Special na Halloween

Tylko bez farmazonów, że to jakieś pogańskie święto .-. Bo was Hidanem poszczuję 

Ja wyłażę tylko przed dom straszyć ludzi, żeby mi moich cuksów nie kradli ;-; xD 

~ Pain

Chyba tydzień próbowałaś nakłonić Lidera, żeby poszedł zbierać z tobą cukierki. Jednak on i jego duma nie pozwalały mu chodzić po najbliższej wsi i żulić cuksy... W końcu jednak zgodził się, bo nie mógł już z tobą wytrzymać. 

- Pain! - Zawołałaś rudowłosego, wbiegając do jego pokoju. - Chodź! Już późno! Ej, dlaczego się nie przebrałeś? - Zapytałaś. - Chociaż w sumie... Ty i tak nie musisz się przebierać. - Machnęłaś ręką i zaczęłaś się śmiać z własnego żartu. Lider spojrzał się na ciebie groźnie, przez co zamilkłaś. 

- Jeszcze nie zdążyłem. Jak wiesz, mam dużo pracy. - Mruknął i podszedł do szafy. Otworzył ją i dostrzegł jedynie zapasowe płaszcze i... Przeklęty nawiedzony kostium niedźwiedzia. - Co on tu robi...? Przecież go spaliłem... 

- Pain, przebierz się za misia! - Poprosiłaś, niemal na niego wskakując. 

- Nie ma mowy. Dalej mam traumę po wyjeździe do tej całej Polski. - Wzdrygnął się na samą myśl o tamtym wypadzie. 

- Daj spokój, nie było tak źle...

- Goniła nas policja. - Warknął. - I musiałem później wracać po Kisame... Dalej pływał z tymi swoimi syrenami... 

- No to ubierz to. - Podałaś mu kostium, który specjalnie chwilę temu kupiłaś. To było do przewidzenia, że nie będzie nic miał. Spojrzał się krzywo na swoje nowe ubranie. Nie było to nic innego jak... Prześcieradło! Z upośledzonymi dziurami na oczy... 

- ... Poważnie? To takie typowe... 

- Nie marudź, wkładaj to! - Rozkazałaś i tupnęłaś nogą. Pain westchnął ciężko i włożył na siebie prześcieradło. 

Wszystko szło po twojej myśli i już nawet szliście w kierunku wioski. Po drodze widywałaś wycięte dynie, pajęczyny i inne dekoracje. 

- Ładnie tu, prawda, Pain? - Zapytałaś, ale nie dostałaś odpowiedzi. Odwróciłaś się zdziwiona, ale po Painie nie było nawet śladu. Rozejrzałaś się i wtedy coś rzuciło ci się w oczy... To "coś" okazało się lewitującym prześcieradłem nad wioską, w której mieliście zbierać cukierki. - Pain, do cholery!

- Shinra Tensei! 


~ Deidara

- [Imię], no! Pomóż mi do cholery, hm! - Od dziesięciu minut słyszałaś krzyki Deidary dobiegające z jego pokoju. W końcu zebrałaś się na to, żeby do niego pójść. Otworzyłaś drzwi od jego pokoju i pierwsze co rzuciło ci się w oczy to góra papieru toaletowego ustawiona pod ścianą. - No w końcu!

- Co ty odwalasz? - Zapytałaś, przyglądając się artyście. Jakby tego było mało... To był jeszcze w kostiumie białego, glinianego konia. 

- Koń-mumia! - Zawołał wyraźnie zadowolony ze swojego pomysłu. Spodziewał się od ciebie zapewne innej reakcji niż typowy facepalm. - No co?! Zwykłe mumie są przereklamowane! Jak wyjdę tak na ulicę... To będzie coś, hm. - Pokiwał głową z uznaniem i wskazał kopytem na papier toaletowy. - Weź mnie tym owiń. Tymi kopytami nie dam rady! - Jęczał. Patrzyłaś się przez chwilę na niego jak na idiotę i zrezygnowana podeszłaś do rolek. 

- Ale ty wiesz, że mumie są owinięte bandażami, a nie papierem toaletowym, nie? - Mruknęłaś  i podeszłaś do niego. 

- A co mnie to! Tak będzie bardziej artystycznie, hm! - Zawołał. 

- E, Deidara. - Odwróciłaś się w stronę drzwi i dostrzegłaś tam Sasoriego. - Teraz faktycznie twoja sztuka jest do dupy. - Powiedział i o dziwo sam zaczął się śmiać z jego kawału. Nie mogłaś poradzić nic na to, że również zaczęłaś się śmiać. Bardziej z Sasoriego niż z tego jego suchara. 

- Zamknij się! - Krzyknął na niego. - I lepiej idź szykuj ten swój strój, hm! - Skrzyżował ręce i prychnął. 

- Danna, za co się przebierasz? - Zapytałaś lalkarza. 

- Za drewnianego konia-zombie. - Mruknął, a ty po raz kolejny strzeliłaś sobie otwartą dłonią w czoło. 

- Co wy z tymi końmi? - Westchnęłaś zrezygnowana. - Skoro idziemy w trójkę to ja się przebiorę za krzyżówkę psa z bykiem do kompletu, co?

- Jak wygląda krzyżówka psa z bykiem? - Spytał lalkarz ze zmrużonymi brwiami.

- Nie, nie. - Przerwał wam Deidara. - Ty będziesz tyłem mojego konia, hm. Zmieścimy się w dwójkę! A on będzie chodził na czworaka, ha!

- NIE! - Krzyknęłaś na niego. 

W ostateczności przebrałaś się za konia-szkieleta i razem z pozostałą dwójką rumaków patatajaliście po wsi w tych pięknych kostiumach. 


~ Hidan

- [Imię]! - Usłyszałaś krzyk Hidana. Już wiedziałaś czego chciał... Truł ci o jednym od rana... Biedne drzwi twojego pokoju uderzyły o ścianę z hukiem i ujrzałaś Jashinistę. - Dawaj, ku*wa! Idziemy po cuksy! 

- ... - Wywróciłaś oczami i wygrzebałaś się z ciepłej kołdry. Spojrzałaś się na niego krzywo. - Co to ma być...? - Zapytałaś. Jego skóra wyglądała jak podczas tych jego chorych rytuałów tylko, że miał jeszcze do czoła przyczepiony różowy róg jednorożca. Trzymał jeszcze w rękach jakąś głowę...

- To moja torba na cukierki! - Odpowiedział, pokazując ci głowę. 

- Aa... Wiesz, że nikt ci nic nie da jak tak wyjdziesz, nie? - Mruknęłaś i podeszłaś do swojej szafy. Otworzyłaś ją i próbowałaś znaleźć jakiś adekwatny do sytuacji kostium. Rzucił ci się w oczy różowy kostium jednorożca... No, skoro Hidan miał róg, to czemu nie? Wyjęłaś go i miałaś się przebrać, kiedy przypomniałaś sobie o Hidanie, który patrzył się na ciebie wyczekująco. Zaraz wyrzuciłaś go za drzwi i spokojnie się naszykowałaś. 

Po jakiejś godzinie wyszliście do pobliskiej wsi i rozpoczęliście świętowanie. Hidan poleciał do pierwszego lepszego domu i zaczął nawalać w drzwi. Chciałaś uciec i udawać, że go nie znasz... Ale wtedy drzwi się otworzyły.

- Cukierek albo wpie*dol~! - Zawołał radośnie Jashinista, podstawiając swoją "torbę" na cuksy. Kobieta, która wam otworzyła krzyknęła przeraźliwie i zatrzasnęła drzwi przed nosem Hidana. - Su*ka! - Krzyknął. Przyłożyłaś sobie dłoń do czoła, spodziewając się takiej reakcji. 

- Widzisz? Mówiłam, że nikt ci nic nie da jak będziesz tak łaził... - Westchnęłaś. Nagle drzwi od domu otworzyły się i wyskoczyła z nich jakaś starsza babka. 

- B-Babcia?! - Krzyknął przerażony Jashinista. 

- CO!? To ona?!

- Ja wam ku*wa dam! - Wydarła się dobrze znana wam staruszka i zaczęła lecieć w waszą stronę z miotłą.  - Chuligani! - Bez zastanowienia zaczęliście uciekać przed babcią Hidana, na którą ponownie natrafiliście. 

- Babka, uspokój się! To ja, twój zaje*isty wnuczek! Ała! - Krzyknął znowu, kiedy dostał miotłą w głowę. Przez to całe zamieszanie upuścił głowę, w której chciał zbierać cukierki. - Nie! Stefan! - Chciał po nią wrócić, lecz stanęła przed nią jego babka, która szczerzyła zęby, a z jej ust wypływała piana. - Ja pie*dolę! Że też ja z tobą kiedyś pod jednym dachem mieszkałem! - Jęczał. Babka wzbiła się w powietrze i chciała się rzucić na Hidana, ale odciągnęłaś go i zdążyliście nawiać. 

Kiedy oddaliliście się na bezpieczną odległość i ukryliście na drzewie, srebrnowłosy jak zawsze musiał coś powiedzieć...

- Za rok przebieramy się za Paina.

~ Itachi

- Itachi~! Wiesz co dzisiaj za dzień?! - Zawołałaś radośnie, wbiegając do pokoju Uchihy. - Mam nadzieję, że się już przebrałe...eś... - Dokończyłaś, widząc jak siedział odwrócony do ciebie tyłem z papierową torbą na głowie. - ... Nie mów, że to jest twój kostium. - Czarnowłosy odwrócił się w twoją stronę, prezentując prestiżową torbę z otworami na oczy. 

- Jestem już gotowy, możemy iść. - Oświadczył i wstał. Wyminął cię i wyszedł na korytarz. Podążałaś za nim wzrokiem nie dowierzając. Itachi wtedy chciał skręcić, ale najwyraźniej torba ograniczała pole jego widzenia, ponieważ uderzył głową o ścianę. Z całego szoku cofnął się do tyłu i potknął o własne nogi przez co wpadł na ciebie i polecieliście na podłogę. On wylądował miękko na tobie, a ty na twardej ziemi. 

- ... Coś ten twój Sharingan ci nie pomaga. - Mruknęłaś. Uchiha podniósł się i ściągnął torbę, prezentując dodatkowo okulary przeciwsłoneczne. - Po co ci to...? - Zapytałaś już kompletnie niczego nie rozumiejąc. 

- Jestem poszukiwany...

- Dlatego założyłeś na głowę torbę i jeszcze okulary przeciwsłoneczne, tak? - Zapytałaś i strzeliłaś sobie otwartą dłonią w twarz. Mężczyzna nie odpowiedział ci, tylko wstał pociągając cię razem z nim. 

Kiedy dotarliście do najbliższej wioski, zatrzymałaś się i z typowym poker face'em obserwowałaś to, co tu się działo... Mianowicie niemal wszyscy mieszkańcy byli przebrani za Itachiego. Bez słowa ściągnęłaś mu torbę z głowy i ruszyłaś przed siebie. Zostawiłaś mu tylko okulary. Co jak co, ale wyglądał w nich... fajnie. 

- Mogłeś przebrać się za Łasicę...

- Skąd miałem wiedzieć, że wszyscy przebiorą się za mnie...?


~ Sasori

Sasori nie chciał iść z tobą na Halloween... Właściwie to z nikim nie chciał. Od tygodnia prosiłaś go, żeby z tobą poszedł, ale on twierdził, że "nie ma czasu na takie głupoty". Jednak chodzenie za nim od trzech godzin opłaciło się, bo w końcu zgodził się chociaż na wyjście przed kryjówkę i odstraszanie dzieci. Tobi nie chciał oddawać swoich cukierków... Tak wszystkim się przejął, że ukrył wszystkie słodycze w swojej szafie i strzegł ich dzielnie. 

- Danna, za co się przebierasz? - Zapytałaś lalkarza. Spojrzał się na ciebie z miną, która nie wyrażała absolutnie niczego. 

- Za lalkę. - Odpowiedział beznamiętnie i wrócił do przykręcania ramienia swojej nowej marionetce. 

- Nie mów, że znowu chcesz wejść do tego swojego żółwia...

- Przecież to sztuka. Jak mógłbym do niego nie wejść? - Spojrzał się w stronę Hiruko, łącząc razem dłonie, a w jego oczach niemal pojawiły się serca. 

- Sasori... Ja tu jestem! - Krzyknęłaś na niego i strzeliłaś mu gazetą w głowę. Nie nacieszyłaś się długo swoją nową bronią, bo zaraz ci ją wyrwał i rzucił w kąt. 

- Idź się lepiej przebierz. - Mruknął. - Dokończę pracować i przyjdę. 

 - Yay! - Zawołałaś i wybiegłaś z jego pokoju. 

Zrobiliście tak jak chciałaś. Staliście przed kryjówką i odstraszaliście chodzące w pobliżu dzieci. Wszystko było w porządku... Dopóki nie przylazł Hidan. 

- Cukierek albo wpie*dol~! 

- Hidan, to polega na wyciąganiu słodyczy od innych. 

- Ja pie*dolę, adres pomyliłem... - Jęknął i ruszył dalej. Spojrzałaś się na Sasoriego i oboje westchnęliście ciężko. Życie z tymi ludźmi... Nie jest łatwe. 


~ Tobi

- [Imię]-chan! [Imię]-chan!! Chodźmy po cukierki!! - Słyszałaś już wrzaski Tobiego z drugiego końca kryjówki. Pozostało tylko czekać  aż wpadnie do twojego pokoju i będzie kazał ci chodzić z nim na Halloween. Już po pięciu sekundach wpadł do pokoju i zaczął niemal skakać wokół ciebie i drzeć się. 

- Tobi, co to ma być? - Zapytałaś, dostrzegając jego kostium. Zaczęłaś śmiać się pod nosem. Chłopiec miał rude włosy i gwoździe powbijane w maskę. - Za coś ty się przebrał?

- Za boga!

- Aa, dobra. To ja przebiorę się za kaktusa. - Odpowiedziałaś i poszłaś po swój kostium. 

- [Imię]-chan będzie kaktusem?! - Zapytał podekscytowany. 

- Tak. 

- Yaaaay! - Zawołał i wybiegł z pokoju. Pobiegł po woreczki na cukierki i zaraz ponownie wrócił do twojego pokoju. Byłaś już akurat przebrana. Byłaś dorodnym kaktusem z kapeluszem. Wyszliście na korytarz i kierowaliście się już do wyjścia, ale na nieszczęście po drodze spotkaliście Paina... 

- Tobi, do cholery... - Warknął, dostrzegając kostium chłopca. Tobi krzyknął przeraźliwie i ukrył się za tobą. - [Imię], dlaczego ty jesteś kaktusem...? - Zapytał poirytowany. - Zresztą nieważne, bawcie się. - Machnął ręką i odszedł. Resztę wieczora spędziliście na zbieraniu cukierków. Zebraliście ich całą górę, przez co mieliście co wciągać w nocy. Nie skończyło się to dobrze dla innych członków...


~ Kisame

- Kisame! Kisame! Chodź, idziemy! - Zawołałaś Sushi-senpaia i wpadłaś do jego pokoju. Stał na samym środku, nie wiedząc co ze sobą zrobić. - Nie przebrałeś się jeszcze?

- Przebrałem. - Odpowiedział załamany. Przyjrzałaś się mu dokładniej, ale nie zauważyłaś żadnych zmian w jego wyglądzie. 

- Nic nie widzę...

- Ja nie muszę się przebierać. - Mruknął. - Wystarczy, że wyjdę tak i wszyscy uciekną... 

- Kisame, do jasnej cholery, miałeś tak nie mówić! Ile razy mam ci powtarzać, że jesteś śliczny!

- Śl-śliczny? - Powtórzył, rozszerzając oczy. - To ty jesteś śliczna... Ja...

- Kisame! - Pogroziłaś mu palcem. - Jak się zaraz nie przebierzesz to sama ci wybiorę kostium. Liczę do trzech... - Zanim zdążyłaś wymówić chociażby "jeden", Kisame z prędkością światła pobiegł do szafy, wyciągnął stertę ubrań i ukrył się w toalecie. Zostawił cię samą na środku pokoju z dobitą miną. Westchnęłaś ciężko i przyłożyłaś sobie dłoń do czoła. 

Rekinek wyszedł już po pięciu minutach owinięty w jakieś ubrania, które przez przypadek porozrywał. 

- Już! - Stawił się przed tobą na baczność. 

- Kisame... - Zaczęłaś. - TO BYŁY MOJE UBRANIA! NIE ŻYJESZ!

- Waaa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top