Kiedy jest zazdrosny o zwierzątko
~ Pain
Ostatnimi czasy ciągle przesiadywałaś z króliczkiem w swoim pokoju. Pain Junior dobrze się tam zadomowił, a tobie odpowiadało jego towarzystwo. Jednak im dłużej z nim przebywałaś, tym natrafiałaś na dziwne spojrzenia twojego Paina... W pewnym momencie przyszedł do twojego pokoju i nic nie mówiąc, usiadł na twoim łóżku i ci się przyglądał bez wyrazu. Akurat siedziałaś naprzeciwko niego, na dywanie z króliczkiem na rękach.
- Nie spędzasz aby z nim za dużo czasu? - Mruknął ze znużoną miną. Uniosłaś jedną brew, słysząc to co mówił.
- Nie wydaje mi się. - Powiedziałaś mu uśmiechnięta, ale ten nie odwzajemniał żadnego gestu.
- Powinnaś spędzać najwięcej czasu z główną ścieżką bólu. - Skrzyżował ręce i spojrzał się w bok.
- Hmm... - Udawałaś, że się zamyśliłaś. - No nie wiem, ta ma fajne futerko. - Zaśmiałaś się i podniosłaś króliczka na wysokość oczu. Jednak wkurzony Lider złączył razem dłonie, a królik rozpłynął się w chmurze dymu. - Pain, no! - Krzyknęłaś i wstałaś. - Oddawaj!
- Nie ma mowy. - Odburknął obrażony. Patrzyłaś się na niego w milczeniu. Ten nikczemnik zniknął ci królika...
- Jeżeli zaraz mi go nie oddasz, to naprawdę się wkurzę. - Powiedziałaś groźnie. Niech się boi. Ostatnim razem, kiedy się zdenerwowałaś, prawie wysadziłaś kryjówkę. Wstał z łóżka i spojrzał się na ciebie groźnie. Chciał zrobić krok do drzwi, ale wtedy rzuciłaś się na niego i upadliście na łóżko. - Oddawaj mi mojego Paina Juniora!
- Nie! - Zawarczał i zaczęliście się "szarpać" na łóżku. Jak zawsze skończyło się tym, że zaczęłaś się z niego śmiać i dałaś mu już spokój. Razem usiedliście na brzegu i spojrzeliście się na siebie.
- Dobrze, będę spędzać więcej czasu z tobą. - Mruknęłaś. - Nie wiedziałam, że taki z ciebie zazdrośnik. - Pain, słysząc to prychnął pod nosem i wstał.
- Nie jestem zazdrosny. - Mruknął pod nosem i wyszedł. Zaśmiałaś się cicho, ale zaraz przypomniałaś sobie, że nie oddał ci królika.
- Pain, wracaj tutaj! - Krzyknęłaś i wybiegłaś za nim.
~ Deidara
Kiedy blondyn wszedł do pokoju, standardowo siedziałaś ze swoim szczeniaczkiem. Ten, biegał radośnie po dywanie, przewracając się raz na jakiś czas. Poczułaś na sobie jakiś dziwny wzrok Deidary, który bez słowa usiadł na łóżku, za tobą. Nawet nie odwróciłaś się w jego stronę, ponieważ byłaś zajęta pieskiem. Dopiero kiedy usłyszałaś jak odchrząknął poirytowany, chociaż w jakimś stopniu zwróciłaś na niego uwagę.
- Hm? - Zapytałaś.
- Nigdy nie myślałem, że pies odbije mi dziewczynę, którego w dodatku sam przywiozłem, hm. - Skrzyżował ręce oburzony. Westchnęłaś pod nosem i usiadłaś obok niego. Był wyraźnie wkurzony. Wywróciłaś oczami, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę jest zazdrosny o psa.
- Deidara. - Zaczęłaś. Spojrzał się na ciebie kątem oka. - To. Jest. Szczeniak. - Wyjaśniłaś mu, jednak nawet to nie pomogło. - Wiesz co, zostawię was tutaj na chwilę, żebyście się zintegrowali. - Mruknęłaś i wstałaś. - Idę ci zaparzyć Melisy. - Wyszłaś z pokoju, zostawiając Dyzia i Deideia samych.
Artysta spojrzał się na psa, mrużąc oczy. Szczeniak wystawił język, a blondynowi niemal wyskoczyła żyłka na czole. Wstał od razu i niemal zacisnął dłoń w pięść, wygrażając zwierzęciu, ale zaraz na jego twarzy zagościł psychopatyczny uśmiech.
- Tak chcesz się bawić, hm?! - Zaśmiał się i wyciągnął glinę z torby. Jego ręka ją przeżuła, a zaraz wypluła i uformował z niej kształt. - Oduczysz się kraść cudze dziewczyny, pchlarzu! - Już wziął zamach, ale nie zdążył z tym nic zrobić.
- Deidara. - Warknęłaś, stojąc w progu drzwi. Blondyn omal się nie wywalił, kiedy przymierzał się do rzutu, ale szybko złapał równowagę, schował glinę za sobą i posłał ci niewinny, szeroki uśmiech przerażenia. Twój wzrok wyrażał, że jak zaraz czegoś nie zrobi, to zginie na miejscu.
- Eee... On zaczął. - Wskazał na psa. Wzięłaś mopa, który dziwnym trafem stał pod drzwiami i skierowałaś go w stronę blondyna, który od razu się cofnął. - Odłóż to... hm... - Powiedział pospiesznie. Jednak weszłaś do środka i zamknęłaś za sobą drzwi, a za chwilę w całej bazie było słuchać krzyki biednego artysty.
~ Hidan
Podczas zabawy z kotkiem do pokoju wlazł Hidan, który nic nie mówiąc, wszedł do łazienki. Zignorowałaś to i dalej spędzałaś czas z Panem Kotem.
- [Imię]!!! - Usłyszałaś krzyk na całą kryjówkę, który należał do Kakuzu. Był wyraźnie wściekły. Przełknęłaś ślinę i od razu wyleciałaś z pokoju. Tymczasem Hidan wyjrzał zza drzwi, czy już poszłaś i mógł spokojnie wyjść, zastając kotka na dywanie. (Hidan - Tajny agent) Uśmiechnął się kpiąco i uklęknął przy czarnej kulce.
- I co ty mały gnojku? - Zawarczał i wyciągnął swoją kosę, jednak w tym momencie kot cały się nastroszył i z sykiem skoczył i przyczepił się pazurkami do twarzy Jashinisty, który zaczął krzyczeć i biegać po całym pokoju.
Tymczasem ty znalazłaś się zaraz przed drzwiami do pokoju Kakuzu, ale zanim zdążyłaś zapukać, wpadł na ciebie wściekły mężczyzna.
- Ty... - Wycedził. - Gdzie są moje, znaczy nasze, pieniądze?! - Warczał. Zamrugałaś dwa razy, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Skąd mam wiedzieć? - Uniosłaś brew.
- Wszystkie zniknęły, a na ich miejscu pojawiły się zabawki do dla kota! - Krzyknął, przez co się cofnęłaś o krok.
- Ale to nie ja... - Zaczęłaś, ale zaraz sobie o czymś przypomniałaś. - Hidan... - Wycedziłaś przez zęby i poleciałaś z powrotem do swojego pokoju, słysząc za sobą wygrażanie ze strony skarbnika.
Wbiegłaś pokoju, ale stanęłaś w głębokim szoku, kiedy zobaczyłaś co tu się stało. To nie był pokój... To były ruiny, a na środku leżał Hidan, na którym siedział kot i naparzał go łapkami po twarzy.
- C-co tu się dzieje? - Zapytałaś przerażona. Kotek, słysząc twój głos, uspokoił się i podbiegł do ciebie. Zaczął się wspinać w górę po twoich ubraniach, a Hidan zaczął się podnosić. Wyglądał kosmicznie. Cały podrapany, z czego jeszcze włosy sterczały mu we wszystkie możliwe strony. Kiedy napotkał twój wściekły wzrok, dodatkowo się załamał i upadł z powrotem na podłogę. - Co. Ty. Tu. Odwaliłeś? - Wysyczałaś, a on jęknął.
- To przez tego piep**onego kocura... - Wskazał go palcem, na co kotek zamachnął łapką i zasyczał. - On chce mi cię odbić! Wszystko zaplanował! - Krzyczał. Przyłożyłaś sobie dłoń do czoła. Przynajmniej to zrobił, aby "cię chronić".
~ Itachi
O każdej porze dnia i nocy wymykałaś się z kryjówki, by wraz z wiernym papugiem Ser Hidanem polować na "frajerów" i poświęcać ich Jashinowi-samie. Tym razem nie było inaczej. Właśnie szłaś leśną dróżką. Papug siedział ci na ramieniu i wypatrywał ofiar. Jednak w pewnym momencie stanął na baczność i zaskrzeczał. Dostrzegłaś stojącego na środku drogi kruka.
- Zobacz, Hidanie któż nas odwiedził. - Rzuciłaś. Do pojedynczego osobnika zaraz zleciało się całe stado, formując znajomą sylwetkę. - Tożto nasza znajoma, czcigodna magnificencja... Znana również jako Itachi ker Uchiha z odległej niziny ukrytej w ukryciu.
- [Imię], wiedziałem, że zbyt długie przebywanie z kimś, kto wyznaje tego pokręconego Boga źle wypływa na psychikę... Ale to już jest przesada. - Zauważył. - Zostaw tę papugę. Wracamy do domu.
- Słyszałeś, Hidanie? - Zwróciłaś się do Papuga. Ten pokiwał głową. - I co o tym myślisz?
- Kfa! Itachi kra dupa! - Zaskrzeczał, machając skrzydłami.
- Widzisz? - Wróciłaś ponownie wzrokiem do Uchihy. - Nie lubi cię. - Czarnowłosy westchnął i podszedł do ciebie bliżej. - Co ty się tak na niego uwziąłeś? Zazdrosny jesteś, czy jak? - Zapytałaś z uniesioną brwią.
- Nic z tych rzeczy. Po prostu martwię się o ciebie.
- Pfy! Odejdź! - Machnęłaś ręka i ruszyłaś dalej przed siebie. Czarnowłosy przyglądał się jak odchodzisz z dobitą twarzą.
- Czyli plan B? - Z zarośli wyłonił się Kakuzu. Itachi pokiwał głową.
- Zrób coś z tym ptakiem, Kakuzu.
- To będzie cię kosztować. - Skrzyżował ręce, a Uchiha spojrzał się na niego krzywo, ale zaraz kiwnął głową na znak, że zgadza się.
~ Sasori
Po tym jak Sasori podarował ci chomika, spędzałaś z nim całe dnie w pokoju. W pewnym momencie, bez pukania, do twojego pokoju ktoś wszedł. Nie Zwróciłaś na to większej uwagi. Byłaś skoncentrowana na Herweju.
Po jakimś czasie, kiedy odwróciłaś się, prawie dostałaś zawału, jak zobaczyłaś, że na fotelu siedzi czerwonowłosy artysta i cały czas przygląda ci się znużony.
- Kiedy tu wszedłeś?! - Krzyknęłaś na niego.
- Dokładnie dwie godziny temu. - Odburknął. - Przyszedłem zobaczyć, co ty robisz z tym chomikiem tyle czasu. Nie masz nic innego do roboty, niż gapienie się na niego? - Zapytał dobity.
- Przecież to bardzo pożyteczne zajęcie! - Oburzyłaś się i skrzyżowałaś ręce. Lalkarz wywrócił oczami i wstał.
- Mogłabyś mi pomóc z robieniem marionetek. - Warknął.
- Nie! - Niemal Krzyknęłaś, a on uniósł brwi. - Ja tu zostaję. - Oświadczyłaś i ponownie wróciłaś do obserwacji.
- [Imię]. - Mruknął pod nosem. - Nie każ mi czekać. - Kiedy mu nie odpowiedziałaś, czułaś jak narastała w nim frustracja. - Zaraz się zdenerwuję. - Ostrzegł. Machnęłaś tylko ręką. Jego powieka drgnęła z irytacji. - Wstawaj i chodź.
- Nie.
- Pozwolę ci nawet zrobić te lalki-zboczeńce. - Usłyszałaś. Skoro już nawet pozwalał ci je robić, musiał być naprawdę zdesperowany. Każdy pamiętał co działo się, kiedy je robiłaś... W sumie mogłaś z nim iść, ale byłaś ciekawa co zrobi, jak będziesz upierać się, żeby zostać.
- Nie. - Odpowiedziałaś. Zapadła cisza. Zaraz poczułaś jak coś owija się wokół ciebie i unosi w górę. Zobaczyłaś, że był to sznur, który zamontował sobie wewnątrz swojego drewnianego ciała. - Sasori! - Krzyknęłaś oburzona. Jednak zanim ruszył z tobą do swojego warsztatu, zabrał też chomika. - Co ty mi z nim chcesz zrobić?! - Zaniepokoiłaś się od razu.
- To zależy od ciebie. Albo nie będziesz mnie już olewać, albo chomik ląduje za oknem. - Mruknął.
- Co?! Nie no, dobrze, przecież wiesz, że żaden chomik mi cię nie odbije, nie? - Zaśmiałaś się nerwowo.
- Oczywiście, że nie, bo wyląduje za oknem. - Uśmiechnął się pod nosem i skierował się w stronę swojego pokoju.
~ Tobi
Razem z Dante ser Hentaiem patatajałaś po lesie. Był oddanym rumakiem. Od jakiegoś czasu kompletnego olewałaś Tobiego. Po tygodniu zamaskowany chłopiec postanowił zareagować.
- [Imię]-chan! - Usłyszałaś. Zeszłaś z konia i rozejrzalaś się. Z ziemi, kawałek przed tobą wyskoczył Tobi. - Czy [Imię]-chan pójdzie z Tobim na lody? - Zapytał. Pokreciłaś przecząco głową.
- Nie. Muszę udać się z Hentaiem nad staw. - Oświadczyłaś i zaczęłaś go prowadzić do strumyczka wody.
- Ale... Ale... - Słyszałaś, że chłopiec zaraz się rozpłacze, ale zignorowałaś to, wiedząc, że był świetnym aktorem. - [Imię], do cholery. - Usłyszałaś już głos Obito, który pojawił się przed tobą. - Ten koń cię omotał... - Powiedział. - On wszystko zaplanował...
- Wcale nie. - Oburzyłaś się.
- Skoro tak... - Zaczął. - Nie pozwolę, aby jakaś szkapa odbiła mi dziewczynę. - Warknął i zaraz pochłonął konia, który wylądował w jego własnym wymiarze.
- Obito! - Krzyknęłaś zarówno przerażona jak i oburzona. - Oddawaj Hentaia! - Zażądałaś. On pokręcił głową i zaczął uciekać. - Wracaj no tu! - Ruszyłaś zaraz za nim. Słyszałaś za chwilę tylko śmiech Tobiego.
- [Imię]-chan się nie denerwuje! - Zawołał.
- Jak cię złapię, to zginiesz marnie!
~ Kisame
Twoja Ryba z HIV dalej miała swoje akwarium w wannie. Kakuzu dalej nie dał ci pieniędzy na normalny, szklany dom dla rybki... Dla ciebie była bardzo potulna... Jednak jak tylko zjawiał się Kisame, syczała, wyskakiwała z wody i z ust leciała jej piana. Dlatego właśnie Sushi-senpai nie mógł cię odwiedzać. W pewnym momencie zdenerwował się.
- [Imię]. - Drzwi do twojego pokoju lekko się uchyliły i zobaczyłaś w nich znajomą, niebieską twarz.
- Kisame, bo ryba się przestraszy... - Szepnęlaś.
- Skoro nie mogę tu przebywać, nie rozumiem dlaczego nie możemy pójść do salonu, albo do mnie. - Powiedział. Wywróciłaś oczami.
- Przecież nie mogę zostawić rybci samej... - Odpowiedziałaś mu. Westchnął cicho.
- Jak zostawisz ją na chwilę, przecież nic się jej nie stanie. - Mruknął.
- Wyskoczy z wanny i się wysuszy. - Dalej argumentowałaś. Rekin pokręcił głową. Nagle można było usłyszeć jakieś syki. - Widzisz? Już cię wyczuła... - Powiedziałaś i chciałaś iść do niej, ale do pokoju wlazł Kisame. Zaczęłaś mu gestykulować, by wyszedł, ale nie słuchał. Zamiast tego skierował się w stronę łazienki. - Kisame! - Zawołałaś i ruszyłaś za nim. Jednak kiedy weszłaś tylko do pomieszczenia, zobaczyłaś jak Sushi-senpai "walczy" w wannie z rybą. - Co ty robisz?! - Krzyknęłaś.
- Walczę o samicę! - Jak tylko to usłyszałaś, miałaś ochotę przywalić głową w ścianę. - Na tym terytorium może być tylko jeden rekin! - Wynurzył głowę z wody i w jego ustach można było zobaczyć już tylko ogon Ryby z HIV. Otwartą dłonią uderzyłaś sobie w czoło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top