Kiedy spotykacie się po raz pierwszy
Najpierw wstęp:
Pochodziłaś z Wioski Ukrytej we Mgle. Jednak to stara historia i już od dawna tam nie mieszkasz. Zgubiłaś swój ochraniacz, ale też już nie chciałaś pamiętać o swojej przeszłości. Rozpoczęłaś spokojne życie w Konosze. Było przez jakiś czas o tobie głośno. Przez twoje nadzwyczajne umiejętności, ale sprawa ucichła, jak wszyscy myśleli, że nie żyjesz.
Dobra, lecim :D A i ostrzegam, że nie potrafię pisać krótkich rzeczy... ;-; Ale staram się jak mogę xD
(A i ostrzegam, że mogą pojawić się jakieś przekleństwa ;-; Trudno mi wyjść z nawyku... xD No i oczywiście istnieje też taka osoba jak Hidan, więc wiecie... xD)
~Pain
Od jakiegoś czasu bez przerwy padał deszcz. Siedziałaś zamknięta w swoim domu i patrzyłaś się na szybę, o którą uderzały krople wody. Wtedy zdałaś sobie sprawę jaka samotna jesteś. Nabrałaś ochoty, żeby wyjść, ale nadal lało. Po prostu wstałaś z łóżka i wyszłaś. Nie wzięłaś nawet płaszcza. Zaczęłaś przechadzać się ulicami. Nikogo nie było. Wszyscy również siedzieli w domach, ale zapewne z towarzystwem.
Zawędrowałaś na małe wzniesienie, z którego było widać całą Konohę. Westchnęłaś cicho i zaczęłaś zastanawiać się, dlaczego właśnie wybrałaś tę wioskę. Szczerze to sama nie wiedziałaś. Ciągle padał deszcz i nie zapowiadało się na to, żeby miał przestać. Jednak ku twojemu zdziwieniu nagle się zatrzymał. Spojrzałaś w górę z uniesioną brwią i ujrzałaś jak ta cała woda zawisła w powietrzu. Wtedy też wyczułaś za sobą czyjąś obecność. Odwróciłaś się powoli i zobaczyłaś mężczyznę z uniesionymi dłońmi w stronę nieba. Dopiero jak je opuścił i spojrzał się na ciebie zobaczyłaś, że ma wręcz pomarańczowe włosy i jakieś pręty wbite w twarz. Jednak najbardziej zaciekawiły cię jego oczy. Skąd on wytrzasnął Rinnegana?
- M-mogę w czymś pomóc? - zapytałaś jak zauważyłaś, że nadal się na ciebie patrzy. Nie odpowiedział ci na to. Staliście tak jeszcze przez jakieś dwie minuty, aż w końcu wkurzyłaś się. - Człowieku, czego ty chcesz?! Stoi sobie ludź na górce i podziwia widoczki, a tu przychodzi jakiś okolczykowany koleś z Rinneganem i się gapi na ciebie! Kim ty w ogóle jesteś!? - po tym wybuchu w końcu oprzytomniał.
- Jestem bogiem. - przemówił. Miałaś w tym momencie ochotę strzelić sobie facepalma, ale się powstrzymałaś.
- ... Mhm... - odpowiedziałaś. Jedno było pewne. Miałaś do czynienia z czubem. Jednak ten ,,bóg" naprawdę zaczął cię przerażać, jak pojawił się tuż przed tobą. Rozszerzyłaś lekko oczy z tych jego nagłych działań i cofnęłaś się o krok.
- Byłem pewien, że cię gdzieś już widziałem. - powiedział. Naprawdę ten jego niski głos był przerażający.
- Nie widziałeś. - odpowiedziałaś mu od razu. Prawda... Byłaś przez jakiś czas nawet w księdze Bingo, ale to stara historia, o której chciałaś zapomnieć. Przyglądał ci się jeszcze chwilę, aż odsunął się w końcu i zaczął odchodzić. Odetchnęłaś z ulgą. Ale znowu się zestresowałaś jak powiedział:
- Do następnego spotkania, [Imię]. - Rozszerzyłaś znowu oczy i wzdrygnęłaś się. Przecież się nie przedstawiałaś. Deszcz znowu zaczął padać, a ty czym prędzej ruszyłaś do domu czując bicie serca w gardle.
~ Deidara
Szłaś pewną leśną ścieżką. Byłaś ostro wkurzona. Miałaś dzisiaj zły dzień i dosłownie wszystko cię denerwowało i na nieszczęście jakiś bachor wpadł na ciebie i wylądowałaś w
jeziorze. Tak właśnie oddaliłaś się od ludzi i miałaś w końcu święty spokój, cicho klnąc pod nosem i przeklinając cały świat. W pewnym momencie wyszłaś na jakąś nieznaną polankę.
- *Im dalej od tych wszystkich idiotów, tym lepiej.* - lomyślałaś naburmuszona. Przeszłaś może jeszcze z dwa kroki, aż z zamyśleń wyrwał cię czyjś krzyk.
- O ku*wa! Odsuń się stamtąd! - obejrzałaś się zdezorientowana, aż ktoś wpadł na ciebie i poleciałaś z hukiem na ziemię. Już miałaś tego kogoś nieźle zwyzywać, ale usłyszałaś jakiś wybuch niedaleko ciebie, więc się z tym wstrzymałaś. Miałaś szczelnie zamknięte oczy i nie miałaś zamiaru ich otwierać. Czułaś tylko na sobie czyjś ciężar. W końcu uchyliłaś powiekę i spojrzałaś się na owego sprawcę kolizji. Miał piękne, błękitne oczy i długie blond włosy. Opadała mu lekko grzywka na lewe oko. Przez myśl przeszło ci pytanie: "Dlaczego on ma ładniejsze włosy ode mnie!?" Ale zaraz się otrząsnęłaś, przypominając o zaistniałej sytuacji.
- Pogięło cię? - mruczałaś pod nosem, dalej lekko oszołomiona. Właściwie to nie wiedziałaś co tu się właśnie odbyło.
- Wybacz... Nie widziałem cię. - Powiedział lekko speszony. Chwilę tak leżeliście w danej pozycji, aż przypomniało wam się, że on na tobie leży i szybko wstał jak poparzony. Od razu podał ci rękę. Duma nie pozwoliłaby ci jej się chwycić, ale dalej byłaś oszołomiona. Spojrzałaś się na niego niepewnie.
- Co... to miało być...? - zapytałaś w końcu, dostrzegając krater. Wtedy uśmiechnął się dumnie.
- Moja sztuka, hm! - oświadczył prostując się. Uniosłaś jedną brew, kiedy usłyszałaś jego odpowiedź. Gość prawie cię wysadził, zniszczył otoczenie i teraz zaczął twierdzić, że to jego sztuka. On naprawdę się z choinki urwał.
- Co? Prawie mnie wysadziłeś! - warknęłaś.
- No mówiłem, że cię nie widziałem! - skrzyżował ręce i obrócił się w bok, udając oburzonego. Wtedy usłyszeliście jakieś krzyki. - I po co ja cię ratowałem, hm? Mógłby być taki spokój... *Ale i jedna ładna dama mniej...* - dodał w myślach patrząc gdzieś w bok.
- Deidei-sempffaj! Deidei-sempffaj! - wtedy też zaczął drzeć się jakiś chłopak, który właśnie do was podbiegł. Miał pomarańczową maskę, która zasłaniała mu całą twarz.
- Mówiłem ci już, żebyś mnie tak nie nazywał, kretynie! - krzyknął na niego blondyn. - A już zwłaszcza przy ludziach!
- Aa... Tobi przeszkadza Deideiowi? - zapytał spoglądając wymowie w twoją stronę. - Uhuhu~ Deidei-sempffaj ma dziewczynę?!
- Nie mam! - krzyknął, niemal się czerwieniąc. Dalej przyglądałaś im się w milczeniu i z lekkim rozbawieniem. - Spadaj mi stąd, ty głąbie! Zaraz do ciebie przyjdę, ale na razie, wypierdalaj zanim cię wysadzę, hm! - krzyknął, a chłopiec zaczął uciekać w popłochu, niemal się wywalając po drodze i chichocząc. "Deidei" odchrząknął i próbował unikać twojego wzroku.
- Więc... masz na imię Deidei? - zapytałaś również cicho chichocząc.
- Nie! - krzyknął od razu. - Mam na imię Deidara, hm.... A ty...?
- [Imię] - odpowiedziałaś. Zamyślił się chwilę.
- Bardzo ładnie. - powiedział z uśmiechem, co sprawiło, że nie wiedziałaś co mu odpowiedzieć. Jednak nie zdążyłaś, bo tylko rzucił, biegnąc przed siebie. - Muszę lecieć! Na razie! - Pomachałaś mu i zaczęłaś dalej iść przed siebie. Twój humor poprawił się...
~ Hidan
Kiedy pewnego popołudnia siedziałaś w barze i spokojnie piłaś herbatę, twój błogi spokój musiał przerwać jakiś narwaniec. Bez pozwolenia przysiadł się do siebie i zamówił sobie Sake. Starałaś się ignorować tego człowieka, ale skutecznie ci to uniemożliwiał, "przypadkiem" ciągle cię trącając. W końcu się wkurzyłaś i spojrzałaś na niego. Miał piękne lawendowe oczy... Srebrne, zaczesane do tyłu włosy... Jasną karnację, która cudownie się komponowała... I... Minę pedofila?!
- No siemka, lala. - wypalił, ruszając przy tym brwiami. Zaraz się w tobie zagotowało. Co on sobie wyobraża!? Twoja powieka drgnęła w irytacji i postawiłaś szklankę na stole, żeby zaraz mu jej również "przypadkiem" nie rozbić na łbie.
- No cześć, pacanie. - warknęłaś, sztucznie się uśmiechając. Skrzywił się nieznacznie, ale zaraz znowu wyszczerzył.
- No... Kiciu, kiciu. Ty nie bądź taka cwana. - miał znowu zacząć nadawać, ale kelnerka postawiła mu jego sake na stole. Jak chciała odejść, zaczepił ją.
- *Co za idiota.* - pomyślałaś. - *Zarywa do każdej...* - znowu chciałaś się napić. Wzięłaś łyk napoju, ale usłyszałaś znowu ten jego głos.
- Jeszcze podaj mi, panienko, tą dziunię, posypaną papryczką ( ͡° ͜ʖ ͡°) - natychmiast wyplułaś napój z ust z wytrzeszczem. Mina kelnerki również zapewne była bezcenna.
- Przepraszam, nie mamy w karcie... - wymamrotała i ulotniła się. Otarłaś usta i spojrzałaś się znowu na mężczyznę.
- To był najgorszy tekst na podryw jaki słyszałam. - powiedziałaś, chwytając chusteczkę.
- A jak ci na imię, piękności ty moje? - zapytał przystawiając się do ciebie.
- Odejdź ode mnie, ty świrze...! - warknęłaś i przesunęłaś się w bok.
- No powieeedz... Nie bądź taka, kociaczku.
- *Co za człowiek...* [Imię]. - mruknęłaś.
- Mmmm... - zamruczał. - Jak pięknie, misiaczku. Możesz do mnie mówić Twój przyszły kochanek, bejbe.
- Chyba cię pogrzybiło. - warknęłaś.
- To co? Szybki numerek? - wypalił. Nie mogłaś się już powstrzymać. Zdzieliłaś go chusteczką po twarzy.
- Ała, ku*wa za co?! - rozmasował policzek.
- Hidan, rusz się, ty idioto. - syknął jakiś mężczyzna. Twój adorator (xD) odwrócił się w jego stronę.
- Zamknij się, zgredzie, ja tu... - nie dane mu było dokończyć, bo w jego stronę wystrzeliło ramię mężczyzny..? Złapało go i wyciągnęło siłą z baru. Odetchnęłaś z ulgą i znów cieszyłaś się ciszą, chociaż nie wiedzieć czemu, myślałaś ciągle o tym mężczyźnie z pięknymi oczami... "Hidan"... Tak miał na imię ten czubek.
~ Itachi
Był sobotni wieczór. Dobra, był środek nocy... Nie mogłaś nic na to poradzić, że kochałaś nocne spacery. Powietrze było wtedy takie cudowne i panowała błoga cisza... Nienawidziłaś hałasu i drących się na całe gardło bachorów. Pogrążając się w swoich zamyśleniach zapuściłaś się dalej niż zwykle. Właściwie to szłaś teraz leśną ścieżką. Może to nie było normalne, że chodziłaś w środku nocy, sama w lesie, ale byłaś pewna swoich umiejętności i gdyby cię ktoś zaatakował, dałabyś radę. Słyszałaś tylko sowy... Jednak w pewnym momencie coś cię zaniepokoiło. Usłyszałaś jakby pękającą gałąź. Odwróciłaś się i nikogo tam nie zobaczyłaś, co cię za bardzo nie zdziwiło.
- *W każdym horrorze tak jest.* - pomyślałaś poirytowana i chciałaś ruszyć dalej, ale przed tobą stanął jakiś mężczyzna i niemal podskoczyłaś, oddalając się na bezpieczną odległość. Może i uspokoiłabyś się szybko, gdybyś nie rozpoznała tego człowieka. Słyszałaś o nim dużo. A zwał się Uchiha Itachi. Miał te krucze włosy, które z tyłu były związane i aktywowanego Sharingana. Tylko co on tu robił? Opuścił wioskę. W każdym razie jego oczy stały się czarne, ale dalej nic nie mówił. Wyprostowałaś się i spojrzałaś na niego podejrzliwie. Szczerze to zawsze cię ciekawiło dlaczego wymordował cały klan, ale nie wypadało wyjechać z takim tekstem na dzień dobry. Dosłownie zamurowało cię, że tak po prostu stanął sobie przed tobą i wypaliłaś: - Cześć. - widziałaś jak lekko zmrużył brwi. Najwidoczniej zdziwiło go to zachowanie.
- Nie wiesz, że nie chodzi się samemu po lesie w środku nocy? - zapytał. - Może cię ktoś zaatakować.
- Na przykład kto? - odpowiedziałaś mu i trochę zbiłaś go z tropu. Starałaś zaraz się nie zaśmiać. Nie wiedziałaś czemu tak się zachowywałaś, stał przed tobą morderca, który gdyby chciał, mógłby cię zabić, a ty z nim rozmawiałaś jakbyś była jakimś debilem.
- Na przykład jakiś niedźwiedź... Dzik... Albo i ja. - rzucił. Podszedł do ciebie bliżej. Aż lekko się wzdrygnęłaś i prychnął cicho.
- Ty sobie nie myśl, Uchiha. - warknęłaś prostując się, aż uniósł jedną brew. - Bo zaraz ja cię tu pobije. - w jego oczach ujrzałaś błysk rozbawienia. Odsunął się kawałek i odwrócił, zerkając kątem oka na ciebie.
- Jesteś dziwna. - stwierdził. Westchnęłaś w myślach.
- Dlaczego wszyscy mi to ostatnio mówią...? Chwila, powiedziałam to na głos? *I czy ja mam przyjaciół xD?*
- Normalna osoba na mój widok zaczęłaby krzyczeć i uciekać, nie mówiąc już o wzywaniu pomocy, czy policji. - powiedział, dalej patrząc się na ciebie kątem oka.
- Czyli jestem jednak nienormalna... To wyjaśniałoby kilka faktów z mojego życia. - powiedziałaś cicho. Atmosfera zaczęła się robić coraz luźniejsza... Może to i dziwne, ale tak było.
- Coś mi mówi, że byłabyś zdolna rzucić się na mnie tu i teraz. - stwierdził, znowu odwracając się w twoją stronę. A co on przez to rozumie...?
- Bez przesady, aż tak pociągający to nie jesteś. - wypaliłaś. Słyszałaś jak prychnął.
- Nie o to mi chodziło.
- A, czyli mam udawać, że się boję i zacząć uciekać, drąc się:"Ratunku! zaraz mnie potnie, zgwałci, zabije i sprzeda!"Żeby nie urazić twojej dumy? - zapadła cisza, ale już nie mogłaś i zaczęłaś cicho chichotać. Rozmawiałaś właśnie z mordercą, ale zamiast się denerwować, robiłaś sobie żarty.
- A może ja mam przed tobą uciekać i się wydzierać?
- Pfff, zepsułabym ci reputację. - zaśmiałaś się. - Widok uciekającego Uchihy przed jakąś dziewczyną z lasu byłby co najmniej dziwny. - na to prychnął cicho pod nosem.
- Naprawdę jesteś dziwna. - stwierdził znów. Jednak to nie miało ciebie urazić. Miałaś nawet dziwne wrażenie, że cię polubił? Jednak zaraz pozostało z niego tylko stado kruków, które zaraz odleciało. Patrzyłaś się chwilę na ptaki, aż odetchnęłaś.
- Chyba ktoś mi dosypał czegoś do zupy... Gadałam z Uchihą! Ta, albo coś wypiłam... - zaczęłaś mamrotać wracając do domu.
ta
~ Sasori
Dotarłaś nad swój ulubiony strumyk. Drogę znałaś praktycznie na pamięć, po prostu kochałaś to miejsce. Zawsze tu przychodziłaś, kiedy chciałaś być sama... Usiadłaś nad wodą i wpatrywałaś się w nią jak w obrazek. Na twoich ustach pojawił się delikatny uśmiech, ale zaraz się zerwałaś jak usłyszałaś za sobą jakiś szelest. Obróciłaś się i zobaczyłaś chłopaka, który miał czerwone włosy i czekoladowe oczy. Po prostu stał i również patrzył się na strumyk. Lekko się przestraszyłaś, bo nie wiedziałaś co o nim myśleć. Zdziwiła cię jego obecność, bo nikt tam nigdy nie przychodził...
- Yy... Cz-cześć... - wymamrotałaś, jednak nie odpowiedział ci. Dalej ani drgnął. - *Co jest z nim nie tak?* - pomyślałaś i chciałaś do niego jakoś podejść, oczywiście nie od tyłu, również obejść jak najbardziej szerokim łukiem. Przyglądałaś mu się chwilę, ale on dalej był wpatrzony w strumyk. Chociaż mówiłaś do niego, on dalej nie reagował. W końcu poirytowałaś się i już odwróciłaś się na pięcie, chcąc odejść, ale w końcu się odezwał.
- Prawda, że najwspanialsze jest tylko to, co jest wieczne? - zapytał. Zatrzymałaś się i znowu odwróciłaś w jego stronę. Stałaś jak skamieniała i zastanawiałaś się, czy on naprawdę coś powiedział, czy się przesłyszałaś. Dalej stał jak słup.
- Mówią, że nic nie jest wieczne. - odpowiedziałaś mu. Sama nie wiedziałaś dlaczego. - Istotą piękna nie jest to, że trwa, ale że przemija.
- I dlatego piękno przestało być sztuką samą w sobie. - mruknął cicho. - Tak samo jak uczucia. Również przemijają. I dlatego lepiej jest być niczym lalka. Lepiej nie mieć uczuć, niż jakby cię miały rozrywać od środka. - w końcu poruszył się i odwrócił w twoją stronę. Dostrzegłaś jego piękne, czekoladowe oczy. - Ty nie jesteś lalką. - spojrzał się na ciebie z zawodem. - Stoisz tak skamieniała. Nie wiedząc co powiedzieć.
- Ja też czasem żałuję... - szepnęłaś. - Jednak... Uważam, że lepiej jest mieć uczucia. Nawet jeżeli istnieją takie, które nie są przyjemne, jak ból czy nienawiść... Dzięki nim możemy odróżnić dobro od zła. - odpwiedziałaś mu. Patrzył się na ciebie pusto, aż bez słowa zaczął kierować się w stronę lasu. Odwróciłaś się za nim i spojrzałaś się na niego, jak się oddala. Odetchnęłaś i znów wróciłaś nad swój strumyk.
(Nie ma to jak przeplatać depresyjne fragmenty z chorymi psychicznie xD)
~ Tobi
Podczas jednej z twoich wędrówek po wiosce, wszędzie było pełno od Anbu. Słyszałaś, że zauważono podejrzanych typów, ale bez przesady... Nawet nie zauważyłaś, jak ktoś pociągnął cię za sobą i zaciągnął w ciemną uliczkę. Niemal serce podskoczyło ci do gardła... I myślałaś, że zaraz wyskoczy jak zobaczyłaś przed sobą kogoś z pomarańczową maską na twarzy z jednym otworem na oko. Stałaś chwilę w milczeniu, aż powiedziałaś sobie:
- *Chwileczkę, co ja robię!? To on się powinien mnie bać!* - warknęłaś w myślach i już miałaś mu zasadzić kopniaka w brzuch, ale on uniósł jedną rękę i pomachał ci przed twarzą. Zrezygnowałaś z pomysłu skopania go, bo właśnie nie wiedziałaś co tu się dzieje.
- Cześć! - zawołał radośnie.
- Ee... Hej...?
- Czy Pani-chan pomoże Tobiemu znaleźć sklep z ciastkami?! - zapytał. Uniosłaś jedną brew. Że kto komu pomoże, co zrobić i czy on właśnie nazwał cię "chan"?! Jak ty mogłaś się go wystraszyć? - Tobi ładnie prosi! - zawołał niemal składając ręce do modlitwy. Zrobiło ci się go szkoda. Był nawet słodki i taki głupiutki. Uśmiechnęłaś się lekko i zaczęłaś iść przed siebie. Chłopak dreptał zaraz za tobą, aż zrównał z tobą tempo. - Daleko jeszcze? Daleko jeszcze? - pytał co chwilę. Odpowiadałaś mu ciągle krótkie "Nie", aż w końcu dotarliście do sklepu. Wpadł tam jak poparzony. Już chciałaś uciec, ale pojawił się znowu przed tobą. Nie miałaś pojęcia jak. Odskoczyłaś do tyłu i stanęłaś w bezpiecznej odległości. - Tobi kupił Pani-chan ciasteczko! - zawołał i podał ci siatkę. Pomińmy fakt, że on sam miał niemal cały wór ciastek na plecach.
- Dziękuję, Tobi. - powiedziałaś przyjmując siateczkę.
- A jak Pani-chan ma na imię? Bo Tobi nie wie... - powiedział smutno.
- [Imię]. - odparłaś z lekkim uśmiechem.
- Waa! Ale fajnie! Tobi zna imię Pani-chan! - darł się na całą ulicę. Ludzie jak przechodzili, patrzyli się na was dziwnie, ale starałaś się nie zwracać na to uwagi. Zanim się obejrzałaś tym razem ciebie, chłopiec ciągnął za rękę. Wskoczył na jakiś dach i przybliżył się do ciebie. - Tobi powie [Imię]-chan tajemnice. - wyszeptał i zaczął ci coś mamrotać do ucha, ale rozumiałaś tylko: - Bfa, bfa, bubuaa! Bigaaaa! Bababa! - odsunął się, przykładając palec do miejsca, gdzie powinny być usta. Twoja mina była zapewne wręcz cudowna.
- Eee... Tobi, nic nie rozumiem. - powiedziałaś.
- Bo to tajemnica! - krzyknął.
- Skoro to tajemnica to nie drzyj się. - zachichotałaś.
- A tak! Tobi zapomniał... Tobi musi iść, bo sempffaj Tobiego wysadzi Tobiego i Tobi będzie wysadzony, Tobi musi lecieć, adios [Imię]-chan! - mamrotał pośpiesznie tak, że ledwo co zrozumiałaś i po prostu zniknął. Zaśmiałaś się cicho i zeskoczyłaś z dachu, kierując się tym samym do domu z siatką pełną ciasteczek.
Rozdział poprawiony ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top