Rozdział 5

Obudziły mnie chłodne krople deszczu, jak na złość spadające mi na nos. Powoli usiadłam na swoim legowiska i rozejrzałam się po moich towarzyszach , jak na razie nieporuszonych nagłym kropieniem. Wcale im się nie dziwiłam , ja gdybym tylko mogła też bym jeszcze smacznie spała. Westchnęłam cicho, po czym po kolei zaczęłam podchodzić do przyjaciół i tak i opatulać kocami, by nadal mogli siedzieć w objęciach Morfeusza.

Pewnie było gdzieś koło trzeciej nas ranem, gdy w końcu zaciągnęłam Zenowi, jako ostatniemu, koc na nos.
Sama byłam już tak rozbudzona, że zrezygnowałam z bezskutecznych prób ponownego zaśnięcia.
Sprawdziłam czy moje noże znajdują się w miejscu, gdzie powinny się znajdować, po czym udałam się na poszukiwania jakichś jadalnych ziół.
Yun nauczył mnie jak odróżniać te dobre od trujących. Podziwiam go.

Szczerze? Byłam tak padnięta przez brak snu, że aż zgubiłam drogę, której tak usilnie się trzymałam. (No co za przegryw z tej naszej bohaterki...;") ja to bym się wcale nie zgubiła *wyczujcie ten sarkazm*)
Tak więc, trzymając się zasady "jak się zgubisz, nigdzie się nie ruszaj. W końcu ktoś Cię znajdzie" przytuliłam się plecami do pnia drzewa i przymknęłam oczy, kładąc przed tym zerwany przeze mnie majeranek obok.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~☆

Siemanko~!

Nie było mnie niecały tydzień, więc postanowiłam w końcu coś dodać ;")
Mam nadzieję że się podoba i bez skrępowania mogę nadal pisać tą jakże cudowną książkę  xD

Bye bye  😘

PS. A tutule dodałam piosenkę, którą słuchałam przy tworzeniu tego czegoś. Zapraszam do słuchania

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top