20. "Chakro, Wróć!"

-Katsu!

Ignorując straszliwy ból podniosłam się do siadu, po czym w jednym momencie poczułam szczęście. Z moimi przeciwnikami walczyła czwórka dobrze mi znanych mężczyzn. Przyglądałam się każdemu z nich, ale byli tak pochłonięci walką, że aż o mnie zapomnieli. W moją stronę zaczął jedynie biec szarowłosy, z wyraźnie wymalowanym zmartwieniem na twarzy. Kucnął przede mną i uśmiechnął się lekko, przy czym wyglądał naprawdę słodko.

-Martwiliśmy się, suczko. - poczochrał mnie po włosach i zaśmiałam się, co spowodowało straszny ból brzucha.

Hidan szybko rozwiązał mi ręce i nogi, a ja odrazu przycisnęłam dłoń do ust. Zakaszlałam krwią, co jeszcze bardziej go zmartwiło. Wziął mnie na ręce i gwizdną dając znać reszcie, że pora kończyć. Zaczął biec przed siebie, a po kilku chwilach znaleźliśmy się już na glinianym ptaku zrobionym przez Deidarę. Jashinista delikatnie położył mnie na plecach i walnął ptaka w głowę na znak, że ma lecieć.

-Co z resztą? - spytałam cicho. Szarowłosy wychylił się i spojrzał w dół, a następnie na mnie.

-Już lecą. - powiedział i położył się obok mnie. Patrzyłam pusto w górę i wyczekiwałam momentu, aż zobaczę się z blondynem..

~time skip~

Ocknęłam się dopiero jak poczułam, że wylądowaliśmy. Zamyśliłam się do tego stopnia, że zapomniałam o bólu, który właśnie uderzył we mnie ze spotęgowaną siłą. O dziwo moja chakra jeszcze nie wróciła, a minęło dużo czasu odkąd dostałam zastrzyk. Może dlatego, że nie skupiłam na niej swojej uwagi? Nagle poczułam, że ktoś mnie podnosi. Straciłam tyle krwi, że obraz zaczął powoli zamazywać się przed moimi oczami. Mimo wszystko poznałam tą rudą czuprynę i uśmiechnęłam się lekko.

-Nie jest z nią dobrze. - podsumował Hidan, a Pain ze mną na rękach zaczął się kierować zgaduję, że w stronę kryjówki. Starałam się jak mogłam, ale w końcu poczułam, że odlatuję.

-|-

Pikanie.. cały czas coś pika. Kroki. Ktoś tu chodzi.

-Ile on już tu siedzi? - spytał znajomy, niski głos.

-Zdecydowanie za długo. Wrócę za pół godziny zmienić opatrunek. - Odpowiedział równie znajomy, kobiecy głos. Dlaczego nie otworzę oczu? Nie mam na to siły. Nie mam siły, żeby chociażby poruszyć.. czymkolwiek. Ponownie zaczynam czuć ten mrok, który całkowicie oplata mój umysł..

-|-

Pikanie. Znowu obok mnie coś pika. Dlaczego nadal nie mogę otworzyć oczu? Nie, znowu mrok..

-|-

Pikanie. Dlaczego nie chce ustać? Zbieram siły i uchylam powieki. Wszystko mi się rozmazuje, ale dostrzegam jakąś osobę siedzącą na fotelu. Obraz powoli mi się wyostrza i zauważam, że to mężczyzna. Śpi. Ma długie blond włosy, chwila, przecież ja wiem kto to jest.

-Deidara? - wyszeptałam tak cicho, że sama ledwo się usłyszałam.

Mimo wszystko oczy chłopaka otworzyły się i rozpromieniały na mój widok. Zerwał się z fotela wywracając się, ale zaraz się podniósł i kucnął przy łóżku, na którym leżę. W jego oczach zebrały się łzy.

-(Y-Y.N).. - powiedział i przytulił mnie mocno. -Tak bardzo tęskniłem.. wyszlochał, a ja wysiliłam się na uśmiech. Nieświadomie po moich policzkach spłynęły łzy. Odwzajemniłam uścisk, w którym mogłabym trwać całe wieki.

-Pójdę po Konan.. kazała mi przyjść kiedy się obudzisz. - powiedział i oderwał się ode mnie.

Kiedy zamknął za sobą drzwi, zamarłam. W kącie pokoju stał Tobi.. automatycznie podniosłam się do siadu, co przyniosło okropny ból. Obserwowałam go mocno przestraszona.

-Co za wzruszająca scenka. - powiedział ironicznie i zaczął do mnie podchodzić. Każdy jego ruch był dokładnie przeze mnie rejestrowany.

-C-czego ode mnie chcesz? - spytałam niepewnie, ale ten tylko się zaśmiał. Stanął przy moim łóżku, a następnie usiadł obok mnie. Czułam jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć.

-Nie wiem czy pamiętasz, ale uciekłaś ode mnie. Przyszedłem się tylko spytać.. - w tym monencie nachylił się lekko w moją stronę. -Dlaczego nie chcesz być ze mną szczęśliwa? Mógłbym dać ci wszystko.. - powiedział, a kiedy jego opuszki palców przejechały po moim policzku wzdrygnęłam się. Posłałam mu wrogie spojrzenie, ale on czekał na moją odpowiedź.

-Chcę być szczęśliwa.. z kimś innym. - powiedziałam niezbyt pewnie, ale moja odpowiedź jakby go nie usatysfakcjonowała. Syknął pod maską i szybkim ruchem ścisnął moją ranę na brzuchu, przez co przeszła mnie ogromna fala bólu. Nie miałam na tyle dużo sił, żeby mu się przeciwstawić, więc po prostu złapałam za jego rękę i nieudolnie próbowałam oderwać od mojego brzucha. Jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, nie mogłam ukryć strachu.

-Posłuchaj mnie teraz.. - wyszeptał. - Nikomu nie możesz powiedzieć, że byłaś ze mną.. że jestem Uchiha.. nikomu. Dzisiaj zniknę, ale już niedługo będziesz moja.. - na ostatni wyraz nałożył specjalny nacisk, a następnie uchylił maskę i złożył pocałunek na moim policzku. Chwilę potem użył swojej umiejętności teleportacji i zniknął z pokoju. On niedługo wróci.. muszę wrócić jak najszybciej do zdrowia.

Dosłownie dwie sekundy po zniknięciu zamaskowanego do pokoju wleciała Konan z Deidarą, ale nie byli sami.. za nimi stała chyba cała organizacja z Sasorim na czele. Wysiliłam się na uśmiech, a następnie czerwonowłosy i Itachi przytulili mnie naraz. Zaśmiałam się cicho i objęłam ich. Oderwali się ode mnie i posłali w moją stronę przeurocze uśmiechy. Kątem oka zauważyłam czerwonego blondyna, który najwidoczniej był zazdrosny..

-Jak się czujesz (Y.N)? - spytała Konan, która podeszła do łóżka.

-No wiesz, bywało lepiej. - zaśmiałam się - Tylko jest jeden problem.. nie czuję swojej chakry. - powiedziałam, a ona spojrzała na mnie pytająco, jakby oczekując wyjaśnień. - Kiedy przetrzymywali mnie w Konosze, dwa razy wstrzyknęli mi coś w szyję. Za pierwszym razem udało mi się uwolnić chakrę, ale za drugim.. - powiedziałam cicho. A co jeśli..
- Nie..

-(Y.N), musimy to sprawdzić. - powiedziała kobieta. W oczach czułam wzbierające się łzy, ale nie mogę się rozkleić przy wszystkich. Niebieskooki chyba zauważył moje zawahanie i postarał się jakoś zareagować.

-No już, (Y.N) musi odpoczywać, won mi stąd! - krzyknął, a wszyscy wyszli tylko przez mordercze spojrzenie Konan.

Blondyn zamknął za nimi drzwi i odrazu podszedł do mnie i przytulił mocno. Tym razem już nie powstrzymałam łez, które zaczęły spływać po mojej twarzy jedna za drugą. Zaczęłam cicho szlochać i wtuliłam się w zagłębienie w szyi Deidary.

-Przecież jeśli nie będę miała chakry, nie będę przydatna.. - wyszlochałam - Pain mnie wyrzuci - powiedziałam smutno, ale już przestałam płakać.

-Nie prawda.. jesteś świetną kunoichi i bez chakry. - stwierdził blondyn i oderwał się ode mnie, a następnie złapał za moje policzki i spojrzał głęboko w oczy. - Powtórz: Jestem świetną kunoichi i bez chakry!

-Deidara, to głupie.. - zaczęłam.

-Powtórz. - powiedział stanowczo, na co wzbiłam oczu ku sufitowi, a potem z powrotem w jego oczy.

-Jestem świetną kunoichi i bez chakry. - powiedziałam, a chwile potem oboje zaczęliśmy się śmiać. Blondyn pocałował mnie delikatnie w usta, a następnie oparł swoje czoło o moje.

-Wszystko będzie dobrze. - powiedział, a z kąta pokoju usłyszeliśmy kaszlnięcie. Odwróciliśmy się w stronę Konan, która nieudolnie próbowała ukryć uśmiech.

-Muszę pobrać ci krew i wykonać kilka zabiegów, dobrze by było, gdybyśmy zabrały się za to odrazu. - powiedziała, na co pokiwałam głową i przygotowałam się do badań, które wpłyną na reszte mojego życia..

~~

Troche taki dialogowy ten rozdział, ale no.

Obiecałam komuś ostatnio, że będę wstawiać rozdziały częściej niż raz na miesiąc, aleeeee.. nie wyszło XD

Może w tym miesiącu będzie jeszcze kolejny?XD
Who know ^^

Ps. Już knuje dalszy wątek z Tobiaszem, chyba możecie się bać (ಥ ͜ʖಥ)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top