Rozdział 8
Światło. Bardzo wkurwiające światło.
- Niech ktoś wyłączy to słońce! - wyciągnęłam ręce, aby choć trochę obronić się przed tą śmiercionośną bronią.
JEB!
- KURWA! Moja głowa!
- Wybacz senpai! Nie zauważyłam tej półki, która akurat musiała na ciebie spaść!
- Zajebista pobudka. - mruknęła i zwlokła się z łóżka.
Wzięłam katanę i wyszłam z pokoju. Przed łazienką uformowała się spora kolejka. Westchnęłam i wyciągnęłam broń z pochwy.
- Mojżesz!
Morze Czerwone? To nic! Przede mną rozstępuje się całe Akatsuki! Spokojnie podeszłam do drzwi.
- Proszę, senpai. Ty pierwsza. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Ach, jak dobrze być przyjaciółką największej psychopatki w domu. - łaskawie weszła do środka.
- Hikari-chan, mnie też mogłabyś puścić...
- Zapomnij.
Chcieliby. Moje myśli pogalopowały na grzbiet wielkiego smoka.
- Sasori Deidarę zgwałcić chciał wiesz. Lecz niedobry blondyn nie zgodził się. Wtedy to Sasori tak go pierdolił, że w końcu zdechł. - śpiewałam sobie pod nosem tę uroczą piosenkę, którą znałam nie wiem skąd.
Paczali na mnie. Paczali zdziwieni. Paczali także zaskoczeni.
- C-co to jest? - twarz Sasori'ego zlała się z jego włosami.
- Hm? Przepełniony uczuciami utwór, który zrodził się niedawno w mojej głowie. - evil.
Czy wiecie jak brzmi krztuszący się bóbr? Takie właśnie odgłosy wydawało Akatsuki, gdy wypłakiwało sobie ze śmiechu oczy. Tylko przyczyny naszych łez zaszyły się na końcu kolejki. Blondynek zaciągnął koszulkę pod samą szyję starając się zasłonić ostatnie malinki, które zostały mu po "upojnej" nocy.
- Uwielbiam cię Hikari. Uwielbiam.
- Nie ty jeden Kisame. - puściłam mu oczko.
- Hikari! Przypominam że jesteś już po ślubie! I to ze mną! - oburzył się Hidan.
JEB!
- Za co!?
- Chyba ci idioto mówiłam, że po pijaku się nie liczy! Nawet mi pierścionka nie dałeś! I jeśli chcesz żebym się zgodziła to musisz mi się oświadczyć pod sakurą!
- Wymagająca jesteś. - mruknął masując się po bolącej głowie.
Prychnęłam tylko i weszłam do łazienki, która właśnie się zwolniła.
Taka prawda. Jeśli facet mnie chce musi się wysilić. Choć może trochę przesadziłam z Hidan'em. No bo jak można nie uwielbiać takiego uroczego masochisty? Ma szczęście, że mam do niego słabość.
Westchnęłam, założyłam mundurek i wyszłam. No nie mogę! Dlaczego ten psychol jest taki słodki, gdy robi obrażoną minę? Podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek.
- Może dla ciebie zrobię wyjątek. - szepnęłam mu do ucha.
- Moja Hikari. - uśmiechnął się szeroko i objął mnie w pasie.
Noriko spojrzała na nas, a później jej wzrok na chwilę zatrzymał się na Itachi'm. Oj, już ja się postaram żeby ich połączyć. A gdy już obiorę jakiś cel nigdy nie odpuszczam. Przygotuj się Itachi!
***
Jedzie autobus. Czarny autobus. Kto pozna jego sekret? Problem jest taki, że jestem daltonistą. Bo ten autobus tak naprawdę jest czerwony.
- Młody człowieku, ustąp mi miejsca. - kulturalnie zwróciłam się do dresa.
- A ty co stara baba? Spierdalaj, bo ci wpierdolę! - spojrzał na mnie groźnie.
- Chyba się nie zrozumieliśmy. - przybrałam morderczy wyraz twarzy - Chcę usiąść. W tym miejscu. Więc jeśli nie chcesz żebym cię udusiła twoimi własnymi flakami to radzę ci wypierdalać z tego pojazdu.
I tu kończy się cała odwaga ludu JP. Wystarczy takiemu zagrozić wyrwaniem wnętrzności i już ucieka. Wygodnie rozsiedliśmy się na ostatnim siedzeniu. Znaczy tylko ja i senpai. Nie było więcej miejsc, a Sasori'ego i Deidary aż tak nie kocham. Przecież to zawodowi mordercy, niech sami sobie poradzą w miejskim autobusie. Jechaliśmy spokojnie AŻ do następnego przystanku. Jeden z nowych pasażerów wydawał się podejrzanie znajomy. Zobaczył nas i z zaciętym wyrazem twarzy zaczął iść w naszą stronę. Yaoi zadziałało instynktownie. Stanęli naprzeciw niego zasłaniając mnie i Noriko. I tak powinien zachowywać facet! Mr. Ktoś zatrzymał się i spojrzał na nas zza ochroniarzy.
- Jakiś problem? - głos Sasori'ego był jak lód.
- Nie do was dzieciaku. Kłopotem są te dwie. - tu wskazał na nas.
Wtedy doznałam oświecenia.
- Ach! To pan spod monopolowego!
- No tak! Ty to masz pamięć Hikari.
- Och, Przestań senpai! Bo się zarumienię!
SasoDei spojrzało na nas podejrzliwie.
- Rządam wyjaśnień! - zarządał Deidara.
- Już tłumaczę. Ten pan to pewien pan, który pewnego razu, pod pewnym sklepem, pewnie upijał się tanią wódką. - zaczęłam historię.
- A Hikari nie lubi się dzielić, więc ojebała go boskością naszego alkocholu.
- Dzieciaki w tych czasach nie mają szacunku do starszych! Żeby pić w tym wieku!
- Skończ już. I tak się nie podzielimy. - roześmiałam się głośno.
Zrobił obrażoną minę i uciekł gdzieś w kąt.
- No dobra, czas usiąść. - przeciągnął się Sasori.
Z wprawą przegonili jakąś dzieciarnie i wygodnie usiedli obok. Spokojnie jechaliśmy sobie dalej strasząc każdą osobę, która ośmieliła się zbliżyć do naszej Wielkiej Czwórki.
***
Radosnym krokiem weszłam do sali od religii. Żeby nie mieli do mnie żalu poczytam o księżach. A dokładnie o synu Szatana próbującym zostać egzorcystą. Naprawdę go nie rozumiem. Jest pół-demonem, dzieckiem największego kozaka w piekle. Ale i tak jak idiota się tego wypiera. Ja z chęcią bym z tego korzystała. Mieć taki fajny ogonek i móc palić się na niebiesko. Ach, chciałabym, chciała.
- Spokój! - ryknął Ternacki.
Co on tu robi? Nawrócił się? Dowiedział się, że jest synem Szatana i postanowił zostać egzorcystą?
- Wasz katecheta z wami nie wytrzymał i padł na zawał. Dlatego od dziś uczyć was będzie ksiądz z sąsiedniej parafii.
- Alleluja i do przodu!
- Zamknij się. Może pan wejść.
Czarna suknia suneła po podłodze. Światło odbijało się na łysej głowie. Twarz uśmiechała się łagodnie, czyli jak pedofil w przedszkolu. Cholerne deja vu! Już drugi raz widzę jakąś znajomą gębę! Toż to przecież...
- Ksiądz od serduszek!
Noriko nagły zwrot na niego. Nowy nagły zwrot na nas.
- WY!!!
- Powinienem się dziwić, że się znacie? - Ternak spojrzał wątpliwie.
- Janek! Ten osobnik gonił nas w samych bokserkach! Ale za to takich słodkich, w małe serduszka.
- Kolejny ksiądz-pedofil!?
- To nie tak! Ona kłamie! Okradli kościół!
- Chyba z przyzwoitości! - nasz kochany wychowawca nas broni!
- On miał widły. - mruknęła Noriko.
- Czemu w ten weekend muszę spotykać tylu idiotów!? - Wow Ternacki się wkurzył.
- A więc ten zboczony ksiądz nie jest pierwszy? Ty to masz pecha.
- Ta, jakiś pijak dzwonił do mnie w nocy twierdząc, że ktoś wziął ślub. I był na dodatek z policji! - zdaje mi się, czy widzę drgającą żyłkę na jego czole?
- He he he...
Zaczęłam się cicho śmiać, a Noriko odwróciła się żeby ukryć rozbawienie. Spojrzał na nas tym swoim wzrokiem seryjnego mordercy.
- Powinienem o czymś wiedzieć?
- Nieee.
- A skąd!
Pokiwał zrezygnowany głową i zwrócił się do gościa.
- Ja tego tak nie zostawię. - zmierzył go wzrokiem i wyszedł.
W momencie, w którym przekroczył próg zaczęłam się niekontrolowanie śmiać. Łezka czystego szczęścia wypłyneła z mego oczka.
- Porozmawiam z wami później, a teraz zaczynamy lekcję.
Zakonnik starał się nas przestraszyć, ale coś mu nie wyszło. Radośnie zajęłam swoje miejsce i sięgnęłam po Mangę. Czas poznać sekrety Gehenny!
- Co ty sobie wyobrażasz!? - zignorowałam - Natychmiast schowaj tą książkę!
Spojrzałam na niego groźnie.
- Po pierwsze to jest manga. Po drugie chuj ci w oko, bo w dupę to przyjemność. Chcę czytać, więc będę czytać. Jeszcze jedno słowo, a przybiję cię do tablicy jak do krzyża.
Nowy, nie zna zasad, więc może mu wybaczę.
- Co....
- Niech ksiądz zamilknie. Ona nie żartuje. - szepnął ktoś z boku.
- ... Nie życzę sobię, abyś na moich zajęciach ignorowała mnie!
Powoli podniosłam się z miejsca.
- To koniec.
- Popełnił błąd.
- Urządzimy księdzu godny pogrzeb.
Zaczęłam iść w jego stronę. Noriko pokręciła tylko głową i spojrzała za okno. Reszta klasy odsunęła się jak najdalej żeby zrobić mi przejście. Standardowo sięgnęłam pod spódniczkę.
- Więc chcesz mnie uwieść!?
Przechyliłam głowę i uśmiechnęłam się jak typowy psychopata. Powolnym i pełnym wdzięku ruchem wyjęłam mój świeżo polerowany Noż. Uwielbiam ten moment, gdy ofiara zdaje sobie sprawę z sytuacji. W jej oczach pojawia się nagły strach. Większość to paraliżuje. Ja wolę, gdy się szarpią. To uczucie, kiedy twoje ciało spływa krwią. Czujesz jej ciepło. Zapach. Smak.
- Cofnij się! Groźby bronią są karalne! Bóg ci tego nie wybaczy!
- Przykro mi. Wierzę w Jashina. On kocha przemoc.
Z zamachem rzuciłam się w jego stronę. Słyszeć już można było tylko krzyk i dźwięk rozdzieranego materiału.
***
- Nie sądzisz, że trochę przesadziłaś? - Noriko spojrzała na mnie idąc korytarzem.
- Nieee. Widziałaś jak szybko uciekał? I jak krzyczał "To jakaś szkoła wariatów! Bóg wam nie wybaczy!".
- Taaak. I jeszcze te bokserki w żółte kaczuszki.
Radośnie wspominałyśmy to wydarzenie wracając z ostatniej lekcji.
- Muszę jeszcze iść do biblioteki oddać książkę. A ty idziesz ze mną. - wskazała na mnie palcem.
- Wow, stanowcza. Tylko czemu?
- Bo nie ufam, że spokojnie dojdziesz do bramy?
- ... Dzięki.
Westchnęła i pociągnęła mnie za rękę.
- Senpai, słyszałam, że jest tam nowy pracownik. - uśmiechnęłam się porozumiewawczo.
- Hmm... Ostatnio kręci się tam dużo dziewczyn.
Z szerokimi uśmiechami otworzyłyśmy tylne drzwi. Stał tam, czytając książkę, długowłosy mężczyzna w otoczeniu połowy "piękności" z naszej szkoły.
- Wygląda trochę jak... - zaczęłam.
- Itachi!
Śmiałam się cicho i aż zacierałam ręce z uciechy. Noriko zarumieniła się lekko i uśmiechnęła szeroko. Zakradłyśmy się do nich po cichutku. Dobrze, że Uchiha nie zwracał na nikogo uwagi, bo zauważyłby dużo przerażonych spojrzeń. Bezszelestnie weszłam na biurko i stanęłam za nim.
- Twoja obrona spadła, Uchiha. - wywarczałam zmienionym głosem przykładając mu linijkę do szyi.
Instynkt wziął górę nad rozumem. Zawodowy morderca zadziałał od razu. Złapał mnie za rękę i przerzucił nad swoim ramieniem. Wyrwał mi broń (linijkę w Hello Kitty) i wycelował w moją pierś. Ja jednak nie byłam zwykłą amatorką. Jeszcze w locie przekręciłam się tak, że wylądowałam przed nim na dwóch nogach. Uśmiechnęłam się szeroko. Westchnął i odłożył śmiercionośne narzędzie. Spojrzałam na naszą publikę wpatrującą się w niego jak w obrazek.
- Paniom już podziękujemy. Itachi jest nasz. - warknęłam.
- Tak jest! - i tyle je widzieliśmy.
Mój wzrok przyciągnęła książka leżąca na biurku.
- Serio? "Jak wytrzymać z bandą idiotów?"?
- Trochę teorii mi się przyda. - wzruszył ramionami.
- Okrutny. - mruknęła Noriko.
Zeskoczyła ze stołu na drewniane krzesło i splotła ręce za plecami.
- Akurat ty nie powinnaś mieć o to pretensji. Widziałem w twoim pokoju "Żyję z psychopatą-co robić?".
- Ups? W końcu mieszkam z Hikari od dwóch lat.
- To zrozumiałe. - pokiwał głową.
Nie zwracają na mnie uwagi. Nie byłabym sobą gdybym tego nie wykorzystała. Wywróciłam oczami i delikatnie kopnęłam krzesło, na którym stała Noriko. Zachwiała się i straciła równowagę. Przed upadkiem uchroniły ją silne ręce Itachi'ego. Złapał ją, choć trzymać jak księżniczkę już jej nie musiał. W sumie wyszło lepiej niż przewidziałam. Te urocze rumieńce na twarzy senpai są najlepszą nagrodą. Nawet Wielki Uchiha się speszył. Odwrócił wzrok i delikatnie odstawił ją na ziemię.
- To my już pójdziemy. - pociągnęłam Noriko za rękę i szepnęłam jej do ucha - Nie musisz dziękować.
Pocałowałam ją w policzek widząc wyraz jej twarzy i radośnie wyszłam głównym wejściem.
*********************
Razem z Hikari wyszłyśmy z biblioteki. Ja się pytam! Jakim cudem Itachi pracuje w bibliotece naszej szkoły od około tygodnia a my nic o tym nie wiemy... No dobra... Zapomniałam, że trochę jednak mnie w tym miejscu nie było... Pokręciłam głową i spojrzałam na tłum dziewcząt otaczający bramę naszej szkoły.
- Emm, Senpai?
- Nie, nie mam pojęcia o co chodzi. Użyj siły swojej perswazji to może się dowiemy.
- Dobra! - Hikari ruszyła przed siebie a tłumek przed nami zaczął się rozstępować.
Normalnie jak Mojżesz. Ruszyłam zaraz za blondwłosą psychopatką. Like a boss. Wyszłyśmy przed wszystkich i zaczęłam powoli oganiać sytuację. Patrzyłam na Hidan'a otoczonego przez płeć piękną pochodzącą z i nie tylko naszej szkoły. Ba. Hidan z jakiegoś niewyjaśnionego powodu miał motor. Całkiem fajny tak nawiasem mówiąc.
- Hidan? Co ty tu robisz - Hikari podeszła do niego i przytuliła się.
Tłumek wydał z siebie jęk rozpaczy.
- A tak przyjechałem zabrać cię na przejażdżkę.
- Dobra, a motor masz skąd? - bo powiedzmy szczerze, po przymusowym remoncie (ach, ta impreza życia) konto bankowe zaczyna świecić pustkami.
- Eee... Pożyczyłem od kolegi?
-...
- Uznajmy, że to prawda. Dobra jedźcie, nikogo nie zabijcie i nie dostańcie mandatu, bo ukatrupię.
- Noriko, tak mi przykro, że muszę cię zostawić ale... - tu wzrok Hikari skierował się na pojazd - wiesz...
- Ta, ta. Do zobaczenia w domu.
Hikari i Hidan pomachali mi i odjechali. Bez kasków. Jak się rozbiją ta nam mogą nie wypłacić kasy. Kur... Następnym razem ich upomnę. Tak czy siak, oj ja się jeszcze tym motorem przejadę. Oczywiście prowadząc. Tłumek rozszedł się w swoje strony, a obok mnie pojawili się Deidara i Sasori.
- Czy to był Hidan?
- Tak.
- I czy on miał motor?
- Tak. Uprzedzę kolejne pytanie. Nie, nie wiem skąd go ma. Idziemy? - Czerwonowłosy przytaknął.
Poprawiłam torbę i ruszyłam szybkim krokiem.
- Mówię ci po raz setny. Sztuka to eksplozja. Trwa krótko i dlatego jest taka piękna, niepowtarzalna.
- Sztuką jest to co trwa wiecznie. To prawdziwe piękno. Co nie Noriko?
- Phy, uświadom Sasori,ego jak bardzo się myli - spojrzałam na nich wyrwana że swojego świata.
- O czymś mówiliście? - odpowiedziały mi dwa facepalmy.
- Nie ważne - Deidara pokręcił głową. Wzruszyłam ramionami.
- Będziecie musieli do domu dojść sami bo muszę coś załatwić na mieście. I błagam. Prosto do domu. Nie neguje waszych zdolności ale na komisariat nie będę szła.
- Dobra, dobra. Nic się nie stanie.
- Na pewno?
- Jasne - spojrzałam z obawą na chłopaków.
Pomachałam im ręką i skierowałam się w swoją stronę. Wyciągnęłam małą kartkę z kieszeni mundurka.
- Czyli mam najpierw zrobić zakupy - mruknęłam.
Stanęłam przed przykładem jednej z kochanych polskich sieciówek. Biedronka. I jej nie aż tak niskie, ale znośne ceny. A to bardzo ważne w moim wypadku. Przyznajmy, klepiemy biedę. Ruszyłam na podbój półek. Wkładałam odpowiednie produkt do koszyka i wykreślałam je z listy. Hym. Jak Akatsukisie będą grzeczni to zrobię ramen. Podobno kiedyś wszyscy gotowali na zmianę. Przepraszam ale nie wyobrażam sobie Deidary w kuchni. Ani Zetsu. A tym bardziej Tobiego. Snułam się między półkami gdy nagle poczułam wzywający mnie głos dochodzący gdzieś z lewej. O nie. Tylko nie to. Stanęłam koło półki że słodyczami. Była tam ona. Czekolada z kawałkami pomarańczy kąpiąca się w blasku swej boskości. Zerknęłam ukradkiem na boki i sięgnęłam w stronę półki.
15 minutes later...
Spojrzałam na leżące na taśmie zakupy powoli sunące w stronę kasy. Kurwa. Nie żyje. Zapakowałam ostatnią czekoladę i pudełko lodów waniliowych do reklamówki. Przełknęłam ślinę.
- 98 złotych 30 groszy - wyjęłam portfel i z drżącą ręką odliczyłam odpowiednią kwotę.
No to już na serio jestem trupem. Muszę jakoś przemycić tą torbę że słodyczami. Hikari i Kakuzu zbyt zadowoleni nie będą, że wydałam jedne z naszych ostatnich oszczędności na czekoladę, cukierki, żelki i pozostałe słodkie przyjemności. Wzięłam siatki w ręce i ruszyłam do domu. Może jak się podzielę to mi wybaczą... Telefon w mojej prawej kieszeni marynarki zawibrował. Odstawiłam reklamówki i sprawdziłam kto i po co wysłał do mnie SMSa.
1 nowa wiadomość od: Mama
Hej słońce. Właśnie przesłałam ci pieniądze na konto. Mam nadzieję, że do tego momentu nie głodowałaś (wiem ile możesz wydać na słodycze). Twoja ukochana mama.
Jeszcze raz przeczytałam wiadomość i uśmiechnęłam się szeroko. Odwołuje grabarza! Jeszcze trochę po tym świecie pochodzę! Hymm. Ale mam ostatnio optymistyczne myśli. Za dużo dziwnych filmów. Złapałam w znów w rączki torebki i pognałam do domu. Otworzyłam drzwi i... Hymm...
- ... wy debile!
- To nie mogłeś zostać sobie w tym samochodzie?!
- Za siedzenie w samochodzie mi nie płacą!
- Ale strzelać to nie musiałeś!
- Wy zaczęliście... - wolałam ominąć kłócącego się Pain'a i Hidan'a.
Nie wiem o co chodzi ale lepiej się nie wtrącać. Tym bardziej, że jak dojdą do kuchni to znając życie polecą noże. Weszłam do pokoju, rzuciłam torbę na łóżko i usiadłam do laptopa. A więc ile kochani rodzice kasy mi przelali? Spojrzałam na stan konta.
Ile? Nie dziabnęli się o kilka...set złotych... Patrzyłam na jedynkę której towarzyszyły trzy zera. Jakaś promocja czy co? Jeszcze raz spojrzałam na wyświetloną liczbę. Wstałam z krzesełka i odtańczyłam taniec szczęścia.
- Senpai? Co ty robisz? - wskazałam Hikari monitor łapką.
- Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja, alleluuuuuja!
- Trzeba to uczcić!
- Imprez...
- Nie! - spojrzałam na nią z przestrachem.
- To może chociaż pójdziemy na pizzę?
- Dobra - westchnęłam. Jak tu nie odmówić tym wielkim błękitnym oczkom. Ten jej mylący wygląd aniołka. Ech. Nawet taki mały wypad jest u nas porównywalny z misją ataku na biały dom. - Weź ich poinformuj, że wychodzimy na żarcie. Ja pomyśle jak unormalnić Zetsu.
- Hai!
***
Patrzyłam na efekty mojej 3 godzinnej pracy. Nie wiem ile podkładu i innych mazideł na to poszło, ale... Zetsu wygląda prawie jak normalny facet! Co nie zmienia faktu, że on raczej nie był z tego zadowolony.
- Nie musiałaś!
- Musiałam. Chcemy tym razem wyglądać w miarę normalnie.
- Ostatnim razem problemu z tym nie miałaś!
- No i właśnie ostatni raz zdecydował o tym, że trzeba zamaskować twoją... No to że normalny nie jesteś! Nie mam zamiaru znów znosić gapienia się ludzi bardziej natrętnego niż normalnie!
- To jak już skończyłaś to ja sobie pójdę.
- Jeszcze nie - Zetsu spojrzał na mnie podejrzliwie. Otworzyłam schowek na miotły. Jezu... Pain i Konan znów coś poprzestawiali. Hym. Gdzie ja to mam... - Jest! - uśmiechnęłam się i wyszłam ze schowka z sekatorem.
- O nie, nie! Nie ma mowy!
- Oj obetniemy tylko te sterczące listeczki i będzie już idealnie!
- Nie dostaniesz mnie! - Zetsu znikną za drzwiami salonu.
Spojrzałam na przerośnięte nożyce w moich rękach. Ech... Za dużo przebywania z Hikari. Zaczynam być równie psychiczna jak ona. Rzuciłam sekator w kąt i spojrzałam na zegarek. Wzięłam ciuchy z mojego pokoju i zamknęłam się w łazience. Przebrałam się w granatowe rurki i czerwony t-shirt, poprawiłam makijaż i rozczesałam włosy. Wyszłam z pomieszczenia, do którego dorwał się od razu Tobi. Uniosłam majestatycznie brew i spojrzałam na grupkę stojącą w przedpokoju.
- Wszyscy gotowi?
- Jak Tobi załatwi to co miał załatwić to tak.
- Dobra - sięgnęłam po glany i zaczęłam je zakładać. - Ostatnie wskazówki. Zero walki, zero samookaleczenia i prób samobójczych, zero zjadania siebie nawzajem... Coś ominęłam?
- Zero chlania po kątach. To całkiem porządna knajpka. - Hikari spojrzała na wszystkich z wyższością.
Przytaknęłam jej.Założyłam płaszcz.
- Ok. Idziemy! - wypuściłam wszystkich z mieszkania i zamknęłam je na klucz.
***
- Boże Święty, Tobi wiem że się cieszysz, ale przestań do cholery skakać.
- Ale Tobi to dobry chłopiec - spojrzałam w załzawione oko i dałam sobie z tym spokój.
I tak to nic nie da. Zerknęłam na kolorowy szyld pizzerii.
- Dobra, wejdźcie, tylko jak ludzie a nie jak bydło, jasne?
- Oj przecież, aż tak z nami źle nie jest. Prawda?
- Polemizowałabym, ale skończmy temat.
- Eee... Co to znaczy polelinezonowała? - uniosłam oczy ku górze.
God, why? Weszliśmy do lokalu, który szczerze mówiąc strasznie mi się podobał. Czerwone ściany z namalowanymi w różnych miejscach czarnymi wzorami nadawały lokalowi klimaty. Na przeciwko wejścia stała drewniana lada zza której dochodziły nas przyjemne zapachy. Usiedliśmy przy jednym ze szklanych stolików. Podeszła do nas kelnerka i podała nam menu. Hidan uśmiechnął się do niej, ale od razu przestał gdy zobaczył minę Hikari.
- Dobra, to co zamawiamy?
- Coś najtańszego - spojrzeliśmy na Kakuzu z pod byka.
- To może Mexicano?
- Nie lubię ostrego.
- Szynka, pieczarki, ser?
- Nie lubię pieczarek...
- To może...
10 minutes leter...
- To kurwa bierzemy Margherite i tyle!
- Dobra.
- Dobra.
- Tak, najtańsza! - krzyk radości Kakuzu został zignorowany.
Wyjęłam pieniądze z portfela.
- Hikari. Idziesz, zamawiasz trzy... Cztery pizze, wyłudzasz promocję i wracasz do nas bez niepotrzebnej rozróby. Understand?
- Hai Senpai! - blondwłosa wstała i przybierając psychopatyczny uśmiech podeszła do kobiety stojącej przy ladzie.
Hidan za to wpatrzył się w nią z uwielbieniem. A raczej, co stwierdziłam podążając za jego spojrzeniem, na jej tyłek. Pokręciłam głową z politowaniem. Hikari wróciła do nas wyraźnie zadowolona.
- Czyżbyś odreagowała?
- Załatwiłam 40% zniżki.
- Ha! Dobrze! - przybiłam z blondynką piątkę.
- Wasze zdolności dyplomatyczne są godne podziwu - wow! Pain nas pochwalił.
- Lata treningu i talent wrodzony - Hikari uśmiechnęła się słodko.
- Głodny jestem!
- Tobi też!
- Kisame, wytrzymasz.
- No właśnie nie!
- To zjedz serwetkę.
- Papieru nie zjadam!
- Papier jest zrobiony z drewna, więc potraktuj ja jako sałatkę. Taka mini przystawka - czyżby genialne kłótnie Zetsu vs Kisame part 245355?
- Sam sobie zjedz.
- Swoich nie zjadam. Jestem 100% mięsożercą.
- A pizzę to zjesz?!
- Pizza to co innego!
- Niby pod jakim względem?
- Bo to pizza? - Pain raczył wtrącić się do tej "dyskusji".
- No właśnie.
- Margherity dla panienki Hikari!
- A podejść z nimi to nie mogli? - Hikari zaczęła się chyba wczuwać.
- Dobra, idę je odebrać - wstałam z krzesełka i podeszłam do lady.
Spojrzałam na pizze. Jednego nie przemyślałam. Jak ja uniosę cztery wielkie placki ciasta z dodatkami?
- Ktoś mógłby tu podejść i pomóc mi donieść do stolika żarcie? - właśnie miałam zamiar majestatycznie unieść jedną brew, jednak za nią powędrowała druga. - Kisame co ty do cholery robisz!? - nasza kochana niebieska rybka właśnie stała przed akwarium. Bez koszulki, dodatkowo właśnie pozbywała się spodni... - Hikari! Czy mogłabyś z łaski swojej ogarnąć wszystkich!?
- Nande?
- Bo Kisame zaraz będzie się bawić w Haru z Free?
- Ale...
- Hikari!
- Już, już - blondwłosa brutalnie wybiła niebieskiemu pomysł pływania w akwarium. Prawym sierpowym.
Zaniosłam pizze na dwie tury starając się nie spuszczać Akatsuki z oczu. Usiadłam i uśmiechnęłam się czule do pizzy. Po głośnym, zbiorowym "Ittadakimasu!" zabraliśmy się do jedzenia. A teraz zapraszam was do bitwy o ostatni kawałek.
- O nie, Uchiha. Nie dostaniesz go - Hikari nie darowała sobie przyjemności w uczestniczeniu w tej walce.
- Jesteś tego pewna?
- Tobi też chce ten kawałek!
- Zamknij się dyniogłowy!
- Pain! Jak ty się zwracasz do mojego adoptowanego syna? - spojrzałam z bezsilnością na... Pusty talerz?
Rozejrzałam się dookoła. Uniosłam wysoko brwi... No tak. Sasori i Deidara przeżuwali właśnie po połówce ostatniego kawałka Margherity.
- Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta - Konan użyła jakże mądrych słów, i wróciła do siorbania Coca Coli.
- Ej! Stop! Gdzie. Jest. Pizza? - Hikari devil mode on?
Sasori i Deidara delikatnie odsunęli się na bok. Siedem spojrzeń gapiło się nienawistnie w talerz. Reszta albo cierpiętniczo patrzyła na to wszystko (me), albo modliła się o to by prawda nie wyszła na jaw (Sasori i Deidara), albo miała wszystko w dupie (Konan i Zetsu).
- Kto zeżarł Pizze?!
- ...
- ...
- ...
- Wy się pokłóćcie a ja odniosę talerze - mruknęłam.
Odłożyłam naczynia w odpowiednie miejsce. JEB.
- Hikari, Pain! Odłóżcie noże! W tej chwili. I postawcie stolik prosto. Sofę też. Deidara wracaj tu! - mój krzyk rozległ się po lokalu.
Odchrząknęłam i już normalnie zaczęłam mówić do kelnerki.
- Przepraszam za nich. Nie są dostosowani do życia w społeczeństwie. Wie pani, taki mały wypad rekreacyjny. Jak widzę szkód nie wyrządziliśmy, więc pójdziemy - wypadłam przez drzwi na zewnątrz, a za mną reszta idio... Akatsuki.
Się znalazła organizacja przestępcza. Którą z łatwością rządzi teraz jedna nastolatka. Czy ja naprawdę jestem taka straszna? Chyba mi to schlebia.
- Idziemy do domu...
- Mogę z siebie to zmyć? - Zetsu spojrzał na mnie błagalnie wskazując na swoją "charakteryzację".
- Jak już wrócimy - westchnęłam i ruszyłam przed siebie.
***
- Obejrzymy film?
- Jaki?
- "Ring"!
- Dobra! - zgodziłam się bez wahania.
Wszyscy domownicy usiedli na kanapie. Nasz mały horror się zaczął.
- No nie mówcie, że to wszystko przez tą facetkę.
- Oglądasz ten film to chyba raczej się skapnąłeś.
- Nadal po prostu nie rozumiem jak to możliwe?
- Zamknijcie się. Zaraz będzie najlepsze - syknęłam.
Po pojawieniu się napisów końcowych, przeciągnęłam się i ziewnęłam.
- I jak się podobał seans?
- Tobi mówił, że telewizory to zło... To ZŁO! - wszyscy spojrzeliśmy na zamaskowanego i stwierdziliśmy jedno. Wybraliśmy zły film. Kurwa...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top