10. "Nadejście Wroga?"
Czekałam na jakiś jego krok, ale on tylko stał z rękami w torbach z gliną. Powoli zaczęło mnie to denerwować i prawie ruszyłam w jego stronę, kiedy zauważyłam na ziemi malutkie pajączki idące w moją stronę. Spojrzałam na Deidarę, a on uśmiechał się triumfalnie i krzyknął "katsu". Robaczki jeden po drugim zaczęły wybuchać, więc szybko odskoczyłam do góry. Obserwowałam blondyna, ale z jego twarzy nie zchodził uśmiech. Chwilę później zorientowałam się dlaczego. W powietrzu latało mnóstwo małych muszek z gliny. Kiedy chłopak podniósł palce, żeby wykonać polecenie wybuchu, przypomniała mi się moja wspaniała umiejętność, której tak dawno nie używałam. Złożyłam odpowiednio ręce i wykonałam klona, który uderzając mnie pozwolił na szybką ucieczkę z nieba. Nim Deidara się zorientował, z niebywałą prędkością minęłam go, zahaczając kataną o jego nogę. Stanęłam kilka metrów za nim i kiedy się odwrócił w moją stronę, znowu znalazłam się przy nim i zraniłam jego drugą nogę. Zamiast syku bólu wywołałam u niego śmiech, przez co zdezorientowałam się na tyle, że zostałam owinięta wężem z gliny.
-Wygrałem. - powiedział zwycięsko i chciał iść do wyjścia, co uniemożliwiły mu zranione nogi. Upadł na ziemię i wąż zszedł ze mnie. Podbiegłam do blondyna i pomogłam mu wstać. Niechętnie przyjął moją pomoc, następnie razem poszliśmy do salonu. W pomiszczeniu było kilka osób, ale nie miałam czasu im się przyjżeć. Posadziłam blondyna na kanapie i z ponadprzeciętną szybkością ruszyłam po potrzebne leki. Wzięłam to, co najpotrzebniejsze i tak szybko jak się tam zjawiłam już mnie nie było. Klęknęłam przed obolałym blondynem i delikatnie zaczęłam przemywać jego rany płynem do dezynfekcji.
-Gome.. - powiedziałam w stronę syczącego z bólu Deidary. Nic mi nie odpowiedział, pewnie chciał jak najszybciej to skończyć. Kilka chwil później wiązałam jego nogi bandarzami. Niestety, ale nie znam medycznych jutsu i nie mogłam pomóc mu w ten sposób. Po skończonej czynności usiadłam obok niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Zamknęłam oczy i po chwili poczułam, że opiera swoją głowę o moją.
-Arigato. - wyszeptał, na co odpowiedziałam mu pomrukiem. Deidara, jeszcze dzisiaj uważał mnie za wroga, a teraz chyba nawet się zaprzyjaźniny. Może i jest nieco irytujący swoim zachowaniem i gadaniem o jego sztuce, ale da się to przeżyć. Nagle poczułam powiew chłodu, więc zmusiłam się do otwarcia oczu. Nademną stał Sasori i bez krempacji przyglądał się to mi, to blondynowi.
-No co? - spytałam w końcu i automatycznie cała jego uwaga zwróciła się w moją stronę.
-Pain woła. - powiedział sucho i podał mi rękę aby pomóc mi wstać. Z lekkim uśmiechem przyjęłam ją i spojrzałam prosto w jego czekoladowe oczy. Kontakt wzrokowy przerwał nam Deidara, który dosyć głośno upadł plackiem na kanapę. No tak.. Był o mnie oparty. Zaśmiałam się głośno przez co zostałam zgromonia wzrokiem przez blondyna. Sasori szedł już w stronę wyjścia, więc lekko klepnęłam chłopaka w blond włosy, które były tak mięciutkie.. Podbiegłam do czerwonowłosego i zaczęłam iść jego tempem. Między nami trwała cisza, dosyć niezręczna cisza, którą postanowiłam przerwać.. Tylko jak?
-Em, po co Pain chce nas widzieć? - spytałam w końcu. Nie dostałam odpowiedzi, ani nawet jakiegokolwiek spojrzenia. - Halo - powiedziałam i szturnchnęłam go lekko. Spojrzał na mnie obojętnie i chciał coś powiedzieć, ale wpadł na niego Tobi. Spojrzałam pytająco na zamaskowanego, a ten tylko zaśmiał się. Ja jednak wiedziałam, że to bardzo udawany śmiech..
-(Y.N.)-chan, chcesz przyjść zaraz do Tobiego-kun? - spytał dziecięco.
-Nie. - odpowiedziałam chłodno, ale chyba nie tego się spodziewał. Jednym okiem posłał mi nienawistne spojrzenie. Wyminęłam go i podałam rękę siedzącemu na ziemi czerwonowłosemu.
-Odwdzięczam się. - powiedziałam lekko zalotnie i uśmiechnęłam się szeroko. Sasori z lekkim uśmiechem przyjął rękę i wstał, a następnie ruszyliśmy w stronę gabinetu Paina. Na swoich plecach znowu czułam ten okropnie natarczywy wzrok Tobiego.. Chyba jednak do niego przyjdę i wyjaśnię to, tego nie da się znieść!
Kilka minut później, razem z czerwonowłosym staliśmy przed jak zwykle spokojnym Painem. Cały czas patrzyłam w jego rinnegana i co jakiś czas rudy odwzajemniał wzrok.
-Czekamy jeszcze na.. - Painowi nie było dane skończyć, bo do pokoju wparował Deidara. Był cały zdyszany, ale zaraz stanął obok nas. Lider wziął głęboki oddech i kontynuował.
-Tak więc, macie misję. Musicie udać się do Sunagakure i wykraść tajne informacje o naszej organizacji, które nie wiem jakim cudem trafiły w ich ręce. - rudy zatrzymał wypowiedź i sięgnął za siebie po jakiś zwój, który chwilę później leciał w stronę Sasoriego. Stał obok mnie, więc zwinnie go przechwyciłam i rozwinęłam.
-Te informacje znajdują się w biurze Kazekage.. Mogą być utrudnienia. - stwierdziłam i zwinęłam zwój. Podałam go lekko zirytowanemu Sasoriemu.
-Dlatego właśnie wybrałem ciebie na tą misję. Wykorzystasz swoją szybkość i z łatwością odbierzesz im te informacje. Ruszajcie.
~time skip~
-Zaraz się zanudze na śmierć! - krzyknęłam w stronę idących przedemną mężczyzn. Oboje mieli mnie dosyć i jestem tego pewna, że jakby mogli to wrzuciliby mnie do jakiegoś wora. Dobrze im szło nie reagowanie na moje zachowanie.. Co by zrobić, żeby się wkurzyli..? Nie mam żadnego pomysłu! Odgarnęłam (H.C.) włosy i zaczęłam skakać po drzewach. Nagle do mojej głowy wpadł niecny plan. Wyprzedziłam ich o kilkanaście metrów i wzięłam głęboki oddech, a następnie krzyknęłam tak przeraźliwie jak tylko umiałam.
-(Y.N.)!! - usłyszałam, a na mojej twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech. Zaraz przy mnie pojawił się przerażony blondyn, na którego od razu się rzuciłam. Przytuliłam go mocno i spojrzałam w jego oczy. Był bardzo zdezorientowany.
-Wiedziałam, że przyjdziesz. - uśmiechnęłam się ponownie, a jemu jakby spadł kamień z serca. Odsunął się odemnie i zaczął iść spowrotem do czerwonowłosego. Nagle zatrzymał się i nie odwracając do mnie odezwał się.
-Nie rób tak więcej. - nie wyczułam w jego głosie żadnych negatywnych emocji, co trochę minęło się z moim celem, ale wróciłam do chłopaków i stanęłam obok blondyna.
Reszta drogi minęła dosyć spokojnie, czasem dochodziło między nami do jakiejś rozmowy, ale krótkiej. Robiło się już ciemno, więc zdecydowaliśmy zatrzymać się na noc. Rozłożyliśmy nasze namioty i ustaliliśmy warty. Na pieewszej był Sasori, a ja po nim.
-Oyasumi. - rzuciłam przeciągle do towarzyszy i weszłam do swojego namiotu. Zapięłam za sobą zamek i ściągnęłam z siebie płaszcz. Zostałam w czarnej koszulce i leginsach, a włosy rozpuściłam. Rzuciłam się bezwładnie na matę i zasnęłam.
-(Y.N.) - usłyszałam jak przez mgłę swoje imie, ale po prostu wymruczałam coś i przewróciłam na drugi bok. - (Y.N.)! - tym razem usłyszałam to głośniej i towarzyszyło temu mocne szturchnięcie. Niechętnie otworzyłam oczy i zauważyłam Sasoriego, dzięki czemu wiedziałam, że teraz moja warta. Wstałam i przeciągnęłam się, a następnie zarzuciłam na siebie płaszcz. Wyszłam z namiotu i usiadłam na pobliski kamień wsłuchując się w odgłosy otoczenia.
Kiedy w końcu nadeszła pora na zmianę, poszłam w stronę namiotu Deidary. Otworzyłam zamek i weszłam do środka. Blondyn był ubrany podobnie do mnie, tylko na granatowo. Kucnęłam obok niego i szturnchnęłam lekko w ramię. Brak reakcji.
-Deidara. - powiedziałam dalej go szturchając. Chłopak wymruczał coś i wyciągnął w moją stronę ręce, a następnie przyciągnął do siebie i przytulił mocno. Głowę miałam ułożoną na jego szyi i muszę przyznać, że było całkiem przyjemnie.. Zanim zaczął ściakać mnie tak mocno, że dusił. Krzyknęłam jego imię, ale na tyle cicho, aby nie usłyszał tego Sasori. Blondyn otworzył oczy i od razu mnie puścił rumieniąc się lekko. Zaśmiałam się cicho i chciałam przypomnieć mu o warcie, kiedy zza namiotu usłyszałam głośne parsknięcie.
-(Y.N.).. Wszyscy cię szukają, a tymczasem ty obściskujesz się z członkiem Akatsuki?
~~
*Rozdział niesprawdzony! *
Tak, wiem, znowu nie było mnie długo, ale nie ma mnie w Polsce i nie mam wifi :/
Gomenasai!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top