Kiedy jedziecie razem nad Bałtyk xD
Zaległy rozdział z lipca... Ponownie nie w wersji scenariuszowej... Ale myślę, że wam się spodoba xD
Od jakiegoś czasu w kryjówce bez przerwy były jakieś awantury. Jak nie Hidan, który się upił i próbował poderwać Deidarę, to Kakuzu, który nie miał zamiaru wydawać na nic pieniędzy... Sasori, który wysadził kuchnie... Tobi, który kazał wszystkim przychodzić do niego i jego pluszaków na herbatkę. Nie było się co dziwić, kiedy Pain się zdenerwował...
Byłaś właśnie w jego gabinecie, kiedy usłyszeliście jakiś huk. Rudowłosemu drgnęła powieka ze zdenerwowania i wstał że swojego świętego krzesła przy biurku. Ciągnąć cię za sobą, dotarliście do salonu, w którym była cała ta burda. Zarówno ty jak i Lider stanęliście w głębokim szoku widząc, co tu się działo. Z sufitu, na żyrandolu zwiał Itachi, głowa Kisame wystawała ze ściany, Deidara kłócił się o coś z Sasorim krzycząc na cały salon, Tobi trzaskał mopem w podłogę, Hidan leżał napruty na stole, Kakuzu próbował wynieść telewizor z salonu, a w samym końcu była czarna dziura, która próbowała pochłonąć dywan.
- Shinra Tensei! - krzyknął wściekły Pain i dosłownie cała kryjówka wybuchła. Kiedy w końcu każdy wygrzebał się spod gruzu, wszyscy spojrzeli się na Lidera. - ... Poczujcie ból.
- Ja mam dość. - stwierdziłaś, uderzając głową o kamień. Kiedy poczułaś uderzenie, olśniło cię. - Wiem! - podniosłaś się i uniosłaś palec do góry. Wzrok większości członków powędrował na ciebie. - Potrzebujemy wakacji. Jedziemy nad morze! - zawołałaś i zapadła głucha cisza. Po chwili jednak przerwał ją Tobi.
- Yaaaay! - krzyknął i wyskoczył od razu w górę, tym samym wydostając się z kamienia.
- W sumie to nie jest zły pomysł. - stwierdził Pain. - Tylko gdzie pojedziemy?
- Wakacje są drogie... - zaczął Kakuzu.
- Nad Bałtyk! - zawołałaś.
- Gdzie to jest? - Zapytał Itachi.
- W Polsce!
Już po chwili wszyscy stali na trawce i oczekiwali, aż ktoś wymyśli jak tam się dostać. Wtedy Pain złożył pieczęć i uderzył dłońmi w ziemię.
- Kuchiyose: Auto! - jak na zawołanie, przed wami pojawił się czarny samochód wieloosobowy. Każdy spojrzał się w milczeniu na Lidera. Jednak on bez słowa podszedł do pojazdu. Zrobiliście podobnie jak on. Z całej organizacji nie było z wami tylko Zetsu, ponieważ był na misji.
- Mogę prowadzić? - zapytał Hidan z nadzieją w głosie.
- Nie! - krzyknęli od razu wszyscy, a srebrnowłosy skrzyżował ręce oburzony. Itachi wsiadł za kółko. Może przynajmniej on was nie zabije. Również z przodu obok niego usiadł Deidara. Pain również wyglądał na oburzonego sytuacją. Ty natomiast zaczęłaś uciekać przed Tobim, który ścigał cię zawzięcie. Wyhamowałaś gwałtownie przed Liderem i szybko odsunęłaś się na bok, a na biednego rudowłosego wpadł Tobi, przez co wylądowali razem w bagażniku. Hidan szybko zamknął od niego drzwiczki, aby zaoszczędzić na miejscu.
- Możemy ich razem tak zostawić? - zapytałaś, a Jashinista ze śmiechem wepchnął cię do auta. Pozostał jeszcze jeden problem. Kakuzu i Kisame. Zanim ktokolwiek się zorientował, Sasori przywiązał ich do dachu i również wpadł do auta, a za nim Hidan. Itachi odpalił brykę i ruszyliście w siną dal.
Cały czas w bagażniku było słychać jakieś grzmoty, a inni kierowcy na was trąbili, dostrzegając, że na dachu znajduje się dwójka przywiązanych ludzi, z czego jeden był rekinem. Kiedy wyjechaliście na autostradę, ograniczenie prędkości wynosiło 120km/h. Itachi jechał jakieś 50, a Deidara ciągle go wyzywał, żeby przyspieszył.
- Masz tempo prehistorycznej babci, hm! Dawaj mi to, ja lepiej poprowadzę! - spróbował wyrwać mu kierownice, przez co wasz samochód zaczął ostro skręcać we wszystkie strony. Zakryłaś ręką oczy, kiedy już prawie wyjechaliście w barierkę. Po jakimś czasie uspokoili się, a artysta odpuścił naburmuszony. Niestety na drodze były takie korki, że nawet po pół godziny przejechaliście może z dwa metry. W końcu Hidan się zdenerwował i wyszedł z auta.
- No i zaraz się zacznie. - mruknął Sasori i już po chwili mogliście usłyszeć wrzaski Jashinisty.
- W Macu dają frytki za darmo!! - o dziwo wszystkie auta wystrzeliły jak z procy. Srebrnowłosy wrócił do was i bez słowa ruszyliście dalej. Tym razem szybciej. O wiele. Zobaczyłaś, że za kierownicą siedzi Deidara, a Itachi tuż obok niego.
- Itachi, zamień się miejscem. - odezwał się Sasori. Wstał z miejsca i próbował przejść na przód. Jakimś cudem to mu się udało, ale poleciał na szybę, przez co wasze auto ponownie zaczęło zjeżdżać na wszystkie możliwe strony.
- Co wy tam robicie do cholery!? Rzuca nas tutaj jak nie wiem! - usłyszeliście głos Kakuzu z dachu. Przed oczami przemknął ci Łasic, który chciał zająć miejsce Sasoriego, ale nagle Deidara ostro zahamował, przez co Uchiha poleciał prosto na ciebie. Przygnieciona czarnowłosym, próbowałaś otworzyć szybę, aby zaczerpnąć powietrza, jednak kiedy zobaczyłaś tam twarz Kisame, zrezygnowałaś z tego pomysłu.
- Deidara, jak ty kurwa jeździsz?! - wrzasnął Hidan. Itachiemu udało się zająć miejsce i każdy dostrzegł dlaczego staliście. Otóż przed wami stało drzewo.
- Heh, drogi pomyliłem... - zaśmiał się pod nosem. - Ma ktoś mapę? - odwrócił się w waszą stronę.
- Tobi chce prowadzić! - wydarł się zamaskowany chłopiec z bagażnika. Nikt o zdrowych zmysłach nie dałby mu kierownicy...
To było najdłuższe osiem godzin waszego życia, ale jakimś cudem dojechaliście... Polska!! Jechaliście ulicą, poszukując prestiżowego hotelu. W końcu natrafiliście na idealny. Stanęliście na parkingu i wyszliście z auta. Kakuzu sam wydostał się ze sznura i pędem ruszył do recepcji.
- Czy to na pewno dobry pomysł posyłać tam akurat jego? - zapytałaś. Kisame również udało się wydostać i chciał zeskoczyć z dachu, jednak wylądował twarzą na ziemi. Pozostało jeszcze jedno... A mianowicie bagażnik z Painem i Tobim. Nikt nie chciał go otwierać... Zważywszy na fakt, że Lider zapewne był wściekły po spędzeniu tyłu godzin z tym wariatem. Na wszelki wypadek wzięliście kij. Otworzyliście nim bagażnik i niemal oczy na wierzch wam wyszły. Pain leżał całkowicie zgnieciony przez Tobiasza.
- Zabiję... - wymamrotał rudowłosy. - Shinra...
- Wróciłem. - ponownie zjawił się Kakuzu, który was tym oto sposobem uratował. Podrzucił w ręce klucze i ruszył przed siebie. Bez słowa podążaliście za nim. Po niekończącej się ilości schodów, w końcu dostaliście do pokoju. Znajdował się on na poddaszu. Itachi czynił honory i jako pierwszy wszedł do pokoju. Tuż za nim wepchnął się Hidan.
- Kakuzu! - wrzasnął od razu Jashinista. - Co ty za kurwa melinę nam wynająłeś?! - kiedy również weszłaś do pokoju, zrozumiałaś o co chodzi. Najbardziej w oczy rzucało się to, że były tutaj tylko trzy łóżka... A was było dziewięciu. No tak, to był błąd... Dać kupić pokój Kakuzu...
- Ja śpię na łóżku. Jestem Liderem. - stwierdził Pain i uwalił się od razu na posłaniu.
- Ja też. Jestem najstarszy. - dołączył się Kakuzu, który spoczął na kolejnym.
- Ja też. Jestem Itachim. - stwierdził Uchiha, który zajął trzecie łóżko. Rozejrzałaś się po pokoju. Rzuciła ci się w oczy jedynie kanapa, która od razu zajęłaś.
- Ja tu. - rozłożyłaś się na całej.
- Tobi śpi w wannie! - wydarł się Tobi z toalety.
- No to ja na stole, hm. - skomentował blondyn, który wlazł na mebel i położył się na nim.
- Ja też chcę na kanapie. - odezwał się Hidan i położył się na tobie, równocześnie cię przyciągając. Zrzuciłaś go zaraz z siebie i wylądował z hukiem na podłodze. - Podłoga też może w sumie być. - wymamrotał.
- Śpię z Itachim. - odezwał się Kisame. Nikt nie chciał w to wnikać... Poza Itachim, który zaraz potraktował go Sharingaem. Sasori natomiast bez słowa wlazł do szafy i najprawdopodobniej tam chciał spać.
Zapadał akurat wieczór. Myślałaś, że zaraz wyrwiesz ze zlewu kran i pójdziesz zatłuc nim Kakuzu, kiedy zobaczyłaś, że była tylko jedna łazienka. Kiedy myślałaś już, że w końcu uda ci się odpocząć pod jakimś zwalonym prysznicem okazało się, że woda była zimna.
- KAKUZU!!! - krzyknęłaś na mężczyznę, który dalej wylegiwał się na swoim łóżku. Podniósł się poirytowany i spojrzał w stronę drzwi od toalety.
- O co jej chodzi? - mruknął pod nosem. Musiał szybko się schylić przed nadlatującym Deidarą, który trafił w ścianę. - Co wy wyprawiacie?!
- Danna! - krzyknął wściekły blondyn na Sasoriego, który czatował już pod drzwiami do łazienki. - JA IDĘ PO NIEJ!
- Nie ma mowy.
- Po co ty tam chcesz iść?! Jesteś z drewna, hm!
- Ale moje włosy już nie, bachorze.
- Uspokójcie się. - przerwał im Lider. - Kisame, co ty wyprawiasz? - zapytał rekina, który robił coś na balkonie. Kiedy wyszedł do niego, zaniemówił widząc jak mężczyzna trzymał w ustach mewę i warczał dziko. - ... Smacznego. - mruknął i z powrotem wrócił do pokoju. Kiedy w końcu wyszłaś z łazienki, niemal wpadłaś na lalkarza, trzęsąc się z zimna. Wyminęłaś go i bez słowa weszłaś pod cienki koc, którym dysponowała kanapa i zaczęłaś patrzeć się morderczym wzrokiem na skarbnika. Kiedy próbowałaś znaleźć poduszkę, natrafiłaś na jakąś dźwignię, która po pociągnięciu rozłożyła kanapę. Twoja powieka drgnęła, kiedy zobaczyłaś, że zmieszczą się teraz w niej z łatwością trzy osoby. Rozłożyłaś od razu koc na całej i udawałaś, że nic nie wiesz...
Kiedy mijały kolejne godziny pobytu Akasiów w łazience, zastanawiałaś się jak Tobi chciał spać w wannie, skoro nie było tu wanny... Stwierdziłaś, że nie wiedziałaś, na co tak właściwie czekałaś i po prostu położyłaś się spać. Kiedy już prawie odpłynęłaś, coś na ciebie się zwaliło, przez co niemal zgięłaś się w pół i twoje oczy prawie wypady. Spojrzałaś się na sprawcę kolizji, którym nie był nikt inny jak Hidan.
- Co ty robisz, pacanie? - warknęłaś, a on z niewiadomych powodów zaczął się śmiać. Zobaczyłaś, że wylądował na was dodatkowo Itachi, jeszcze bardziej cię zgniatając. Myślałaś, że zaraz połamią ci żebra. Bardziej jednak zastanawiał cię fakt z jakiej racji Itachi rzucił się na was. Zaraz jednak stało się się wszystko jasne, gdy zobaczyłaś przed kanapą Tobiego, który usiłował odzyskać swojego pluszaka, którego ukradł mu Hidan. Itachi najpewniej chciał załagodzić sytuację, ale skończył jak skończył.
- SPAĆ! - krzyknął wkurzony Lider, a wszyscy w mgnieniu oka znaleźli się na swoich miejscach.
- Kakuzu, czemu nie załatwiłeś mu oddzielnego pokoju... - szepnął poirytowany Hidan do swojego partnera, ale przymknął się, słysząc odpowiedź od Paina.
- Słyszałem to, Hidan.
Kiedy miała już zapanował błoga cisza i nikt nie zorientował się, że kanapa była rozkładana, miałaś nadzieję, że w końcu się wyśpisz... Wtedy jednak twoje plany zostały pokrzyżowane.
- [Imię]... - usłyszałaś głos Deidary. Otworzyłaś oczy i złączyłaś usta w wąską kreskę. Podniosłaś się i spojrzałaś na stół, który stał obok ciebie, na którym musiał spać artysta.
- Taak...? - zapytałaś.
- Myślisz, że tego nie widać, hm? - mruknął, a ty przyłożyłaś palec do ust, patrząc się na niego z niemal psychopatyczną miną. W pokoju było ciemno, więc nie wiedziałaś ile z tego zobaczył, ale powinien pojąć, że miał siedzieć cicho. Usłyszałaś jak coś się turlało, a zaraz ponownie ktoś cię przygniótł.
- Deidara, idioto! - zepchnęłaś go z siebie na drugi koniec kanapy. Ponownie ułożyłaś się do snu naburmuszona. Wtedy poczułaś jak ktoś cię odpycha i zderzyłaś się z blondynem. Nie widziałaś kto to był, ale po dotykaniu wszystkiego rękami w celu rozeznania sytuacji w końcu znalazłaś włosy delikwenta. - Hidan! - syknęłaś i próbowałaś go wypchnąć, ale się nie dało. Teraz miałaś spać po środku nich, co było już samo w sobie przerażające. - Dlaczego nakładasz nawet na noc ten żel na włosy?! - zaczęłaś to wycierać w kołdrę nie dowierzając.
- Bo tak. - odburknął. - Nie będę spał na podłodze. - oświadczył i nie miał zamiaru się ruszyć. Ponownie położyłaś się i spojrzałaś z dobitą miną w sufit.
- Lider, ratuj. - zaczęłaś się do niego modlić, ale nawet ci nie odpowiedział, więc odpuściłaś.
Kiedy w końcu wszyscy spali, około trzeciej nad razem usłyszałaś w szafie jakieś hałasy, co cię obudziło. Ponownie podniosłaś się i zerknęłaś w tamtą stronę. Przecież tam spał Sasori... Co on wyprawiał? Nagle usłyszałaś jakiś huk, a lalkarz wypadł z szafy i padł na podłogę. Również z mebla wyskoczyła (przepraszam was za to, muszę odreagować na PEWNEJ osobie, która mnie nie kocha. <-- kropka nienawiści) autorka z jakimś krzesłem. Znalazła się przy łóżku Paina i zaczęła go nawalać drewnianym sprzętem.
- GIŃ TY RUDY CWELU! - krzyknęła na niego, aż obudził się i zaczął się bronić przed krzesłem.
- O co ci chodzi?!
- Ty już wiesz o co, chamie! - oświadczyła i pozostawiła na nim krzesło, po czym wróciła ponownie do szafy. Lider zamrugał kilka razy i wrócił spać, próbując sobie wmówić, że to sen. Sasori nie miał już chyba zamiaru wracać do tej szafy, ponieważ wszedł do toalety i poszedł spać z Tobim w wannie, której nie było. Ty również wróciłaś spać, zastanawiając się czy ten wyjazd to na pewno był dobry pomysł...
Rano obudziłaś się z Hidanem, który był do ciebie przyklejony. Zaczęłaś go odpychać, aż w końcu zrzuciłaś go z kanapy, a on się obudził. Zobaczyłaś wtedy, że już niemal wszyscy członkowie nie spali, a przyglądali się wam w milczeniu. Weszłaś pod bez słowa pod koc, nie chcąc z nimi na ten temat rozmawiać.
- Zostaw mnie, zboczeńcu!!! - wydarł się niespodziewanie Tobi i wyrzucił Sasoriego z łazienki. Wzrok wszystkich powędrował na niego, ale nikt nie chciał zapytać się o to pierwszy, widząc morderczy wzrok lalkarza.
- Ruszcie się, idziemy na śniadanie. - oświadczył Lider i ubrał na siebie swój płaszcz. Wszyscy uporali się z przygotowaniami o dziwo w niecałe pół godziny. Oczywiście w waszym ekskluzywnym hotelu nie było śniadań, więc musieliście iść do miasta. Pomińmy temat, że musieliście do niego iść 6 kilometrów.
- Kakuzu, na jakim Zadupiu żeś nam kupił hotel?! - krzyknął na mężczyznę Hidan, który wlókł się na szarym końcu i prawie padł twarzą w chodnik.
- Musimy oszczędzać pieniądze. - oświadczył skarbnik. Jak szliście przed siebie, niektórzy kierowcy, którzy przejeżdżali ulicą, trąbili na was nie wiedzieć czemu. Kiedy w końcu dotarliście do jakiejś cywilizacji, weszliście do pierwszego lepszego baru, ale wszyscy uciekli na wasz widok. Nawet sprzedawcy. Bez słowa więc Itachi wszedł do kuchni i sam zaczął gotować. Siedzieliście przy stołach patrząc się na siebie w milczeniu, dopóki Łasic nie przyniósł śniadania.
- Kiełbasa?! - krzyknął Kisame widząc wasz poranny posiłek.
- Nic innego tutaj nie było. - odpowiedział mu jego partner i również zasiadł do stołu.
Postanowiliście wkrótce pozwiedzać i pójść na plażę. Ponownie kiedy przechodziliście ulicami, każdy dziwnie się na was patrzył. Lider niewzruszony szedł przodem ignorując wszystkich i wszystko. Jedynie maskotka parku rozrywki szła dumnie przed wami, kręcąc swoim zacnym, niedźwiedzim tyłkiem we wszystkie strony. Jak można było się domyślić, gostek w środku był przebrany za niedźwiedzia. Zatrzymał się przed tobą i wręczył ci kwiatek. Zamrugałaś dwa razy i kiedy miałaś już przyjąć kwiatek, w niedźwiedzia przywaliła znana wszystkim kosa, a biedny typek poleciał do tyłu. Wszyscy zaczęli go tłuc z niewiadomych przyczyn. (Uduszę się zaraz XD) Kiedy w końcu człowiek został wydobyty i wysłany w kosmos za pomocą ,,Shinra Tensei", jego kostium ożył i rzucił się na Lidera. Rudowłosy dzielnie walczył, ale nikt mu nie pomógł, dalej zastanawiając się co tutaj właściwie się działo... W końcu kostium połknął Lidera. Myślałaś, że zaraz się udusisz, kiedy Pain odwrócił się w waszą stronę i wyglądał tak:
(Autorstwa Antevis XD)
Wszyscy wybuchli śmiechem, nawet Itachi... Biedny Pain próbował ściągnąć nawiedzony kostium, ale ten przykleił się i nie miał zamiaru dać się zdjąć.
- Zamknąć się! - zagroził wściekły nie wiedząc już, co powinien zrobić. - Słowo na ten temat, to zobaczycie co się stanie! - warknął. Tym razem nie szedł już z przodu, a w środku, żeby nikt inny go nie mógł zobaczyć. Już opanowaliście się, ale i tak co jakiś czas parskał śmiechem pod nosem. W końcu dotarliście na plażę. Jednak nie było już lato i w dodatku było strasznie zimno, więc nikt nie miał zamiaru się kąpać... Poza jedną osobą.
- Syreny!! - wydarł się Kisame, dostrzegając coś wśród fal. Ruszył w tamtą stronę i rzucił się do wody rycząc dziko. Nagle usłyszeliście jakieś syreny. Tym razem nie te wodne, a te od policji, która przyjechała i stanęła przed piaskiem swoim wozem. Zaraz pojawiły się kolejne wozy, a stróże prawa wyjęli megafon i zaczęli do niego wrzeszczeć.
- Pozostać na swoich miejscach i współpracować!
- Spierdalamy! - wydarł się Hidan i każdy zaczął wiać. Itachi tylko musiał wrócić po Kisame i wyciągać go z wody. Wszyscy wybiegliście na ulicę i zatrzymaliście przypadkowy, duży samochód. Ludzie wyskoczyli z niego z krzykiem. Szybko wsiadłaś na tył, za tobą wpadł Tobi, niemal lądując na tobie, a jeszcze za nim jeszcze Hidan i Sasori. Itachi zajął miejsce za kierownicą, Deidara obok niego. Kakuzu i Kisame wskoczyli na dach, a biedny Lider próbował wskoczyć przez okno, ale przez jego kostium zaklinował się i jego zacny tył wystawał na zewnątrz, wraz z nogami. Kiedy mieliście już gnać przed siebie i uciekać przed policją, Itachi zapiął powoli pasy i ruszył 40 km/h.
- Itachi! - warknął Deidara. - Przyspiesz, bo nas dogonią, hm!
- Ale jest ograniczenie do 40... - argumentował Uchiha. Deidara wiedział, że trzeba się ruszyć, kiedy już nawet policja, która was ścigała musiała trąbić i hamować, żeby was złapać. Blondyn zamienił się miejscem z Itachim i jak wcisnął gaz, to wasze auto wydało jakiś dziwny pisk i pognało przed siebie. Zakryłaś ponownie ręką oczy widząc jak artysta jechał. Tobi zaczął się drzeć i potrząsać tobą, kiedy patrzył się jak to prawie wjechaliście w drzewo, w jakiegoś typa, albo w inne auto.
- Deidei-sempffaj! - darł się dalej Tobiasz, omal nie dostając zawału. Policja dalej was ścigała, a ty zaczęłaś ponownie dusić się patrząc na Paina, który utknął w szybie. O dziwo nagle Lider wyleciał za okno i musieliście ostro zahamować. Sasori wybiegł z samochodu i wrócił się po rudowłosego, który leżał na środku ulicy i nie mógł nawet się podnieść. Szybko wrócił z Painem i jakimś cudem udało się wam zmieścić z tyłu. Dei ponownie ruszył, ale wtedy przed wami otworzyła się czarna dziura, która ostatnio była w waszym salonie i próbowała wciągnąć wasz dywan. Pochłonęła was do środka i wyrzuciła po chwili przed waszą kryjówką. Wszyscy niemal wyskoczyli z auta i zaczęli ciężko oddychać. Nagle coś wam rzuciło się w oczy.
- Kim ty jesteś?! - krzyknęli niemal wszyscy widząc jakiegoś gościa. - I gdzie jest Kisame?!
Tymczasem biedna ryba została pomylona z jakimś innym gościem i biedny dalej pływał w morzu z syrenami, które okazały się glonami.
THE END.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top