Kiedy spotykacie się po raz drugi

Ostatnio obiło ci się o uszy o organizacji zwanej "Akatsuki". Nie przejmowałaś się tym, dopóki nie usłyszałaś, że chodzą w czarnych płaszczach w czerwone chmury...

~ Pain

- *Osoba z czarnym płaszczem w czerwone chmury?* - lomyślałaś. - *Na pewno już widziałam kiedyś kogoś takiego...* - właśnie wracałaś do domu. Po tym jak otworzyłaś drzwi i weszłaś do środka, rzuciłaś swoją torbę na łóżko. Omal nie wybiłaś nią okna, ale to już inna sprawa. Twoje mieszkanie było małe. Nie potrzebowałaś większego przez to, że mieszkałaś sama. Twoje myśli zajmowała ciągle sprawa z tym płaszczem. Nie mogłaś sobie przypomnieć, kto go miał. Wtedy ogarnęło cię dziwne uczucie. Coś tu było nie tak. Weszłaś do kuchni i podskoczyłaś, kiedy zobaczyłaś, że na krześle rozsiadł się wygodnie jakiś mężczyzna. Chwila... - C...Co ty tu robisz...? - zapytałaś oszołomiona. Znowu on. Natychmiast przypomniałaś sobie sytuację sprzed tygodnia. Spojrzałaś się na jego płaszcz. Czarny. W czerwone chmury. Mężczyzna z prętami w twarzy i Rinneganem z przestępczej organizacji siedzi sobie u ciebie w kuchni. Wstał z krzesła i spojrzał się na ciebie kątem oka, co sprawiło, że prawie zemdlałaś.

- Chyba mówiłem ci "do następnego spotkania", prawda? - przypomniał. Zamrugałaś dwa razy. Racja, mówił.

- Ale... Ale co ty robisz w moim domu...? Jak ty tu wszedłeś?

- Dobrze mi się wydawało, że cię kiedyś gdzieś widziałem. - powiedział z uśmieszkiem, ignorując twoje pytania. Skrzywiłaś się nieznacznie. - Wrócę tu niedługo. Bądź wtedy gotowa. - powiedział kierując się w stronę drzwi. Odprowadziłaś go wzrokiem. O co mu chodzi?

- Ale na co mam być gotowa?! - warknęłaś zdezorientowana. Odwrócił się w twoją stronę.

- Dowiesz się, jak powrócę.

- Czekaj! Jak ty masz w ogóle na imię?... - może dziwne pytanie jak na taką chwilę. Jednak byłaś tego ciekawa.

- Jestem Pain. - powiedział i wyszedł. Odetchnęłaś i usiadłaś na krześle, opierając głowę na rękach. Zastanawiało cię o co chodzi temu człowiekowi... I jak on tu do cholery wszedł.

~ Deidara

Szłaś sobie przez polankę próbując uniknąć pewnego świra, który ciągle za tobą chodził z bukietem kwiatów.

- Guy, odejdź ode mnie! - warknęłaś, jak znowu zobaczyłaś tę primadonnę w obcisłym wdzianku, bujnymi brwiami i garnkiem zamiast włosów. - Ile razy mam ci powtarzać, że z tego nic nie będzie?! - krzyknęłaś.

- I tak będziesz moja! - również krzyknął i zaczął uciekać z... płaczem...? Przyłożyłaś sobie dłoń do czoła i westchnęłaś poirytowana.

- Oszaleję... - mruknęłaś. Zrobiłaś jeszcze kilka kroków, aż nadepnęłaś na coś. Spojrzałaś się w dół i zobaczyłaś coś dziwnego. Podniosłaś to. Figurka z gliny... A raczej to co z niej zostało. Zaczęłaś żałować, że nie patrzyłaś pod nogi, bo zapewne była bardzo ładna. Zaczęłaś się zastanawiać czyje to, aż znowu ktoś na ciebie wpadł i poleciałaś na ziemię. - Guy, zostaw mnie, ty chory...! - spojrzałaś się w górę i znowu zobaczyłaś blondyna z błękitnymi oczami.

- To ty! - Krzyknęliście razem, szybko wstając i wskazując na siebie palcami.

- Chwila... - mruknął Dei. - Nie jestem gejem, hm!

- Jakim znowu gejem?!

- Nazywasz mnie Guy!

- Ale to jest imię! Takiego... Nieważne, czemu znowu się na mnie rzucasz?! Znowu coś wybuchnie?!

- Ee... Heh. Nie, szukałem mojej... - spojrzał się na twoją rękę i zobaczył zniszczoną figurkę. - Moja sztuka! - krzyknął przeraźliwie i zabrał ci przedmiot. Zrobiło ci się głupio, że przez przypadek mu to zniszczyłaś.

- Przepraszam... - wymamrotałaś. - Nie zauważyłam jej... - Nie odpowiedział ci tylko zaczął z nią coś robić. Zacisnął dłoń, gdzie była glina. Po chwili znów ją otworzył, prezentując pięknego króliczka, który był ulepiony wręcz perfekcyjnie. Podszedł bliżej i wręczył ci go. Nie wiedziałaś co powiedzieć, ale wgapiałaś się w to dzieło sztuki z lekko otwartymi ustami. Ocknęłaś się dopiero, jak zaczął się śmiać z twojej reakcji. - Jakie to jest śliczne! Dziękuję! - spojrzałaś się na niego z wielkim uśmiechem. Posłał ci taki sam i tak staliście, szczerząc się jak głupi. Przyjrzałaś się króliczkowi. Tyle szczegółów w tak krótkim czasie? To jest normalnie artysta!

- Bardziej podobałoby mi się, gdyby wybuchł... Ale masz pamiątkę. - powiedział. Miałaś ochotę go przytulić, ale przecież widziałaś go drugi raz w życiu. A co tam! Przykleiłaś się do niego. Poczułaś jak zdrętwiał i chyba był w głębokim szoku. Jednak po chwili odwzajemnił uścisk. Odsunęliście się zaraz od siebie. Znowu miałaś na twarzy uśmiech, a on omal nie wyglądał jak pomidor. - Za co to było...? - wymamrotał.

- Za króliczka. - odpowiedziałaś. Znowu się uśmiechnął.

- Muszę niestety iść... Do następnego, [Imię], hm. - powiedział i zaczął odchodzić.

- Pa, Dei. - szepnęłaś i wtedy dopiero zauważyłaś jego czarny płaszcz w czerwone chmury. Twój uśmiech lekko zanikł i trochę zbladłaś. Jednak znowu spojrzałaś się na tego króliczka.

~ Hidan

Jak wracałaś do domu, obiło ci się o uszy o tej całej organizacji oraz o jakimś szaleńcu, w tym właśnie płaszczu, który zabijał kogo popadnie. Zaczęłaś już myśleć, że to jakieś bzdurne bajki, ale usłyszałaś jakieś krzyki. Dochodziły z lasu. Nie byłaś jeszcze w Konosze. Wracałaś z małej wycieczki do innej wioski. Postanowiłaś iść do źródła hałasu. Jednak po drodze zauważyłaś jakiegoś mężczyznę w masce, którego białka były czerwone, a tęczówka zielona. Spojrzał się na ciebie. Cała się wzdrygnęłaś. Siedział pod drzewem. Wstał, a jego wzrok był naprawdę groźny. Wyciągnął w twoją stronę rękę. Za chwilę wystrzeliła w twoją stronę. Zrobiłaś unik i przygotowałaś swojego wiernego kunaia. Ta ręka cały czas cię goniła, co było jakieś nienormalne, ale udawało ci się jej unikać. W pewnym momencie prawie cię złapała, ale usłyszałaś jakiś krzyk.

- Jadźka, co ty odpierdalasz?!

- Te twoje rytuały trwają za długo! - odwarknął mu. - Przez ciebie mamy świadka.

- A co mnie to?! A to nie świadek tylko moja dziunia! - w tym momencie zarówno ty, jak i mężczyzna, który cię atakował spojrzeliście się na człowieka z kosą z potrójnym ostrzem, z uniesioną brwią. O cholera... To ten idiota z baru! Przypomniało ci się również jak ten drugi wtedy też wystrzelił tą swoją ręką w niego i wyciągnął go na zewnątrz. Szczerze to nie miałaś pojęcia, co tu się dzieje. Srebrnowłosy miał przebite serce i dalej funkcjonował, nie mówiąc już o łażeniu i darciu się. Co to ma być? Zaczął iść w twoją stronę. Stanęłaś jak wryta. Oni mają te dziwne płaszcze... I tym szaleńcem co wszystkich zabija jest zapewne ten cały Hidan. Podszedł do ciebie z jego miną pedofila. - Witaj, kicia! Stęskniłaś się za mną? Bardzo dobrze! W końcu będę mógł..

- Hidan! - syknął Kakuzu.

- No dobra... - jęknął. - Dałbyś mi choć raz się zabawić...

- Nie przyszłam tu do ciebie. - mruknęłaś zwracając jego uwagę. Spojrzał się wtedy na ciebie z podejrzliwą miną.

- Nie mów, że do tego zgreda Kakuzu!

- Co? Nie! Przechodziłam, ale jakiś typek się wydzierał i tu zawędrowałam...

- A więc Jashin-sama mi cię zesłał! - krzyknął podekscytowany, przyłożył sobie swój naszyjnik do ust i chyba zaczął się modlić.

- *Jaki znowu Jashin...?* - widziałaś jak jego towarzysz mruknął coś pod nosem i wrócił pod drzewo, gdzie zaczął przeliczać pieniądze. Jak mężczyzna przestał się modlić, znowu przybrał tej swojej miny.

- Wiesz, tam są krzaczki, może pójdziemy...

- Nie ma mowy! - krzyknęłaś od razu. - Chyba zwariowałeś!

- Nosz kurwa... Poświęciłbym cię Jashinowi, ale szkoda mi takiej fajnej dupy... - w tym momencie miałaś ochotę go po prostu rozszarpać, już podniosłaś rękę, żeby mu przywalić, ale w tym czasie ci ją złapał i twoje plany poszły się grzybić.

- To był wypadek, czy genetycznie jesteś debilem od urodzenia? - wypaliłaś. Pokręcił głową z uśmieszkiem.

- Lubię takie ostre... - przysunął się i szepnął ci do ucha. Cała się wzdrygnęłaś. O nie, to już jest przesada. Jakoś mu się wyrwałaś i zaczęłaś uciekać. - Niee! Kurwa, wracaj tu! - usłyszałaś jego krzyk. - No, Kakuzu! Weź przydaj się na coś i złap mi ją!

- Nie dziwię się, że uciekła. - odpowiedział mu poirytowany.

~ Itachi

Od incydentu z Uchihą minął tydzień, chociaż nadal żyłaś w przekonaniu, że to był jakiś twój dziwny sen. Teraz siedziałaś w jednym z barów i w spokoju jadłaś obiad. W pewnym momencie ktoś się do ciebie dosiadł. Spojrzałaś się na niego kątem oka. Twarz zasłaniał mu jakiś dziwny kapelusz, ale bardziej zaniepokoił cię jego strój. Czarny w czerwone chmury. On jest z Atatsuki? Twoje serce zabiło mocniej, ale jeszcze cię nie zabił, więc może nie miał złych zamiarów. Zauważyłaś również, że je dango. Dziwnym przypadkiem ludzie zaczęli opuszczać lokal, co jeszcze bardziej cię zaniepokoiło. Wtedy mężczyzna chwycił czubek kapelusza i ściągnął go, prezentując swoje piękne, spięte z tyłu, czarne włosy. Spojrzał się w twoją stronę. Jego oczy również miały ciemną barwę. Patrzyłaś się na niego w szoku. Czyli tamto to nie był jakiś dziwny sen? Naprawdę rozmawiałaś z nim?

- Um... - chciałaś zacząć, ale nie mogłaś dobrać słów. No co mu powiedzieć? "Cześć, to ja jestem tą wariatką, którą spotkałeś w lesie! xD"? Trzeba naprawić swoją reputację! Po prostu w nocy ci odwala, to wszystko... - Cześć, Itachi. - powiedziałaś. Patrzył się na ciebie i nie odezwał ani słowem. Zrezygnowana westchnęłaś.

- Będziesz to jadła? - wskazał na twoje dango. Spojrzałaś się na niego zdziwiona. Chyba bardzo lubił dango.

- Nie, jedz. - powiedziałaś i w mgnieniu oka twojego deseru już nie było, a on zjadł go ze smakiem. Rozejrzał się. Chyba kogoś szukał, ale najwidoczniej go nie było. - Kogoż to poszukujesz? - zapytałaś. - Uciekła ci?

- Kto mi uciekł? - spojrzał się na ciebie pytająco.

- No nie wiem... Może twoja...

- Nie kończ. - zagroził. Do baru weszła jakaś inna osoba z kapeluszem i w płaszczu Akatsuki. Miała z dwa metry. Podeszła do waszego stołu i ściągnęła kapelusz. Był to mężczyzna, który z wyglądu przypominał rekina. - Kisame, gdzie ty byłeś? - westchnął czarnowłosy.

- Oo, to ta twoja dziewczyna, o której mi tak opowiadałeś? - nie mógł się powstrzymać i wypalił, a ty zaczęłaś się śmiać. Itachi rzucił ci mordercze spojrzenie.

- Zaraz cię zabiję. - ostrzegł.

- Ale ja ci oddałam swoje dango! - oburzyłaś się, krzyżując ręce. Mężczyzna westchnął i wstał od stołu.

- Kisame, idziemy. - powiedział i skierował się ku wyjściu. Rekin pomachał ci, dalej cicho się śmiejąc, ale jak tylko Uchiha rzucił mu swoje poirytowane spojrzenie, uspokoił się.

(Co ja robię... xD)

~ Sasori

Postanowiłaś znowu odwiedzić twój ulubiony strumyk. Kiedy tam dotarłaś, znowu siedział tam ten czerwonowłosy chłopak. Siedział na miejscu, na którym ty zawsze siedzisz. Spojrzałaś się na niego smutno. Miał ten płaszcz, o którym słyszałaś. On znowu był wpatrzone w swoje odbicie. Westchnęłaś cicho.

- Jesteś z Akatsuki... - powiedziałaś smutno.

- Tak. - odpowiedział ci. - I co teraz? Chcesz mnie teraz zabić? - prychnął.

- Nie. To nie moja działka. - wzruszyłaś ramionami. Jego głowa obróciła się o 180 stopni i spojrzał na ciebie. Nie doszukał się nawet nigdzie ochraniacza. Cóż, zgubiłaś go, ale on tego przecież nie wiedział. Nic nie mówił, tylko przyglądał ci się podejrzliwie. Trochę cię przeraził ten obrót głowy, ale wolałaś nie pytać.

- Dobrze, bo nie chciałbym cię zabijać. Chociaż nowa lalka... Brzmi kusząco...

- Hej! - warknęłaś. - Nie będę żadną lalką! - prychnęłaś. - Kto wie, co ty z nią w domu będziesz robił!

- Haa? Za kogo ty mnie uważasz? Chociaż nieważne... - westchnął, zamykając oczy. Posłałaś mu pełne politowania spojrzenie.

- Widzę, że dzisiaj humorek masz. - skrzyżowałaś ręce. - A nie filozofujesz mi tu.

- Tch... - podniósł się z ziemi. Teraz zauważyłaś, że był dosyć niski, jednak ty też najwyższa nie byłaś. (Nie i już xD) - Czym dla ciebie jest sztuka? - zapytał. Ten to ma pomysły... O takie rzeczy ludzi pytać.

- Sztuka? - powtórzyłaś do siebie. - Każda osoba odbiera to pojęcie inaczej... - mruknęłaś, a on spojrzał się na ciebie krzywo.

- Więc powiem ci, czym jest prawdziwa sztuka... - zaczął robiąc dramatyczną przerwę. - Prawdziwa sztuka to...

- EKSPLOZJAAA! - wydarł się ktoś i w tym samym czasie jakaś góra, kawałek od was dosłownie wybuchła.

- Nie! - krzyknął czerwonowłosy, który widocznie się poirytował. - Prawdziwa sztuka to coś wiecznego. - oświadczył dumnie.

- Danna! - niedaleko was wylądował wielki, gliniany ptak, a na nim siedział jakiś blondyn. - Co ty tu wyprawiasz, hm? Szukam cię wszędzie! - krzyczał na niego. Czerwonowłosy warknął coś pod nosem i wskoczył do niego.

- Na razie. - rzucił.

- Pa. - zaśmiałaś się.

- Kto to? - spojrzał ciekawie na ciebie jego towarzysz.

- Nikt. Nie interesuj się. Leć już. - odwarknął mu i tyle ich widziałaś.

~ Tobi

Ten poranek nie należał do najlepszych. Najpierw kłótnia z listonoszem, potem barman wylał na ciebie ramen, później dostałaś piłką w głowę i teraz jakieś bzdury z tym całym Akatsuki. Wracałaś naburmuszona do domu.

- Też sobie wymyślili... - mruczałaś pod nosem. - Akatsuki w Konosze! - pokręciłaś głową. Wpadłaś na kogoś i prawie się wywróciłaś. - Jak chodzisz, typie?! - warknęłaś, ale zobaczyłaś znajomą postać. - Ee... Tobi?

- Cześć [Imię}-chan! Tobi szukał [Imię]-chan! - wołał radośnie. Chwilowo byłaś w szoku, bo zobaczyłaś, że jest w płaszczu owej organizacji.

- *Nie no, to jakieś żarty... Teraz wiem na pewno, że to jakieś bzdury. Tobi w Akatsuki? Ha! Dobre...*

- Nad czym [Imię]-chan tak myśli?! Tobi też chce wiedzieć! - zaczął tupać nogami.

- Nad niczym, Tobi. Dlaczego mnie szukałeś?

- Bo Tobi tęsknił! - zawołał i przykleił się do ciebie.

- Wa... Też tęskniłam... - powoli zaczęło ci brakować powietrza. - Tobi... Udusisz mnie...!

- Oi, Tobi przeprasza! - szybko odskoczył i padłaś na ziemię. - Wa! Za to też Tobi przeprasza!

- Nic się nie stało... - zaśmiałaś się i wstałaś.

- Tobi jest dobrym chłopcem! - oświadczył i wyprostował się. Znowu zaczęłaś się śmiać. On to się z choinki chyba urwał. - Czemu [Imię]-chan się śmieje?

- TOBI!!! - usłyszeliście czyjś krzyk. Dostrzegłaś za chłopakiem jakiegoś blondyna w tym samym płaszczu. - Musisz mi ciągle uciekać, hm?! Nie będę za tobą ciągle łaził, ty bachorze przeklęty!

- Spokojnie, senpai, Tobi szukał swojej koleżanki! - wskazał na ciebie. Blondyn zamrugał dwa razy, zdziwiony i powędrował wzrokiem na ciebie.

- Yy... Ty? Z kimś normalnym poza mną? A to nowość. Ale nieważne, mamy misję, jakbyś zapomniał, hm. - mruknął i zaczął go ciągnąć za sobą.

Detektyw Dei zawsze na straży XD Jak ktoś zaginie dzwońcie do niego XD
Bombowa usługa
Gwarantuję XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top