Kiedy daje ci zwierzątko

~ Pain

- Paaain! - Weszłaś do jego gabinetu. Myślałaś, że zastaniesz tam codzienny widok, czyli rudowłosego, który leży pod stertą papierów i próbuje się spod nich wygrzebać, ale tym razem było inaczej... Kiedy weszłaś zobaczyłaś, że trzyma coś na rękach. Podeszłaś do niego i twoim oczom ukazał się mały, rudy królik.

- ... Ile razy ci mówiłem, że masz pukać. - Warknął z wyrzutem. - Ale skoro już tu jesteś to proszę, to dla ciebie. - Skierował króliczka w twoją stronę. Patrzyłaś się na zwierzę z szeroko otwartymi oczami. Potem na Paina i znowu królika.

- Nie wierzę... Królika przygarniamy?! - Zawołałaś szczęśliwa i wzięłaś ostrożnie zwierzę na ręce. Rudy junior był o dziwo bardzo spokojny i grzeczny. Co jakiś czas tylko unosił główkę i poruszał noskiem.

- Tak. Nie chciałem, żebyś była samotna, kiedy jestem zajęty i siedzę w pokoju. - Powiedział ci. Spojrzałaś się na niego ponownie, nie dowierzając w to co mówił. Udało ci się jakoś do niego przytulić, co oczywiście odwzajemnił, a potem jak podszedł do biurka, uniosłaś królika na wysokość oczu.

- Pain...? - Zapytałaś po czym odwróciłaś się w jego stronę i spojrzałaś się na niego z uniesioną brwią.

- Hm?

- Dlaczego ten królik ma pręty na pyszczku i Rinnegana? - Zapytałaś, przybierając poker face'a. Jak go o to zapytałaś, starał się na ciebie nie patrzeć i unikać pytania. - Pain, no! Co ty odwaliłeś?! - Nie wiedziałaś czy się śmiać, czy płakać. Ten królik autentycznie był rudy, miał Rinnegana i pręty na pyszczku.

- P-próbowałem stworzyć nową Ścieżkę Zwierząt... - Wymamrotał. - I coś poszło nie tak... - Dokończył. Zaraz zaczęłaś się śmiać z niego i z tego co zrobił, omal nie padając na podłogę.

- Czekaj... - Uspokoiłaś się nagle. - A ty nie będziesz mnie widział z perspektywy tego królika...? - Zapytałaś podejrzliwie.

- ... Skąd... - Powiedział sztucznie. Strzeliłaś sobie facepalm'a. - Powinnaś być mi wdzięczna! Będę cię bronił. - Wyprostował się.

- Tak, tak... - Pokręciłaś głową i wyszłaś z pokoju ze swoim nowym towarzyszem. Nazwałaś go "Pain Junior". - Będziesz naszym nieślubnym dzieckiem. - Powiedziałaś do królika, a ten spojrzał się na ciebie dziwnie. Kiedy weszłaś do salonu, natrafiłaś na Hidana, który jak zobaczył królika, od razu do ciebie podlazł.

- Co to? Nowa ofiara dla Jashina-samy? - Zawołał uradowany, ale jak królik wyszczerzył zęby i zaczął syczeć, odsunął się od niego na bezpieczną odległość. - Waa! Zabieraj to ode mnie, on ma wściekliznę! - Jęczał. Wywróciłaś tylko oczami i położyłaś królika na kanapie. - No i świetnie... W ogóle dawno cię nie widziałem. - Przybliżył się do ciebie groźnie, ale wszystko przerwał królik, który skoczył między was.

- Kuchiyose no Jutsu! - Wydarł się, a na Jashiniście wylądowała jakaś wielka panda, która zaraz go przygniotła.

~ Deidara

Usłyszałaś jakieś pukanie do pokoju. Czytałaś właśnie znużona książkę, której nikt nie dawał ci dokończyć.

- Tobi, idź sobie... - Warknęłaś i przerzuciłaś na następną stronę. Mimo groźby, drzwi otworzyły się. Westchnęłaś głośno i odwróciłaś się w ich stronę, a tam dostrzegłaś Deidarę z jakimś szczeniaczkiem. Zamrugałaś kilka razy zdziwiona, próbując rozszyfrować co się dzieje. - Jest z gliny? - Zapytałaś.

- Nie, hm. - Zrobił dzióbek. Od razu zerwałaś się z łóżka i podbiegłaś do pieska. Szczeniaczek miał bardzo jasną sierść i ciemne oczy.

- Skąd ty go wziąłeś...? - Wzięłaś go od niego na ręce. Od razu zaczął cię lizać po twarzy. Zaśmiałaś się cicho i spojrzałaś się na Deidarę, który ci się przyglądał.

- Kupiłem ci. - Odpowiedział. Teraz to już w ogóle nie rozumiałaś o co chodzi.

- A Kakuzu cię za to nie zabije?

- "Kupiłem" teoretycznie. Praktycznie nie musiało tak być... - Wymamrotał.

- Jak to? To co ty zrobiłeś? - Uniosłaś brew.

- Ja... Rozwaliłem przez przypadek jakąś wioskę i go tam znalazłem... hm... - Po tych słowach przyłożyłaś sobie dłoń do czoła.

- "Przypadkiem"? - Wiedziałaś, że zapewne zrobił to specjalnie, żeby podziwiać swoją sztukę... - Nieważne, a co na to Lider?

- Zgodził się. - Uśmiechnął się. Odstawiłaś szczeniaczka na łóżko i nadałaś mu imię.

- Będziesz Dyzio. - Powiedziałaś do niego, a ten zamerdał ogonkiem i począł gryźć poduszkę.

- Dyzio...? - Powtórzył Dei, unosząc brew. - Artystycznie, nie powiem... A teraz zostaw już go i chodź trochę do mnie, hm. - Powiedział, ale widząc jak zafascynowana jesteś szczeniaczkiem mina mu zrzedła.

- Tak, tak... Zaraz przyjdę... - Mówiłaś dalej przyglądając się szczeniaczkowi i praktyczne nie słuchając co do ciebie mówił.

~ Hidan

- Siema ku*wa, twój bóg powrócił! - Do twojego pokoju wparował Hidan otwierając drzwi z kopa. Wrócił właśnie z misji i chyba przyszedł się "przywitać". Jednak ty nawet na niego nie spojrzałaś, bo byłaś zajęta papierami, które dał ci Pain.

- No, hej. - Mruknęłaś przeglądając kolejną kartkę.

- Mogłabyś się chociaż na mnie spojrzeć! - Wykrzyknął.

- Potem się na ciebie popatrzę, jestem teraz zajęta.

- No ale... No ja pie*dolę... - Warknął. - No to patrz kogo ze sobą przyprowadziłem!

- Jak to kolejna ofiara dla Jashina-samy to poświęć go w swoim pokoju, a nie tutaj. Mam dosyć sprzątania.

- [Imię], ku*wa! - Znowu krzyknął. Usłyszałaś wtedy jakiś dziwny dźwięk. Obejrzałaś się i zobaczyłaś, że trzyma w ręce małego kotka. Od razu zerwałaś się z krzesła i podbiegłaś do niego.

- Waa! Jaki boski! Skąd ty go wziąłeś?! - Wzięłaś kotka na ręce i złączyłaś wasze noski. Kicia była mała, czarna i oczy miała złote.

- Pff... Do kota przyjdzie, a do mnie to nie. - Wymamrotał. - Darł ryja niedaleko kryjówki, to go wziąłem. - Wyjaśnił. Spojrzałaś się na niego groźnie. On i jego określenia czasem nie mieściły ci się w głowie.

- Może u nas zostać? - Zapytałaś.

- Skąd mam wiedzieć, zapytaj się Paina... Ale teraz chcę nagrodę. - Wyszczerzył się.

- Dostaniesz order uśmiechu, dobra?

- Co to za gówno? Ja chcę coś innego. - Poruszył brwiami.

- Nie ma mowy. - Wypchnęłaś go za drzwi i szybko je zamknęłaś. Słyszałaś jego krzyki i niekończące się wiązanki najróżniejszych przekleństw, ale to zignorowałaś i usiadłaś z kotkiem na łóżku. Nazwałaś go "Pan Kot". (Wiem, oryginalne imię XD Mój kot się kiedyś tak nazywał o.o)

Szybko się zaprzyjaźniliście, ale za to Kakuzu strzelił na ciebie focha, bo musiał ci dać pieniądze na miski, karmę i inne tego typu rzeczy... Pain oczywiście się zgodził i tak oto mieliście nowego członka Akatsuki. Pana Kota.

~ Itachi

Zaczynałaś coraz bardziej się zamartwiać. Minęły już dwa tygodnie, a Itachi dalej nie wrócił z misji. Zaczęłaś spędzać całe dni wpatrując się w okno i wyczekując jego powrotu. W pewnym momencie nie mogłaś już dłużej czekać. Jednak tylko kiedy wyszłaś z kryjówki wpadłaś na kogoś. Kiedy tylko zobaczyłaś kto to był od razu rzuciłaś się na niego, mocno przytulając.

- [Imię]... - Zaczął zdziwiony.

- Gdzie ty tyle byłeś... - Zapytałaś cicho niemal czując łzy w swoich oczach.

- Misja się przedłużyła... - Wyjaśnił. - Ale za to mam coś dla ciebie...

- Nie obchodzi mnie to..! Dla mnie liczysz się tylko ty... - Jednak kiedy zobaczyłaś, że obok was wylądowała mała, szara papuga od razu odepchnęłaś Itachiego i poleciałaś do ptaszka.

- "Dla mnie liczysz się tylko ty." - Zacytował z dobitą miną.

- Jaki boski papug! - Zawołałaś, a ptak usiadł ci na głowie. - Patrz, papug mnie lubi! - Wołałaś szczęśliwa. - Nazwę go Hidan! - Na wieść o nowym imieniu papugi, Itachi przyłożył sobie dłoń do czoła.

- Dlaczego "Hidan"...? - Mruknął.

- Bo jest tak samo szary jak nasz Jashinista! Poza tym ma wisior Jashina-samy... - Zauważyłaś, pokazując czarnowłosemu naszyjnik z trójkątem wpisanym w okrąg.

- ... Dlaczego wcześniej tego nie miał?

- Nie mam pojęcia, ale idziemy poświęcać frajerów Jashinowi-samie! - Zawołałaś i razem z papugiem pobiegłaś przed siebie z jakimś patykiem. Itachi słysząc to podążył od razu za tobą, żebyś nie zrobiła niczego głupiego, przeklinając pod nosem Hidana. Tego ludzkiego.

~ Sasori

- Sasori no Danna! - Zaczęłaś walić w jego drzwi. - Żądam wyjaśnień! Nie proszę! Żądam! - Podkreśliłaś ostatnie słowo i dalej dobijałaś się do jego pokoju.

- A ja żądam ciszy. - Odburknął z pokoju. - Pracuję.

- Phi! - Rzuciłaś oburzona i zaczęłaś obmyślać plan jak dostać się do jego pokoju. - Deidara! - Krzyknęłaś i zaczęłaś iść do pokoju blondyna, ale spotkałaś go akurat już po kilku krokach.

- Oho, terrorystka przyszła, hm. - Zauważył.

- No, odezwał się. Dawaj mi dynamit! - Rzuciłaś, a on uniósł brew.

- A po co ci dynamit? - Zapytał, a w jego głosie można było usłyszeć przerażenie.

- Sasori nie chce mnie puścić do pokoju. - Powiedziałaś smutno. Blondyn podszedł do drzwi i nacisnął na klamkę, a drzwi otworzyły się.

- No chyba nie! - Krzyknęłaś, zdając sobie sprawę, że drzwi były otwarte. Od razu weszłaś do pokoju lalkarza, a ten widząc ciebie wstał z krzesła i podał ci pudło. - Co to ma być? - Warknęłaś.

- Otwórz to zobaczysz. Byle szybko. - Słysząc jego słowa, zrobiłaś jak kazał, a twoim oczom ukazał się mały, szary chomik.

- Waaa! - Zawołałaś i od razu wzięłaś go na ręce. - Jaki boski!

- Ta... Zostawił mi już prezent. - Warknął i pokazał, że nie ma palca, a ty zaczęłaś się z niego śmiać.

- Mogę ci zrobić nowy. - Oświadczyłaś, a on na myśl o tym przeraził się.

- Nie ma mowy, jeszcze będzie próbował mnie zgwałcić. - Mruknął i wrócił do swojego biurka.

- Będziesz Herwej. - Oświadczyłaś chomikowi, a ten poruszył boskim noskiem.

~ Tobi

Z samego rana Tobi wydzierał się na całą kryjówkę i wołał cię. Myślałaś, że znowu wymyślił coś głupiego, więc zignorowałaś to i dalej przebywałaś spokojnie w pokoju. Dopiero jak usłyszałaś wrzaski Deidary, zrozumiałaś, że musisz iść interweniować. Zeszłaś z łóżka i mamrocząc pod nosem jacy to oni nieodpowiedzialni wyszłaś z pokoju. Już na korytarzu było ich słychać.

- Czy ciebie już do reszty poje*ało?! - Jeszcze Hidan się odezwał. Pięknie, w salonie jest rozróba. Jednak nawet ciebie zatkało, kiedy tam weszłaś i zobaczyłaś, że na stole stoi koń.

- C-co tu się dzieje? - Wyjąkałaś.

- [Imię]! - Krzyknął Deidara. - Zabieraj stąd tego debila z tą jego szkapą!

- To nie szkapa! - Tupnął nogą Tobi. - To waleczny rumak Tobiego! Ser Dante Ker Hentai!! - Wydarł się.

- Co? - Jęknął Hidan i miał zacząć prawić wywody, ale stół zarwał się pod wpływem ciężaru, a przerażony koń zaczął biegać po całym salonie, najeżdżając cię po drodze i razem z rumakiem wypadłaś z powrotem na korytarz.

- [Imię]-chan, Tobi cię uratuje!!! - Zamaskowany chłopiec wybiegł tuż za wami, a artysta i Jashinista spojrzeli się na siebie z uniesioną brwią.

- Tobi, co ty odwaliłeś?! - Krzyknęłaś na niego, usiłując nie puścić szyi konia, żeby nie spaść z tego galopującego wariata.

- Tobi-chan chciał kupić [Imię]-chan kucyka!! - Wołał, dalej biegnąc z prędkością światła za wami. W końcu koń zatrzymał się i bezpiecznie wylądowałaś na ziemi, ale Tobi wbiegł w jego tył, a rumak niemal rozszerzył oczy po czym stanął dęba i zaczął dalej sunąć korytarzem. - Czy [Imię]-chan żyje...?

- Tak... - Wyjąkałaś... - Ten rumak zwie się od dzisiaj Ser Dante Ker Hentai jak mówiłeś... - Po tych słowach Tobi zaczął klaskać podekscytowany. - A teraz chodź, znajdźmy go zanim... - Twoją wypowiedź przerwały znajome dwa magiczne słowa...

- Shinra Tensei! - Kiedy tylko to usłyszeliście zerwaliście się od razu i biegiem ruszyliście ratować konia.

~ Kisame

- [Imię], ratuj!!! - Słyszałaś krzyki Kisame. Zdziwiona weszłaś do jego pokoju i zobaczyłaś, że jakaś ryba jest przyczepiona do jego twarzy i próbuje odgryźć mu nos. On sam próbował ją jakoś odepchnąć, ale nie szło mu to najlepiej.

- Kisame, co ty wyprawiasz? - Zapytałaś, podeszłaś do niego i jak tylko wzięłaś od niego rybę, ta uspokoiła się, ale za to zaczęła wić się na twoich rękach i szukać wody.

- Kupiłem ci rybkę... - Oznajmił, ale szybko zaczął szukać ścierki, która zatamowałaby krwawienie z jego nosa. Ty, widząc, że ryba się dusi pobiegłaś do swojego pokoju. Nie miałaś w nim żadnego akwarium, więc szybko weszłaś do swojej łazienki i wrzuciłaś rybę do wanny. Napuściłaś od razu wody, a rybka zaczęła pływać sobie szczęśliwa. Znowu w pokoju pojawił się Kisame z zabandażowaną twarzą. - Dlaczego akurat w wannie? - Uniósł brew.

- Bo Kakuzu nie da mi pieniędzy na akwarium. - Mruknęłaś. - Poza tym dziękuję ci. - Uśmiechnęłaś się szeroko do niego.

- Nie ma za co. - Odpowiedział ci tym samym. - Jak ją nazwiesz?

- Ryba z HIV. - Oświadczyłaś dumna, a on zakrztusił się nie wiadomo czym.

- Czemu tak...?!

- Nie wiem, pasuje do niej. - Pokiwałaś z uznaniem, a on westchnął. Po chwili ryba zaczęła wynurzać się z wody i syczeć. - ... Skądś ty ją wytrzasnął...?

- Ze stawu wyłowiłem.

- Tego z odpadami radioaktywnymi?

- Tak, z tego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top