Zaległy Kisame

No... Macie na dzień dziecka <3 XD

~ Kiedy spotykacie się po raz pierwszy

Byłaś na festiwalu w dosyć małej wiosce. Nie była powszechnie znana, nawet nie było tu nikogo z Anbu... Nikogo kto mógłby pilnować porządku. Pewnie zawsze było tu spokojnie. Wstąpiłaś tu w drodze do Konohy. Zobaczyłaś, że z jakiegoś baru masowo wychodzą ludzie i mamroczą coś pod nosami, a oczy mają pełne strachu. 

- *Pewnie podają tam jakieś okropne jedzenie.* - Pomyślałaś i zaśmiałaś się w myślach. Nie wiedziałaś czemu, ale z ciekawości tam weszłaś. Po przekroczeniu progu, zadzwoniły dzwoneczki. Nie wiedziałaś nikogo z obsługi. Rozejrzałaś się. Nagle ktoś do ciebie podbiegł.

- Nie wchodź tu! - Wyszeptał drżącym głosem. - Tu jest potwór! - Był cały przerażony. Nie czekając na nic, wybiegł. Obejrzałaś się za nim zdziwiona. Wszędzie było ciemno. Paliła się tylko jakaś lampka w oddali. Postanowiłaś tam iść. Myślałaś o jakiego potwora im chodzi i co by robił w barze... Widziałaś zarys jakiejś postaci. Kiedy podeszłaś bliżej już widziałaś, że to nie żaden potwór tylko człowiek. Siedział odwrócony do ciebie tyłem. O ścianę był oparty jakiś miecz, który był większy od ciebie. Zatrzymałaś się i spojrzałaś się na broń z uznaniem. Tamten mężczyzna chyba właśnie coś pił. Nawet się nie odwrócił. Przeszłaś obok niego i usiadłaś naprzeciwko niego. Odłożył kubek z powrotem na stół i spojrzał się na ciebie dziwnie. Wyglądał niemal jak rekin. Wtedy już wiedziałaś dlaczego wyszli... Jak można tak oceniać ludzi...? I nazywać potworami... 

- Witaj. - Powiedziałaś grobowym głosem. Spojrzał się na ciebie jeszcze bardziej zdziwiony. 

- Hm? Nie masz zamiaru uciekać i krzyczeć, że potwór cię goni? - Zapytał znużony. 

- Ależ skąd. - Nie wiadomo dlaczego, ale wzięło ci się na robienie cyrku. Przynajmniej poprawisz mu humor. - Przybyłam z odległej krainy, zwanej Zadupiem do ciebie, aby oświadczyć ci, że masz fajny mieczor. - Palnęłaś. Uniósł brew. 

- Że co? - Zaśmiał się. 

- Poważnie. - Pokiwałaś głową z uznaniem. - W ogóle czemu nic nie weźmiesz do jedzenia? Wszyscy uciekli, więc masz gratis. 

- W sumie coś w tym jest... - Odpowiedział. - Ale wolę owoce morza, a tu ich nie podają... - Przyjrzałaś się mu jeszcze dokładniej. W sumie nie dziwne. Wygląda jak rekin. 

- To wyjaśnienie do mnie trafia. - Pokiwałaś głową. Zaczął ci się przyglądać.  

- Nie masz ochraniacza. - Zauważył. - Nie jesteś kunoichi? 

- Jestem, ale właśnie zgubiłam swój ochraniacz...

- Rozumiem... Ten szlak biegnie do Konohy, ale nie wyglądasz jakbyś stamtąd pochodziła...

- Bo jestem z Ukrytej Mgły. 

- Serio? Ja też. - Powiedział zdziwiony. 

- O ja! Ale fajnie!

- Mogę wiedzieć, co tu się wyprawia? - Odezwał się ktoś. Spojrzałaś się na drzwi w oddali. Stał w nich jakiś mężczyzna z czarnymi włosami i chyba Sharinganem?

- Ee... O, Itachi-san... - Powiedział szybko rekin i wstał od stołu. Podleciał do niego. - Możemy już iść... - Chciał go wypchnąć z baru, ale tamten stał i nawet nie drgnął. Spojrzał się na ciebie i po chwil sam wyszedł, a jego niebieski towarzysz ruszył za nim, machając ci na pożegnanie. 

~ Kiedy spotykacie się po raz drugi

Słyszałaś ostatnio o organizacji zwanej Akatsuki. Słyszałaś również, że noszą czarne płaszcze z czerwonymi chmurami. To cię zastanowiło. Byłaś przekonana, że już kiedyś widziałaś taką osobę, ale za cholerę nie mogłaś sobie przypomnieć kto to był. Podczas twojego spaceru po lesie natrafiłaś na kogoś. Ostatnio spacerowałaś częściej niż zwykle. Sama nie wiedziałaś czemu. Zatrzymałaś się i spojrzałaś na mężczyznę przed tobą. Od razu przypomniało ci się wasze pierwsze spotkanie. To był ten rekin-man z baru! 

- Ohayou. - Przywitałaś się. Kiwnął ci głową z uśmiechem. Teraz dopiero zauważyłaś jaki on jest wysoki. On pewnie zauważył, że jesteś znacznie niższa. 

- Nie zdążyłem się wtedy spytać jak się nazywasz...

- Jestem [Imię]. A ty jesteś Kisame. 

- Skąd wiesz? - Zapytał zdziwiony. 

- Jesteś z Ukrytej Mgły. Paradujesz z mieczem. Są takie rzeczy jak książki. I w takiej jednej znalazłam o Siedmiu Mistrzach Miecza i zgadnij co. Byłeś tam! xD 

- Aa... Rozumiem. - Zaśmiał się. - Dziwne. Myślałem, że jak mnie jeszcze raz zobaczysz to będziesz uciekać... 

 - Czemu miałabym uciekać? 

- Nie wiem... Może dlatego, że wyglądam jak dzika bestia z oceanu?

- ... Nie przesadzaj. Po prostu jesteś specjalny. 

- "Specjalny"? Nikt jeszcze tego tak nie ujął... 

- Nie ma co oceniać ludzi po wyglądzie. To nie jest ważne. Człowiek nie wybiera sobie ciała... - Spojrzałaś się na jego płaszcz. - Jesteś z Akatsuki... - Dołączyłaś smutno. On również nieco posmutniał. 

- Tak.  

- Pewnie gdyby mnie ktoś z wioski tu zobaczył z tobą to uznaliby mnie za zdrajcę, nie?

- Prawdopodobnie by tak było. Muszę iść, ale niedługo po ciebie tu wrócę. - Powiedział i zaczął iść dalej przed siebie. Patrzyłaś się jak odchodzi, ale zaraz po tym zaczęłaś się zastanawiać o co mu chodziło mówiąc "niedługo po ciebie wrócę". 

~ Kiedy "zaprasza" cię do Akatsuki

Kiedy wracałaś z miasta do domu, trafiłaś na Guya...

- [Imię]! - Zawołał, pojawiając się znienacka przed tobą i wskazując na ciebie palcem. Z wrażenia upuściłaś zakupy na ziemię. 

- Co tym razem? - Warknęłaś i schyliłaś się, zaczynając podnosić upuszczone rzeczy. On przyglądał ci się. Spojrzałaś się na niego ponownie spod byka. - Chcesz czegoś?

- Tsunade-sama cię wzywa. 

- Po jaką cholerę? 

- Nie wiem... Ale powiedziała, że masz przyjść natychmiast i że to pilne. - Powiedział i chwilowo poczułaś swoje serce jak zabiło ci w gardle. Czyżby chodziło o to o czym myślałaś? Zaczęłaś powoli się podnosić. 

- Rozumiem... - Mruknęłaś. - Pójdę odłożyć te rzeczy do domu i zaraz przyjdę... - Zapewniłaś go, ale już wiedziałaś, że musisz stąd uciekać. Nie wiedziałaś czemu... Po prostu coś w tobie kazało ci to robić... Zaczęłaś biec w stronę swojego domu. Jeżeli faktycznie chodzi o Kisame to możesz mieć kłopoty. Chyba Hokage nie uwierzy, że po prostu się z nim kolegujesz... Szybko chwyciłaś pierwszą, lepszą torbę i wrzuciłaś do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Jak wyszłaś z domu, rozejrzałaś się ostrożnie. Mogą przecież chcieć dowiedzieć się czegoś o Akatsuki. A jak pomyślą, że jesteś ich jakimś szpiegiem i przekazujesz im informacje? Niepostrzeżenie wymknęłaś się i wtopiłaś się w tłum. O tej godzinie wszędzie było pełno ludzi, więc to nie był problem. Kierowałaś się w stronę wyjścia z wioski. Ku twojemu zdziwieniu udało ci się. Prawie. Oczywiście na samym końcu coś musiało się spaprać. Przy bramie stało dwóch członków Anbu. Zaklęłaś pod nosem i najbardziej naturalnie jak mogłaś podeszłaś do nich i chciałaś najzwyczajniej wyjść do lasku jak zawsze.

- A panienka gdzie tym razem? - Zagadał pierwszy z nich. Na nieszczęście to nie byli ci co zawsze.

- A co cię to obchodzi, waflociągu? - Palnęłaś. Od jakiegoś czasu zrobiłaś się wyjątkowo "niemiła".

- A już cię kojarzę... - Powiedział drugi. - Czy ty nie jesteś tą, która miała iść do Hokage? - Zapytał podejrzliwie, ale sam znał odpowiedź. - Próbujemy zwiać z wioski, co? - Podszedł bliżej, a ty cofnęłaś się.

- Nie, ta pani idzie z nami. - Odezwał się ktoś trzeci. Dwójka mężczyzn padła na ziemię, najprawdopodobniej martwa. Stałaś chwilę w lekkim szoku, aż odwróciłaś się i zobaczyłaś Kisame i jego towarzysza, który posiadał Sharingana.

- Nie sądziłem, że sama będziesz nas szukać. - Powiedział lekko zdziwiony Kisame. Uśmiechnęłaś się do nich.

- Już Hokage chciała mnie wzywać... Nie chciałam, żeby się dowiedziała czegoś o was. Pomińmy temat, że nic nie wiem, ale pewnie by mi nie uwierzyli...

- Cieszę się, że mamy nowego, lojalnego członka. - Mruknął czarnowłosy.

- Słucham?

- Dołączysz do Akatsuki. - Powiedział wprost karp.

- Yyy... - Zaczęłaś.

- Odmowy nie przyjmujemy. - Znowu odezwał się posiadacz Sharingana. - Jestem Itachi, a to Kisame jak już wiesz zapewne. - Dokończył i zaczął zmierzać do wyjścia. Kisame doszedł do ciebie i Podążaliście razem za mężczyzną.

Kiedy dotarliście do kryjówki, poznałaś resztę organizacji. Jak się okazało ich Lider kazał im po ciebie iść, bo dowiedział się w jakiś sposób o tobie. Że nie jesteś zwykłą mieszkanką wioski. Poza tym nawiązałaś już kontakt z członkiem organizacji.

~ Kiedy się na ciebie patrzy

Czas w organizacji mijał przyjemnie. Nie było tu tak strasznie jak się wydawało. Byłaś już raz nawet na misji. Aktualnie przebywałaś w salonie i robiłaś to, co najczęściej czyli czytałaś sobie spokojnie książkę i leżałaś, zajmując całą kanapę. Słyszałaś, że czasem ktoś szwędał się niedaleko, ale ignorowałaś to i nie odrywałaś wzroku od lektury. Mijał tak powoli cały dzień. Słyszałaś, że ktoś się na ciebie drze, ale dalej nie zaszczyciłaś tej osoby nawet spojrzeniem. 

- Nosz ku*wa! - Krzyknął Hidan. - Wypi**dalaj! Film chcę obejrzeć! - Darł się dalej. Jednak nie uzyskując żadnej reakcji zaklął pod nosem i rozejrzał się w poszukiwaniu swojej kosy. - Ile można siedzieć i czytać to gówno. - Spojrzał się na książkę i aż się wzdrygnął na myśl o niej. 

- Hidan, co ty tu wyprawiasz? - W pokoju pojawił się Kisame i spojrzał się na wściekłego Jashinistę. 

- W końcu, ku*wa! Ktoś przyszedł. To już jest wkurzające! Ta baba leży tu już cały dzień i czyta jakieś pornole! Zabierz ją stąd, bo zaraz ją poświęcę! Masz trzy minuty! Idę po kosę, jak wrócę to jej i tego zasranego siedliska diabła, zwanego książką ma tu nie być! - Wyszedł z pokoju, dalej mamrocząc coś pod nosem i zostawił was samych. Kisame podszedł bliżej kanapy. Byłaś całkowicie pochłonięta lekturą i ani na chwilę nie odrywałaś z niej wzroku. Nawet nie mrugałaś xD. Spojrzał się na okładkę. 

- "Eldorado Flirtujących" - Mruknął pod nosem. - Poważnie...? [Imię], chodź, idziemy stąd, bo jak Hidan wróci to znowu trzeba będzie wzywać egzorcystę. - Powiedział, a ty nawet nie drgnęłaś. Chciał ci zabrać książkę, ale wykonałaś dziki unik, spadając przy tym na podłogę. Zaśmiał się pod nosem i obszedł kanapę, podchodząc do ciebie. Leżałaś teraz na boku, dalej pochłaniając lekturę. Znowu chciał ci zabrać książkę, ale kolejny dziki unik skutecznie mu to uniemożliwił. Obróciłaś się do niego tyłem udając, że jest powietrzem, ale nagle zanim zdążyłaś pisnąć słowo poczułaś jak coś unosi cię do góry. Uświadomiłaś sobie, że niesie cię na rękach. 

-Ej! - Oprzytomniałaś. - Postaw mnie! - Rozkazałaś oburzona, próbując się wyrwać.

 - Jeszcze czego. - Zaśmiał się. - Nie ruszysz się sama to cię przeniosę. Poza tym zaraz Hidan wróci i skończy się rozróbą. 

- Moja książka tam została! - Krzyknęłaś i niemal mu wypadłaś z rąk. - Muszę wiedzieć co daleeej! - Po długich negocjacjach wrócił się po twoją książkę, ale najpierw gdzieś cię zostawił, żebyś nie wróciła na kanapę. Kiedy powrócił z twoją lekturą, ku twojemu zawiedzeniu położył ją wysoko na półce. - No co ty robisz?! - Warknęłaś i wstałaś z łóżka. Z tego co zdążyłaś wywnioskować byłaś w jakimś pokoju. Tak, był z ciebie świetny Sherlock. Podeszłaś do półki i spojrzałaś się zdenerwowana na swoją upragnioną książkę, która była tak wysoko. Przerwał ci czytanie w tak ekscytującym momencie... Spojrzałaś się na niego wkurzona. - Ściągaj mi to. 

- Jak tak bardzo to chcesz to sobie weź. - Powiedział z uśmiechem i usiadł na jakimś fotelu, bacznie ci się przyglądając. Rozejrzałaś się po pokoju, szukając innej podstawki niż on, albo jego fotel. Rzuciłaś mu jeszcze spojrzenie rządne mordu, ale odpuściłaś i spojrzałaś się na swoją lekturę nie wiedząc co ze sobą zrobić. Chwilę się zastanawiałaś, ale i tak doszłaś do wniosku, że nic nie zrobisz.  
- No dobra... - Mruknęłaś pod nosem. - Ściągniesz mi to...? - Odwróciłaś głowę w jego stronę. Nadal bacznie obserwował twoje zmagania.

- A odstawisz to chociaż na chwilę? - Westchnął i pokiwałaś od razu energicznie głową. Wstał z fotela i z łatwością ściągnął twoją książkę. Wręczył ci ją z powrotem. Miałaś ochotę zwiać i iść dalej czytać, ale jednak zostałaś z nim.

~ Kiedy ratuje cię przed napalonym Hidanem

Tego wieczoru była twoja kolej na zmywanie naczyń po kolacji. Po długiej kłótni z Liderem w końcu ustąpiłaś i zaczęłaś wykonywać pracę. Miałaś wiele ciekawszych rzeczy do roboty, ale cóż... Szło ci całkiem nieźle... Dopóki nie pojawił się intruz.

- Co tu robisz tak późno? - Odezwał się ktoś. Odwróciłaś się i zobaczyłaś tego siwego dziwaka zwanego Hidanem. O dziwo miał normalny wyraz twarzy.

- Zmywam. Nie widać? - Mruknęłaś i wróciłaś do czynności. - A ty? Co tu robisz?

- Szukałem mojego ochraniacza, bo Tobi mi znowu zaje*ał. - Warknął. - Nie widziałaś go gdzieś, dziewojo~?

- Nie. - Odpowiedziałaś nawet na niego nie patrząc, mimo że faktycznie jakiś ochraniacz pływał sobie w kibelku...

- Jesteś drętwa jak kij od szczotki. Może pójdziemy do mnie to cię naprawię. - Wypalił. Odwróciłaś się w jego stronę, aby mu oświadczyć, że chyba zwariował, ale nie wykalkulowałaś dobrze i nie przewidziałaś, że stoi tak blisko. Wpadłaś na niego i tracąc równowagę, cała wasza trójka (Ty, Hidan i talerze) polecieliście na podłogę, robiąc niewyobrażalny hałas. - O, czyli jednak chcesz skoro się tak rzucasz... Ale nie musisz tak agresywnie, ja tu jestem od tego. - Poruszył brwiami. Szybko zeszłaś z niego jak najszybciej mogłaś, ledwo co utrzymując równowagę i rzuciłaś mu groźne spojrzenie. 

- Jeszcze nie oszalałam. 

- Zawsze to samo... Ale spokojnie... - Podniósł się powoli i znowu się na ciebie spojrzał tym swoim naćpanym wzrokiem, ale nagle coś przemknęło ci przed oczami, a Jashinista został tym staranowany i odleciał kilka metrów do tyłu, przywalając w stół. 

- Gyaaaa! - Darł się/Ryczał ktoś. Spojrzałaś się szybko zdezorientowana na podłogę i zobaczyłaś Kisame, który rzucał się jakby miał padakę. 

- A ty ku*wa co?! - Krzyknął Hidan. - Atak masz?! To bolało! - Wtedy dziki rekin odwrócił się groźnie w jego kierunku i pełznąć po podłodze zaczął lgnąć do niego. Srebrnowłosy od razu zrobił odwrót taktyczny i zaczął uciekać na złamanie karku. Biedny karp dalej rzucał się po podłodze, dziwnie się przy tym wyginając i rycząc. Podbiegłaś do niego szybko i starałaś się go jakoś uspokoić. Po długiej walce prawie straciłaś dwa palce, ale jakoś udało ci się go uspokoić. 

- Co się stało...? - Wymamrotał, łapiąc się za głowę. 

- Wbiłeś do pokoju i zacząłeś się rzucać po podłodze. - Wyjaśniłaś. 

- Przepraszam... Czasem tak mam podczas snu... - Zaśmiał się. 

- ... Nic się nie stało. Właściwie to prawie pożarłeś Hidana, ale to mi na dobre wyszło, więc dziękuję. - Skinęłaś głową. 

~ Kiedy zostajecie parą

Sushi-senpai ostatnimi czasy jakoś dziwnie się zachowywał. Z nikim nie rozmawiał, tylko siedział całymi dniami zamknięty w pokoju. Na szczęście Itachiego gdzieś wcięło i musiałaś go zastąpić, oraz iść z Kisame na misję. Ułożyłaś sobie w głowie piękny plan. 

Mieliście wyruszyć o świcie. Kiedy wyszłaś z kryjówki Kisame już tam stał. Miałaś bardzo podejrzaną minę z wykrzywionym, upośledzonym uśmiechem. Spojrzał się na ciebie niepewnie, ale ty poszłaś przed siebie. 

- To nie w tą stronę... - Uniósł lekko dłoń do góry i zaśmiał się cicho. Wróciłaś się i ruszyłaś w przeciwnym kierunku. Bez słowa podążył za tobą. Miałaś dzisiaj  bardzo dziwny humor. Po prostu miałaś ochotę coś odwalić. Kiedy szliście jakimś polem, kiedy nie patrzył ukryłaś się w wysokiej trawie. Ty go widziałaś, ale on ciebie nie. - [Imię]...? Gdzie ty poszłaś? - Rozejrzał się i westchnął. Nie miał nic innego do zrobienia, jak cię znaleźć. Przycisnęłaś ręce do ust, żeby się nie śmiać. Odwróciłaś się nagle i zobaczyłaś jakiegoś bobra w dziurwie. 

- O ku*wa! Bober! - Krzyknęłaś, a zwierzę zasyczało. - Waa! - Zerwałaś się na równe nogi i rozpoczęłaś proces natychmiastowej ewakuacji. Bóbr nie wiedząc czemu ruszył za tobą, dalej sycząc. Z jego pyszczka wylatywała piana, a sam miał zeza i wystawiony język na wierzch. - Od kiedy na polach są bobry?! - Zobaczyłaś wtedy Kisame przed sobą. - Sushi-senpai! Ratuj! - Zrobiłaś nienaturalnie wysoki skok i wylądowałaś za rekinem, który nie ogarniał co tu się wyprawia. Dzikie zwierzę z wścieklizną zatrzymało się i stanęło przed wami, rozstawiając szeroko łapki i unosząc ogon do góry, po czym wystawił kły (XD) i znowu syczał. 

- Yyy... [Imię], co to ma być...? - Zapytał z uniesioną brwią. 

- Bober! - Krzyknęłaś. Wyrwałaś mu jego miecz i zaczęłaś pędzić na zwierzę. 

- Czekaj! - Zawołał Kisame, a bóbr dał susa do tyłu i zaczął spierniczać. Goniłaś go z psychopatycznym śmiechem, wymachując mieczem we wszystkie możliwe strony. W końcu brązowy budowlaniec tam, zniknął gdzieś w trawach. 

- Haha, wygrałam! - Zawołałaś triumfalnie. Chciałaś podnieść dłoń zwycięsko, ale nie mogłaś jej odczepić od rękojeści. Spojrzałaś się na nią. - Waaa! - Krzyknęłaś jak zorientowałaś się, że twoje dłonie są przebite przez jakieś kolce. Znowu zaczęłaś wymachiwać bronią, próbując to odczepić. Cała żądza ścigania bobra sprawiła, że nawet nie poczułaś bólu. Podleciał do ciebie Kisame, a jak dotknął miecza, kolce od razu się schowały i odczepiły od twoich dłoni, pozostawiając jedynie krew w miejscu, w którym były. Spojrzał się na twoje ręce przerażony. 

- [Imię]! - Warknął zły. 

- No co? - Zapytałaś naburmuszona. - Chciał mnie pogryźć! - Nawet tego nie skomentował, tylko wyjął z kieszeni płaszcza jakiś bandaż (nie wiedząc skąd go miał...) 

- Siad. - Wskazał na jakiś duży kamień. Zrobiłaś jak kazał bez zbędnego gadania. Uklęknął obok i bez pozwolenia zaczął bandażować ci dłonie. Byłaś teraz bardziej zdziwiona niż widząc bobra w dziurwie. - Dlaczego ty zawsze musisz sobie coś robić? - Westchnął. 

- Jak to zawsze?! - Oburzyłaś się. 

- Pierwszego dnia, kiedy dołączyłaś pobiłaś się z Sasorim, nie wiedząc czemu, potem zacięłaś się papierem, potem podczas treningu z Itachim uderzyłaś się głową w drzewo i leżałaś pół dnia nieprzytomna, prawie zjadł cię Zetsu, rozbiła ci się szklanka w ręce, pocięłaś się rozbitymi talerzami... 

- Dobra, dosyć. - Mruknęłaś. - Wiem, jestem chodzącym kataklizmem. 

- Zrozum to... Po prostu martwię się o ciebie. - Wymamrotał. 

- Czemu? - Uniosłaś brew. 

- Bo jako jedyna traktujesz mnie normalnie... - Spojrzał gdzieś w bok z bólem w oczach. 

- Co ty wygadujesz?! Znowu sobie coś ubzdurałeś... Wszyscy tu dobrze się traktujemy... Nawet nie mów, że jest inaczej. 

- Jestem rekinem, czy ty tego nie widzisz?! 

- ... Jesteś człowiekiem, a nie rybą! Już ci mówiłam, że wygląd jest nieważny! Poza tym wyglądasz całkiem nieźle, więc nie wiem o co ci się rozchodzi!

- Ja... Wyglądam nieźle? - Spojrzał się na ciebie w głębokim szoku. 

- Serio to powiedziałam? - Zapytałaś bardziej siebie. Zamrugał dwa razy zdziwiony. - Ech... Tak. Wyglądasz pięknie. Miss Atlantydy. 

- Nie żartuj sobie teraz... Ja ci powiem, że jesteś najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek widziałem. - Wypalił. Patrzyliście się na siebie w milczeniu i ze zszokowanymi minami. Siedzieliście już tak z pięć minut, aż powrócił bober i puścił z radia świerszcze. 

- Dziękuję... - Powiedziałaś cicho. - Dziękuję ci, że tak myślisz... - Spojrzałaś się mu w oczy. 

- Czy zostaniesz moim delfinkiem? - Zapytał. 

- Oczywiście, rybciu.

XD

W ogóle mam do was pytanie... Nie wiem czy kiedyś nie napisać czegoś innego niż scenariusze... Oczywiście z Naruto xD I z Akatsuki ( ͡° ͜ʖ ͡°) A i x reader, bo nwm... Spodobało mi się pisanie tego w takiej perspektywie xD Jak chcecie to powiedzcie... Tylko, że by nie szło tak jak w anime i mandze... Bo nie wiem jak wy, ale nie mogłam patrzeć jak oni wszyscy mi tam ginęli T^T

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top