Rozdział 10✔️

Itachi
Chodziłem po bazie jak opętany, martwiłem się o Miye, może nie potrzebnie bo był z nią Pain, ale to moja mała siostra
- E Itachi usiądź- powiedział Kisame- na pewno jest dobrze, pewnie zaraz wróci cała, zdrowa i wesoła że zniszczyła tą przeklęta wioskę liścia
- Może masz rację- odpowiedziałem i usiadłem na kanapie
Godziny mijały a ich nie ma
- E Itachi a gdzie twoja siostra, mam do niej sprawę - z nikąd pojawił się Hidan a za nim Kakazu.
- Poszła na misję- odpowiedziałem
- Widział ktoś lidera!?- po chwili w salonie pojawił się Deidara i Sasori
- Nie ma- odpowiedziałem
Nagle drzwi się otworzyli a tam Pain z Miya na rękach która była nie przytomna
Wstałem szybciej niż usiadłem, wziąłem ją od lidera, zaniosłem do pokoju i opatrzyłem rany. Wyszedłem z pokoju i poszedłem do gabinetu Paina
- Co się tam stało!?
- Nie wiem, rozdzieliliśmy się
- Dlaczego!? Obiecałeś mi jej pilnować!
- Obiecywałem ale nie udało się, szybciej weszła do wioski niż ja! Pojawiła się kiedy była ranna
- Co zamierzasz!?
- Zniszczyć ich za dwa dni ale sam! Miya nie może się dowiedzieć. Zemsta za skrzywdzenie jej
- Pomogę
- Nie!
Wyszedłem trzaskając drzwiami i kierując się w stronę siostry. Obiecała, dowiem się kto to zrobił i zajebie gnoja.
Miya
Obudziłam się w znanym mi pokoju. Stop! Udało się czy nie? Spojrzałam na swój brzuch i wtedy wszystko sobie przypomniałam, ale to oznacza że Pain musiał mnie przynieść!? O Panie!
- Widzę że się obudziłaś. Dobrze się czujesz?
- Itachi! Co z liściem!?
- Nie udało się
- Czyli powtórka!?
- Nie
- Jak to nie!?
- Ledwo co przeżyłaś a ty chcesz powtórkę!?
- Muszę dokończyć to co zaczęłam! Muszę go zniszczyć i tego co mnie prawie zabił
- Kto to był?
- Nasz brat, Sasuke
- Przecież był u Orochimaru
- Zabił go! Nie wybaczę mu tego? Słyszysz!?
- Słyszę!
Zaczęłam płakać bez powodu a Itachi mnie przytulił i pozwolił żebym wypłakała się w ramię. Po dobrych godzinach płaczu usnęłam.
Itachi
Zostałem u niej przez całą noc, ale nie mogłem uwierzyć że Sasuke zabił Orochimaru, chyba że kłamał. Wiedział że Miya była związana z tym człowiekiem, dlatego tak powiedział żeby mieć czas na skrzywdzenie jej. Ułożyłem się obok siostry i usnąłem.
Pain
Postanowiłem wstać w końcu od biurka i przejść się po bazie, każdy spał a ja nie mogłem, moje nogi same ruszyły w kierunku sypialni siostry Itachiego, zapukałem, cisza, więc wszedłem a tam zastałem Miye i Itachiego przytuleni do siebie, zamknąłem drzwi tak cicho jak mogłem. W salonie położyłem się na kanapie i zacząłem rozmyślać jak zemścić się na Wiosce Liścia za skrzywdzenie jej, postanowiłem że wezmę Konan i jutro zaatakujemy. Z tą myślą udałem się do pokoju spać.
Miya
Obudziłam się przytulna do brata, wyszłam po cichu do łazienki się ogarnąć, bo wyglądałam jak trup. Gdy się ogarnęłam zmieniłam opatrunek, przebrałam się w wygodne ciuchy i zeszłam do gabinetu Paina, zapukałam i weszłam ale nikogo tam nie było, zdziwiłam się bo zawsze był, poszłam do salonu, nikogo nie było tak samo jak w kuchni i innych częściach w domu. Ciekawiłam się gdzie się podziali ponieważ o tej porze zawsze byli, poszłam do Konan ale jej też nie byli, zobaczyłam że coś leży na biurku ale nie powinnam ale ciekawość wygrała. Tam wszystkie informacje na temat ataku na Konohe! Itachi!
- Itachi!
- Co tam?- zapytał gdy wyszedł z pokoju - Jak się czujesz?
- Wychodzimy, teraz!
Poszłam po płaszcz a Itachiego wzięłam za kołnierz i zniknęliśmy w białym dymie. Pojawiliśmy się przed wioską liścia
- Miya!
- Morda! Okłamałeś mnie!
- Dla twojego dobra!
- Idziemy... zajebać go
Itachi tylko wywrócił oczami
Po przez zamieszanie udało nam się łatwo dostać, spojrzeliśmy w górę a tam lis o dziewięciu ogonach
- Idź zabić Sasuke a ja pójdę sprawdzić co tam się dzieje- rzekłam i nie czekałam na odpowiedź ruszyłam w kierunku Naruto.
Gdy ujrzałam Paina byłam szczęśliwa że żył, jeszcze żył. Podbiegłam do niego
- Czemu!
- Jesteś ranna
- Ale mogę walczyć
- Uważaj!
Poczułam jak mnie tylko odpycha a on siedzi w ziemi gdzie wystaje tylko głową
- Jesteś ranna?
- Nie
- To dobrze- odpowiedział - Uważaj! Za tobą!
- Susanoo: Sai!
Naruto odleciał jakiś spory kawałek a ja wyciągnęłam Pain'a a w oddali zobaczyłam jak Itachi idzie ale ledwo żywy
- Leć do niego
Nie musiał mi drugi raz powtarzać
- Itachi!
- Miya!?
- Baka!- zaczęłam się wydzierać, łzy lecieli mi po policzkach jak wodospad - Coś ty sobie myślał!?- wzięłam go pod ramię
- Wybacz
- A on?
- Oberwał, wygląda gorzej niż ja, gdyby nie jego przyjaciele to bym go dobił
- Innym razem
I ruszyliśmy w stronę wyjścia, późnej dołączył Pain i ruszyliśmy w stronę kryjówki

Hejka wszystkim, mam nadzieję że się podobało, przepraszam za wszystkie błędy, do następnego papa
Słowa: 755

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top