Kiedy robisz coś dziwnego
Ostrzegam, to jest powalone XD
~ Pain
Przechodziłaś obok pokoju Lidera i dostałaś fazy... Rozbawił cię... sufit. Znowu! Przycisnęłaś dłonie do ust i zaczęłaś się śmiać. Runęłaś pod jego drzwiami i wybuchłaś śmiechem na całą kryjówkę. Oj nie. Zakłóciłaś spokój korytarza, którego spokoju zakłócać nie można. Ponieważ iż w jaskini siedzi magiczny rudowłosy, z gwoździami na twarzy pan.
- Co tu się znowu wyprawia...?! - Stanął wściekły w progu drzwi, które niemal wyważył, ale jak spojrzał się w dół i dostrzegł cię, zamarł. - ITACHI!!! - Krzyknął i uklęknął obok ciebie, przerażony. - Itachi! Chodź tu, szybko!
- Co się stało? - Pojawił się czarnowłosy i szybko do was podleciał.
- Ona ma atak! Dzwoń po medyka! Sasori jej pewnie czegoś dosypał! - Mówił przerażony. Łasic uklęknął przy tobie i zaczął badać cię Sharinganem.
- Ło luju! - Krzyknęłaś. - Toż to łasica europejska! Zagrożony gatunek! Pain, dzwoń po hycla, bo wyginie na naszych oczaaach! - Zaczęłaś nim potrząsać i śmiać się w tym samym czasie. Znowu padłaś na podłogę i ryłaś się nie wiadomo z czego.
- Lider-sama, myślę, że Sasori niczego jej nie dosypał. Zapewne zjadła za dużo cukierków, albo przebywała za dużo z Hidanem.
- ... - Spojrzał się na niego nie rozumiejąc o co chodzi. Nie pojmował jak można się śmiać z niczego. Wziął cię na ręce i wniósł do swojego pokoju. Itachi się ulotnił, a Lider zamknął drzwi za sobą. Musiał szybko cię gdzieś odłożyć, bo zaczęłaś wyciągać mu pręty z twarzy. Ułożył cię na kanapie i zaczął iść w kierunku swojego biurka.
- Pain, uważaj! - Krzyknęłaś, a on zatrzymał się i niemal odskoczył.
- Co? Co jest? - Rozejrzał się wokół siebie.
- Dziurwa!!! - Wskazałaś na podłogę i dostrzegł tam ledwo widoczne wgniecenie. Spojrzał się na ciebie wściekły. - Dziurwyyy! - Krzyknęłaś znowu i zleciałaś z kanapy na podłogę i znowu się śmiałaś.
- Czy ty coś piłaś? Albo wciągałaś?
- WO! Sufit! - Wskazałaś go palcem, dumna. Pokręcił głową i wrócił do biurka. Wstałaś z podłogi i zaczęłaś biegać po całym pokoju, śmiejąc się gorzej niż Hidan podczas jego rytuałów.
Wytrzymał dziesięć minut.
- Wuaaaa! - Udawałaś samolot i w miarę to tolerował, dopóki nie wskoczyłaś na jego święte biurko i nie zaczęłaś tańczyć breakdance'a przed nim.
- Dosyć! - Warknął i aż wstał. Zatrzymałaś się i stanęłaś w pozycji bojowej.
- Guaaa! - Zaczęłaś formować jakieś dziwne pieczęcie, które nie miały w ogóle ładu i składu. Zaraz stanęłaś udając ptaka, unosząc ręce ku niebu i wymachując nogą. - Jeszcze jeden taki wybryk i wezwę hefalumpy! Albo Winx! Mwahaha! - Chciałaś zeskoczyć ze stołu, ale nie wykalkulowałaś dobrze i wpadłaś na niego. Razem runęliście na ziemię. Ty leżałaś na nim i znowu zaczęłaś się śmiać.
- Shinra Tensei! - Krzyknął i odepchnęła cię jego magiczna magia. Wyleciałaś w powietrze i rozbiłaś się na suficie. Jak odkleiłaś się, zaczęłaś spadać ku Painowi, który dalej leżał na podłodze. Wpadłaś na niego i niemal się zgiął w pół pod wpływem tego uderzenia. - ... Zrobiłaś dziurwę w suficie...
- Hihi. Dziurwa.
- Dosyć. Już.
A tu macie filmik, kiedy Pain robi coś dziwnego... XDDDD
Wtf Pain, co ty odwaliłeś XD Kto to robił ja się pytam .-. Zbezcześcili Paina! Pfa! Hidan, chodź tu i zrób coś!
Hidan: Sama coś zrób, ku*wa. I przestań w końcu mi gwiazdkować moje zajebiste wypowiedzi!
No chyba oszalałeś, nikt nie chce słuchać jak ty przeklinasz >.>
~ Deidara
Dostałaś olśnienia. Zakradłaś się do pokoju blondyna i zaczęłaś rozmyślać co by tu zrobić. Widziałaś jego sztukę na biurku. Podeszłaś tam i wzięłaś ją do ręki. Nie miałaś lepszego pomysłu niż ulepić z niej kupę. Jednak to wydawało się zbyt klasyczne. Weszłaś do jego łazienki. Zamyśliłaś się chwilę. W końcu... W twojej głowie zawitał idealny plan.
Tymczasem Deidara wrócił właśnie z misji. Nie myślał o niczym innym niż iść do swojego pokoju i iść spać... Jednak jak tylko wszedł, zastał w drzwiach z tego całego szoku. Przygotowałaś się na tę okazję. Przebrałaś się za Tobiego, a na środku jego pokoju ustawiłaś stół. Światła były pogaszone, a tylko ten jeden mebel był oświetlony. Wraz z oryginałem wskoczyliście tam i zaczęliście razem tańczyć dla waszego ukochanego Sempffaja. Ułożyliście nawet piosenkę.
- Ja i mój Deidei u boku po lewej to ubaw, że hej hej, to ja i mój Deidei! Deidei! Deidei!
- Mogę wiedzieć co wy do jasnej cholery odwalacie, hm?! - Krzyknął.
- Cholera, to nie działa. - Mruknęłaś do Tobiego. Ten kiwnął głową. - Dobra, plan B! Hidan, wchodzisz! - Zawołałaś. Wtedy przez okno, na jakiejś lianie do pokoju wpadł Hidan przebrany za małpę. Trzymał w ręce banana i zaczął skakać jak dzika bestia, rycząc przy tym dziko.
- Co... Co to ma być?! - Krzyknął przerażony Deidara i zasłonił oczy. - Palii!
- Ua Ua! - Darł się Hidan i strzelił blondynowi bananem w jego piękną twarz. Ten poleciał na ścianę i rozbił się o nią, a potem wylądował na łóżku jak już się od niej odkleił. - Jashinie-sama wybacz mi tę hańbę... - Jęknął załamany.
- Trzymej się planu!
- Dobra, dobra. - Na koniec biedny artysta dostał jeszcze jego gliną w twarz i wszyscy wyszli. Zdjęłaś maskę Tobiego i podeszłaś do łóżka, na którym leżał ledwo żywy blondyn.
- Za co to było... - Wyjąkał.
- Za to, że tak długo nie wracałeś, hym! - Naśladowałaś jego głos. Jęknął ci w odpowiedzi. Stwierdziłaś, że już dosyć dzisiaj zobaczył, więc ułożyłaś się obok niego i również zasnęłaś.
~ Hidan
- Hidaaaaaaaaan! - Kopnęłaś jego drzwi, które uderzyły o ścianę z hukiem. Wbiłaś do jego pokoju dumna z siebie. Zobaczyłaś, że leży w swoim kręgu z krwi, a na ścianie wisi jakiś kolo i się wydziera w niebo głosy.
- Nie przerywaj mi podczas rytuału! - Wrzasnął. - Wypad!
- Ciicho! Ja tu decyduję jak się sprawy mają! - Pogroziłaś mu palcem i weszłaś do jego świętej świątyni, czyli kibla.
- [Imię]! - Chciał wstać, ale sobie przypomniał, że jest przebity. - Co za baba, i jak ja mam żyć? - Zapytał się gościa na ścianie, a tamten odpowiedział mu krzykiem. - Kolejny drze japę! Zamknij się już, ileż można!? - Przebił się po raz kolejny prętem i chciał już do ciebie lecieć, ale przeszła przez niego fala przyjemności związana z przebiciem sobie serca (XD) Rozmarzył się i z dziwnym uśmiechem padł znowu na ziemię mamrocząc.
Tymczasem ty wzięłaś jego żel do włosów i zaczęłaś sobie nim smarować włosy i czesząc się grzebieniem śpiewać jakiś dziki kawałek Disco Polo. Zamachałaś głową i spojrzałaś się na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałaś... nieziemsko.
- Jaka ja jestem zacna! Hidan, rusz się i obczaj to! - Zaczęłaś się wyginać przed lustrem i robić jakieś dziwne miny. W końcu łaskawie, tamten się ruszył i wszedł do łazienki, ale nawet jego zatkało jak cię zobaczył.
- C...Co... Co ty odpier**liłaś?! - Krzyknął i wyrwał ci jego żel. - Ile ty mi tego zużyłaś?! Kakuzu mi nie da więcej hajsu na drugi!
- A co mnie to! Patrz jaka ja piękna! - Zaczęłaś się śmiać sama z siebie. Potem wskoczyłaś pod prysznic i zaczęłaś się bawić kranem, oblewając zarówno jego jak i siebie. Zasłonił się rękami i chciał ewakuować z łazienki, przeklinając przy tym okropnie, ale poślizgnął się i wyrżnął na środku. Widząc to zaczęłaś się jeszcze bardziej śmiać i oblewać go zimną wodą.
- Nosz ku*wa! - Krzyknął i zaczął czołgać się w stronę wyjścia. - Zaraz ciebie poświęcę! Będziesz to wycierać, zobaczysz ku*wa!
- Jadźka Kakuzu posprząta! - Zawołałaś dumna. - Albo Jashin-sama...
- E! Jashina-samy w to nie mieszaj! - Krzyknął już zza drzwi. Zakręciłaś wodę, bo byłaś całkowicie mokra. Zobaczyłaś, że na półce stoi jego szampon do włosów. Wzięłaś go i wylałaś sobie na głowę.
- Wuuua! - Zaczęłaś wydawać dziwne dźwięki. - Kyaaa!
- Co ty tam odpie**alasz!? - Krzyknął. Spłukałaś z siebie płyn i wyskoczyłaś na kafelki, sama się nie wywalając. Spojrzałaś się na lustro i dostrzegłaś, że ten szampon przefarbował ci włosy na taki kolor jak ma Hidan.
- O ku*wa! - Krzyknęłaś. - Hidan!
- Czego?
- Chodź tu!
- Sama do mnie przyjdź jak masz jakąś ku*wa sprawę. - Skomentował. Wybiegłaś z łazienki i dostrzegłaś go jak szoruje mopem, żeby zmyć krew z podłogi, ale jak cię zobaczył, kij wypadł mu z ręki z wrażenia. - Poważnie?! Szampon też?! O ty...! - Chwycił swoją kosę i zaczął cię gonić. Szybko wybiegłaś z pokoju i zatrzasnęłaś drzwi, opierając się o nie plecami. Nagle ktoś odchrząknął. Zobaczyłaś, że akurat tędy przechodził Pain.
- Yyy... - Zaczęłaś. Miałaś siwe włosy i byłaś cała mokra.
- Nie chcę wiedzieć. - Powiedział i poszedł dalej, a ty zaczęłaś wiać przed Hidanem.
~ Itachi
- Orkiiii! Orkiii z Majorkii...! Orkiii z Poznaniaaa! I ze Stalowej Wooolliiii...! Pan Bóg... Stworzył walenie... I bawi się z nimi...
- [Imię], dobrze się czujesz? - Zapytał się Itachi, widząc jak latasz po salonie z mopem i tańczysz z nim tango, śpiewając ten cudowny utwór.
- Jak śmiesz przerywać mi mój występ! - Pogroziłaś mu mopem przed twarzą. - Hańba ci! Łasicu! - Wykonałaś kolejny dziwny ruch i wskoczyłaś na stół. - O tak... Obserwuj to...! - Zaczęłaś przed nim tańczyć jakieś dzikie wygibasy, ale chyba się zdenerwował, bo podszedł do ciebie i próbował wyrwać ci mopa. Szarpaliście się chwilę, ale nagle końcówka od kija się urwała i utknęła w rękach Uchihy. Spojrzałaś się na niego w milczeniu. - Zajebały żule mi... Końcówkę od konewki..!
- Skończ. Poza tym to jest mop, a nie konewka. - Mruknął.
- A co za różnica?! To i to wciumka wodę! Cium cium! - Strzeliłaś mu z mopa i aż się przewrócił i poleciał na podłogę. Widocznie się tego nie spodziewał, ale wiedziałaś, że przegięłaś. Jak się podniósł, rzuciłaś w niego mopem jak oszczepem i zaczęłaś wiać. Schowałaś się w kuchni i założyłaś sobie wiadro na głowę, rozpoczynając tajną misję.
- Hehe, on się tego nie spodziewa... - Wypadłaś z szafki, robiąc przy tym niewyobrażalny hałas i zaczęłaś pełznąć powoli w stronę swojego pokoju. Co jakiś czas trafiałaś tym wiadrem w ścianę, przez co zaczynało ci się kręcić w głowie. W końcu uderzyłaś w coś co ewidentnie nie było ścianą. Zdjęłaś swój kamuflaż i spojrzałaś się w górę dostrzegając wkurzonego Itachiego. - Yyy... - Zaczęłaś. - To nie ja... To był mój sobowtór... Mam ich trzech... - Wymamrotałaś. Skrzyżował ręce, a jego oczy zrobiły się czerwone. - Eeee... Heh... Kisame-chan...? - Rozejrzałaś się. - Dlaczego nigdy go nie ma kiedy jest potrzebny...?! - Warknęłaś. - Wiem! STÓŁ! STÓŁ-chan! - Krzyknęłaś.
- [Imię]... Naprawdę myślisz, że przybiegnie cię uratować stół...? - Przyłożył sobie dłoń do czoła, ale mina mu zrzedła, jak zobaczył, że na drugim końcu korytarza czai się chwilę temu wspomniany mebel. Ten tupnął nogą i zarżał dziko, po czym zaczął gnać w waszą stronę. - Myślałem, że nic mnie już nie zdziwi, ale jednak się myliłem. - Wymamrotał i zaczął wiać.
- Ej, a ja?! - Zawołałaś.
- Racja. - Wrócił się po ciebie i razem zaczęliście wiać. Goniliście się chyba po całej kryjówce dopóki nie wylądowaliście pod oknem, a stół stanął przed wami i znowu zaczął dziko rżeć. Następnie stanął dęba i zaczął gnać w waszą stronę. Przytuliliście się do siebie i zaczęliście krzyczeć, ale na szczęście mebel wyskoczył przez okno.
~ Sasori
Kiedy Danna nie patrzył postanowiłaś, że mu coś pozmieniasz w jego najnowszej marionetce... Wzięłaś do ręki śrubokręt i zaczęłaś nim działać... Biorąc pod uwagę twoje zaawansowane umiejętności szansa na niepowodzenie była znikoma... (XD) Miałaś przecież doświadczenie w produkcji pedofilskich laleczek zagłady. Nieoczekiwanie w pokoju pojawił się artysta.
- Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz? - Zapytał znużony. Szybko zasłoniłaś jego marionetkę prześcieradłem i udałaś, że nic nie wiesz opierając się o nią. Jednak nie przewidziałaś tego, że ona jest na kółkach i wyrżnęłaś się razem z nią o podłogę. - Moja ukochana! - Krzyknął przerażony. Zrobiło ci się miło, że tak cię nazywa, ale miałaś ochotę zaraz go zabić, jak odepchnął cię i podleciał do swojej marionetki. - Nic ci nie jest?! - Pochylił się nad lalką niczym mąż nad żoną. Nagle stał i zaczął z nią tańczyć tango.
- SASORI! - Krzyknęłaś na niego wściekła. - Ty podły zdrajco! - Od razu odseparowałaś go od konkurentki i posłałaś jej mordercze spojrzenie. - Poważnie?! Zdradzasz mnie z kawałkiem deski?!
- Przynajmniej ona docenia moje dzieła sztuki! - Wydarł się. (Nie mogę sobie tego wyobrazić XDD) Teraz to się wnerwiłaś. Wzięłaś do ręki lampkę nocną z jego komody i rzuciłaś w nią tym.
- A masz!
- Zostaw go! - Zawołał przerażony.
- GO?! Pięknie po prostu! - Warczałaś dalej. Kukiełka miała na głowie turban. Jednak pod wpływem uderzenia spadł i zaprezentował długie, piękne włosy takie jak ma Deidara. - ... Tego to nawet nie skomentuję! - Wrzasnęłaś. Kompletnie zapomniałaś o zabawie ze śrubokrętem... Kukiełka chwyciła się za suknię, która ją odziewała i zrzuciła ją z siebie prezentując różowe bikini. W dodatku z dołu wystawała jakaś biała głowa kury. Dostałaś takiego wytrzeszczu, że myślałaś, że twoje oczy zaraz wypadną. - KYAAAA! - Krzyknęłaś i szybko je zasłoniłaś po czym padłaś na ziemię i zaczęłaś się trząść z tego wszystkiego. Mina lalkarza również była bezcenna.
- Ej, to już nie moje... - Wymamrotał.
- Jasne, ku*wa! - Krzyknęłaś z podłogi.
- To moja sprawka!! - Powiedział jakiś nieznany głos. Zza marionetki wyłonił się jakiś dziad.
- Haaa...? - Zaczął lalkarz. - Ktoś ty?
- Jam jest Jiraiya! Jeden z sanninów! - Wyciągnął rękę przed siebie i przyjął pozę bojową.
- Co ty do cholery robisz w mojej pracowni? - Warknął czerwonowłosy.
- Właśnie nie wiem...
~ Tobi
Wbiłaś do pokoju swojego ulubionego towarzysza i rzuciłaś się na dywan. Zaczęłaś wić się po nim i śmiać się jak psychopatka nie wiadomo z czego.
- Hej, co ci jest? - Doszedł cię głos Obito. - Masz padakę? Albo jakiś atak?
- Tak! - Krzyknęłaś, wyciągając palec i wskazując go. Aż z wrażenia zdjął maskę i spojrzał się na ciebie dziwnie. - Zaraziłeś mnie HIV! - Wydarłaś się. - Żądam odszkodowania! Ty podły... Ucziho! - Rozszerzył ze zdziwienia oczy.
- Przecież ja nie mam HIV! - Oburzył się.
- Nie kłam! Ja wszystko wiem! Rozmawiałam już z teściową, ona mi wszystko powiedziała! - Dalej się darłaś i śmiałaś. Znowu zaczęłaś się wić po dywanie.
- Czy ty coś brałaś? Hidan czasem coś wciąga... - Zaczął się zastanawiać.
- Detektyw Tobi-chan przejmuje sprawę! - Ukradłaś jego maskę i założyłaś ją sobie do góry nogami. - Ku*wa nic nie widzę! - Krzyknęłaś. Usłyszałaś jego facepalm'a. - Idę cię udawać! Wahaha! - Zaczęłaś lecieć do drzwi, ale uderzyłaś o ścianę i zaczynając liczyć gwiazdki nad twoją głową padłaś na podłogę. - Uhuhu...! Co tu robi ta żyrafa!? - Wskazałaś na donicę. Cały świat ci wirował i wyglądał jakby jakaś wróżka maczała w tym palce... Udało ci się doczołgać do drzwi i wypełzłaś z pokoju, wijąc się po ziemi jak dżdżownica.
- Jeny... Z kim ja się związałem... - Usłyszałaś jeszcze z pokoju.
- Wszystko słyszę! - Krzyknęłaś. Lekko się uniosłaś i zaczęłaś pędzić na czworaka przed siebie. Nagle jakieś drzwi się otworzyły i przywaliły ci w głowę. Po raz kolejny trafiłaś na podłogę. - Nosz ku*wa! Puka się! - Krzyknęłaś i uniosłaś się.
- Tobi...? - Usłyszałaś Kisame. - Dlaczego mam pukać skoro wychodzę ze swojego pokoju... - Wymamrotał.
- Ekhem... - Odchrząknęłaś. - Bo Tobi-chan jest dobrym chłopcem i jako dobry chłopiec Tobi-chan udziela dobrych rad! - Zasalutowałaś dzielnie, ale nie wykalkulowałaś odległości ręki od maski i uderzyłaś się. - Ała! Zła rąsia! - Zaczęłaś na nią wrzeszczeć.
- Tobi, źle nosisz maskę. - Zauważył Sushi-senpai.
- Wcale nie! - Krzyknęłaś grożąc mu pięścią. - Teraz Tobi leci na magicznej wróżce do krainy tęczy! - Zawołałaś i podniosłaś się od razu.
- Tobi lata na jednorożcach! - Poprawił cię oryginał. Obejrzałaś się, ale nadal niczego nie widziałaś, więc zostawało ci tylko się wydzierać.
- Zamknij się! Tobi-chan wie lepiej!
- Ee... - Kontynuował Kisame. - Po pierwsze, [Imię], widzę, że to ty, a po drugie właśnie grozisz ścianie. - Powiedział. Zdjęłaś maskę i faktycznie obróciłaś się nie tak jak trzeba i zaczęłaś krzyczeć na ścianę, żeby się zamknęła.
~ Kisame
- Nieeeee! - Krzyknęłaś przerażona widząc, że w zamrażalce siedzą zamrożone śledzie. - Teściowa! Teściu?! Co wy tu robicie?! To nie miejsce dla takich dostojnych magnificencji! Szybko! Dzwonię po psy! - Wrzasnęłaś i podleciałaś do telefonu stacjonarnego. Szybko wykręciłaś numer i odebrał jakiś pekińczyk.
- Witam, dodzwonił się Pan do biura ochrony włosów przed dzikimi małpami. Zamówienie takie jak zawsze?
- CO?! Panie, dawaj mi pan tu karetkę, a nie! W ogóle kto od nas coś od was zamawia?!
- Bo ja wiem... Ma nick rudyseksiak123.
- Pain... - Strzeliłaś sobie facepalm'a. - Panie, dawaj Pan karetkę! Moi teście siedzą w zamrażalce!!
- A co ja pani na to poradzę?! Dzwoń se pani do owczarków, a nie do nas! - Trzasnął słuchawką.
- Dobra, wal się! - Również trzasnęłaś.
- [Imię]...? - Usłyszałaś. Zobaczyłaś Kisame. - Co ty robisz...?
- O, Sushi. Twoi rodzice przyjechali w odwiedziny! - Powiedziałaś.
- Serio? Gdzie są?
- Tu! - Wskazałaś zamrażalkę.
- Święte kraby! Mamo! Tato! - Krzyczał przerażony. - Co za zwyrol ich tu wsadził?! - Uklęknął i darł się na całą kryjówkę. - Czemuuuu?! Czemuuuuuu?!?!
- Co wy tu odpierdalacie? - Pojawił się również Hidan. - E! Zostawta mój obiad!
- Hidan! - Krzyknął zrozpaczony Kisame. - To są moi rodzice! Co ty im zrobiłeś, ty... ty potworze! - Zaryczał jak dziki zwierz i rzucił się na podłogę. Zaczął wierzgać i szczerzyć zęby. "Podpłynął" do Jashinisty i próbował go użreć. Ten, woląc nie ryzykować zaczął wiać, omal się nie wywalając o dywan. (W ogóle wiecie co dzisiaj odwaliłam? XD Już taka szczęśliwa... Że do domu wróciłam... Już miałam tam wlecieć i się potknęłam o schodek i się wyjebałam... XD)
Przepraszam za zryty mózg XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top