, aż nagle ktoś go do niej wepchnął.

Woda była niesamowicie zimna, na szczęście chłopak dobrze pływał i szybko wynurzył się z rzeki. Spojrzał na sprawcę tego czynu. W akompaniamencie błysku i głośnego grzmienia nadchodzącej burzy, pojawiła się Tsuki.

- Też cię nienawidzę! - syknęła z perfidnym uśmieszkiem.

- Nie musiałaś tak ostro go karać - rzekł Itachi, stojąc razem z Kakuzu wystarczająco daleko. - Teraz będzie cały mokry.

Dziewczyna śmiała się z Rudego w najlepsze, wyglądał jak zmokła kura. Z wściekłością ogłosił, że idzie do domu się przebrać, postanowili iść razem z nim. W sumie Tsu bardzo chciała, a to nie wróży nic dobrego, ale protesty Akasuny nic nie dały, bo wstawili się za nią pozostali grając jej goryli. Po drodze na Drewnianą był hm... bardzo podrażniony.

- Nienawidzę cię.

- Powiedz mi coś, czego nie wiem.

- Powinieneś iść zobaczyć czy cię nie ma w psychiatry.

- Taa, tylko mnie przypadkiem nie odprowadzaj, bo znając mojego pecha, zamkną mnie z tobą.

- Fajne paznokcie. Sam obgryzasz?

- Ale walisz sucharami - westchnął obojętnie Sasori.

- Tak? To ciekawe, czemu dalej jesteś mokry - stwierdziła Tsuki, udając zaciekawienie. - O patrz, UFO wylądowało! A nie to twój dom -zaśmiała się wrednie.

Chłopaki przemilczeli wszystkie docinki dziewczyny. No dwóch z nich podzielało dobry humor Mangestu. Rudowłosy nie pozwolił wejść im do środka, ale się wepchali. Dom był pusty, więc korzystali z zwiedzania jego mieszkania. Tsuki czuła się jak w jakimś muzeum. Meble chyba z początku wieku, ale It wspominała, że jego dom meblowała babci i śmierdzi tam jakąś starością. Dlatego najczęściej spotykają się u niej, bądź poza domem. Jednym słowem nudy. Telewizor to jakieś stare pudło, śmieli podejrzewać, że jest czarno-białe.

- To ja poczekam na zewnątrz - powiedziała Tsu i wyszła, chłopaki po posłaniu sobie porozumiewawczych spojrzeń, także wyszli.

Akasuna wyszedł w końcu, w suchych ubraniach, lekko się zdziwił na opustoszały dom, ale co tam. Potem już ogarnął, że są na dworze, wytrzeszczył oczy i spojrzał na wieszak, gdzie zwykle wisiały jego kluczyki do motoru - niema, kurwa mać, nie ma! Zerwał się na zewnątrz i czym prędzej stanął przed motorem, na którym siedziała Tsuki.

- Wypierdalaj mi z maszyny! - zawołał wściekle. - Mnie możesz niszczyć, ale nie mojego motoru!

- Ja pierdolę, jesteś chory. Chciałam się tylko przejechać.

- Taa, ty byś się przejechała, chyba ciałem po asfalcie - burknął, a dziewczyna zeszła dumnie z motoru, niechcący robiąc mu niewielką rysę na kawałku blachy.

Zaakcentowała tą urazę niewinnym „ups", a chłopak już chciał zerwać z niej ten głupi uśmieszek. Na szczęście Kakuzu i Itachi w porę zainterweniowali i przytrzymali Akasune. Po jego uspokojeniu się poszli do empiku. Is nie była skomplikowaną osobą, więc szybko jej kupili prezent, jakaś książka i płyta jednego z jej ulubionych zespołów. Będzie zachwycona.

Droga powrotna także opiewała mordem, gdyż Tsu nabijała się z tego, jak Akasuna przeżywa małą ryskę jego maszyny. Dla niej to było jakieś niepoważne.

Oprócz Itami wszystkie dziewczyny się zgodziły, bo czym jest jedna mała niewidoczna kreska? No najwidoczniej ma całkiem spore znaczenie, ale po chwilowym dialogu It wzięła stronę Tsu, w końcu nie zrobiła tego umyślnie. Sasori już dawno naprawił ten motor.

- Co z tego, że naprawiłem? Ta jędza nawet nie dała mi na to kasy! - wydzierał się chło[pak, a wszyscy patrzyli na niego znudzeni. - Nie wspomną o kluczykach, które mi od tego czasu zniknąły.

- Oskarżasz mnie o kradzież? - oburzyła się teatralnie, posyłając ukradkiem oczko It.

- Akasuna, przeginasz. Sam je pewnie zgubiłeś!

- Nie wpierdalaj się Douhito. Ja wiem, że to ona!

- Stary, pomyśl. Podpierdoliła ci motor czy coś? - wtrącił Itachi, gasząc tym kolegę.

Zapanowała względna cisza. Tsuki była pod wrażeniem, że tyle osób wierzy w jej niewinność. Oczywiste, że ona podpierdoliła kluczyk, a potem dała Itami, by kiedyś je wykorzystała do jakichś swoich niecnych celów.

W partyjkę gry karcianej It przegrała, więc Tsu przypadło bicie. Wylosowała trzy mocne, lecz to Sasori był tym, któremu miała zadawać ból. Szczęście dziewczyny było wprost nie do opisania. Szkoda, że tylko trzy razy i szkoda, że tylko mocne, ale trudno. Huk zderzenia kart z ręką rudowłosego powodował dreszcze uu grających. Drugi raz, Sasori aż zmarszczył nos z bólu, ale nie jęknął! Za trzecim razem... Tsu się zamachnęła.

- Wiesz co to oznacza, Mangestu? - triumfalny uśmiech nie schodził z twarzy Akasuny.

- Tsu, dostajesz sześć razy w łapę - orzekł prześmiewczo Hidan. - Sasori się zem... - dalszą wypowiedź przerwało mu zatkanie ust przez Soli.

- Jaki Sasori? - wtrąciła It. - On tylko przyjmuję cios, a nie je wydaję.

Mimo sprzeciwów swojego chłopaka, które miała, delikatnie mówiąc, w dupie, zdzieliła Tsuki sześcioma „mocnymi" uderzeniami w rękę. Potem na wzgląd obolałych, obrażonych członków (jakkolwiek to brzmi) zmienili grę na coś bardziej wymagającego myślenia, mianowicie makao.

- Ale wiecie sprawy organizacyjne też miały wesoło - stwierdziła Ushio, gdy karty poszły w ruch.

- Mówiłem wam, że ze mną i z Yami jest fajnie - zawołał Tobi. - I umiemy być bardziej poważni, niż co po niektórzy - stwierdził gorzko, patrząc na resztę dziewczyn.

- Och, Krówka rozrabiała? Chcę to usłyszeć! - zawołał Hidan.

- Nie rozrabiałam! - fuknęła, zakładając ręce na piersiach. Podejrzane było to, że wszyscy tłumili parsknięcie.

- To może powiem prawdę, miejsce akcji...

Sklep. Trzeba było zrobić zakupy na jakieś przekąski z serii - niezdrowe żarcie i alkohol. Na szczęście mieli w towarzystwie już dwie osoby posiadające dowód. Szkoda tylko, że połowa grupy posiadała nadto wesoły humorek i wyglądały, jakby już były lekko wstawione. Yami, Tobi i Ushio czekali przed wejściem, a po chwili zjawiły się dziewczyny wiozące w wózku sklepowym It.

- Potem ja chcę - zgłosiła się Domi.

- Nie ma, ja będę. Wiesz jak źle się chodzi w tych butach - oburzyła się Soli, wskazując na swoje obuwie.

- Uuu, nie obchodzi mnie to - rzekła obojętnie Domi. Śmiejąc się z osłupiałej reakcji koleżanki.

- Podłe! - krzyknęła, chwile potem się śmiejąc.

- Co tak długo? - fuknęła Ushio.

- Była bitwa, kto wejdzie do wózka - zawiadomiła Itami. - Ech... nie mogę się dodzwonić do Sasoriego - zawiedziona, włożyła telefon do kieszeni, a wtedy rozbrzmiała komórka Domi.

- Hmm... z tego co mi Kakuzu napisał, Tsuki go wrzuciła do rzeki, także pewnie się zmoczył - nastąpiła chwila ciszy, a potem parsknęli śmiechem. Chciały by to zobaczyć.

Wtem Yami z Tobim zarządzili wejście do środka, lista zakupów była dość spora. Jedynie pełnoletnie udały się do rubryki, gdzie sprzedawano napoje od osiemnastu lat. Reszta natomiast udała się po jakieś papu. Znaczy bardziej zajęli się tym Yami i Tobi, natomiast It odciągała Ushio w stronę regału z chipsami.

- To czekaj wrócę po wózek - powiedziała szatynka, lecz ta ją odciągnęła. Następnie odchyliła rękę z chrupkami w tył i z impetem rzuciła w stronę wózka, trafiając do niego paczkę.

- Punkt dla Itami! Gdzie oklaski? - cisza. - Gdzie oklaski? Ush, no klaszcz!

- No tak - obudziła się i zaczęła bić brawo. - Łuhuu! Rządzisz It!

- Teraz ty - powiedziała i wepchała w jej ręce laysy cebulowe.

Ush pod naporem zachęcającego spojrzenia i dopingów przyjaciółki zamachnęła się i trafiła do wózka... niestety nie swojego, ale co tam. Liczy się. Yami zarządziła, aby dziewczyny popilnowały rzeczy, a oni pójdą coś sprawdzić. Zgodziły się.

- Ej, Ush - zachęcona mruknięciem, kontynuowała. -pójdę za regał i będę łapać wszystko co mi prze niego przerzucisz, dobra?

Parsknęła śmiechem, ale zgodziła się. Sklep był opustoszały, bo na zadupiu mieszkają tylko zajebiści ludzie, no poza Sasuke i jego przyjaciółmi, a tak to jest niewiele, ponadto sklep miał tylko jednego ochroniarza, ale był gruby i lubił jeść w McDonaldzie. Czyli stały klient, a mogą mu się zawsze odpłacić. Ushio zabrała z półki opakowanie i rzuciła za regał.

- Złapałam! - zawołała It. Ush, dziwiła się co robi, to przecież takie nie w jej stylu, ale wczuła się. Rzucała coraz szybciej - Kurwa mać, nie nadążam! - coraz mocniej. - Przeleciało poza następny filar, haha! - i coraz ostrzej. Tak, że pudełko z ciastkami przypierdoliło w głowę Itami. - Dobra, stop! Jestem ranna! - zawołała.

- Bu, jesteśmy i mamy winko japońskie! - zachwyciła się Soli, wychodząc zza rogu z Domi.

- Też bym wam takie sprzedała - oburzyła się.

- Ale u ciebie jest dwa razy drożej i nawet zniżki nie chciałaś zrobić! - fuknęła, podbiegając do Ushio i dając do wózka butelki.

- Biznes to biznes - skomentowała Domi.

Dziewczyny w trakcie czekania na Yami i Tobiego, urządziła sobie zawody w rzucanie do kosza paczkami chrupek. Inne rzeczy były za twarde i mogłyby uszkodzić co po niektóre zakupy. Z każdym jednym rzutem szło im coraz gorzej. W kosza by je ograno. Soli w ogóle nie trafiała, choć dały jej próby, w końcu za trzecim razem się zdeterminowała i rzuciła mocno paczką chrunchipsów, które akurat trafiły w wychodzącego naprzeciw wózka Tobiego i odbiły się o niego trafiając do celu. Natomiast samego Uchihę, tak zaskoczyło o uderzenie, że aż się cofnął zwalając piramidę puszek z groszkiem. Wszystkie do niego podbiegły tłumiąc w sobie chichot lub zakłopotanie.

- Tobiaszu nic ci nie jest? - zapytała z troską Yami, następnie miażdżąc wzrokiem najbardziej zwracającą na siebie uwagę swoim zakłopotaniem, Soli.

- Yyy... no ten - patrzyła na przyjaciółki. - Ush, dlaczego to zrobiłaś?

- Ja?! - oburzyła się.

- No, a kto? Może ja? - zapytała głupio. Śmiech stłumiła, ale uśmiech już nie bardzo.

- Najprawdopodobniej!

Shiroi już nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, w ślad poszła resdzta. No może poza Yami i Tobim, którzy od samego początku bardzo poważnie brali na siebie obowiązek organizatorów, ale wiadomo, że i tak ich trud nie zostanie doceniony. Pech. W każdym razie do akcji wkroczyła kierowniczka sklepu i chciała ich wyrzucić, ale wtem Yamiko zgłosiła dziewczyny do naprawienia piramidy. Foch normalnie to wina Soli! No, ale i tak by jej pomogli.

- Ej, mam pomysł -zaczęła po pewnym czasie dziewczyna i zrobiła czteropiętrową piramidkę, a potem w oddaleniu wyrzuciła jedną puszkę po podłodze i strąciła wieżę.

- Teraz ja! - zgłosiła się Itami.

Tak oto wymyśliły sobie kolejną zacną zabawę. Nawet Ushio świetnie szło, puszka była bardziej lekka, niż kula, więc w takim wypadku Nagato, na bank by przegrał. Po kilkunastu minutach znowu przyszła kierowniczka i tym razem wyrzuciła towarzystwo za drzwi, a na zewnątrz panowała burza. Skryci pod dachem zaczęli szydzić z tego plastiku.

- Pierdolona barbie - skrzywiła się Domi, odpalając papierosa.

- Taa myśli, że jak do władzy doszła to może poniewierać ludźmi - fuknęła Ushio.

- Idealne dobranie słów, nie It - zauważyła Soli, posyłając standardowe uśmieszki.

- Właśnie „doszła", bo gdyby dupy nie dała to, by awansu nie dostała.

I tak rozmowa dziewczyn kręciła się wokół plotek na temat kobiety z tlenionymi włosami, aż w końcu podszedł jakiś żebrak, prosząc o kilka złotych na bułkę. Standardowo wszystkie odmówiły, ale facet tak bardzo nalegał, prosił, że przekonał Soli.

- Mam tylko pięć złotych, kup sobie jeszcze piwko - powiedziała, dając mu monetę do ręki.

- Nie, nie. Ja nie piję proszę pani. Ja kiedyś dużo pracowałem i piłem. Przez to wyrzucili mnie z pracy...

- To przykre - stwierdziła Ushio.

- Tak... jeszcze żona mnie zostawiła, wyrzuciła z domu, zabroniła kontaktu z dziećmi. A tak bardzo jej wtedy potrzebowałem, kochałem ją... - rzekł smutno, patrząc wyczekująco na dziewczyny.

- No..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #akatsuki#oc