Rozdział 11


 - Wszystko masz?

- Tak.

- Ale na pewno?

- Tak, mamo. - wykrzywiłam się w ironicznym uśmiechu.

Noriko westchnęła wymownie i pokręciła głową. Zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam z pokoju. Mam ochotę zrobić coś głupiego...

- Hidan, łap mnie!

Zaczęłam biec i rzuciłam się na kosiarza, który wyciągnął w moim kierunku ręce. Panie i panowie! Taniec z mordercami w wykonaniu psychopatki z kamienicy i mordercy! Łapiąc mnie w pasie uniósł ręce i zastygł ze mną nad głową. Ta piękna i jakże ekscytująca poza trwała aż 3 sekundy! Potem równowaga poszła się jebać, a Hidan niepewnie przechylił się w tył. Moja twarz niebezpiecznie zbliżyła się do podłogi. Kilka centymetrów przed face to ostry ból przed moimi oczami pojawiło się coś niebieskiego. Lądowanie było zaskakująco miękkie i ciepłe. Poczułam się jak w moim prywatnym łóżeczku, więc zanim otworzyłam oczy przeciągnęłam się jak kotka. Moje błękitne, piękne, duże, glebokie, błyszczące paczałki ukazały się światu.

- Dobrze się czujesz? - pode mną leżała nasza kochana rybka.

- Kisame, mój bohaterze, przy tobie zawsze czuję się bezpiecznie.

Ukazałam mu rządek białych ząbków i podniosłam się ciągnąc go za sobą. Odwróciłam się w stronę Hidan'a żeby kulturalnie opieprzyć go za ten wypadek. Wyraz jego twarzy można określić dwoma słowami. Wkurvus Maximus. Oczywiście nie patrzył na mnie. Mordował wzrokiem biednego Kisame, który poświęcił się, żeby mnie ratować. Niebieski cofnął się przezornie o kilka kroków, a kosiarz ruszył powoli do przodu. Rzucił się jednak na mnie i trzymając jak księżniczkę zaczął biegać po salonie.

- Hikari jest moja! MOJA! - śmiał się psychopatycznie i dalej biegł.

DAFQ nad DAFQi i wszystko DAFQ. Zamrugałam oczami i otrząsnęłam się z szoku. Z chytrym uśmieszkiem nachyliłam się żeby szepnąć mu coś do ucha. Zatrzymał się gwałtownie i wyszczerzony postawił mnie na ziemi. Rozległy się brawa. Sasori, Deidara i Zetsu siedzieli na kanapie i podziwiali nasz występ. Ukłoniłam się profesjonalnie i puściłam im oczko. W końcu jestem boska... Ale mnie dziś wzięło na narcystyczne myśli. No cóż, mam prawo zachwycać się swoją zajebistością.

- Czym uspokoiłaś tego zazdrośnika?

- Ta-je-mni-ca. - odrzuciłam włosy.

- Yhm. Pewnie zaprosiłaś go do siebie na długą i namiętną noc. - Dei nie dawał za wygraną.

On nie wie, że popełnił błąd. Ale wie to Sasori. I Zetsu. I Hidan. I wszyscy, którzy to usłyszeli.

- Deidara, słońce. - firmowy uśmiech psychopatki numer 13 - Ja nie wnikam w twoje nocne stosunki z Sasori'm, więc ty też odwal się od moich.

Dwie czerwone twarzyczki spojrzały na mnie z strachem.

- A-ale czemu akurat Sasori!? On jest facetem, ja jestem facetem i ogólnie to jest obrzydliwe!

O kurwa. Nawet zapomniałam o moim życiu seksualnym. Cios w serce zardzewiałym nożem. Czerwonowłosy odwrócił się i wyszedł.

- A jemu co? - głupia blondynka, głupia.

- Idiota. - walnęłam go w głowę i ruszyłam za Sasori'm.

Siedział na moim łóżku ze zwieszoną głową. Zamknęłam za sobą drzwi.

- Hikari? Przepraszam, już stąd idę.

- Możesz zostać. Nigdzie nie znajdziesz takiego spokoju jak tu. - uśmiechnęłam się do niego delikatnie.

- Nie zachowujesz się tak na co dzień. - zamrugał zaskoczony oczami.

- To, że zwykle mam ochotę wyjątkowo okrutnie zamordować pół miasta nie znaczy, że nigdy nie mogę okazać serca.

- Ta, ty jesteś jak chmura, która krąży swobodnie, ale w razie niebezpieczeństwa sobą zasłoni niebo.

- Głębokie. Uznam to za jeden z najlepszych komplementów jakie usłyszałam. Ale nie o mnie musimy porozmawiać!

Zaczerwienił się lekko i spojrzał na okno. Uroczo.

- Nie musisz się tym przejmować. Przecież nic takiego się nie stało. Po prostu chcę jeszcze trochę odpocząć przed pójściem do szkoły.

- Czy ty zdajesz sobie sprawę, że właśnie przyznałeś, iż "coś" się stało?

- ... Nienawidzę twojego podstępnego sposobu zdobywania informacji...

Nad moja głową zapaliła się żarówka. Sięgnęłam do mojej prywatnej szuflady, którą otworzyłam moim prywatnym kluczem. Wyjęłam jedną z kilku mang tam się znajdujących.

- Sasori, łap. - rzuciłam ją w jego stronę.

- Co to?

- Podpowiedz jak możesz go uwieść. - puściłam mu oczko.

Zdziwiony przejrzał kilka stron. Jego twarz przypominała dorodnego pomidora dojrzewającego w czystym słońcu. Trzymał jeden z moich największych skarbów. Uznałam, że na początek shounen-ai z nim i Deidarą w roli głównej wystarczy. Zostawiłam naszego buraczka samego i wróciłam do salonu. Hidan szturchał niczego nie rozumiejącego Dei'a nogą. Spojrzał na mnie i z satysfakcją zwalił blondyna na podłogę.

- Dzieci, zbiórka! Idziemy do szkoły! No już, szybciutko! - Noriko wyszła z łazienki i wygoniła nas z mieszkania.

*******

Stałam podekscytowana w sali i czekałam na Noriko, która przebierała się na zapleczu. Jak tylko wyjdzie miałam zamiar zająć jej miejsce i ukazać zajebistość mojego stroju. Skrzypnęły drzwi.

- Hi~ka~ri~!!!

Z środka wypadło moje słoneczko. O cholera. Wygląda lepiej niż myślałam. Stała przede mną wściekła. W bluzie króliczka. Różowej. Z uszami na kapturze. Kawaii!

- Kto ci pozwolił podmienić mój kostium!?

- Nikt. Ale wyglądasz cudownie.

Posłałam jej całusa i zaczęłam uciekać. Od razu pobiegła za mną. Wypadłam na korytarz i skierowałam się na parter. Czułam się jak Izaya. Ona była moim Shizuo.

- Dalej Shizu-chan! Złap mnie!

Mój radosny śmiech rozniósł się po szkole. W odpowiedzi usłyszałam warczenie i krzyk.

- Zabiję cię!

- Też cię kocham! O! Cześć Janek! - pomachałam naszemu wychowawcy.

Spojrzał na mnie i przeniósł wzrok na Noriko. Próbował się nie śmiać, ale średnio mu to wychodziło, więc ruszył dalej. W końcu po okrążeniu szkoły wbiegłam znowu do sali 113. Wskoczyłam za biurko nauczyciela i wyciągnęłam stamtąd czarną torbę.

- Proszę. To jest prawdziwy strój. - uśmiechnęłam się jakbym wcale nie zmusiła jej do maratonu przez cały budynek.

Wyrwała mi paczkę i klnąc pod nosem znowu zatrzasnęła się w składziku. Dumna usiadłam na wygodnym krześle Ternackiego. Po chwili Noriko wyszła już "normalnie" ubrana. Miała na sobie biało-czarny gorset, ciemną miniówkę i czarne obcasy. Włosy roztrzepała i pozostawiła w ogólnym nieładzie. Ostry makijaż dopełniał całości. Gwizdnęłam głośno i zgromiłam wzrokiem tych, którzy zrobili to samo. Senpai usiadła w naszej ławce i schowała twarz w dłoniach.

- Moja duma. Mój respekt. Mój szacunek. - jęczała.

Uśmiechnęłam się pod nosem i sama poszłam się przebrać. Zajęło mi to trochę, dużo więcej czasu. Wychodząc powoli otworzyłam drzwi, aby ich skrzypnięcie ogłosiło moje przybycie. Usłyszałam wstrzymane oddechy i ciche krzyki. Większość cofnęła się o kilka kroków. Opłaciło się poświęcić tyle czasu na przygotowania. Włosy posmarowałam pasami czarną mazią tak, że kilka blond kosmyków było widocznych. Z czarnej, poszarpanej sukienki sięgającej ledwo za uda skapywała czerwona ciecz. Tak samo jak na rękach niedokładnie owiniętych starym bandażem. Czarne podkolanówki z wydartymi dziurami dokładnie opinały moje łydki. Oczywiście nie miałam butów. Twarz umalowałam tak, że wyglądało jakby spływały po niej krwawe łzy. Do tego bardzo blady puder i czerwone soczewki. Psychopata full mode on. W tym momencie do klasy weszła pierwszaczka z plikiem kartek. Spojrzała na mnie i krzyknęła przerażona. Z płaczem uciekła rzucając papiery na ziemię.

- Czyli robię dobre wrażenie. - mruknęłam.

Przyszedł nasz najdroższy wychowawca.

- Widziałem płaczącą dziewczynę biegnącą jakby zobaczyła przebraną Hikari, więc podejrzewam, że jest już gotowa.

Spojrzał na mnie i sam się cofnął. Potrząsnął głową i przeniósł wzrok na Noriko, która zdążyła się trochę uspokoić.

- Noriko, myślałem, że zostaniesz jako uroczy króliczek.

Twarz senpai spotkała się z blatem ławki. A już prawie pogodziła się ze swoim losem...

- Mniejsza o to. Będziesz witać gości. A reszta na miejsca!... Kto to, kurwa, jest!? - ryknął na widok Orochimaru.

Wężowaty spojrzał na niego od niechcenia i poszedł na sam koniec naszego nawiedzonego domu.

- To jest nasz znajomy. Ma czasem dziwne odchyły i potrafi być brutalny, ale ogólnie jest po prostu skromnym mordercą. - wyjaśniłam coś tak oczywistego.

- Nauczyłem się nie pytać...

Posłałam mu niewinny uśmieszek i zajęłam swoje miejsce. Czas zacząć zabawę! Usłyszałam, że wszedł pierwszy klient. Gdy już zobaczyłam tego odważnego trzecioklasistę wysunęłam się z dymu, który mnie otaczał. Stąpałam delikatnie w jego stronę. Przechyliłam głowę w bok i nagle uśmiechnęłam się tak, jak tylko ja potrafię.

- O kurwakurwakurwa!

W majestatycznym biegu potknął się o własne nogi i przywalił w ścianę. Lekko oszołomiony wypadł na zewnątrz. Czas na ofiarę numer dwa. Dziewczyna, pierwszoklasistka. Mój numer się powtórzył. Jej reakcja była mniej wulgarna. Płacząc zamknęła oczy i pobiegła przed siebie. Po drodze wpadła na pajęczynę. Po chwili usłyszałam jej jeszcze głośniejszy krzyk. Podejrzewam, że dotarła do Orochimaru. Naszej broni ostatecznej. Zarezerwowanej dla tych, którzy przeżyją spotkanie ze mną. W skrócie zaczną uciekać przed siebie, a nie znowu do wyjścia. W ten sposób przegoniłam duuużo uczniów. Ich piski były rozkoszne. Jednak potrzebuję trochę urozmaiceń. Gdy zaczęła zbliżać się do mnie kolejna ofiara zwlekałam z wyjściem dłużej. Gdy chłopak mnie mijał bezszelestnie pojawiłam się za nim i złapałam nagle za rękę.

- O kurwa! Ale seksownie w tym wyglądasz!

- Hidan? - szoczek.

- Zaskoczona? Nie mogłem przepuścić takiej okazji.

Uśmiechnął się szeroko. Pociągnął za rękę, którą go trzymałam i sprawnie objął mnie w pasie.

- Warto było się narazić na gniew Noriko. Jesteś cudowna. - zamruczał mi w ucho.

- Gdy mówisz mi takie słodkie słówka nie wymawiaj imion innych kobiet. - przeczesałam mu włosy ręką - Robię się przez to zazdrosna.

- A nie masz powodu. Tylko ty jesteś moim marzeniem.

Przycisnął mnie mocniej do siebie. Poczułam ciepło od niego bijące. Bardzo przyjemne ciepło.

- Idź już. Chcę żebyś jak najszybciej doszedł do końca. Są całkiem ciekawe nagrody.

- Mrrr. Zaciekawiłaś mnie. - pocałował mnie w nos i z chytrym uśmiechem szybko odszedł dalej.

Patrzyłam za nim, aż usłyszałam kolejnego bohatera.

- Masz wygrać. - szepnęłam w przestrzeń.

Ponownie zaczaiłam się za dymem. Zbliżająca się sylwetka była znajoma. Dobrze znajoma. Aż za dobrze. Chytry uśmieszek wypełzł na moją twarz. Wyjęłam telefon. Na taką okazję mam przygotowane specjalne nagranie, o którym nikt nie wie. Zawsze chciałam zobaczyć reakcje Uchihy po usłyszeniu tych słów.

- Itachi. Jak mogłeś mi to zrobić? Ufałem ci Nii-san. - z głośnika wydobył się głos Sasuke.

Opłacało się poświęcić kilka godzin na złożenie tych dwóch zdań. Reakcja była niesamowita. Stanął jak wryty i zaczął się rozglądać. W swoim świecie pewnie by się tym tak nie przejął. Ale tu z przerażeniem szukał źródła głosu.

- Kogo tak wypatrujesz? - wychyliłam się zza jego pleców.

- Hikari? - chłodna analiza faktów - Nienawidzę cię.

- Też cię kocham Uchiha. A teraz pędź do przodu. I pamiętaj, masz wybrać Noriko.

- Hę? Wybrać w czym?

Jednak ja z tajemniczym wyrazem twarzy cofnęłam się za ścianę dymu. Westchnął wymownie i ruszył dalej. Nasz najdroższy Itachi był ostatnim klientem, więc opuściłam swój posterunek. Ruszyłam ku senpai rozmawiającej z czwórką z Akatsuki.

- Czas na nagrody! - krzyknęłam rzucając jej się na szyję.

***************

- Czas na nagrody! - Hikari rzuciła mi się na szyję. 

Przechyliłam się lekko pod wpływem jej ciężaru. Zaraz, zaraz...

- Jakie ? - mam złe przeczucia. 

Hidan chwycił kartkę leżąca na stole i przystawił mi ją do twarzy. Zaczęłam powoli czytać tekst. Bla, bla, bla, dom strachów, bla, bla, bla, w sali 103, bla, bla, bla, będzie mógł pocałować dowolną osobę z klasy, bla, bla...

- Stop... CO BĘDZIE MÓGŁ ZROBIĆ?!

-... Pocałować dowolną osobę z klasy...

- I dlaczego ja o tym nie wiem?!

- Bo byś się nie zgodziła...

- No co ty nie powiesz! - wzięłam głęboki wdech. - Kto przeszedł przez to piekło?

- Hidan i Itachi... - Hikari: psychiczny uśmiech mode: on.

- Tylko?

- Myślisz, że ktokolwiek inny by to przeżył?

- Fakt... - starałam się przybrać obojętną minę - Ekhem... Toooooo, kogo wybieracie? 

Hidan rozejrzał się po sali. Morderczy wzrok Hikari jednak, szybko przywrócił go do rozsądku. Podszedł do blondynki i uśmiechnął się zawadiacko.

- Wiesz, że to nasz pierwszy raz nie po pijaku?

- Wiem - Hikari mruknęła cicho i... polecieli w ślinę. 

Oczywiście, gdy ręce białowłosego spróbowały przemieścić się w miejsca stanowczo niedozwolone, obcas dziewczyny wbił się w jego stopę. Gdy Hidan starał się rozmasować bolącą nogę, blond psychopatka spojrzała na Itachi'ego.

- Cóż, teraz czas byś ty odebrał swoją na~gro~dę - nie podoba mi się ten uśmieszek Hikari. 

Itachi odchrząknął i... Zarumienił się lekko? Gdzie mój aparat? A. Ma go Deidara... Mam nadzieję, że pomyśli o tym by...

- Noriko? Pozwolisz? - Itachi zwrócił się w moją stronę lekko zakłopotany. Chwilę zabrało mi ogarnięcie tej sytuacji. W końcu spłonęłam rumieńcem. Że on chce mnie tego? - W policzek? - a... No tak.

- J... Jasne - Itachi zbliżył swoją twarz do mojej. 

A teraz rzucę standardowy w takich chwilach tekst. W tym momencie wydarzyło się kilka rzeczy. Hikari wykonała jakiś niezidentyfikowany ruch i popchnęła mnie lekko. Przechyliłam lekko głowę i kątem oka zauważyłam bardzo niepokojący uśmiech Hidan'a. Poczułam na moich wargach przyjemne ciepło. Gdzieś z boku usłyszałam dźwięk aparatu. Spojrzałam przed siebie. O Jezu... CZY JA WŁAŚNIE CAŁUJE SIĘ Z ITACHI'M?! Odskoczyliśmy od siebie. Z lekkim ociąganiem.

- Ja... Przepraszam - Itachi patrzył gdzieś w kąt klasy.

- N-nic się nie stało - odwróciłam wzrok. 

Hidan i Hikari uderzyli głowami w ścianę, a Deidara i Sasori spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Blondynka odetchnęła głęboko i szepnęła coś Kosiarzowi na ucho. Ten zasalutował jej i podszedł do Itachi'ego. Psychopatka złapała mnie za łokieć i pociągnęła mnie w stronę damskiej łazienki. 

- CZY TY NIE ROZUMIESZ MOJEGO POŚWIĘCENIA! OD KILKU TYGODNI PRÓBUJE CIĘ ZESWATAĆ Z ITACHI'M! TERAZ SIĘ POCAŁOWALIŚCIE I NIC? DO KURWY, WEŹ SIĘ CZŁOWIEKU OGARNIJ! - Hikari złapała mnie za ramiona i potrząsnęła mną.

- Ale... Bo... Ja... - oczy zaszkliły mi się lekko - Itachi przecież na pewno nic do mnie nie czuje. Bo przecież ja...

- Ja pierdole, z kim ja żyję - obie na chwilę zamilkłyśmy. 

Spojrzałyśmy po sobie i wybuchłyśmy śmiechem. 

- Boże, TY mnie pouczasz. Koniec świata i apokalipsa.

- A to nie to samo?

- Czepiasz się. Wiesz, że ja nie jestem kimś, kto mógłby podobać się komuś takiemu jak on.

- ... Zachowujemy się jak w jakiejś telenoweli.

- Fakt - skrzywiłam się. 

Potrząsnęłam głową i uśmiechnęłam się.

- A teraz. Bierzesz się w garść, wracamy tam, a wieczorem ty i Itachi, w pokoju, załatwię prywatność...

- Stop! - walnęłam blondynkę w bark. 

- I tak razem z Hidan'em cię z nim wyswatamy - biel zębów Hikari oślepia. 

Westchnęłam i skierowałam się w stronę naszej klasy. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka.

- Cóż, jako iż, skończyliśmy przyjmować ludzi do naszego domu strachu wypadałoby posprzą - dokończyłam już ciszej - tać. Orochimaru? Kto... - spojrzałam na sylwetkę którą z obrzydzeniem ciągną wężowaty. - Dlaczego ciągniesz  za włosy naszego nauczyciela od historii?

- Sssiedział ssskulony w jakimssś kącie, i cossś bredził. Wkurwiał mnie, a żeby nie popełnić żadnej gafy to ssstwierdziłem, że przed zabiciem go i zjedzeniem najpierw przyprowadzę go tutaj.

- Oooo, jakiś ty kulturalny. Smacznego, tylko podejrzewam, że może smakować plastikiem - Hikari oparła rękę na biodrze i spojrzałam na Sienkiewicza wykrzywiając twarz w grymasie obrzydzenia. Orochimaru jej zawtórował.

- To ja pójdę go wyrzucić na najbliższe wysssypisko ssśmieci.

- Okey - Hikari się uśmiechnęła. 

Nawet nie próbowałam ingerować w tą sytuację. Wizja Sienkiewicza rozkładającego się na stercie odpadków  mi pasuje. Oro wyczłapał z klasy mijając się w drzwiach z Ternackim.

- Kto, co, jak, gdzie, i dlaczego Sienkiewicza?

- Orochimaru ciągnie go z obrzydzeniem na wysypisko śmieci, jako iż stwierdziliśmy, że dostanie niestrawności po skonsumowaniu tego plastiku - zdałam krótki raport.

- Żartujecie?

- Nie - ta radość w głosie.

- Rozumiem, że za bardzo się tym nie przejmujecie... 

- Nie, nawet nas to cieszy.

- Byle by jutro wrócił do pracy. Tak, czy siak, dziękuję wam za zorganizowanie tego domu strachów... Oczywiście nie było osoby, którą trzeba by było odnieść do psychiatryka? 

- Nie?

- Dobra. Posprzątać te całe ustrojstwo i do domu!

- Tak jest! - zabrałam się za zdejmowanie dekoracji z klasy i korytarza. 

Reszta gromadki zaczęła mi natychmiast pomagać. Po godzinie worki na śmieci zostały zapełnione, dekoracje złożone w szkolnym magazynu, a my mogliśmy ruszyć do domu. I tak. Nadal byliśmy w strojach. Nie przepuścimy okazji by zbierać cukierki. A przynajmniej ja do tego nie dopuszczę...

***

Staliśmy przed pierwszym domem jaki stanął na naszej drodze (sąsiedzi z kamienicy zawczasu albo uciekli, albo wystawili miskę cukierków przed drzwi). Uśmiechnęłam się szeroko patrząc na grupkę, którą udało mi się zwerbować do zbierania słodyczy. Hikari, Hidan (przebrany za wampira), Itachi (założył jakieś czarne ciuchy, wystarczy, że jest przystojny), Sasori (daliśmy mu piłę spalinową a Hikari polała go, mam nadzieje sztuczną, krwią), Deidara (czarownica...), Tobi (tak, został dynią) i Zetsu (tajna broń) patrzyli na mnie z pobłażaniem.

- Serio. Nachodzimy czyjś dom i wyłudzamy od niego słodycze?

- Tak wygląda nasz plan - odpowiedziałam z powagą.

- I to jest tradycja?

- Amerykańska tradycja.

- Z tego co pamiętam to jesteśmy w Polsce...

- Jezu... Sorki Hidan... To po prostu okazja by w darmowy i chyba legalny sposób zdobyć słodycze. SŁODYCZE!

- Tobi chce słodycze! - nasza dynia krzyczała radośnie.

- Dobraaaaaa, rozumiemy. Pukaj w końcu w te drzwi - stuknęłam kilka razy i ustawiłam się w pozycji niewiniątka. 

Wrota się otwarły i pojawiła się w nich kobieta w średnim wieku.

- Cukierek, albo psikus! - ach, jak ładnie zabrzmiał ten nasz chórek.

Kobieta przybrała groźną minę. Chyba właśnie chciała coś powiedzieć, gdy poczułam za mną mroczną aurę. Zaśmiał się nerwowo.

- Cukierek? - stwierdziła nieśmiało.

- Odpowiedź prawidłowa - kobieta zniknęła na chwilę, by po chwili  wrzucić nam do papierowych torebek po kilka landrynek.

- Dziękujemy! - krzyknęłam na odchodne i ruszyliśmy w dalszą drogę.

***

- Kurwa, nie pchaj się tak,

- Ja się nie pcham. To tamci się pchają!

- Uspokójcie się!

- Sama się kurwa uspokój!

- Coś ty powiedział downie! - tak. Pod tym domem przejście było naprawdę wąskie. Wąskie przejście na schodach... Ciekawe czym to się może skończyć...

- Pukaj no!

- Kogo?

- Drzwi!

- Z tym może być trudno... - morderczy wzrok. - No już pukam.

Stuk, stuk.

Drzwi zaczęły się otwierać. W stronę zewnętrzną. Wszyscy cofnęli się dla bezpieczeństwa w tył, co okazało się złym pomysłem. Jak mówiłam, staliśmy na schodach. Wszyscy runęliśmy w dół. Zaskoczony facet patrzył na nas z szokiem. Wyciągnęłam rękę trzymającą papierową torbę z cukierkami ponad stertę naszych obolałych ciał.

- Cukierek albo psikus? - facet zaczął się śmiać. Biedak...

***

Wróciliśmy do domu zmęczeni, podrapani oraz szczęśliwi. Wiecie, że Deidara skręcił na schodach kostkę? Wiecie, że Sasori niósł go przez całą drogę? Wiecie jakie to było słodkie. I oboje się tak uroczo rumienili~  Nie mówiłam tego na głos, prawda? Tak czy siak uśmiechałyśmy się z Hikari z lekka psychicznie. 

- Czas przejrzeć nasze zdobycze! - biegiem (lub, w przypadku Deidary, kuśtykając) dotarliśmy do stolika przy którym później usiedliśmy.

- Senpai! Mam sporo trufli!

- Wymień się na kokosowe!

- Hai!  

Rozejrzałam się po zawartości stołu. Oprócz najróżniejszych słodyczy leżało na nim pół Jacka Daniels'a, około 20 złotych, pudełko czekoladek (aktualnie puste) i setka. Trzeba przyznać. Dzięki temu łup jest jeszcze bardziej okazały. Zgarnęłam swoją część słodyczy do torebki i spojrzałam na stojącego nad nami Pain'a. Westchnął ciężko.

- Sądziłem, że przynajmniej wy (tu spojrzenie padło na mnie i Itachi'ego) nie będziecie się zachowywać jak dzieciaki, a tu jednak się mocno pomyliłem...

- Ale to słodycze - jęknęłam. 

Rudowłosy westchnął znowu, poczochrał mi włosy i odszedł w stronę schowka na miotły. Ja to wiedziałam. On w głębi duszy nas nawet lubi. Uśmiechnęłam się szeroko. A teraz czas przemycić swoje słodycze do schowka w szafie! Odeszłam spostrzeżenie od stolika i zabarykadowałam się w moim kochanym pokoiku. Otworzyłam drzwi do Narnii. Pogrzebałam trochę i usłyszałam skrzypienie zawiasów. Uniosłam wieki skrzyni po czym wrzuciłam do niej słodkości. Zatrzasnęłam ja porządnie i zamknęłam szafę. Cóż. 

- Czas na horrory! - usłyszałam głos Hikari z salonu. 

Wyszłam z pokoju i rozsiadłam się na kanapie przed telewizorem. 

- Obejrzymy klasyczny "Piątek 13"!

- Dobra! - w tle Sasori odpalił swoją piłę w celu zabicia za coś Hidan'a, a my wybuchłyśmy śmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #akatsuki