Rozdział 7
Jezus Maria! Co za ból! Czy mój szanowny łeb może mnie przestać napierdalać? Wody! Otworzyłam moje pozlepiane oczka. Od razu zaczęłam tego żałować.
- Słońce! Odejdź z tego świata. Co z tego, że bez ciebie ów świat zginie? Przynajmniej nie będziesz budził, biednych, skacowanych ludzi - ponownie uchyliłam powieki i rozejrzałam się dokoła. – O kurwa…
Tego, co widziałam nie dało się określić innymi słowami. Zdezelowani członkowie Akatsuki spali w salonie. A raczej w pomieszczeniu, które kiedyś salonem było. Spróbowałam przypomnieć sobie, jakim cudem rozpierdoliliśmy go w drobny mak. Niestety znalazłam tylko pustkę. No… Impreza była niezła. Ostatnie co pamiętam to jak Pain starał się nas dowieźć do domu. Ze skutkiem rozwalenia samochodu i potrącenia… Czegoś. Podniosłam się odkopując swoje nogi z puszek po piwie i skierowałam się do kuchni. Nawet nie skomentowałam urwanego żyrandolu, masy niedopałków i kawałków naczyń. Sięgnęłam po jedyną ocalałą szklankę i nalałam sobie wody. Odetchnęłam i z nowa siłą wróciłam do salonu. O nie… Ja sama tego sprzątać nie będę. Chociaż po dokładnym przyjrzeniu się, stwierdzam, że nie mam takich możliwości. Do ogarnięcia tej ruiny potrzeba będzie ekipy remontowej. Spojrzałam na aparat leżący przy resztkach stolika na kawę. Ciekawe czy jeszcze działa. Nacisnęłam guzik włączania. Z ciekawości weszłam do galerii. Ciekawe jak wyszły zdjęcia… A. Zaraz, zaraz. Kiedy my zaczęliśmy pić/chlać sake? I kiedy Tobi zaczął się topić? Kliknęłam strzałkę i przewinęłam do kolejnego zdjęcia. Wstrzymałam oddech. Wspomnienia z dzisiejszej nocy wzmogły swój atak. Ze zdwojoną mocą.
*******************
"- Dobra, sprawdzam.
- Full.
- Para dwójek...
- Kareta z asów - pokazałam swoje ładne ząbki.
- Mały ful...
- Dwójka króli.
- Deidara?
- Nic....
- Ha! - uśmiechnęłam się szeroko.
Patrzyłam jak zdejmuje prawą skarpetkę. Jak łatwo było ograć naszą blondyneczkę. Szczególnie, jeśli wszyscy kantują a on o tym nie wie. Kolejne rozdanie. Kurrr... Nic nie mam. Sięgnęłam do mojej paczki chipsów. Dobra... Dorzuci się asa i Królową i mamy małego fula. Wybrałam odpowiednie karty z pomiędzy pojedynczych chipsów. A nie mówiłam, że oglądanie Death Nota się przyda?
- Dobra, dodatkowo podbijam wszystko o 1 tom "Fullmetal Alchemist".
- To ja dorzucam moją kostkę do gry na gitarze - a co!
- Okej, to ja sprawdzam - spojrzałam na karty pozostałych graczy... Hymm, coś mi tu nie gra.
- Ile ogólnie w tali jest asów?
- Osiem?
- A nie pięć?
- Ta, jasne, cztery. Osiem.
- Chyba, masz racje, osiem.
Wracając, Kisame, jako posiadacz tylko karety dwójek (Deidara miał karetę trójek) pozbywasz się koszulki. W końcu.
- Wale to, nie gram. Dlaczego tylko ty i Hikari macie na sobie komplet ciuchów?
- Bo mamy farta i tyle. Nie gadaj tylko bierz kolejnego browara i graj.
- A liczyłem, że polampie się na Hikari w samym staniku - usłyszałam gdzieś z boku głos Hidan'a.
- Hidan! - o ho. Hikari widocznie też to słyszała. - Idziemy na naszą kłótnie przed małżeńską.
- O ile zdejmiesz bluzkę to pójdę - usłyszałam uderzenie i patrzyłam jak Hikari ciągnie białowłosego w stronę kuchni.
- Bez względu, na to, co macie zamiar tam robić zostawcie po sobie względny porządek! - krzyknęłam zanim blondynka zamknęła drzwi.
- To wracamy do gry? - zerknęłam na Sasori'ego. No tak... Deidara został w samych gaciach.
Uśmiechnęłam się.
- Jako najlepsza przyjaciółka Hikari przejmuje jej karty!
- Jako ryba przejmuję karty Hidan'a!
- Ej! Mnie, jako czerwonowłosemu bardziej przysługują te karty!
- Rozdzielcie te karty na pół i tyle!
- Dobra - usłyszałam dźwięk dartego papieru.
- No i spokój
.
- Okej, Sasori rozdawaj.
Hymm. O rzesz! Mam pokera. Muhahaha! Pierwszy tom Fullmetala jest mój!
- Sprawdzam!
- Fiuuuu... Tak czy siak Deidara ściągasz gacie... Kisame, przykro mi, ale mój serduszkowy poker jest lepszy od twojego serduszkowego pokera. Wylosowałam go od razu, nawet nie kantowałam.
- No dobra... Swojego musiałem wyciągnąć z pod dywanu.
- Kantowaliście! - spojrzałam bez mrugnięcia okiem na Deidarę. Ta, doujinshi nie kłamią, co do jego ciała...
- Wcale nie kantowaliśmy! Po prostu graliśmy według innych zasad, których nie rozumiesz - prychnęłam i mrugnęłam do Sasori'ego. - Hikari! - potargana blondynka powróciła do salonu.
- Tak? - wskazałam na blondyna.
Na jej twarzy pojawił się psychopatyczny uśmiech.
- W końcu?
- Ta.
- To gramy od nowa?
- Tak!
- Nie! - rozpaczliwy krzyk Deidary rozniósł się po okolicy.
**********************
Ominęłam roztrzaskany przez Tobi'ego telewizor. Biedak w końcu nie wytrzymał. Trzeba go będzie wziąć na jakieś badania psychiatryczne. Westchnęłam. Sięgnęłam po jakąś butelkę stojącą na stoliczku. Oooo. Wisky. Obróciłam ją etykietką do siebie.
- Wisky, moja żono! Tyś najlepszą z dam!
Hikari sięgnęła po wyborową.
- Chryzantemy złociste w półlitrówce po czystej, stoją na fortepianie i nie podlewa ich kurwa nikt!
- Przybieżeli do butelki we czterech, kupili se na zakąskę serdelek. Chwała alkoholowi, wódce, spirytusowi a potem, pod płotem! - Pain spojrzał na nas i chwilę pomyślał.
- Ja, uwielbiam ją, ona tu jest i tańczy dla mnie... - sięgnęłam po pustą puszkę i walnęłam go w łeb.
- Ała, za co?
- Kurwa, jeszcze raz usłyszę tą piosenkę i zajebie. Skąd ty to w ogóle znasz?
- Wczoraj w radiu leciało. I dzisiaj też. Rano... I jakieś dziesięć minut temu. Do tego sąsiadka to puściła... Tak jakoś w głowę się wbija.
- A nie mówiłam, że ta piosenka robi ci wodę z mózgu - Hikari spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Taaaa. Tylko ty twierdziłaś, że pójdziesz rozpierdolić NASA, za to, że chcieli zrobić Polakom pranie mózgu.
- Nie, za to, że muszą robić to w tak lipny sposób.
- Tak czy siak chciałaś ruszyć na NASA z samą kataną.
- Nie tylko z kataną. Chciałam też wziąć czołg od ruskich i zbuntować przeciwko nimi kosmitów, na których przeprowadzają eksperymenty.
- No chyba, że tak. Tylko nie sprowadzaj zielonych później do nas. Mamy już dość lokatorów.
- Ale jak by był to taki fajny, bishowaty...
- Dobra, ale ty go wykarmiasz.
- Oki - Hikari podniosła się.
- A ty gdzie?
- Po czołg od ruskich.
- Tych, co mieszkają obok w blokach?
- Nie, od pierogów z zamrażalki...
***************************
Pięknie księżyc świeci... I gwiazdki... I samoloty... A nie. Samoloty się palą. Tak czy siak widoki z naszego balkonu są piękne. Wzięłam pustą butelkę Jacka Danielsa, którego wychlałam jakieś dziesięć minut temu i zrzuciłam na ulicę. Ale ładnie się rozprysła. Wiedzeni pięknem odgłosu rozbijanego szkła przybiegli do mnie Itachi, Pain, Kakuzu i Konan. Hymmm... Ciekawe. Zjazd osób w miarę normalnych czy co? Oparłam się o barierkę i patrzyłam w dół.
- O, palący się samolot - Konan też jest jednak spostrzegawcza.
- A nie, świecący się? - westchnęłam i wskazałam Pain'owi odpowiedni kierunek. - A nie, jednak miałyście rację.
Uśmiechnęłam się.
- Romantycznie nie?
- Tak ten samolot dodaje uroku księżycowi - Itachi mnie rozumie.
Ach ta magia bratnich serc. Przynajmniej mam taką nadzieję.
- Mam pomysł. Napiszmy wiersz! - spojrzeliśmy na Pain'a jak na chorego. Boże, co on pił. I co brał. Konan dotknęła czoła rudowłosego.
- E, psyt... Noriko, temperatury nie ma. Jak myślisz, co mu się stało?
- Nie wiem, zależy jak układają się wasze stosunki w łóżku.
- O CZYM W KURWA ROZMAWIACIE?!
- O tym czy możliwe jest byś obudził w sobie duszę romantyka.
- ...
-...
-...
- HAHAHAHAHAHAHAHAHA! - wszyscy wybuchliśmy śmiechem, który zbudził, co najmniej połowę Krakowa. Otarłam łezki rozbawienia.
- Bo romantyzm jest dla nielicznych - stanęłam na barierce trzymając w lewej ręce butelkę Lecha rzuconą mi przez "Naszego wspaniałego lidera".
Zachwiałam się lekko. Poczułam mocny uścisk na mojej tali. Odwróciłam się. O, Itachi jednak nie chce bym się spierdoliła. Kochany! Rozłożyłam rączki i krzyknęłam standardowy tekst:
- Jestem panem świata!
- A nie panią?
- Jeden chuj, zła odmiana - wyszczerzyłam się.
Upssss. Jednak po takiej ilości alkoholu moja, jak i Itachi'ego równowaga są na niskim poziomie. Coś za mocno przechyliłam się do tyłu i poleciałam na resztę ludzików.
- I twój romantyzm pierdolnął o podłogę.
- Nie! W romantyczny sposób zgasł jak te płomienie na samolocie.
- A gwiazdy nadal świtają i świtać będą.
- Świecą.
- Nie, bo płoną!
- I weź tu żyj z romantykami!
******************
- Hikari! Ale ja cię proszę. Tylko taki mały. Do bielizny! – jeb. – Ała! Ale no proszę!
- Hidan, nawet nie myśl, że zrobię ten striptiz! – spojrzałam na tamtą dwójkę znad kolejnego kieliszka.
Sięgnęłam po papierosa i odpaliłam go moją ulubioną zapalniczką.
- Słońce! Jeśli chcesz, aby Hikari zrobiła ci „ten Striptiz” to musisz zaproponować coś w zamian – zaciągnęłam się. – Inaczej ci nie wyjdzie – uśmiechnęłam się szyderczo.
- Prędzej Deidara pocałuje się z Sasori'm niż zobaczymy Hikari na stole – Kisame odburkną spod stołu.
- Dobra! – Hikari podniosła się z łóżka.
Na twarzach wszystkich pojawił się wielki znak zapytania.
- Zatańczę jak Deidara i Sasori się pocałuuuują! - Przerażone (męska część towarzystwa) i oczekujące (ja i Hikari) spojrzenia skierowały się na wspomnianą wcześniej dwójkę.
W oczach Sasori'ego pojawił się błysk.
- Deidara! Jeden całus, a zobacz, jaka nagroda! – zaciągnęłam się i wstrzymałam oddech w oczekiwaniu na odpowiedź.
Blondyn spojrzał na wszystkich zamglonymi oczami.
- Eee… Dobra? – nim się obejrzał całował się już namiętnie z czerwonowłosym. Odpaliłam kolejnego papierosa przyglądając się tej słodkiej scence! O! Jakimś cudem przeszli do innych części ciała. Nie no, ale żywego yaoi to się nie spodziewałam… Moje gapienie się przerwała Hikari wchodząca z miotłą na stół.
- Noriko! Podkład!- sięgnęłam po swój telefon i włączyłam pierwszą lepszą piosenkę.
„Między niebem i piekłem
Pośród słynnych bezdroży.
Co je lotem starannie omija duch boży.
Stoi karczma stara, w której widma opojów…”
Wszyscy spojrzeli na mnie.
- No co? Miałam dać podkład to dałam! A jaki to już moja sprawa! – Hikari wzruszyła ramionami.
Zaczęła okręcać się wokół miotły i powoli ściągać jedną z pończoch. Odpaliłam entego tam z kolei papierosa. Muszę pomyśleć o pracy kadzidełka. Nie jest zła. Siedzisz sobie na szafce/biurku/półce i wypalasz zapachowe coś tam. Tylko ciekawe czy szybko umierasz… Szczerze mówiąc te kadzidełko to same ziółka, więc co najwyżej odlecisz. Hikari ściągnęła bluzkę na co faceci zareagowali bardzo żywo. Nagle miotła została odrzucona, a blondynka złapała się żyrandola. Patrzyłam się jeszcze jak żyrandol kręcił się w te i we w tę. A że żyrandol raczej nie lubi jak używa się go, jako huśtawki to nie wytrzymał. Biedak. Hikari podniosła się, otrzepała i krzyknęła:
- Kto jest za tym by następnym razem Noriko zajęła się striptizem? – dziesięć łapek powędrowało do góry.
Wrzuciłam ostatni niedopałek z tej paczki do popielniczki.
- Przynajmniej załatwcie mi lepszy podkład.
****************************
- Wychodzę! - oznajmiłam i sięgnęłam po klamkę od drzwi.
- Senpai! Nie pozwolę w ten mrok iść ci samej. Wychodzę razem z tobą! A Hidan i Itachi będą nas bronić jak damy w opałach!
Wybuchłam niekontrolowanym (w tym stanie w ogóle coś kontroluje?) śmiechem. Hikari ma ktoś bronić? Jasne. A Zetsu nie jest kaktusem. Wyszłam z mieszkania i chwiejącego się zeszłam po schodach. Wypadłam na zewnątrz kamienicy. Zaśmiałam się głośno. Rozłożyłam ręce i obróciłam się kilka razy dookoła na koniec wywalając się majestatycznie. Hikari podała mi łapkę. Stanęłyśmy na przeciwko siebie. Nucąc pod nosem jakąś melodyjkę zaczęłyśmy tańczyć coś, co w ostateczności można było nazwać walcem. Zakończyłyśmy nasz wspaniały popis pięknym ukłonem w stronę Itachi'ego i Hidan'a, którzy zwijali się że śmiechu. Po chwili dołączyłyśmy.
- Idziemy do tańca z gwiazdami! - Hikari spojrzała w niebo. - Nie tymi! Takimi z tefałenu!
- A! To ułatwia sprawę... - radosnym krokiem Czerwonego Kapturka, którego zje wilk, ewentualnie przejedzie osobówka (chamy) ruszyłam przed siebie.
Tralalalalala...
JEB!
Kurwa, kto tu postawił tą jebaną doniczkę!
- Noriko, jak mogłaś zabić te biedne kwiatki?
- Co jeśli to rodzina Zetsu!?
- W takim razie idziemy odprawić za nie mszę w kościele!
Ruszyłam przed siebie dając początek konduktu pogrzebowego biednych kwiatków.
- Kto zna jakąś pieśń pogrzebową?
-...
- Tak myślałam.
W ciszy doszliśmy do jakiegoś pobliskiego kościoła. Podeszłam do drzwi i próbowałam je otworzyć.
- Zamknięte!
- I jak teraz się tam dostaniemy?
- Od tyłu?
-...
-Itachi, ty geniuszu!
- Tak na mnie mówią - poszliśmy na tyły kościoła. Oczywiście całkowicie po ciemku.
- Hidan zabieraj tą łapę z mojego tyłka!
- Eeeeee...
- Bo wylądujesz w szpitalu.
- Do psychiatryka od razu cię przyjmą.
- Gdzie? Kur... Co to jest? - próbowaliśmy dostrzec co takiego Hidan trzyma w rękach. Z marnym skutkiem.
- Ma ktoś latarkę.
- Nie.
- To może podejdziemy do lampy ulicznej by zobaczyć?
- Noriko ty też jesteś geniuszem - podreptaliśmy w stronę światła.
- Hikari... Czy to jest to co myślę?
- To te ubranko co w nim ksiądz łazi nie?
- Tak... To się nazywało... Eemm?
- Chuj z nazwą, w końcu spełni się nasze marzenie - obie spojrzałyśmy na Hidan'a.
- Hidan?
- Tak kochanie moje Hikari?
- Itachi, masz za zadanie go w to wcisnąć. Możesz użyć siły.
- Ok.
Zobaczyłyśmy jak Itachi z kamienną miną (chociaż miałam wrażenie że się przez chwilę radośnie szczerzył) i zrozpaczony, półprzytomny Hidan'a znikają za ścianą. Po kilku minutach błagań mogłyśmy się del... delk... delkte... Cieszyć się widokiem Hidan'a w sutannie.
- To skoro mamy księdza to możemy zrobić pogrzeb.
- Sataniści jebani won z ziemi świętej - wszyscy spojrzeliśmy w stronę z której dochodził krzyk.
- Ładne majtki! Te serduszka są takie kawaii! - Hikari ma rację.
Chociaż... Cóż ksiądz nie ksiądz tak czy siak te widły sprawiają, że czuje się nieswojo.
- Już, spadać mi stąd bo poznacie smak hiszpańskiej inkwizycji!
- Ale to Polska!
Teraz wiem, że filmy nie kłamią. Przed widłami ucieka się naprawdę szybko. Stanęliśmy koło jakiegoś sklepiku i oddychaliśmy ciężko.
- Biedne kwiatki, nie będą miały pogrzebu!
- Shamknijta se dzecaky!
- Dzień dobry panie spod monopolowego!
-...
- Byśmy podzielili się wódką, ale z pijakami nie pijemy!
-... E? - hymm, chyba coś facet nie ogarnia. - Spathac stomd dzecaky!
- Hidan ten żul mnie drażni! - Hikari uczepiła się ramienia naszego duchownego.
Spojrzałam na wszystkich i odpalając papierosa ruszyłam wesoło przed siebie. Hikari podźgała żula kilka razy patykiem (od tak dla zasady) który znalazła gdzieś na chodniku i razem z chłopakami ruszyła za mną.
- Noriko! Alkohol nam się kończy!
- Co?!
- No! - spojrzałam smutno na moich towarzyszy broni...
- Idziemy do bazy napełnić magazyn!"
**************************
Patrzyłam się tępo na kolorowy wyświetlacz cyfrówki.
- O kurwa... - poczułam jak ktoś puka mnie w ramię. Spojrzałam na stojącą za mną Hikari.
- Było mocno ostro?
- A nie widać po salonie? - spojrzałam wymownie na Deidare którego ubiór składał się wyłącznie z prześcieradła, oraz Hidan'a, który ledwo co kontaktował po przebudzeniu polegającym na zrzuceniu go z łóżka przez Małą Psychopatkę.
- Taaa - Hikari spojrzała na aparat - Są jakieś zdjęcia? - potaknęłam i przekazałam jej biedne urządzenie.
Westchnęłam i poszłam oceniać straty naszego domu. Biedny Kakuzu. Biedni my.
****************************
"- Oto rodzina Tobi'ego! Hikari jest mamą! Hidan jest tatą! Pain jest dziadkiem! Konan jest...
- Czekaj kurwa! Skoro ja jestem mamą, a rudy gej dziadkiem, to znaczy, że jest moim ojcem!?
- TAK!!!
- Cudownie! - podskoczyłam z radości - Mogę ci mówić "papa"?
- Córko ma! - łzy poleciały mu z oczu strumieniem - Wróćmy razem do domu patatajając na naszych jednorożcach!
Przytuliliśmy się bardzo very mocno. Mój własny ojciec!
- Dalej! Konan jest babcią! Itachi jest wujkiem! Noriko jest ciocią, która naprzykrza się wujkowi Itachi'emu! Sasori jest wujkiem, który gwałci Deidarę! Deidara jest ciotą, ykhm! znaczy ciocią! Kakuzu jest wujkiem Pieniążkiem! Kisame jest domowym zwierzątkiem! Zetsu jest domową roślinką!
Polały się łzy. Nie wytrzymał wujek Itachi.
- Wszyscy jesteście moją rodziną! Wszystkich was zabiję zostawiając tylko Tobi'ego, aby mógł się zemścić!
- Tak!!! Zrób to!
- Chwila! Czemu ja i Hikari jesteśmy rodzicami jak nawet ślubu nie mamy!?
- ....
- Fakt...
- Jestem tu największą szyszką! Udzielę wam ślubu i, jako ojciec panny młodej, błogosławieństwa!
Wzięliśmy się za przygotowania! Zabrałam ze sobą najlepszy obrus, Noriko, Konan i pogalopowałam do pokoju.
- Jestem taka szczęśliwa, że w tym szczególnym dniu jesteście ze mną! Muszę wybrać świadkową!
- Ja! Ja! Wybierz mnie!
- Konan, ty nie możesz nią być! Jesteś moją macochą!
- No tak...
- Senpai! Ubierz się ładnie!
Rozległy się dźwięki dzwonka do drzwi.
- Panna młoda jest taka bardzo very piękna!
- A pan młody tak bardzo very przystojny!
- Och! Ech! Ach!
- Uwaga! Uwaga! Zebraliśmy się tu wszyscy, aby nażreć się darmowego żarcia, ale oficjalnie, aby świętować ślub tej oto pary! Nie czekając! Hidan! Kochasz Hikari? Nie masz wyboru! Hikari kochasz Hidan'a? No ba, jeszcze jak! Na mocy nadanej mi władzy, przeze mnie, ogłaszam was Mr. i Mrs. Smith! Kurwa znaczy... jak wy się w ogóle nazywacie? Chuj z tym. Jesteście teraz mężem i żoną!
Sztuczny tłum bije brawa. Prawdziwy od dawna jest przy stole z jedzeniem.
********************
- Zagrajmy w butelkę!
- Rybeńko moja! Genialny pomysł! - przytulił go Zetsu.
Dogadują się teraz dużo lepiej. Oni się taaak kochają! Zrobimy kolejne yaoi! Zielony założy mój koronkowy strój. Kaktus w bieliźnie? Czy jego kolce jej nie podziurawią? Pan Hojny na pewno da kasę na zszycie. Z śledzia zrobimy seme. Ale czy ryby mają w ogóle czym się pieprzyć? Trzeba będzie kupić im zabawki, największy rozmiar. Usiedliśmy w kwadracik (autorka jest zbyt pijana by to skomentować, dop. zastępcy) i położyliśmy zamrożonego łososia na środku.
- Ja, jako brat naszej butelki będę krącił!
- Idioto! Mówi się krancił!
- Ja to bym zjadł batona...
I zakrancił! Krańć, krańć, krańć! Sasori!
- Geju! Wyzwanie czy wpierdol!
- Lesbo! Wyzwij mnie!
- Narada wojenna! - zakomendował Kisame.
Zebraliśmy się wszyscy za kanapą bardzo poważnie dyskutując. Po stwierdzeniu, że zgwałcenie ojca dyrektora nie pasuje, podjęliśmy decyzję.
- Pedale! Oto twoje zadanie! "Wlazł kotek na płotek, pocałuj go w młotek. Tym młotkiem jest Dei, będzie rżnięcie, że hej!"!
- Deidara! Skarbie! Chodź do mnie!
Rzucił mu się na szyje nie zważając na to, że pomiędzy nimi był Kakuzu. Obściskiwał go póki nie zorientował się, że to nie jego kochanie przyjmuje macanie.
- Sasori! Zdradziłeś mnie! Oddałem ci moje dziewictwo! Jak mogłeś!? - blondyneczka się rozryczała.
- Miłości moja! To nie tak! Dla mnie istniejesz tylko ty! Jesteś dla mnie jak "Tsun" dla "dere"! Jak żwirek dla muchomorka!
Tym razem oblizywał odpowiednią osobę. Reszta zebrała się w kółeczko.
- Jakie to romantyczne!
- Ale jak okrutnie potraktowali biedną Kakuzu!
- Ja to bym zjadł batona...
- Miłość jest brutalna!
Pokiwaliśmy zgodnie głowami i dalej rozpaczaliśmy nad losem odrzuconego skarbnika.
*****************
- Dobra skończcie wreszcie! To Rude i Blond tornado jest od zaślinienia podłogi!
- Ale że o co chodzi?
I oto krańci Dei jedzący klej.
- Tobiasz przef... psech... pszech... Kurwa! Tobiasz z imieniem zmienionym na Ksawiera Mortimera Grzegorza Brzęczyszczykiewicza Sawerego Gertrudę Idiotena!
- Zadddanieeee!
- Khehehe!!! Wyskocz przez windowsa!
- Ale z jakiej to bajki?
- No Windows no! Duże, kwadratowe i obrzygane!
- Ach, Ech, Och!
Patataj, patataj, patataja w stronę okna na zakrwawionym jednorożcu!
- Skacz, jak jeszcze nigdy nie skakałeś!
- Ajm e lite baterflaj!
Krok, skok, lot!
- Nieee!!!
- Przeżył? Nieee!!!
- Tobi cię nie lubi balkonie sąsiadów! Ty, ty... TY BABECZKO BEZ KREMU!!!
- Kto go nauczył tak przeklinać!?
- Noż kurwa jego jebana mać! Ja pierdolę! A był tak w chuj dobrym dzieckiem!
- Pain, tępy kredensie! To twoja wydumana w dupę wina! Mojego biednego, małego, kochanego synka nauczyć takich słów!
- Ale to nie ja! Przysięgam jak gwałcę Konan!
- Aha! Ty nigdy nie gwałcisz Konan! Więc to jednak TY!
- A chuj z wami! Przyznaję się! Wyrwało mi się jak małym palcem u nogi zajebałem o szafę!
- ...
- Cóż, w takim wypadku łączymy się z tobą w bólu. Wybaczę ci twą zbrodnię albowiem rozumiem twój ból.
Ciąg, ciąg, ciąg. Wciągamy ciągersa.
I ponownie krańć, krańć, krańci!
- Słońce ty nasze! Twoja kolei!
- Hue Hue Hue! Ssssynku ssssapytaj!
- Zapytaj o rozmiar!
- Czegooo?
- No tego, no... Ten tego...
- Ten tego to Sasori Deidarę!
- Zróbcie to wreszcie, bo nie wytrzymam! Chcę tego!
- (//@¡¡@\\)
Pip, pip, pip. Podłączono torebki z dodatkową krwią.
- Już wiem! Tobi vel Tobiasz pyta: Kogo Hikari kocha najbardziej?
- Och nie. Krępuję się! Bardzo kocham moją jedyną najsłodszą najcudowniejszą niezastąpioną senpai. Kocham też mojego ukochanego męża, który jest najprzystojniejszym mężczyznom na świecie i jest dla mnie całym życiem. Mojego malutkiego synka także bardzo kocham, jest moim oczkiem w głowie, moim światełkiem. Jednak najbardziej kocham... Kocham... Budyń!!! To jest TO!!!
- Zdrada...
- Zdradaa. Zdradaa. Zdradaaa!
- Takie życie. Muahahaha!
A teraz krancę ja, o sia lalalalalala.
- Ten Którego Twarz Się Nigdy Nie Zmienia!
- Do wielkich rzeczy zostałem stworzony albowiem JAM ŁASICA!!!
- Czyli, że, ponieważ, bo zadanie?
- Sens życia nieodkryty jest i nieodgadniony!
- Ale jak to?
- Żadne zadanie nie jest mi straszne jakm zwą mnie Itachi Krachu Morderca Miłośnik Brata Stefan Uchiha!
- Itachini! Huehehe. Do twarzy ci będzie w.... W... W...
- Powiedz to wreszcie do cholery!
- Zamknij mordę! Buduję napięcie! W moich prywatnych, niedostępnych nikomu, nawet szenpai KOKARDKACH.
- Jam nieustraszony!
Jeb. Bum. Tłuk.
Strzał. Krzyk. Płacz.
- Na Jashina! Wyglądasz taaaak $f!T@$n!3.
- Te dwa różowe kucyki idealnie podkreślają twoje czerwone usta. A ta suknia, ta suknia jest po prostu semanifik!
- Tak, tak! Jej oczojebny pomarańcz aż powala!
- Ach, bo się zarumienię!
- Noriko-chan musi teraz uważać. Nie jeden będzie chciał ukraść tak sexi dziewczynę jaką jest Itachini.
- Zagryzę ich na śmierć!
***************
- Lecz cicho! Co za blask strzelił tam wielkiego bąka! Ono jest smrodem, a Tulia jest dupą!
Deidara klęczy na kolanie przed szafą, na której siedzi Tobi.
- Domeo! Czemu ty jesteś Domeo?
- Ukryj swą twarz pasztecie, albowiem nie mogę na nią patrzeć!
Tobi odwraca się wypinając swoją zadnią część.
- Ukrywam twarz, nie tyłek!
Na scenę wkracza Sasori.
- Jak śmiesz, Domeo? Zaiste podrywasz mą kuzynkę!
- Ach, Sarys! A więc został żem przyłapany!
- Walcz ze mną, niegodziwcze! Ukaż prawdziwe oblicze swej miłości.
Sasori wyjmuje nóż kuchenny.
- Sarysie! Spójrz na mą miłość!
Mówiąc to Deidara rzuca się na Sasori'ego składają na jego ustach soczysty pocałunek. Siła ich namiętności przewraca ich i odturlają się za stół. Wchodzi mędrzec Itachi z okularami przeciwsłonecznymi i otwartą mangą w jednej ręce.
- A morał z tej bajki jest krótki i niektórym znany: "Jeśli masz kuzyna geja, czuj się ojebany.".
Kłania się i wychodzi. Rozlegają się wiwaty publiki. Gwizdom i oklaskom nie ma końca.
****************
- I jeszcze jeden, i jeszcze raz. Gwałć go Sasori, gwałć nie raz!
- Sto lat, sto lat. Bierz go od tyłu sto lat!
- Ja, uwielbiam ją, ona tu jest i...
- I zamknij się dla mnie!
- Foch! Foch forever na 5 minut z przytupem i melodyjką!
- Nie wytrzymam! Kocham cię liderze! Zawsze kochałem! Jesteś taki rudy i na pewno smaczny!
- Zetsu! Jesteś pedałem!? Nienawidzę pedałów!
- Ale, ale... Ale kochany! Przecież SasoDei ci nie przeszkadza!
- Przecież Deidara to dziewczyna!
- A no tak... Ale ja się zemszczę! Powiem wszystkim o twoim romansie z sprzątaczką z 3 piętra!
- Pain! Zdradziłeś mnie nędzny borowiku!
- Najdroższa! Ty wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił! Jakom Pain Eustachy Gabriel Zygmunt Montoia Giovanni Nagato Ramires!
- A ja chciałam rodzić twoje wybryki natury!
- Błagam cię najokrutniejsza! Bądź matką mych potworów!
- A idź chędożyć Orochimaru!
- Orochimaru?
- Orochimaru!
- Ale on trzyma się z Tym-Którego-Imienia-Nikt-Nie-Zna-A-Jak-Pozna-Niech -Mi-Powie!
- Zginiesz jak Smark!
- Co najwyżej zostanie mi pijana blizna na widok której wszystkie laski mdleją!
- Ludzie wypijcie Krupnika!
- Czemu!?
- Bo jak jesteście trzeźwi to zaczynacie strasznie gawożyć!
Gulp, Gulp, Gul i inne odgłosy picia.- Czuję... Czuję... Pain idziemy do łóżka! Chcę wypróbować nową pozycję!
Bieg, Drep, Skok.
- A biedny Zetsu został sam samotny bez rodziny, kochanka i przyjaciół!
- Chlip, Chlip, Chlip!
- Nie martw się chwaście! Kupię ci jakąś sexi kaktuskę! I krowi nawóz!
- Kocham was! I to nie tylko jako jedzenie!
- Ze-Zetsu jestem wzruszona. Jakom Największa Psychopatka Na Całym Świecie A Nawet Dalej I Chuj Mnie Obchodzi Że Myślisz Iż Uda Ci Się Przeżyć Spotkanie Ze Mną!
- Hi-Hikari-chan! Pokochaj mnie!
- Ty pierdolony rozmarynie! Teraz chcesz ukraść moją żonę!? A ja cię chciałem na świadka! Hikari pokażmy mu naszą miłość!
Lizu, Lizu, Liz.
Cmoku, Cmoku, Cmok.
*******************
- Dryń! Dryń! Dryń!
- Co ty odpierdalasz!?
- Jestę telefonę!
- Och! Natchnąłeś mnie! Zadzwońmy podzielić się naszym szczęściem z NIM!!!
- Ty chyba nie myślisz o NIM...
- Tak. Zgadza się. To prawda. Masz rację.
- Czyś ty ochujała!? Ocipiała!? Opiździała!?
- Tak!
- Genitalne!
- Halo? To ja! Twój telefon! Ja dzwonię! Ja ciągle dzwonię!
- Pain, jak ty się wczuwasz, maślaku jeden!
- Jam chcieć dzwonić!
- Wyborowa! Dzwoń pod SzatanSzatanSzatan!
- Ale to twój numer, córeczko...
- Baaakaaa! ON ma numer 666666666.
- Lucyfer to mój stary kumpel od butelki! Znam jego prawdziwy numer!
- I się nie podzieliłeś!? Wiesz że kooocham demony!
- Jak możesz tak mówić w obecności swojego małżonka!? Nie tak cię wychowałem!
- No wybacz, że cię zawodzę! Może oddaj mnie i żyj w spokoju!
- A żebyś wiedziała, że to zrobię!
- C-co?
- Nie, to nie tak! Nie myślałem co mówię!
- (¡^¡)
- Córeczko!
- Nigdy więcej nie mów, że jesteś moim ojcem!
- Wybacz mi! Jesteś moim oczkiem w głowie! Moim światełkiem! Dziedziczką mojej organizacji!
- N-naprawdę?
- Tak!
- Będę rządzić tymi pijakami jeszcze bardziej niż teraz?
- Tak!
- Papo!
I rzucili się sobie w ramiona. Jak Ushio i NiePamiętamImieniaOjca.
- To takie wzruszające. Chlip, Chlip.
- Pogodzili się. Chlip, Chlip.
- Ojciec i córka znaleźli wspólny język. Chlip, Chlip.
- Dobra, koniec łez! Tatosiu, dzwoń!
- A ring ding ding daga ring ding dong!
Dzwoń, dzwoń, dzwoni.
[Halo?]
- Jak mogłeś... Jak mogłeś!?
[Ykhm. To chyba pomyłka.]
- O nie. To nie jest pomyłka! Jak mogłeś pozwolić żeby wyszła za mąż!?
[Pan jest pijany.]
- Nie zmieniaj tematu! Przecież jesteś jej wychowawcą!
[Musi się pan uspokoić. To niemożliwe żeby jedna z moich uczennic miała ślub.]
- Kłamiesz! Sam robiłem za księdza!
[... Kurwa, człowieku! Jest 3 rano! Przestań pierdolić, bo zawiadomię policję, a wtedy będziesz miał przechujane!]
- Trochę kultury. Jam jest policjom i jam jest sprawiedliwościom.
[Nie będę czuł się od dziś bezpiecznie. Znajdę cię. Znajdę cię kurwa i złożę skargę!]
- Spokojnie człowieku. Chciałem tylko kulturalnie cię przekląć za to co się stało z moją malutką córeczką.
[Kurwa, kurwa, kurwa.]
Pip. Pip. Pip
- Rozłączył się wydymany dziadyga! Nie pozwalam żeby ktoś taki był twoim wychowawcą! Toż to niedopuszczalne!
- Spokojnie, jak na wojnie. Ja go uwielbiam!
- Niech zna moją dobroć!"
********
- O kurwa...
Tak, tak, ta moja szczerość i elokwencja. Spojrzałam na Deidarę, który właśnie skończył obśliniać telewizor. Ta, chyba się jeszcze do końca nie obudził. Całe jego ciało, CAŁE, ponieważ jego ubiór ograniczał się do naderwanych bokserek, pokryte było czerwonymi plamkami.
- Co to kurwa jest? - jest tak zamulony, że nawet się nie zorientował.
- Em, Dei... - podałam mu aparat.
Zaczął zaciekawiony przeglądać zdjęcia. Po chwili sprzęt został mu wyrwany przez resztę obudzonego tłumu.
- Kurwa. Kurwa, kurwa. Kurwa! Sasori to twoja wina!
- Nie przypominam sobie żebyś stawiał opór! - oboje słodko się zarumienili.
Oni się rumienią, a ja muszę wycierać krew z nosa.
- Cóż, ale impreza była niezła. - podsumował Pain.
Wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę. Przemyśleliśmy całą historię i z westchnieniem pokiwaliśmy głowami.
- Hidan! - odwróciłam się w stronę kosiarza - Po pijaku się nie liczy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top