Rozdział 2
Nie ma to jak "miła" pobudka. Szczególnie, jeśli została spowodowana przez koszmarnie jasne i wkurwiające słońce. Jak słodko. Ojoj. Chyba się wzruszę. Wstałam z łóżka, o mały włos nie zabijając się o Hikari. Tak nawiasem mówiąc, co ona tu robi? Nie ważne. Potem będę się nad tym zastanawiać. Ruszyłam w kierunku kuchni. Kawy! Zaparzyłam sobie kubek mojego kochanego czarnego napoju, po czym weszłam do salonu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. W tym momencie dostałam szoku i wyplułam kawę na rozpiętość jednego metra. No tak. Wiedziałam, że o czymś zapomniałam. Patrzyłam na słodko śpiących członków Akatsuki. Niezapomniany widok. Usiadłam na wolnym skrawku kanapy, który raczył zostawić Hidan. Spojrzałam na pilot, leżący na stoliku. Uśmiechnęłam się. Ten moment, gdy trzeba było tłumaczyć Tobi'emu, że telewizor wcale go nie wciągnie i nie pożre. Myślałam, że Hikari padnie ze śmiechu. Włączyłam sprzęt i ustawiłam na najmniejszą głośność. Dobrze wiem, co oznacza budzenie przez włączenie MTV na full. Straszne. Naprawdę straszne. Nie minęło nawet 15 minut, a w salonie pojawiła się Hikari. Zauważyłam w jej oczach złowrogi błysk. Nie oznacza to nic dobrego, Trzy sekundy później leżałam na podłodze z bolącymi czterema literami, a wredna złotowłosa siedziała na kanapie koło Hidan'a, śmiejąc się. Przyłożyłam palec do ust. Dajmy chłopakom jeszcze trochę pospać. Uśmiechnęła się, po czym przeniosła wzrok na Tobi'ego śpiącego pomiędzy Deidarą i Sasori'm.
- Ej, Noriko?
- Hymm?
- Ile doujinshinów SasoDei przeczytałyśmy?
- Całkiem sporo – przyjrzałam się dokładnie dziewczynie. - O co ci chodzi?
- Bo widzisz... Teraz tak jakby mamy prawdziwego Sasori'ego jak i Deidare, co nie?
- Ty chyba nie myślisz, że...
- Zeswatajmy ich - odpowiedziała mi z wielkim uśmiechem.
Spojrzałam na nią jak na głupią. Przecież to nie może się udać. Prawda? No, ale… Próbować zawsze można. Hikari zeszła z sofy i stanęła na przeciwko Tobie'go. Złapała go za nogi i starała się wyciągnąć biedaka spomiędzy Sasori'ego oraz Deidary.
- Pomóż mi a nie się patrzysz - kręcąc z bezsilności głową złapałam chłopaka za jedną z nóg.
Pociągnęłyśmy, gdy nagle Tobi obudził się i zaczął wrzeszczeć. Odskoczyłyśmy od niego na bezpieczną odległość.
- Kufa, co się dzieje?! – patrzyłam na właśnie obudzonego Hidan'a niewinnym spojrzeniem.
- Tobi się obudził i zaczął nagle się drzeć - oczywiście nie dodałam, że z powodu próby zaciągnięcia go gdzieś w kąt pokoju.
Do salonu wlazła, prawdopodobnie zbudzona hałasem, cała reszta organizacji. Pain, patrząc krytycznym wzrokiem na zaistniałą sytuację, postanowił się odezwać.
- Ktoś wie, czemu ten deb... Tobi wrzeszczy? - razem z Hikari zgodzie pokręciłyśmy głową. - Rozumiem. Pewnie znowu przestraszył się telewizora... Która godzina? - Hikari szybko spojrzała na zegarek wiszący nad drzwiami.
- Za dziesięć dziewiąta – odpowiedziała.
Przeciągnęłam się, po czym przeleciałam wzrokiem po nieogarniętych twarzyczkach ludu.
- To ja pójdę zrobić śniadanie - stwierdziłam i ruszyłam do kuchni.
Zajrzałam do lodówki. No cóż. Widok raczej był skromny. Tym bardziej, że od wczoraj mam jeszcze dziesiątkę lokatorów. Szybko zrobiłam kanapki (ledwo starczyło chleba) i zaniosłam je na dwóch talerzach do salonu. Postawiłam żarełko na stoliku. Gapiłam się na niemrawe miny członków Akatsuki.
- No ja was kurwa nie otruje. Gorzej z Hikari, bo z nią to nigdy nic nie wiadomo. Jedzcie, ewentualnie będziecie chodzić głodni cały dzień - blondynka spojrzała na mnie spojrzeniem pełnym wyrzutu, po czym nadal się dąsając, zabrała się za jedzenia.
Mówiłam prawdę. Mojego byłego po jej ciasteczkach trzeba było wysłać do szpitala. Biedak. Po zjedzeniu śniadania, które tak jak mówiłam nikogo nie zabiło, zaciągnęłam Hikari na bok.
- Musimy iść na zakupy, bo lodówka świeci pustkami.
- Na dodatek trzeba chłopakom załatwić jakieś ciuchy. Z Konan problemu nie ma. Coś tam jej oddamy.
- Ta... Ile tak w ogóle mamy kasy?
- Ja mam jakieś 60 zł.
- Ja za to około stówy - spojrzałam z zrezygnowaniem na członków Akatsuki.
Coś mi się zdaje, że czekają nas ciężkie czasy. Westchnęłam. Szybko umyłam zęby, uczesałam się i ubrałam. Spakowałam portfel i telefon do torebki. Wyrwałam komórkę Hikari wychodzącej z łazienki. Nie zważając na protesty dziewczyny oddałam ją Pain'owi.
- Jeżeli coś się stanie, to naciskacie ten, tu klawisz, potem ten i zieloną słuchawkę – Pain gapił się na telefon, jak na UFO. Sorry. Dla niego to było UFO - Próba generalna – powiedziałam a potem patrzyłam jak Pain uważnie naciska przyciski. Chwilę później słyszeć można było mrożącą krew w żyłach melodię. - Proste? Proste – jeszcze raz spojrzałam na Akatsuki gapiące się z uwielbieniem na komórkę.
Złapałam Hikari za łapę i poszłam w kierunku drzwi. Blondynka zatrzymała się w progu.
- Potrzebuje ważnych informacji. Którzy z was mają mniej niż dziewiętnaście lat?
- Deidara i Sasori - raczył odpowiedzieć nam Hidan, z miną zdającą się mówić „Po chuj ci to wiedzieć”.
W oczach Hikari zaczęły błyszczeć ogniki. Rzuciłam krótkie „Część” i „Nie zdemolujcie nam domu” Wyciągnęłam dziewczynę siłą z mieszkania. Po chwili zostałam obdarzona smutnym a jednocześnie karcącym spojrzeniem.
- Co to było z tym dzwonkiem z "Upiora w operze"? Zazwyczaj, gdy ktoś dzwoni, słychać u ciebie opening z Black Lagoon!
- Nastrajam się wtedy psychicznie na rozmowę z tobą... – spojrzałam na Hikari niewinnie. -A tobie za to, po co był potrzebny ich wiek? – uniosłam jedną z brwi.
- Powiedzmy, że musimy złożyć wizytę Panu Ternackiemu – powiedziała tajemniczo, po czym radosnym krokiem ruszyła przed siebie.
Po zakupieniu potrzebnych rzeczy w supermarkecie, (czyli tony żarcia i dziesięciu szczoteczek do zębów) poszłyśmy do lumpeksu by Akatsuki miało, w czym się światu pokazać. Po wojnie, jaką przeszłyśmy z resztą klientów, zdyszane i potargane, ale żywe dopadłyśmy do kasy i zapłaciłyśmy za ubrania. Wepchnęłam Hikari z dwie siatki z ciuchami i chciałam skierować się w stronę domu, gdy zostałam brutalnie pociągnięta w przeciwnym kierunku.
- Gdzie ty mnie znowu ciągniesz?!
- Przecież mówiłam wcześniej. Musimy złożyć wizytę Panu Ternackiemu.
- A po co, w końcu, mamy go niby nachodzić? I to przed południem? W sobotę? Wyobrażasz sobie ten Armagedon, jeżeli go obudzimy?
- Oj nie będzie tak źle. A robimy mu wjazd na chatę, ponieważ chcę zapisać Deia i Sasoriego do naszego liceum – odpowiedziała ciągnąc mnie dalej.
- Co?! – wydarłam się.
Kilka osób spojrzało się na nas, a jakaś babcia pokręciła z politowaniem głową. Gdyby wiedzieli, o co chodzi, nie byli by tacy zdziwieni. Szłam, a raczej biegłam za moją przyjaciółką do miejsca zamieszkania naszego wychowawcy. Ta… Uczniowie raczej rzadko nawiedzają domy swoich nauczycieli, ale to się zmienia, gdy twój wychowawca w każdą sobotę przychodził wypić z twoimi rodzicami kawę (ta… jasne… tylko kawę xD dop. autorki). Ternacki i mój tatuś zawsze byli dobrymi przyjaciółmi i dopóki Ternak mieszkał na zadupiu, gdzie się urodziłam to miałam okazję całkiem często go widywać. Szczerze mówiąc gdyby nie to, że chodzę do jego klasy to nie byłoby mowy o zamieszkaniu w Krakowie. Weszłyśmy na klatkę schodową jednego z bloków stojącego na osiedlu, na którym obecnie się znajdowałyśmy. Stanęłyśmy pod odpowiednim mieszkaniem. Nacisnęłam dzwonek do drzwi. Magiczne wrota się otwarły, a w progu staną nie, kto inny jak pracownik Specjalistycznego Zakładu Karno-Opiekuńczego Łączącego Analfabetów (w skrócie S.Z.K.O.Ł.A), zdobywca nagrody nauczyciela roku, wychowawca klasy IIa, Jan Ternacki. Uśmiechnęłyśmy się z Hikari uroczo. Łypną na nas spojrzeniem pod tytułem „Dajta mi święty spokój. Sio.” I uniósł prawą brew do góry.
- Czego?
- Dzień Dobry Proszę Pana! – krzyknęła Hikari.
- Dzień Dobry – dołączyłam się do powitania już z mniejszym entuzjazmem.
- Może i dobry. To cze…
- Oh, może wejdziemy. Przecież nie wypada tak trzymać gości w progu – blondynka uśmiechnęła się i wparowała ciągną mnie znowu za sobą, do mieszkania. Spojrzała na wszechogarniający chaos. – Powinien Pan znaleźć sobie żonę – stwierdziła.
Wyraźnie podminowany już mężczyzna wziął głęboki dech. Czyli nie tylko ja muszę stosować te sztuczki by się uspokoić?
*********
- To może dowiem się w końcu, po co żeście tu przyszły?- nim zdołałam pomyśleć, jak by tu załatwić sprawę musiała odezwać się Hikari.
- Chcemy zapisać do naszej szkoły naszych znajomych z innego świata, którzy ostatnio do nasz przybyli –Ternacki gapił się jeszcze przez chwilę na dziewczynę i przeniósł wzrok na mnie.
- A tak na serio?
- Eeee – ach ta moja elokwencja. Westchnęłam. – Ja i Hikari, mamy kuzynów i oni mają być zapisani do, tego, naszego liceum i, ymmm, czy mógłby pan nam pomóc w załatwieniu pewnych formalności, względem pewnych okoliczności, które są dość niezwykłe i w ogóle…
- Do rzeczy, czasu nie ma!
- Pan załatwi formalności z dyrektorem, my użyjemy siły perswazji – tu spojrzałam na psychopatyczny uśmiech Hikari – i od poniedziałku będziemy mieć nowych uczniów klasie. Pomoże Pan? – uśmiechnęłam się z oczekiwaniem.
- A wyjdziecie stąd i dacie mi święty spokój, jak się zgodzę?
- Tak! – odpowiedziałyśmy z Małą Psychopatką jednocześnie.
- Niech wam będzie – odetchną z bezsilnością. – A teraz wypad!
- Do widzenia - powiedziałam i wyciągnęłam Hikari z pomieszczenia, by w końcu ruszyć w drogę powrotną do domu.
Rozmawiałyśmy idąc urokliwymi uliczkami Krakowa. I to właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie, że do jasnej cholery, spełniło się jedno z najbardziej nierealnych marzeń każdego fana anime. Spotkałam, a nawet teraz mieszkam z jednymi z moich ulubionych postaci. I to takim prawdziwymi. Z krwi i kości. Mogę porozmawiać z Itachi'm, pośmiać się z Tobi'ego, gapić się na klatę Kisame… STOP! Myśli schodzą na niewłaściwy tor. Tak czy siak, właśnie idziemy do mieszkania, w którym mieszka ze mną Akatsuki… O mój Boże… O, mam mroczki przed oczami. Hikari chyba skapnęłam się, że coś jest nie tak, bo spojrzała na mnie i zapytała:
- Wszystko w porządku?
- Tak. Po prostu dotarło do mnie parę spraw.
- Na przykład?
- Mamy Akatsuki na własność – Hikari posłała mi swój firmowy uśmiech.
- Więc chodźmy się nimi nacieszyć – zatrzymałyśmy się przy drzwiach naszego mieszkanka w jednej z kamienic niedaleko starego miasta.
- Nie uważasz, że jest coś za cicho? – zapytała.
- Tak, to podejrzane – przytaknęłam, po czy weszłam do domu.
Zatrzymałam się, po chwili wstrzymując oddech.
- O, kurwa – stwierdziła Hikari.
Chociaż lepiej bym tego nie ujęła. Kisame opłakiwał łososia, który leżał w zamrażalniku, Sasori rozmontowywał nasze drogocenne figurki, Kakuzu przeszukiwał dom w poszukiwaniu kasy, Deidara podcinał grzywkę czerwonymi nożyczkami Hikari, z jej ulubionej książki Konan robiła orgiami, a Pain grzebał w jej komputerze. Itachi grał na MOJEJ cennej, kochanej, czarnej gitarze, natomiast Hidan'a trzeba było ratować zanim wykrwawiłby się z powodu próby zabicia swojej osoby. Czy Hikari przypadkiem nie mówiła, że tutaj, kurwa, może zginąć?! Gdy myślałam, że sytuacja została mniej więcej opanowana z salonu dobiegł mnie krzyk. Szybko dotarłam do pomieszczenia i mało co się nie załamałam.
- Hikari-chan, Noriko-chan! Zetsu chce mnie zjeść! - krzyczał Tobi siedzący na szafie, u której stóp czaił się roślinopodobny członek organizacji.
Zmrużyłam niebezpiecznie oczy i wzięłam głęboki wdech. W między czasie Hikari odsunęła się na bezpieczną odległość.
- ZA TRZY SEKUNDY WIDZĘ WASZ WSZYSTKICH W SALONIE! JUŻ! – Akatsuki potulnie usiadło na kanapie lub w jej okolicach. – Ustalmy sobie coś – wywarczałam. – NIE MACIE PRAWA RUSZAĆ RZECZY MOICH I HIKARI BEZ NASZEJ ZGODY! DO TEGO WYMAGAM OD WAS BYŚCIE, KURWA, ZACHOWYWALI SIĘ PO LUDZKU (tu spojrzałam na Zetsu i Kisame), BO WAM NOGI Z DUPY POWYRYWAM, JAK ZACZNIECIE ODWALAĆ JAKIEŚ AKCJE, WYKRACZAJĄCE POZA I TAK NASZE MAŁO WYMAGAJĄCE NORMY. TO NASZ ŚWIAT, WIĘC DZIAŁAMY WEDŁUG MOICH I HIKARI ZASAD! ZROZUMIANO!? - odpowiedziała mi cisza. – Dziękuje. Idę zamówić chińszczyznę na obiad – odwróciłam się i sięgnęłam po telefon, po czym złożyłam zamówienie.
*********
Skruszone Akatsuki jest takie kawaii! Choć Itachi i Pain mogliby się bardziej przejąć. Mmm... Itachi bliski płaczu... Chyba muszę iść po chusteczkę. Chwila. Deidara jest przerażony, Sasori w sumie też. A gdyby tak...
- Hikari krew ci leci. - Konan patrzyła na mnie dziwnie
- Nie moja wina. To wszystko przez Sas... Zresztą nieważne.
Teraz to Sasori się na mnie gapił.
- Hikari-senpai myślała o czymś niegrzecznym. Deidara-senpai też tak wyglądał jak przeglądał gazety z gołą panią. Tobi jest dobrym chłopcem i powiedział tak jak kazał Hidan. Ale Hidan zabronił mówić, że to jego gazety.
Dzieciak wyglądał na zadowolonego. Za to ja zastygłam z otwartymi ustami, Deidara cały czerwony mamrotał tylko "Tobi, zabiję cię". Jednak to kosiarz zamienił słowa w czyny.
- Tobi! ZABIJĘ CIĘ! - jak powiedział tak uczynił.
Zaczęła się niesamowita pogoń. Zamaskowany chłopak uciekał przed mężczyzną, który nie wiadomo skąd miał w ręku swoją kosę. Reszta siedziała jak słup soli, a po chwili zaczęli śmiać się tak głośno, że aż sam Kyuubi by się przestraszył. Nie licząc dwóch "poważnych" tylko Sasori wyglądał na zmartwionego. Ciekawe czemu? Pomyślałam o przyczynie i znów musiałam sięgnąć po chusteczkę. "A więc Deidara woli dziewczyny. Ach, to straszne. Co ja biedny teraz pocznę? Miłość mojego życia nigdy nie będzie moja.". Tak, to na pewno myśli marionetkarza... Przeklęty krwotok!
- Ech, niech na razie dalej się bawią. - Noriko kontynuowała wywód - Pain, od poniedziałku musicie zacząć szukać roboty. Nie utrzymamy tylu osób z miesięcznych kieszonkowych.
- Noriko-chan! Może żeby łatwiej się dyskutowało zabiorę gdzieś Tobi'ego?
- Hm... To dobry pomysł. Tylko Hikari! Żadnych sal tortur, broni palnej i zwykłej, zbiórek gangu...(wiele, wiele zakazów później)... i żadnych wybuchów. Jasne?
- To co ja mam niby robić!?
- Weź go choćby do parku.
Nuuuudy.
- Dobra. Tobiasz'u, idziemy.
Wzięłam zamaskowanego pedała, tfu! chłopaka pod rękę i wyszłam.
- Tobi i Hikari-senpai idą na spacer! La la la! Trzymają się za ręce! La la la! Hikari-senpai lubi Tobi'ego! La la la!
Ta jego piosenka jest wkurzająca, ale podoba mi się.
- Słyszałeś co mówiła Noriko. Mam cię zabrać do parku, ale uważaj są tam okropne potwory! Mimo małych rozmiarów potrafią cię szybko doprowadzić do szału. Nie przejmują się nikim i niczym. Nigdy nie podróżują w pojedynkę. Na dodatek zawsze chodzą z ochroniarzami. A nazywają się... dzieci!
- Aaa! Tobi się boi. Ale Tobi obroni Hikari-senpai! Bo Tobi kocha Hikari-senpai!
Noż kurwa! Zaczynam naprawdę lubić tego idiotę! Jest słodki!
- Dzięki Tobi. - uśmiechnęłam się promiennie.
Szliśmy dalej nie zwracając uwagi na gapiących się przechodniów. Zachowywali się jakby nigdy nie widzieli dziewczyny śmiejącej się jak psychopatka z chłopakiem w masce przypominającej dynie, który zachowywał się jak pięciolatek. No, ale nie mogło obyć się bez urozmaiceń.
- Hoho. Nigdy nie sądziłem, że zobaczę Małą Psychopatkę w takiej sytuacji.
Zatrzymaliśmy się. Drogę blokowało nam pięciu osiłków z mojej szkoły.
- Oh. Pięciu Idiotów. Nie macie jeszcze dość po czwartkowym zdarzeniu? - zrobiłam krok naprzód, a Tobi schował się za moimi plecami.
- Miałaś szczęście. Jednak widzę, że ta trzęsąca się galareta nie ma zamiaru ci pomagać. - młody drgnął na te słowa.
- Nieprawda! Tobi pomoże! Tobi obroni Hikari-senpai, bo ją kocha! - zdziwiłam się na te słowa.
Wyszedł zza moich pleców i ustawił się w pozycji... bojowej? Dzielny dzieciak. Uśmiechnęłam się.
- Nie trzeba. Póki co to ja będę chronić ciebie. - zwróciłam się teraz do naszych przeciwników. - Chyba będę musiała złamać zakaz Noriko. Jednak nie pozwolę by ktokolwiek straszył moich przyjaciół. Pożegnajcie się z życiem. - mój uśmiech nie był już przyjazny.
Teraz nikogo nie powinien dziwić, że nazywają mnie Małą Psychopatką. Pokazałam zęby i zawarczałam cicho, uwielbiałam to robić. W tej samej chwili spod spódniczki wyjęłam nie duży nożyk. Idioci cofnęli się widząc to. Jednak teraz nic nie było wstanie mnie powstrzymać. Wykonałam wysoki wyskok, za wysoki jak na człowieka, ale kto by się przejmował zasadami grawitacji. Rzuciłam się na nich z twarzą Yuny z "Mirai nikki". Cóż za piękny krzyk, lubię go słuchać. Potrafi mrozić krew w żyłach. Mrrr. To było cudowne. Cholera! Poplamiłam białą bluzkę! Noriko będzie zła. Wyglądałam nie najgorzej. Krew pobrudziła mi tylko bluzkę i trochę ręce.
- Chyba jednak nie pójdziemy do tego parku. Przepraszam Tobi. - uśmiechnęłam się do dzieciaka, który wgapiał się we mnie jak w obrazek.
- Tobi się nie gniewa! Hikari-senpai była niesamowita! Możemy wrócić i Tobi opowie jak było!
Ta jego ekscytacja jest niemożliwa. Przytaknęłam i zaczęłam się kierować w stronę domu ponownie biorąc go pod rękę. Teraz ludzie gapili się na nas jeszcze bardziej, ale jednocześnie starali się to ukrywać. W końcu jestem psychopatką.
- Wróciliśmy! - Tobi natychmiast poleciał się przywitać
- Ustaliliście coś? - wszystkie oczy na mnie.
- Hikari! Co ty idiotko zrobiłaś!? Dopiero prałam tą bluzkę! - wiedziałam, że senpai się wścieknie.
- Noriko, nie powinnaś się przejąć bardziej tym czemu jest we krwi? - tym razem to Kisame się wtrącił.
- Spokojnie. Mogę się założyć o roczne kieszonkowe, że to nie jej krew. Kto tym razem?
- Phy! Piątka Idiotów. Co miałam zrobić? Obrażali Tobi'ego i mnie.
- Matko znowu oni. Mam nadzieję, że nic poważnego im nie zrobiłaś?
- Nie, choć miałam na to ochotę. - grymas zagościł na mojej twarzy.
Podszedł do mnie Hidan i objął ramieniem.
- No, no Hikari jestem dumny! - wyszczerzył się w moją stronę.
- Jashin był ze mną.
- Ach! Wiedziałem! Ty też się nawróciłaś na drogę prawdy!
- Tak, a teraz pozwól, że się przebiorę.
Wyminęłam go i poszłam do pokoju. Gdy już zdjęłam bluzkę zdałam sobie sprawę, że druga jest w salonie. Cholera, mówi się trudno. Weszłam do pokoju w samym staniku. Swoją drogą był bardzo ładny i skąpy. Biały i koronkowy. Usłyszałam wstrzymane oddechy. Spojrzałam na przedstawicieli płci brzydkiej.
- No co? Zapomniałam bluzki. - chwyciłam ubranie i skierowałam się z powrotem do siebie.
Już ubrana wróciłam do reszty. Miałam zamiar usiąść na kanapie, ale nijak nie mogłaby się tam wcisnąć. Wtedy kosiarz wyciągnął w moją stronę ręce, a ja bez zastanowienia przyjęłam zaproszenie. Rozsiadłam się wygodnie na jego kolanach opierając jednocześnie na torsie. Deidara patrzył na to z zazdrością co mi pochlebiało.
- I co ustaliliście podczas naszej nieobecności?
- Rozmawialiśmy o wstępnych zawodach dla wszystkich. Nie wliczaliśmy w to Zetsu z wiadomych powodów i Tobi'ego także z wiadomych powodów. Nie możemy tylko nic znaleźć dla Pain'a.
- Hm... - te moje głębokie zamyślenie - Mam! Pain na prezydenta! Pain sprawiedliwy!
Noriko pokręciła głową, Itachi zaczął przyglądać się Pain'owi, ten spojrzał na mnie jak na wariatkę, a reszta zaczęła się śmiać.
- Jak tak pomyśleć prezydent to zbyt wysokie stanowisko. - odezwała się Konan - Ale co powiecie na policjanta?
Chwila ciszy na zastanowienie i wszyscy pokiwali zgodnie głowami. Wszyscy oprócz obiektu tej dyskusji. Spojrzał na niebieskowłosą jakby chciał powiedzieć "I ty Brutusie przeciwko mnie?". Ale cóż poradzić? Pracować musi.
- Ha. Chyba pierwszy raz nie mogę się doczekać poniedziałku! - wykrzyknęłam radośnie.
- Hikari jestem zaskoczona. Co ci się tak nagle stało? - Noriko naprawdę wyglądała na zdziwioną.
- Jak to co? Przecież od następnego tygodnia do szkoły chodzą z nami Sasori i Deidara! Ach, będą mi zazdrościć tak fajnych hm... kuzynów. Ale nie dajcie się sprowokować! Będą na was naciskać z każdej strony, jednak mimo to nie powiecie skąd pochodzicie. Jasne?
- Tak, tak.
- No to świetnie. Hidan czy użyczysz mi swego ramienia abym mogła się przespać? Jestem cholernie zmęczona. - spojrzałam na niego wyczekująco.
- Jasne mała. Tylko nie śpij za długo, bo będę cię musiał tu zostawić i spać z tobą. Choć w sumie nie jest to taki zły pomysł. - posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Może innym razem. A teraz zamknąć mordy. idę spać!
Wszyscy zamilkli jak ręką odjął. I to mi się podoba. Dobrze jest wzbudzać strach nawet w najgroźniejszej organizacji. Zanim odwiedziłam Morfeusza usłyszałam już tylko ciche westchnienie Noriko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top